Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Jasność
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Jasność to precyzja. Ale i głębia. Jasność to oświetlenie intelektualne wielowymiarowości zarówno naszego istnienia, jak i prawd, które powtarzane przez wieki idą za ludzkością. Zbudowane na doświadczeniu wielu pokoleń wyznaczają szlak, którym większość idzie nawykowo, nawet nie oglądając się na boki. Jeśli komuś wydaje się, że można bezpiecznie iść wydeptanym szlakiem, to jest w błędzie. Wszystko pulsuje i zmienia się wraz z naszą własną transformacją. A to oznacza, że w niespodziewanym zupełnie miejscu może pojawić się przepaść.
Tym wszystkim, którzy interesują się rozwojem duchowym i przeczytali kilkanaście książek o duchowości, czasem wydaje się, że wszystko jest jasne. Zasady Prawa Przyciągania są oczywiste, spójne, logiczne, a więc i wszystko inne jest przecież takie jednoznaczne. "Mów prawdę. Żyj uczciwie. Pomagaj innym. Kochaj. Akceptuj odmienne poglądy. Dawaj prawo do samostanowienia."... Z patosem wymieniają zasady, a nierzadko biorą się za nauczanie lub pouczanie innych. Co z założenia jest rzeczą dobrą, bo stymuluje ludzi do myślenia i określania samych siebie. Nawet niemądry nauczyciel spełnia cenną rolę – zmusza do myślenia i znalezienia kontrargumentów.
Tymczasem sztuka życia polega na rozumieniu, że nic nie wiemy. Każda sytuacja jest unikalna. Jedyna. I wymaga indywidualnego podejścia. Nie ma jedynie słusznej racji. Nie ma przepisu na sukces. Nie ma człowieka, który wszystko wie. Nie ma nieomylnych jasnowidzów. Nie ma zasady, która zawsze się sprawdza. Nie ma instrukcji, jak postępować. Jasność jest dostrzeganiem wielowymiarowości każdego pojęcia. Nawet tak oczywistego jak prawda.
Czym jest prawda? Twoja prawda czym jest? A moja? A prawda uniwersalna? W słynnej historii o trzech ślepcach, którzy spotykają słonia, jeden łapie za nogę, drugi za trąbę, a trzeci za ogon. Każdy opisując słonia opisuje go inaczej. Który kłamie? A może każdy mówi prawdę? Jasność umysłu to postrzeganie z pozycji słonia, który widzi, że każdy ze ślepców dotyka innej jego części i każdy do tej jednej się ogranicza. Jasność to także w przypadku ślepca obchodzenie słonia dookoła i wspięcie się na jego grzbiet, by dotykiem poznać cały jego kształt, by usłyszeć bicie jego serca i zakołysać się w rytm jego kroków. Tylko wtedy można ostrożnie definiować prawdę. Ostrożnie.
Jasność to rozumienie, że prawda jest iluzją. To tylko idea. To tylko pogląd, który można obalić najprostszą demagogią. Jasność to sięganie do głębi swojego serca i odnajdywanie w nim esencji istnienia. Tego, co jest poza ideą i poza poglądem. Prawdziwa jest tylko miłość. Ale równie prawdziwe jest życie i doświadczanie, bo jest drogą do kochania. I upartym poszukiwaniem tego, co dla nas jest najbliższe: miłości, dobra i piękna. Za każdym razem to może być coś innego. Ważne, by wyjść z pozamykanych skrzętnie szufladek, w których upchnęliśmy swoje "zasady".
Oto konkretne przykłady. Ktoś wybiera się w miejsce, o którym wiesz, że nie jest dobre. Na przykład na kurs, na którym nic nie skorzysta, natomiast wpadnie w szpony sekty. Istnieje zasada, która mówi, że każdy ma wolną wole i prawo wyboru. To piękna zasada. Pozwala nam zostawiać drugiego człowieka z jego decyzją i zachwycać się harmonią wszechświata oraz powtarzać, że wszystko jest dokładnie takie, jakie powinno być. Tak najlepiej i najwygodniej. Zostawić.
Ale czy wiesz, że najgorszą winą bywa zaniechanie? Jest takie powiedzenie, że największe zło jest nie wtedy, kiedy ktoś zły robi krzywdę, tylko wtedy, kiedy dobry milczy i na to pozwala. Wierzę w to. Dlatego czasem łamię zasadę akceptacji i ostrzegam ludzi przed czymś. Niektórzy mają mi to za złe i burczą na mnie: "nie mów mi, co mam robić, a czego nie robić, to moje życie". Pozwalam im burczeć i odchodzę w poczuciu, że zrobiłam to, co mogłam. A reszta należy do tej osoby. Bo to naprawdę jej życie, a nie moje i ma prawo sama o sobie decydować. Czasem jej dusza potrzebuje bólu i straty, które znajdzie właśnie tam, gdzie się pcha pomimo ostrzeżeń.
W praktyce – zwróćcie proszę uwagę – my nie mamy żadnego wpływu na innych. Czy możemy komuś zabronić, by gdzieś poszedł czy coś zrobił, jeśli tego właśnie pragnie? Pomijając nieuczciwy szantaż – nie ma szans. Każdy robi to, co chce. Nasze ostrzeżenie, wyrażenie naszego zdania nikomu niczego nie odbiera. Jest pokazaniem innej ewentualności. Jest odsłonięciem na chwilę innego wymiaru – tego, w którym wszystko potoczyło się inaczej i zdecydowanie szczęśliwiej. Jednak rzecz w tym, że my możemy sobie poteoretyzować, a każdy i tak zrobi to, co chce. "Pozwalanie" komuś, by szedł własną drogą nie jest żadnym wyborem. Jest tym, co jest. A pouczanie typu: "nie wtrącaj się, niech on robi co chce, zaakceptuj jego wybór" jest równie bezsensowne, jak powiedzieć: "pozwól deszczowi, by padał". I tak pada. Zauważacie to? Podręczniki do rozwoju są naszpikowane pozbawionymi sensu ogólnikami, które brzmią tak ładnie, a nie mają żadnego realnego zastosowania.
Czasem, kiedy komuś coś pokazujemy, ludzie nam ufają i zawracają z drogi. Unikają koszmaru. Wtedy wiemy, że zostawianie i pozwalanie, by się działo, jest czystym wygodnictwem. Gdyby nasze życie miało polegać na biernej obserwacji i biernym doświadczaniu – jest taka teoria – to byłoby bez sensu. Bo to by oznaczało, że mamy tylko jedną jedyną lekcję – akceptować to, co jest. Cokolwiek jest. A my mamy dokonywać wyboru i podejmować decyzje. To jest rozwój. Decyzje. Ponieważ to decyzje są ruchem energetycznym. Nie bierna akceptacja. Chyba, że podejmę decyzję – zostawiam, odpuszczam. To też ruch energetyczny.
I teraz popatrzmy z drugiej strony. Matka i dorosłe dziecko, które chce czegoś doświadczyć i rwie się do życia na swój sposób. Matka cierpi, szarpie się i płacze, bo chce mieć nad potomstwem kontrolę. Jakże tutaj pasuje powiedzenie: "pozwól mu decydować o sobie". I każdy zobaczy, że skrytykowana przeze mnie bierna akceptacja staje się w takim przypadku świadomym odpuszczeniem, a więc decyzją i pozwoleniem, by ktoś sam kreował swoje życie. Kosztem błędów i pomyłek, rozbijając sobie nos i kolana. Czasem to właśnie jest najlepsze.
Moja refleksja jest taka – nic nie jest zawsze takie samo. Nie byłoby lekcji, nie byłoby wyborów, gdyby wszystkie zasady działały identycznie. Wystarczyłoby się nauczyć na pamięć zasad i... zero decyzji, zero rozwoju, jedziemy na pilocie automatycznym! Jestem przeciwna takiej jeździe! Ona nie jest wzrastaniem. Być może stereotyp: "pozwólmy ludziom robić, co chcą" brzmi mądrze, ale jak zobaczymy, że ktoś kopie psa albo kota, to zareagujemy. Nie zawsze mamy pozwalać na wszystko. Mamy za każdym razem na nowo decydować.
Milczące przyzwalanie na zło, kiedy można mu się przeciwstawić jest moim zdaniem niewłaściwe. A mądrości o tolerancji i akceptacji to racjonalizowanie własnego lenistwa. I ogromne nadużycie duchowych zasad. Bo chociaż należy dawać ludziom prawo wyboru, to przede wszystkim należy im pokazać wszystkie możliwości. Ktoś kto kopie psa, bo go ugryzł, może nie wiedzieć, że psa można nauczyć innego zachowania w sposób łagodny. Ktoś, kto idzie na szkolenie, bo w reklamie usłyszał słodkie słówka, może nie mieć pojęcia, że zostanie wykorzystany i zmanipulowany. Nie pozbawiamy nikogo suwerenności w decydowaniu – pokazujemy więcej opcji.
Jeden z moich znajomych czasem wypijał za dużo piwa i po powrocie robił żonie awantury. "Dlaczego to robisz? – pytała rozżalona – przecież to nie jest w zgodzie z duchowością, którą tak cenisz. Powinieneś stosować to, w co wierzysz". "Jest w zgodzie – odpowiadał jej – przecież robię ci awantury tylko dlatego, że masz w sobie taki wzorzec i to przyciągasz". Oboje mieli rację. Co nie zmienia faktu, że moim zdaniem on nadużywał duchowych zasad, by uwolnić się od odpowiedzialności. W istocie możemy bezczelnie kopnąć kogoś w kostkę i powiedzieć: "zrobiłem to, bo taką masz karmę". To prawda – gdyby nie było takiego wzorca, nie byłoby kopniaka. Ale czy takie działanie jest harmonijne? Czym jest zatem harmonia? Czym jest prawda?
Jasność, to oświetlenie innych aspektów danego pojęcia. To spojrzenie wielowymiarowe. To odnalezienie w swoim sercu latarni, która pokazuje Miłość i Dobro. To, co jest najlepsze na dany moment. Za każdym razem to może być coś zupełnie innego. Przypisywane Sokratesowi "wiem, że nic nie wiem" nabiera głębszej wymowy, kiedy uświadomimy sobie, że nie istnieją żadne trwałe zasady. Nie ma nic, na czym moglibyśmy się oprzeć raz na zawsze, odpuścić i zająć podziwianiem widoków, zamiast rozwojem. Autopilot jest złudzeniem. Jasność jest drogą. Życzę Wam Kochani Moi odnalezienia w sobie Jasności.
Bogusława M. Andrzejewska