Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Szacunek
Do poczytania:
Obrona
Metoda Evelyn Monahan
Pisałam już o szacunku, empatii, dobroci, życzliwości, ale temat ciągle jest aktualny. Uważam, że nowa era, po której oczekujemy podniesienia wibracji i nieco lepszego świata, wymaga przede wszystkim otwartości na drugiego człowieka. Z tym bywa różnie, ale to, na co chciałam zwrócić przede wszystkim uwagę, to świadome tworzenie podwalin pod ten nowy świat. Głównie poprzez mądre kształtowanie młodego pokolenia. Moja spokojna obserwacja pokazuje, że cofamy się w rozwoju.
Pokażę to na prostym przykładzie. Spędzałam czas w hotelu z niewielkim basenem. Któregoś popołudnia poszłam popływać. Oprócz mnie były tam dwie Czeszki. Bez zbędnych słów dopasowałyśmy sobie tory w basenowej niecce, aby jedna drugiej nie przeszkadzała. Nasz błogi relaks zakłóciła rodzina z dwójką dzieci. Starszy chłopiec z głośnym krzykiem wskoczył w sam środek basenu oblewając nas fontannami wody. Ponieważ był mały i woda by go przykryła z głową, wskoczył oczywiście z wielkim dmuchanym kołem, które zajęło pół basenu. Kompletnie uniemożliwił nam trzem pływanie. Czeszki w popłochu uciekły. Ja przez chwilę naiwnie czekałam, aż rodzice zwrócą dziecku uwagę na niewłaściwe zachowanie.
Jest absolutnie nie do pomyślenia, aby któraś z moich córek lub mój wnuk zachowali się w ten sposób. A gdyby nawet – natychmiast powiedziałabym: "Nie wolno tak! Przeproś i przesuń się w moją stronę, żebyś nie przeszkadzał tamtej pani w pływaniu". Jak się domyślacie – przestrzeń w basenie to w ogóle nie był problem, ja już sobie popływałam i spokojnie zrobiłabym miejsce hałaśliwej rodzince. Jednak brak reakcji i bezczelność rodziców zapamiętałam do dzisiaj. Traktowali mnie jak śmiecia, więc ich syn robił to samo. W ten sposób uczy się dzieci egoizmu, podłości, roszczeniowości.
Nie pociesza mnie fakt, że tak wychowywane dziecko obróci się kiedyś przeciw rodzicom. Kiedy jego matka w podeszłym wieku będzie zajmowała fotel lub kanapę, zostanie z niej zepchnięta. Kiedy jego ojciec nie będzie mógł się poruszać, zostanie zagłodzony lub wyrzucony na bruk. Dziecko, które nie szanuje innych, nie szanuje też swoich rodziców – to przecież jasne. Dla mnie to nie dziecko, tylko roszczeniowa istota. A roszczeniowa istota bardzo źle rokuje światu, ponieważ im więcej takich, a im mniej dzieci, tym gorszy, smutniejszy i bardziej przemocowy świat.
Dziecko jest jak cudowne kryształowe naczynie. Rodzi się puste i pozwala rodzicom, opiekunom, babciom wypełnić siebie rozmaitymi wzorcami. Jedni napełniają ten puchar ambrozją i takie dzieci wyrastają na cudowne ludzkie Anioły, które wspierają innych, niosą radość, miłość i światło wszędzie tam, gdzie pójdą. Inni wypełniają je rozmaitymi smakami życia – słodkimi i gorzkimi, delikatnymi i kwaśnymi, pachnącymi i piekącymi. Tworzą wielobarwny miks rozmaitych soków.
Ale są i tacy, którzy – jak rodzice chłopca wskakującego z ogromnym kołem do basenu – wypełniają ten piękny kielich gnojówką. Nie ma w tym żadnej winy dziecka. Dziecko uczy się przez przykład. Ale puchar wypełniony gnojówką to w dorosłym życiu cham, brutal, bandyta, pijus, dewiant, złodziej, oszust, morderca, dziwkarz. To bezczelna, roszczeniowa istota, która uważa wszystkich innych za śmieci.
Specjalnie podałam drobny przykład rozbawionego dzieciaka w basenie, zamiast nieznośnego brzdąca, który wrzeszczy na cały sklep, kopie ludzi albo tłucze matkę pięściami. Kiedy dziecko wyraźnie przekracza granice, widzi to każdy i każdy uważa, że jest źle wychowane. W sytuacji, którą opisałam nie zobaczycie nic niewłaściwego. Każdy z Was zapewne pomyślał: "Ach, nic wielkiego się nie stało, przesadzasz, niech dziecko się pochlapie". To prawda, że nic wielkiego mi się nie stało. Natomiast ogromna krzywda stała się dziecku i światu, ponieważ nikt nie zwrócił mu uwagi: "Tak się nie robi! Ludzi trzeba szanować!".
Cała ta historia personalnie mnie nie dotknęła ani trochę. Dotknęło mnie to, że dorośli ludzie zamanifestowali wobec dziecka zasadę traktowania innego człowieka jak śmiecia. Nie wykonali żadnego gestu wobec mnie ani dwóch pozostałych pań, nie spojrzeli na mnie, nie bąknęli nawet jednego słowa. Ja się kompletnie nie liczyłam. Podobnie jak dwie panie z Czech, które potraktowano jak powietrze. Drobne sytuacje budują wzorce. Tak się zamiast dziecka tworzy wredną pozbawioną empatii istotę. Stąd na świecie tylu egoistów, bandytów, gwałcicieli i okrutników.
Czy ktoś zobaczy to w niewinnej scence z basenu? Nikt. A to przecież oczywiste – jeśli nie liczy się drugi człowiek, jeśli jest tylko śmieciem, który mogę popchnąć dmuchanym kołem i ochlapać bezkarnie, to mogę z każdym zrobić, co zechcę. Mogę zawłaszczyć sobie przedmioty innej osoby albo jej ciało. Trzeba nauczyć się widzieć energetykę. Ale w gruncie rzeczy wystarczy być dobrym człowiekiem. Pewne rzeczy są dla mnie niedopuszczalne. Nie pozwoliłabym, aby moje dziecko kogoś trąciło i nie przeprosiło za to. I chociaż trącenie nie boli, to tworzy u dziecka energetyczny wzorzec bezkarnego przekraczania cudzych granic.
Jest niewyobrażalne, abym ja sama coś takiego kiedykolwiek zrobiła, niezależnie od wieku, a którym byłam. Wychowano mnie w poszanowaniu innych ludzi. Ustępowanie starszym miejsca w autobusie miałam tak mocno wpisane w zachowanie, że jeszcze w okolicy czterdziestki zrywałam się na równe nogi, kiedy wsiadała dorosła, chociaż młodsza ode mnie osoba. To żart oczywiście, ale nie ośmieliłabym się potraktować kogoś jak powietrze. Dojrzałość i mądrość to dla mnie umiejętność bezkonfliktowego współbycia z innymi. Nie oczekuję tego od sześciolatka z dmuchanym kółkiem. Oczekuję tego od jego rodziców.
Moi rodzice byli bardzo wymagający pod tym względem. Ja na pewno stałam się łagodniejszą matką, ale i moje córki nigdy nikogo nie skrzywdziły. Nie rozpychają się łokciami, nie obrażają nikogo, nie ignorują. Pomagamy zawsze, jeśli tylko jest taka potrzeba. Wielu ludzi nazywa mnie Aniołem i mówi o moich wielkich kochających skrzydłach, którymi otulam innych. Ja nie urodziłam się jako anielska istota. Ja zostałam po prostu wychowana w empatii i życzliwości dla drugiego człowieka. Uczono mnie od zawsze dzielenia się z innymi, wspierania ich, pomagania, zauważania.
Dziecko z basenu takim nie będzie. Podobnie jak wiele innych dzieci, które są traktowane jak "święte krowy". Rzekłabym, że to znak naszych czasów w tym kraju, w którym mieszkam. Kiedy biegnące dziecko potrąci niechcący dorosłego, to rodzic nie zwraca mu uwagi, nie domaga się właściwego zachowania i przeproszenia. Rodzic patrzy z wyrzutem na tego dorosłego, jakby chciał powiedzieć: "Przeszkadzasz mojemu dziecku biegać". W czasach mojej młodości śmialiśmy się z żartu, w którym nadopiekuńcza mamusia mówi do synka: "Kaziu, nie kop pana, bo się spocisz". Dzisiaj to staje się normą i dlatego przestaje być śmieszne. Dzisiaj zamiast Kazia jest oczywiście Brajanek lub Sebastianek.
Najbardziej przeraża mnie w tym bezsprzeczne cofanie się w rozwoju. Wzrost wewnętrzny to miłość, empatia, dobroć, życzliwość. Bez tego nie ma żadnego rozwoju. Na nic się zdają przemądrzałe rozwojowe książki, kiedy nie uczymy naszych dzieci, aby szanowały drugiego człowieka. W stosunku do tego, co było dawniej, dzisiaj dzieci są wychowywane o wiele gorzej. Ludzie martwią się tym, że dzieci za dużo czasu spędzają z nosem w komórce czy przy komputerze. A powinni się troszczyć o to, by uczyć dzieci wrażliwości na drugiego człowieka.
Moi rodzice nie straszyli mnie karami i nie stawiali do kąta. Moi rodzice mówili: "Zobacz co robisz. Poczuj. A jakby ciebie ktoś tak trącił, uderzył, oblał wodą, uszczypnął? Jak byś się poczuła na jego miejscu?". Tak uczy się empatii. Nawet nie umiem źle myśleć o kimś, bo od razu to czuję. Jak można życzyć komuś, żeby rozbił sobie nos, kiedy od razu boli mnie cała twarz? "Cokolwiek robisz – zawsze robisz to sobie. Cokolwiek życzysz – zawsze życzysz sobie". Nie umiem i nie chcę nikomu życzyć źle. Chciałabym tylko, aby na świecie było więcej ludzi, którzy myślą jak ja i tak wychowują swoje dzieci... W empatii i poszanowaniu dla innych.
Bogusława M. Andrzejewska