Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Komfort
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Szczęście nosimy w sobie. Urodziliśmy się z nim. To jakość, która wypełnia naszą boską naturę. Jest częścią nas i dlatego każdy człowiek w teorii powinien umieć być szczęśliwy. W praktyce chyba tego nie wiemy i często zamartwiamy się różnymi rzeczami i oczekujemy, że wydarzy się coś, co nas uszczęśliwi. Co ciekawe małe dzieci z łatwością manifestują tę umiejętność. Zapewne dlatego mówi się o tym, że warto być jak dziecko, aby przejść przez bramy raju na Ziemi. Dla dzieci to proste, bo być może pamiętają to wszystko, z czym schodzą tutaj? A dorośli?
Dorosły człowiek dojrzewając wchodzi w kulturowe nawyki i zasady dualnego pojmowania świata. Przede wszystkim ocenia i rozdziela wszystko, na to co dobre i złe, przyjemne i przykre, ładne i brzydkie. A potem oczywiście dąży do tego, co określił jako pozytywne. Nie byłoby w tym nic złego, bo warto otaczać się tym, co ładne i miłe, gdyby to dążenie nie warunkowało poczucia zadowolenia. Jednak wybór zamienia się w pożądanie i gonitwę, która staje się meczącą szarpaniną. Całe życie przelatuje nam "obok", bo w tej gonitwie zapominamy być szczęśliwi. Nie dotykamy życia. Nie zauważamy jego piękna. Ucieka nam cała harmonia.
Prawdziwe szczęście możemy bardzo ogólnie zdefiniować jako wewnętrzny spokój i akceptację. Taki stan, kiedy czujemy, że cokolwiek jest, jest dobrze. Niezależnie od zewnętrznych czynników. Człowiek szczęśliwy nie potrzebuje sukcesów, dyplomów, pieniędzy, nowego auta, partnera na wyłączność. Takie właśnie są całkiem malutkie dzieci, które cieszą się z byle powodu, jeśli nic ich nie boli i nie czują głodu. Zanim nauczą się wartościować i oceniać, zanim nauczą się pożądać przedmiotów potrafią być bardzo szczęśliwe. Wystarczy, że świeci słońce i można się bawić na trawie lub w piachu. Wystarczy równie rozbawione towarzystwo i pomysł. Dlatego te najmniejsze dzieciaczki naprawdę doświadczają szczęścia. Później zaczynają już zauważać, że ktoś ma lepsze wiadereczko albo ładniejsze autko i w ten sposób wkraczają w inny świat, który pozbawia ich spontanicznej radości z samego istnienia. Zaczynają szukać komfortu. Oceniają. Chcą czegoś lepszego, chociaż to, co mają w zupełności by wystarczyło...
Potem stają się dorosłymi i jest jeszcze trudniej, bo kiedy tylko poznają smak komfortu, nie umieją zadowolić się czymś mniejszym. Zaczyna się to, co nazywamy nieładnie "wyścigiem szczurów" – byle mieć jak najwięcej tego i tamtego. Często tylko po to, żeby zaimponować komuś, udowodnić swoją wartość. A przecież wystarczy podnieść swoją samoocenę, poczuć się wspaniałym, cudownym i boskim – każdy z nas taki jest w istocie. Człowiek szczęśliwy, to osoba świadoma swojej ważności i taka, która bez wątpliwości kocha i docenia siebie. Wysoka samoocena sprawia nam prawdziwą radość. Po co zatem ścigać się z kimkolwiek i cokolwiek udowadniać? Czy nie lepiej po prostu być szczęśliwym, niż ważnym, bogatym i sławnym?
Oczywiście komfort sam w sobie nie jest zły, jest tylko blokadą, której nie umiemy obejść. Na zajęciach z prosperity uczę, że mamy prawo pragnąć wygodnego mieszkania, nowego samochodu, dobrej pracy, szczęśliwego związku. Możemy w dowolny sposób pracować nad tym tematem i kreować wspaniałe i piękne rzeczy w swoim życiu. Jednak kluczowe jest, aby umieć chcieć czegoś tylko trochę. Punktem wyjścia powinno być założenie: "wspaniale jest mieć..., ale jeśli nie będę miał, to nic się nie stanie". Myślę, że za wiele nieudanej pracy z kreowaniem dobrobytu odpowiada podświadomy lęk, że nie będzie efektu. Taki lęk kasuje energię, którą chcemy coś stworzyć.
A przecież człowiek naprawdę szczęśliwy nie uzależnia się od niczego zewnętrznego. Może chcieć większego mieszkania, ale jednocześnie nie popada w rozpacz, że ma to, co ma. Wielu nauczycieli prosperity powtarza, że istotne jest, aby być wdzięcznym za to, co jest. Tu i teraz. Nawet, jeśli to jest małe lub ciasne czy stare i zniszczone. Ważne, że jest. Mogę marzyć o nowym samochodzie i błogosławić przejeżdżające obok mnie nowe autka. Jednak równie istotne jest to, by z miłością i wdzięcznością myśleć o tym, którym jeżdżę. Dobrze, że jest. Jakiekolwiek by nie było – wozi mnie tam, gdzie potrzebuję. A jeśli chodzę pieszo, to mogę błogosławić sposobność spacerowania i ruchu, które dla mojego zdrowia na pewno są lepsze niż jeżdżenie samochodem.
Człowiek szczęśliwy nie szuka komfortu, nie wymyśla, jak by sobie bardziej uprzyjemnić życie. Cieszy się tym, co ma. Wszystko, czego do szczęścia potrzebuje, nosi w sobie. Siada na trawie pod drzewem, słucha śpiewu ptaków i jest mu błogo. Docenia to, że jest zdrowy, że ma czas, by pod drzewem usiąść i że ma dobry słuch, który pozwala mu cieszyć się radosnymi trelami. Tak rodzi się prawdziwy zachwyt, który wypełnia serce niepowtarzalną rozkoszą i tak rozpoznajemy miłość bezwarunkową do Wszystkiego, co Jest.
W Prawie Przyciągania ponadto istnieje zasada, o której wiele osób zupełnie nie pamięta. Nie spotkałam też tej informacji na coraz liczniejszych portalach o bogactwie i kreowaniu. Zasada ta mówi o tym, by nie pragnąć niczego zbyt mocno, ponieważ jeśli chcemy czegoś za bardzo, wówczas wytwarzamy napięcie, które blokuje przepływ energii. I wtedy nie ma spodziewanego efektu. Mam wrażenie, że ludzie nie wiedzą o tym, ponieważ często spinają się maksymalnie, by coś osiągnąć i uważają, że to konieczne. Sprzyja temu powtarzany dookoła mit, że jeśli czegoś bardzo silnie pragniemy, to cały wszechświat będzie nam pomagał. To niestety tak nie działa. Możemy i powinniśmy tworzyć wizje i marzenia, ale nie powinniśmy nasycać ich silnym pragnieniem, lecz energią radości i spełnienia. To zupełnie różne jakości.
Powtórzę ponownie, że pragnienie komfortu jest dobrą rzeczą. Inspiruje nas, popycha do działania, sprawia, że jesteśmy twórczy. Ludzie, którzy niczego nie pragną, zwykle nie są ambitni, niczego nie osiągają i często także nie rozwijają się. Trzeba trochę wyjść poza całkowite lenistwo. Jak zawsze najlepszy jest złoty środek. Jak najbardziej warto marzyć i szukać nowych dróg, doświadczać i tworzyć. Jednak w tym wszystkim trzeba pamiętać, że przede wszystkim liczy się droga, a nie sam cel. Radość daje nam tworzenie i podążanie za swoim planem. Nie warto uzależniać swojego szczęścia od osiągnięcia tego celu. Pamiętajmy, że: "ważne jest, by gonić króliczka..."
Często wszechświat ma dla nas w zanadrzu coś o wiele lepszego niż sobie wymyśliliśmy, dlatego nie należy przywiązywać się do efektu swoich działań. Mogę pragnąć nowego samochodu i przez większość życia próbować go wykreować. Jeśli jednak moje zdrowie wymaga systematycznych spacerów, to moje Wyższe Ja zrobi wszystko, by ten samochód nie trafił do mnie. Szczęśliwy człowiek zaakceptuje, zrozumie i odczuje wdzięczność, że może chodzić. Jeśli natomiast uzależniamy swoje zadowolenie wyłącznie od komfortu, będziemy złościć się i narzekać, że jest nam źle i metody nie działają.
Na koniec warto przypomnieć sobie, że wszystko, co posiadamy, mamy tu tylko w dzierżawie. Kiedy odejdziemy na drugą stronę, zostawimy mieszkania, biżuterię i samochody. Dlatego nie można poświęcać siebie i swojego szczęścia na zdobywanie materialnych bogactw. Można dążyć do komfortu w wolnym czasie, ale nie za wszelką cenę. Pisałam o tym, że o wiele ważniejsze niż posiadanie, jest przytulanie kogoś kochanego, beztroskie siedzenie na trawie, zabawa z dzieckiem czy psem albo spacer po górach. Jesteśmy tu na ziemi nie po to, by gonić za pieniądzem, ale po to, byśmy byli szczęśliwi.
Bogusława M. Andrzejewska