Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Bez lęku
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Związki miłosne
Lęk leży u podłoża wszystkich negatywnych emocji. To z niego wyrastają najtrudniejsze odczucia. Kiedy w naszym sercu pojawia się rozpacz albo żal lub złość, to najprawdopodobniej jest wynikiem lęku przed samotnością, odrzuceniem, poczuciem bezwartościowości czy przed wstydem. Jest to też bardzo silna blokada, uniemożliwiająca przepływ ożywiającej wszystko energii. Jeśli rozgości się w nas na dłuższy czas, prowadzi do poważnych schorzeń. Nie warto zatem trwać w lęku. Warto natomiast szukać sposobów na uzdrowienie.
Lęk jest czymś innym niż strach. Ten drugi jest czynnikiem fizjologicznym i pojawia się wówczas, kiedy stajemy wobec realnego zagrożenia. Kiedy wybuchnie pożar, kiedy nas atakuje dzikie zwierzę, kiedy ktoś chce naruszyć naszą nietykalność, wtedy strach uruchamia w naszym ciele działanie hormonów niezbędnych do ratowania życia i zdrowia.
Ten pierwszy jest irracjonalny. Jest najczęściej odruchem nawykowym, wykształconym w dzieciństwie. Działa jako odpowiedź na ślad trudnych doświadczeń. Zapamiętujemy negatywne gesty, zachowania, ton głosu i potem w dorosłym życiu reagujemy jak zagrożone, wystraszone dziecko, kiedy tylko napotkamy coś, co kojarzy się nam z przykrą sytuacją z przeszłości.
Bywa często, że nasze lęki są bezzasadne. Dlatego warto zacząć od uważnego przyjrzenia się temu, czego się boimy. Być może to coś ma tylko wielkie oczy. Najczęściej boimy się naszych myśli o czymś, a nie tego czegoś. Przykładem niech będzie dentysta. Największą torturą bywa dzisiaj siedzenie w poczekalni i słuchanie dochodzących z gabinetu dźwięków. Panicznie boimy się tego, co nas za tymi drzwiami spotka. A kiedy już nadchodzi ta okropna chwila, okazuje się, że dostajemy znieczulenie i cały zabieg nie jest wcale straszny. Dlatego właśnie punktem wyjścia do życia bez lęku jest przyjrzenie się swoim myślom i obiektywne stwierdzenie, czy nie boimy się jakiegoś strasznego wyobrażenia, a nie samej sprawy.
Bywa, że boimy się ludzi. Boimy się podejść i zagadnąć kogoś obcego, bo… no właśnie. Bo co? Co się może stać złego? Ta osoba w najgorszym wypadku może wzruszyć ramionami i nas zignorować lub być nieuprzejma i nas obrazić. I co z tego? Czy nas zje? Uderzy? Skrzywdzi? Raczej wątpliwe. Dlaczego zatem paraliżuje nas strach? Przykładem może być tutaj trema, która w istocie jest absurdalnym strachem przed ośmieszeniem. Ludziom występującym publicznie wydaje się końcem świata sytuacja, kiedy strzelą gafę, pomylą się, rozbawią swoja pomyłka publiczność. Nie zdają sobie sprawy, że widownia pośmieje się przez kilka minut, a potem zapomni, bo każdy zajmie się swoimi sprawami. Egocentryzm każe nam wierzyć, że nasza pomyłka będzie w centrum uwagi dłużej i aż do końca świata. Kolejnym sposobem na zmniejszenie lęku może być zatem realne przyjrzenie się sprawie i ocena, czy nie wyolbrzymiamy tu czegoś.
Patrząc nieco filozoficznie, lęk bierze się z pragnienia pozostania w strefie komfortu. Boimy się zmian, ponieważ niosą ze sobą nieznane. Przewidywalność daje nam poczucie bezpieczeństwa. To co nowe – przeraża. Niewielu spośród nas umie płynnie dostroić się do procesu życia. A warto pamiętać, że życie ma być twórcze, a nie wygodne. Trudności są po to, abyśmy mogli rozwijać w sobie najpiękniejsze jakości. Są dobrodziejstwem i przygodą, która pozwala nam uruchomić swoją wewnętrzną moc. Zmiana optyki pozwala pozbyć się lęku. Jest to jedna z ciekawszych metod uwalniania od tego niechcianego uczucia: w miejsce napięcia wprowadzamy ekscytację. Przynosi to niezwykłe efekty – warto spróbować. Polecam.
Często mówi się też o oswajaniu lęków, czyli zaakceptowaniu ich, jako czegoś naturalnego. Nie warto przed nimi uciekać, czy zamiatać ich pod dywan. Będą nas wówczas nękały z ukrycia. Natomiast wtedy, kiedy zaakceptujemy je i obejrzymy z każdej strony – cichną, tracą siłę i moc, gasną, przestają zatruwać nam życie. Dotyczy to też samego życia i sytuacji, które nas przerażają. Warto je zaakceptować, przyjąć, przestać stawiać im opór. Kiedy nauczymy się płynąć z nurtem i zaczniemy dostrzegać harmonię wszechświata, odzyskujemy wiarę w to, że mogą nas spotykać tylko dobre rzeczy.
Pozytywne myślenie jest doskonałym sposobem na uwolnienie od lęku. Człowiek, który żyje w radości i bez napięcia, rzadko wpada w neurozy. Świadomość ubóstwa wszędzie widzi zagrożenie, świat jest dla niej zły, jedzenia naszpikowane chemią, a piękne chmury na niebie są wynikiem chemtrails. Można i tak. Ale właśnie wtedy zaczynamy wszystkiego się bać, bo skoro za każdym rogiem czai się zło, a tajemne siły chcą nas zniszczyć, to jak można się nie bać? Świadomość prosperująca wie, że sama kreuje swoje życie. Jeśli tworzy tylko dobre myśli, to nic złego nie może jej spotkać. Czego zatem ma się lękać? Pięknej pogody? Dobrych ludzi? Pysznego jedzenia? Aniołów, które rozpościerają na niebie skrzydełka?
Im bardziej czegoś pragniemy, tym gorzej znosimy sytuację, kiedy tego nie dostajemy. Stąd bierze się opór, to nasz bunt przeciwko temu, co się dzieje, jeśli nie dzieje się po naszej myśli. Aby sobie pomóc, można nabrać dystansu do świata, a szczególnie do własnych oczekiwań. Buddyzm uczy, by do niczego się nie przywiązywać. To bardzo mądre, ponieważ nie oczekując nadmiernie niczego, nie cierpimy, jeśli tego nie dostaniemy. Nie czujemy też bólu, kiedy coś tracimy, ponieważ to właśnie przywiązanie do ludzi i rzeczy wywołuje trudne emocje.
Nasze pragnienia są często wygórowane. Szczególnie wówczas, kiedy są sposobem na dowartościowanie siebie. Człowiek, który ma niską samoocenę szuka na zewnątrz siebie czegoś, co sprawi, że poczuje się lepiej sam ze sobą. To mogą być pieniądze lub awans – coś, czym może pomachać innym przed nosem. Kiedy nie osiągnie celu i wymarzony sukces rozwieje się jak dym, staje się podwójnie nieszczęśliwy. Władzę nad takim człowiekiem przejmuje lęk przed bezwartościowością. Nie muszę przypominać, że szukanie pewności siebie poza sobą jest ślepą uliczką. Warto natomiast podkreślić, że praca z poczuciem własnej wartości sprawia, że lęki znikają.
Ostatnim czynnikiem, który ma wpływ na nasze poczucie bezpieczeństwa jest uwolnienie od poczucia winy. Wyrzuty sumienia obniżają nam samoocenę, a co za tym idzie, sprawiają, że nasz komfort psychiczny znika. Pojawiają się negatywne myśli, a z podświadomości wypływa lęk przed karą. Jeśli zrobiliśmy coś, co uznajemy za złe, to czujemy, że należy się za to jakieś rozliczenie. Często sami je sobie wymierzamy nieświadomie przyciągając przykre wydarzenia i kłopoty. Czujemy to i poddajemy się lękom w przeświadczeniu, że sprawiedliwości musi stać się zadość. Przy czym sprawiedliwość postrzegamy tu jako karzącą nas dłoń opatrzności. Warto zmienić optykę i pomóc sobie. Uwolnienie od poczucia winy i wybaczenie sobie podnosi nam energię i pozwala cieszyć się życiem.
Bogusława M. Andrzejewska