Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Emocje
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Związki miłosne
Jest wiele technik pracy z emocjami. W gruncie rzeczy wszystkie jednak sprowadzają się do kilku podstawowych zasad, a te zasady są niesłychanie proste. Tworzą one podwaliny pod coś, co nazywamy umiejętnym zarządzaniem emocjami. Z całą pewnością nie chodzi o tłumienie. Stłumione emocje są naszym wewnętrznym sabotażystą, który atakuje nas paskudnymi chorobami.
Punkt pierwszy zapanowania nad trudnymi emocjami sprowadza się do akceptacji faktu, że się pojawiają. Bez tego nie ma właściwego rozumienia całego procesu. Wiele osób, spośród tych, które pracują nad sobą, wypiera negatywne odczucia, ponieważ uważa, że są już tak zaawansowane w rozwoju, że nie powinny odczuwać czegoś, co nie jest miłością bezwarunkową. To oczywisty błąd. Mamy prawo odczuwać wszystko, cokolwiek się pojawia, ponieważ wszystkie emocje są naturalne i ludzkie. Kiedy im zaprzeczamy, dajemy im władzę nad sobą. Pozwalamy, by ukryły się w podświadomości i stamtąd nas atakowały.
Bardzo charakterystycznym przykładem może być pewna moja znajoma, która zajmuje się doradztwem i energoterapią. Na różnych kursach nabyła sporo wiedzy, dzięki czemu wie, że właściwa jest miłość, a złość nam szkodzi w określony sposób. Zamiast jednak uwolnić tę złość lub jakąkolwiek metodą uzdrowić ją w sobie, wybrała zaprzeczanie. Wszystkim powtarza, że jest osobą pełną miłości i nikogo nie ocenia. W trudnej sytuacji przybiera sztuczny uśmiech na twarz i poucza o tym, jak bardzo szkodzi nam wchodzenie w negatywne emocje. Buduje sobie dość skutecznie wizerunek osoby kochającej, łagodnej i nie umiejącej gniewać się na nikogo. Jednak lustro wydarzeń pokazuje, że nosi w sobie wiele wypartych negatywnych emocji. Jest często atakowana przez ludzi i doświadcza złości nawet od najbliższych jej osób. Nie chce tego zobaczyć, powtarzając, że nie rozumie, dlaczego jest zaczepiana i traktowana z agresją lub nienawiścią, skoro nie ma w sobie negatywnych uczuć. Otóż ma… Tylko skutecznie je wyparła. Co ciekawe, sama także w każdym poznanym człowieku dopatruje się ukrytej pod uśmiechem złości. A przecież wiemy, że zgodnie z Prawem Przyciągania – gdyby była wypełniona miłością, widziałaby przede wszystkim miłość.
To proste. Nosimy w sobie wszystkie aspekty. Jesteśmy wielokolorowi. Nikt nie jest ani czarny ani biały. Jesteśmy jak tęcza, rozwijająca wachlarz przeróżnych emocji. To, na czym się skupiamy, zasilamy. To, czego mamy w sobie najwięcej – dostrzegamy u innych w pierwszej kolejności. Dlatego, jeśli w innych ludziach za każdym razem dostrzegamy przede wszystkim złość, to znaczy, że tej jakości mamy w sobie najwięcej. Jeśli jej nie widzimy, jeśli nie chcemy się do niej przyznać, to świadczy wyłącznie o tym, że ją wyparliśmy. Wrzuciliśmy do najciemniejszej zapomnianej szuflady i zgasiliśmy światło. Schowaliśmy w takim miejscu w psychice, gdzie jej nie można zobaczyć. I zapomnieliśmy o jej istnieniu, dziwiąc się, dlaczego ludzie traktują nas z gniewem, skoro my przecież nie mamy go w sobie.
Dlatego takim ważnym krokiem w pracy na sobą jest przyznanie się do tego, że mamy w sobie określoną negatywną emocję. Nie jest ona niczym wstydliwym ani niewłaściwym. W moim odczuciu mądrym i rozwiniętym duchowo jest ten, kto rozumie, że emocje to potrzebni nam nauczyciele. Trzeba umieć ich właściwie potraktować i przyjąć lekcje, które z sobą niosą.
Kiedy już nazwiemy i zaakceptujemy swoje emocje, to kolejnym krokiem może być poczucie, że nie są częścią nas, lecz czymś odrębnym. Pomaga w tym świadomość, że są jak liść przyklejony do płaszcza, który możemy w każdej chwili odrzucić. Można zrobić sobie prostą wizualizację: stoimy po pas w rzece i z głębokim oddechem wychodzimy na brzeg, po czym wchodzimy na most i z góry przyglądamy się rwącemu nurtowi. Jest to wyjście poza emocje.
Świadomość władzy nad emocjami pozwala nam skutecznie im przeciwdziałać. Możemy zastosować przeróżne sposoby, dzięki którym nie pozwolimy takim odczuciom jak gniew, zazdrość czy żal na dobre się w nas rozgościć. Im szybciej się im przeciwstawimy, tym skuteczniejsze będą nasze działania.
Najprościej jest pozbawić emocje zasilania, czyli odciąć energię, która daje im moc. Tę energię niosą nasze myśli. Jeśli w kółko drążymy temat i rozmyślamy o nim na wszystkie sposoby, nakręcając jednocześnie negatywne odczucia, wówczas szkodzimy sobie i wzmacniamy to, co czujemy. Najprościej jest przenieść uwagę na coś innego, co nas w sposób wystarczająco intensywny zaabsorbuje. Lubię żartobliwie proponować w tym miejscu rozwiązywanie matematycznych zadań. To oczywiste, że niewielu spośród nas da się namówić na matematykę. Jednak jest ona dobrym przykładem, ponieważ wymaga silnego zaangażowania umysłu. Oczywiście możemy zająć się czymkolwiek innym: analizą ważnego zadania, trudnym projektem, planowaniem najbliższego weekendu. Istotne jest, abyśmy zabrali emocjom całą energię, poświęcając ją umysłowemu wysiłkowi.
Możemy też wykonać krótkie ćwiczenie – kilka oddechów przeponowych. Polega ono na tym, że nabierając powietrza, wypełniamy najpierw szczyty płuc, potem brzuch i na końcu dół brzucha. Wydychamy w odwrotnej kolejności – zaczynamy od najniższej części brzucha, a kończymy na górnej części płuc. Oddychając przeponowo, powoli i głęboko, odcinamy emocje od zasilania i one więdną, znikają. Nie bez powodu, kiedy ktoś się zdenerwuje, mówimy mu: oddychaj głęboko.
Metod jest mnóstwo. Każda, która pozwoli uwolnić się od niechcianych emocji, będzie dobra. Jednak na tym nie kończy się nasza praca. Kiedy już jesteśmy spokojni, nadchodzi czas na to, by zrozumieć lekcję, jaką ona z sobą niesie. Zadajemy sobie pytanie: czym przyciągnęłam taką sytuację? Jaki aspekt mam w sobie uzdrowić? Jeśli przykładowo poczułam gniew, bo ktoś mnie obraził, nazwał „głupią”, jest to wskazówka, abym podniosła swoje poczucie wartości i poczuła się naprawdę mądra i doskonała. Jeśli natomiast poczułam żal, bo zostałam pominięta podczas przyznawania premii w firmie, to być może warto przekonać samą siebie, że zasługuję na szacunek, uznanie i pieniądze.
Bogusława M. Andrzejewska