Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Akceptacja
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Chciałam napisać o sztuce cierpliwości, bo uważam, że to niezwykle ważna lekcja, której doświadcza wielu spośród nas. Jednak źródło tego słowa sięga "cierpienia", więc zastąpiłam je słowem akceptacja. W gruncie rzeczy to chyba to samo, choć znaczenie jest tu o wiele szersze. Osoba, która umie zaakceptować otaczającą ją rzeczywistość, potrafi też cierpliwie czekać na to, co dla niej ważne. Sztuka czekania należy do kręgu lekcji związanych z umiejętnością spokojnego przyjmowania wszystkiego, co przynosi los.
Nie ukrywam, że długo uczyłam się cierpliwości. Moj Saturn w horoskopie bardzo wyraźnie pokazuje, że tej lekcji nigdzie wcześniej mi nie pokazano i dopiero w tym wcieleniu mam jej doświadczyć całą sobą. Doświadczyłam. Poznałam. Na poziomie każdej komórki. Do bólu i najgłębszego cierpienia – zgodnie z nazwą. Dramat się skończył, kiedy nauczyłam się akceptacji.
Wbrew pozorom to wcale nie jest trudne. To tylko zmiana programu. Spojrzenie z innego poziomu. W przypadku oczekiwania wystarczy przestać obsesyjnie myśleć o tym, czego tak niecierpliwie wypatrujemy, przestępując z nóżki na nóżkę. Świat jest taki piękny i tak bardzo fascynujący! Otacza nas takie bogactwo doznań! Za każdym razem, kiedy czekam na coś, co się spóźnia, przyjmuję, że oto dostałam w darze dodatkowy czas na wykorzystanie według upodobania. To prawdziwa magia, która sprawia, że zamiast się martwić, jestem dodatkowo szczęśliwa.
Znakomitym przykładem może być przygoda, jaka spotkała mnie w Trójmieście, kiedy po trzech dniach szkolenia, spieszyłam się na pociąg do domu i okazało się, że nie ma wolnych miejsc, wszystkie bilety sprzedano. Następny pociąg, na który mogłam się załapać odjeżdżał dopiero za 8 godzin... Tyle czekania! Bardzo szybko zorganizowałam sobie czas: oddałam bagaż do przechowalni i ruszyłam na zwiedzanie gdańskiej Starówki. Przyznaję, że gdyby nie ten dar od losu w postaci wyprzedanych biletów, do dzisiaj nie trafiłabym w to piękne miejsce. Przeżyłam niezapomniane chwile, zobaczyłam niezwykłe rzeczy i w pewien sposób nie skupiałam się w ogóle na czekaniu. Ten czas nie był czekaniem, lecz doświadczaniem.
Niektórzy ludzie w ogóle nie lubią podróżować, bo uważają, że to wielka strata czasu. Natomiast inni czytają w pociągach książki, grają na laptopach w gry lub kończą projekty. Traktują podróż jak naturalną sytuację. To właśnie akceptacja. Każdy czas jest nam dany po to, by go wykorzystać. Człowiek szczęśliwy nie czuje upływu czasu i nie ma świadomości straty. Można patrzeć bezczynnie w okno lub medytować spoglądając na mijane drzewa i budynki. Lenistwo też jest nam potrzebne, choćby po to by odpocząć lub zrównoważyć twórcze siły.
Świat gra z nami w grę pod tytułem: „Bez względu na okoliczności, nie trać wiary i dobrego humoru”. Oznacza to przede wszystkim, by świadomie nie tworzyć negatywnych poglądów. Kontrolowanie własnych myśli wymaga od nas pogodnego usposobienia i traktowania różnych doświadczeń z przymrużeniem oka. To też kwestia naszego świadomego wyboru, bo jak już wiemy, powtarzające się sposoby reagowania, wytwarzają w mózgu nowe ścieżki neuronowe. Oznacza to, że jeśli zdecydujemy, by brać życie lekko, to po pewnym czasie śmiech i podejście z dystansem do rozmaitych spraw staje się po prostu nawykiem.
Niedawno w moim domu administracja przeprowadzała remont. Pan zastawił czymś drzwi mojego mieszkania tak, że nie mogłam ich otworzyć i wyjść do sklepu, a sam poszedł sobie gdzieś. Nie poczułam się uwięziona, bo mam silne poczucie wolności w sobie. Uśmiechnęłam się do sytuacji i uznałam ją za zabawną, tym bardziej, że próbowałam się bezskutecznie przecisnąć przez wąską szparę w uchylonych drzwiach... i potem wyobraziłam sobie, jak to musiało wyglądać. Zamknęłam drzwi, zdjęłam buty i zajęłam czymś innym. Po godzinie spokojnie wyszłam z domu. Nie widzę w tym żadnego problemu. A jednocześnie wyobrażam sobie, że są ludzie, którzy narobiliby niezłego zamieszania w takiej sytuacji.
Wiertarki pracowały równolegle z obu stron mojego mieszkania przez wiele godzin dziennie. Byłam w centrum maksymalnego hałasu, jak w oku cyklonu. To trudne, nie ukrywam. Jednak zupełnie się tym nie zajmowałam. Robiłam swoje rzeczy, rezygnując na ten czas z muzyki, rozmów telefonicznych i konsultacji przez Skype’a. Za to rozbawiała mnie sytuacja, kiedy włączyłam blender. Mam stary typ urządzenia, które zazwyczaj hałasuje okrutnie. W akompaniamencie wiertarek, od których drży podłoga, w ogóle go nie słychać. Cóż za eksperyment dźwiękowy!
Moja znajoma mieszka w domku z ogródkiem. Często uskarża się na szczekającego psa sąsiadów, czasem na jakieś remontowe odgłosy z pobliskich domów. Myślę, że powinna przez tydzień pomieszkać u mnie i poznać prawdziwe pojęcie hałasu. Zakładam, że wówczas pokochałaby swój dom, poszczekiwanie psa i różne odgłosy z życia miasta, które nazywa hałasowaniem. Być może nawet poczułaby się szczęśliwa? Nie mam na myśli żadnej złośliwości czy licytowania się, u kogo gorzej. Uważam, że często nie doceniamy tego, co mamy, czepiając się nieistotnych drobnych niedogodności. Zamiast czerpać z życia jego piękno i szczęście, cierpimy, bo dopatrujemy się nieszczęść w zupełnie błahych kawałkach rzeczywistości.
Sztuka akceptacji przynosi prawdziwe ukojenie. Pozwala na spokojne przyjmowanie różnych losowych wydarzeń. Uwalnia od niechcianych emocji. Jest pięknem samym w sobie, ponieważ tworzy w naszej duszy harmonię. Jest to naturalna odpowiedź w dyskusji z Wszechświatem. Rzeczywistość jest zawsze pełna harmonii, tylko nasza reakcja na nią bywa sterowana przez nasze rozbrykane ego. To my stawiamy opór temu, co się dzieje, złoszcząc się, denerwując i narzekając. Im więcej w nas negatywnych emocji, tym mniej harmonii. Dopiero, kiedy w pełni przyjmiemy to, co się wydarza, wchodzimy na tę sama falę, na której nadaje Najwyższe Źródło.
Akceptacja jest odmianą miłości. Aby jej doświadczyć, trzeba uświadomić sobie, że często rozdrażnienie, złość lub niepokój biorą się z roszczeniowego podejścia do życia. Czasy mamy przebogate. Mnóstwo doznań atakuje nas z każdej strony. Internet i video pozwalają nam zobaczyć inne światy, w których ludzie mają jeszcze więcej i doświadczają jeszcze wspanialszej rozkoszy. Chcemy tego wszystkiego. Pragniemy więcej i więcej, nie zastanawiając się nawet nad tym, co jest prawdziwym sensem życia. Dążymy do nowych przyjemności, zanim ochłoniemy po poprzednich, wpędzając sami siebie w niepokój, niecierpliwość, niezadowolenie, czasem nawet zazdrość o to, że ktoś ma coś...
Z akceptacją drugiego człowieka mamy najwięcej problemu. Zapominamy całkiem, że każdy człowiek nosi w sobie boską cząstkę. Nawet ci z nas, którzy powtarzają piękne słowo "namaste" (pozdrawiam Boga w Tobie), nie umieją pogodzić się z tym, że drugi człowiek postępuje niezgodnie z ich oczekiwaniami. I znowu najważniejsze słowo-klucz to "oczekiwanie". Chcemy, by ludzie byli tacy i tacy, postępowali tak i tak... Bo już podzieliliśmy dualnie świata na dobro i zło, poukładaliśmy szufladki i teraz układamy w nich poznane osoby. Nie rozumiemy, że to, co z naszego punktu widzenia wydaje się być "złe" czy "nieetyczne" wcale takim być nie musi z punktu widzenia duchowego rozwoju.
Jakże często brakuje nam tolerancji, która nie jest niczym więcej, jak spokojnym akceptowaniem drugiej osoby, z cała gamą jej różnych zachowań. Daje to prawo ludziom do tego, by byli dokładnie tacy, jacy chcą. Nie lubimy dawać tego prawa. Oczekujemy. Pożądamy. Narzucamy. Chcemy, by inni postępowali tak, jak nam się podoba. Co jest tylko fikcją rzecz jasna, bo gdyby dany człowiek zrobił to, co – jak nam się wydaje – powinien zrobić, chcielibyśmy czegoś zupełnie innego. W naszych szufladkach i naszej krytyce sensem jest potrzeba oceny, dowartościowania siebie i zarządzania rzeczywistością. Warto na to zwrócić uwagę, bo osądzanie innych odbiera nam spokój. Często cierpimy z powodu czyjegoś zachowania. A w istocie cierpimy wyłącznie z powodu naszych negatywnych myśli o tej osobie...
Aby odnaleźć swój dobrostan, warto zacząć od akceptacji drugiego człowieka takim, jakim jest. Bez oceniania i krytykowania. Pierwsze, co wówczas zauważymy to fakt, że świat jest pełen dobrych ludzi. Dobrze jest żyć w takim świecie! Szczęście jest tam, gdzie my jesteśmy i dokładnie w tym, co już mamy, czym i kim jesteśmy. Jest nam ono dane od urodzenia i na zawsze. Aby go dotknąć, trzeba jednak całkiem wyłączyć niecierpliwe oczekiwanie na cokolwiek. Szczęście wyrasta bowiem z akceptacji TU i TERAZ. Bez rozpaczliwego pożądania rzeczy, pieniędzy, miłości, władzy czy doceniania przez innych. Akceptacja jest bezwarunkową miłością chwili obecnej i aktualnego stanu – jakikolwiek by on nie był. Jest totalna zgodą na wszystko, co jest.
Bogusława M. Andrzejewska