Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Ludzie
Do poczytania:
Obrona
Metoda Evelyn Monahan
Nikt z nas nie jest samotną wyspą. Żyjemy w społeczeństwie, przeglądając się w oczach innych i określając samych siebie poprzez pryzmat budowanych relacji. To właśnie relacje są jednym z najważniejszych czynników naszego rozwoju, ponieważ określają emocje, inteligencję i umiejętności interpersonalne. Każdy, kogo spotykamy na swojej drodze, zostawia w nas trwały ślad, nawet jeśli jest to całkiem przelotny kontakt.
Pisząc o relacjach, wspomniałam o tym, jak ludzkie postawy pomagają nam odkryć w sobie wzorce wymagające uzdrowienia. Tym razem chciałabym zwrócić uwagę na trochę inny aspekt – na Prawo Przyciągania obecne wszędzie, także w tym, co łączy i dzieli różnych ludzi. Zazwyczaj przejawia się ono w ten sposób, że manifestuje się przed nami to, na czym skupiamy myśli. Jeśli w innych ludziach widzimy głównie dobro, to są oni dla nas co najmniej uprzejmi. Jeśli wiecznie innych krytykujemy, to nie bądźmy zdziwieni, że spotykamy na swojej drodze osoby niemiłe i konfliktowe.
Dostrzeganie w ludziach ich wewnętrznego piękna ma i tę zaletę, że rozwija w nas to, co podziwiamy. Zgodnie z zasadą, która mówi o tym, że zasilamy to, na czym skupiamy uwagę, działa to w obrębie naszych cech osobistych. Kiedy w dobrych emocjach myślimy o kimś, że jest inteligentny, mądry, życzliwy, interesujący, błyskotliwy – to w nas wzrastają takie właśnie cechy. Łatwo się domyślić, jaki proces uruchamiamy, kiedy ze złością oceniamy kogoś jako debila czy idiotę…
Nasze spojrzenie na innych bywa subiektywne – to jasne. Ale można się postarać, by ów subiektywizm wypływał z naszych najlepszych wartości. Kiedy jesteśmy w przepływie, kiedy łączymy się z Najwyższym Źródłem, wówczas patrzymy na siebie i innych oczami naszego Wyższego Ja – lub jak kto woli z poziomu czystej świadomości, spoza ego – poprzez pryzmat bezwarunkowej miłości. Dlatego też osoby, które systematycznie medytują lub praktykują tę miłość, umieją bez problemu zobaczyć w drugim człowieku prawdziwe Światło. To bardzo pomaga.
Sami też powinniśmy być niezależni od opinii innych. Właśnie dlatego, że kiedy ktoś nas krytycznie ocenia czy poniża, najczęściej sam jest bardzo daleko od Źródła. Jest w dysharmonii, a więc sam potrzebuje pomocy. Wiele osób zna tę zasadę i spontanicznie reaguje na atak słowami: „mówisz o sobie”. Tak jest w istocie. W emocjach wyrażamy najczęściej własny ból i kiedy kogoś rugamy to właśnie po to, by odwrócić uwagę od swojego cierpienia. Szczera krytyka, która przecież czasem jest potrzebna, zostaje wyrażona na zupełnie innej energii. Mówimy wówczas z sympatią: „lubię cię (kocham), ale wolę, kiedy robisz to inaczej, a ta opcja mi się nie podoba”. Człowiek, który nie przenosi swoich problemów na innego, podkreśla swoją akceptację dla takiej osoby, a skupia się na przedmiocie, czynności, sposobie załatwienia czegoś. To nie powoduje konfliktów, jest tylko spokojną dyskusją o danej sytuacji.
Prawdę mówiąc nie warto uzależniać się od żadnej oceny – ani dobrej ani złej. Żyjemy tu dla siebie, a nie po to, by innych zadowalać. Najważniejsze jest szukanie własnej unikalnej drogi i samorealizacja. Dobrze jest, kiedy działamy w harmonii z własnym sercem. Inni ludzie powinni szukać swojego szczęścia w sobie, a nie w nas. Dostrojenie do Najwyższego Źródła jest dostępne dla wszystkich, nie tylko dla wybranych. Każdy ma wszystko wewnątrz siebie, nie jesteśmy niezbędni dla nikogo. Każdy ma też swój własny program.
Nawet wtedy, kiedy staramy się komuś nieść pomoc, trzeba to robić w oparciu o nasze najlepsze aspekty i zgodnie z zasadami, o których tu mówimy. To oznacza, że podając rękę komuś, należy widzieć w nim Światło, moc i wartość. Pomagajmy z radością i entuzjazmem, że oto możemy twórczo wzbogacić czyjeś doświadczenie. Kiedy kierujemy się litością, samą myślą zaniżamy tej osobie energię. Kiedy wrzucając grosz żebrakowi do kapelusza, myślimy o tym, jakiż to nędzny i biedny człowiek, nasze myśli zasilają jego stan. Dlatego każdy gest wsparcia powinien wypływać z miłości bezwarunkowej, a nie z pozycji przewagi nad kimś.
Podobnie współczucie, polegające na ubolewaniu nad czyimś nieszczęściem, nie pomaga energetycznie. Lepiej jest pomyśleć, że ten człowiek jest mądry, silny i doskonale sobie poradzi. To działa. Doświadczam tego, kiedy zamiast się zamartwiać trudnymi sprawami, na które nie mam wpływu – ufam mocy Najwyższego Źródła. W każdym drzemie cząstka boskości – nazywana Wyższym Ja, Indywidualną Mocą, Wewnętrznym Źródłem. Odwołuję się do tej mocy i powtarzam spokojnie: „on/ona da sobie radę, przecież jest częścią Źródła”. To lepsze niż litowanie się nad kimś i obawianie, że dojdzie do dramatu. I wtedy właśnie Wszechświat udowadnia mi, że mam rację i ta osoba pokonuje wszystkie przeszkody. Życie jest piękne.
Najtrudniej nam poradzić sobie z akceptacją negatywnego zachowania innych. Czasem to rzeczy tak oczywiste, że nie podlegają żadnej dyskusji – np. przemoc wszelkiego rodzaju. Warto sobie uświadomić, że takie doświadczenie jest nam potrzebne, skoro się pojawia. Jeśli dotyka nas, to głównie po to, byśmy uzdrowili w sobie błędny wzorzec. Ale pozwala też określić nam Kim w Istocie Jesteśmy. Gdybyśmy żyli w raju, nie byłoby mowy o rozwoju, bo nie byłoby żadnego wyboru. Ciemna strona istnieje po to, by dawać nam prawo podejmowania decyzji. Najprostszym przykładem może być surowy ojciec, który bezlitośnie leje swoje dzieci pasem za najdrobniejsze przewinienie. Wierzy, że w ten sposób wychowuje je na porządnych ludzi. Takie dziecko, gdy dorasta może podjąć decyzję, że będzie tak samo postępować wobec swoich potomków. Ale może też obiecać sobie, że nigdy nie podniesie na nikogo ręki, bo jest to skrajnie złe. Może wychowywać swoje dzieci w miłości. Może założyć stowarzyszenie przeciwko przemocy lub współorganizować międzynarodowy ruch na rzecz pokoju. Może stać się psychologiem lub duchowym nauczycielem. Możliwości ma tysiące, lecz za każdym razem punktem wyjścia będzie trauma płynąca z bycia bitym w dzieciństwie. Domniemywam, że bez tej traumy strefa komfortu poprowadziłaby takie osoby do spędzenia nudnego życia na działkowym grillowaniu. To z najtrudniejszych doświadczeń często wyrastają najpiękniejsi ludzie, bo mocny szlif wydobywa z diamentu najwspanialszy blask.
Pamiętajmy o tym, że spokojna akceptacja drugiego człowieka z jego odmiennością poglądów i świadomością ubóstwa jest oparta na rozumieniu jego zagubienia i oderwania od wewnętrznej harmonii i nie ma nic wspólnego z popieraniem negatywnego zachowania czy jakichś destrukcyjnych poglądów. W takim momencie nie potępiamy nikogo, nie użalamy się nad nikim, tylko skupiamy na połączeniu z Najwyższym Źródłem. Według duchowych nauczycieli spotkanie człowieka, który niewłaściwie postępuje jest dla nas pytaniem: "Kim w Istocie Jesteś". Odpowiedź znajduje się we wnętrzu naszych serc i odkrywamy ją, jeśli tylko pozwolimy sobie wejść w tę przestrzeń i zanurzyć w bezwarunkowej miłości. Jest to też automatyczne budowanie energetycznej przeciwwagi dla niewłaściwych uczynków czy słów, które padają ze strony takiej osoby.
Warto tutaj podkreślić, że szczęście nosimy w sobie. Możemy być więc całkowicie niezależni od zewnętrznych czynników. W tym także od ludzkich zachowań i cudzej akceptacji. Nie można być uwarunkowanym od czegoś na zewnątrz nas. Jeśli nie będziemy umieli być zadowoleni bez słodkich pochwał i wyrazów podziwu dla nas, to będziemy także emocjonalnie reagować na negatywną ocenę innych. A nie musimy. Wystarczy sobie uświadomić, że dobre słowa płyną do nas od ludzi harmonijnych, którzy jak lustra odbijają naszą więź z Najwyższym Źródłem. Natomiast atakowani jesteśmy przez takie osoby, które nie mają kontaktu ze swoją wewnętrzną boskością, są nieszczęśliwi i zagubieni. W relacjach z nimi dostrajamy się do bezwarunkowej miłości wewnątrz nas. Co absolutnie nie oznacza nadstawiania drugiego policzka, a jedynie spokój i umiejętność odszukania swoich najwyższych wartości.
Często powtarzam, że droga do materialnego spełnienia jest zależna od umiejętności poczucia tego spełnienia w sobie. Kiedy ktoś ma poczucie bogactwa, zdrowia i bycia kochanym, to przyciąga to wszystko do siebie. Podobnie z ludźmi: wierząc w ich dobro, przyciągamy do swojego życia miłe i serdeczne osoby. Krytykując wszystkich dookoła – otwieramy się na najazd agresorów i stałe konflikty. To takie proste. Można mieć nad tym kontrolę.
Bogusława M. Andrzejewska