Główna Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Kroniki Akaszy Publikacje O mnie Mapa strony
Praktyka
Do poczytania:
Metoda Evelyn Monahan
Metoda Evelyn Monahan
Obserwuję często osoby, które zupełnie nie korzystają ze zdobytej wiedzy. To ludzie, którzy ukończyli kurs prosperity albo inne szkolenia dotyczące zmiany życia na lepsze. Bywa, że zamieszczają zdjęcia z warsztatów lub skany dyplomów, a niedługo potem skarżą się na niedostatek, choroby, problemy, jakby nigdy nawet nie słyszeli o Prawie Przyciągania. To nic złego. Przekucie teorii w praktykę wcale nie jest łatwe i ja sama potrzebowałam lat całych, żeby urzeczywistnić to, o czym wiedziałam od dawna. Jeśli jednak chcemy mieć efekty w rozwoju, warto zwrócić uwagę na parę rzeczy.
Po pierwsze – trzeba dać sobie prawo do wolnego procesu. Nie każda nowa matryca wskakuje od razu, ponieważ siedzące w podświadomości wzorce trzymają się bardzo mocno. Każdy z nas ma w sobie mnóstwo takich kodów, które wcale nie chcą zniknąć tylko dlatego, że na przykład zaczynamy systematyczną pracę z afirmacją. Przyda się odrobina cierpliwości. Nie poddawajmy się tylko dlatego, że po trzech tygodniach wcale nie jest lepiej, a często gorzej. Zasadniczo potrzebujemy około 28-30 dni, by stworzyć nowy wzorzec i to tylko wtedy, jeśli rzetelnie pracujemy każdego dnia. Doświadczenie wskazuje, że najczęściej rezygnujemy tuż przed finałem. Być może rzeczywiście przed świtem jest najciemniej i zniechęcamy się na chwilę przed tym, kiedy moglibyśmy cieszyć się z sukcesu.
Po drugie – przy okazji przypomnę, że kiedy wykonujemy silny ruch energetyczny, czyli podejmujemy decyzję o zmianie nawyków lub systematycznym uzdrawianiu jakiegoś tematu, to pierwszym efektem jest najczęściej „oczyszczanie”, czyli pospieszna i chaotyczna materializacja starego wzorca. Jeśli na przykład pracujemy z przyciągnięciem pieniędzy, to popchnięcie energii może wykreować jakąś stratę czy napływ rachunków do zapłacenia. Najczęściej reagujemy paniką i zniechęceniem, mówimy: „to nie działa” i przestajemy wykonywać ćwiczenia. Tymczasem takie zjawisko oznacza tylko, że stary wzorzec został wytrącony z wygodnego miejsca i właśnie wylatuje z naszej podświadomości. Przerwanie pracy nad sobą w takim momencie powoduje, że proces wymiany matrycy zostaje zastopowany i wzorzec wpada z powrotem na swoje stare miejsce. Najczęściej staje się potem silniejszy, bo wzmocniony bocznym przekonaniem: „nic tego nie zmieni”.
Po trzecie – podświadomość zawsze broni się przed zmianą poglądów. Czasem wydaje nam się, że stosowanie określonych metod przez dwadzieścia minut załatwia sprawę. Tymczasem skuteczna zmiana nastąpi tylko wtedy, kiedy staramy się wprowadzić to wszystko w życie. Wyobraźmy sobie, że pracujemy z rozwijaniem pozytywnego myślenia i afirmujemy dobre nastawienie do świata i ludzi. Po czym przez pół dnia oglądamy telewizję i złościmy się na polityków, którzy wypowiadają przed kamerą swoje nonsensy. Słuchanie takich rzeczy i zanurzanie się w negatywne emocje jest przyciągane przez stare wzorce, które nie chcą ustąpić bez walki. Warto uświadomić sobie, że to wszystko wcale nam nie służy i konsekwentnie zmieniać także pewne nawyki.
Dobrym przykładem byłoby tutaj odchudzanie. Któregoś dnia decydujemy, że przechodzimy na dietę i odstawiamy słodycze. Po czym już po tygodniu zjadamy ciasteczko z myślą: „przecież jedno mi nie zaszkodzi”. Następnego dnia do ciasteczka dorzucamy dwie czekoladki, bo przecież: „to tylko dwie czekoladki” i w ten sposób nasze plany na schudnięcie zostają skasowane całkiem przez stare nawyki. Oczywiście, moim zdaniem, przyczyna nadwagi mieści się w głowie, czyli w określonych wzorcach, najczęściej opartych na lęku, a dieta nie ma tutaj nic do rzeczy. Przez większość życia byłam łasuchem, który zjadał mnóstwo słodyczy, zachowując przy tym szczuplutką sylwetkę, więc wiem, co piszę… Jednak nie o tym chciałam powiedzieć, lecz pokazać, w jaki sposób jesteśmy sabotowani przez podświadomość.
Po czwarte – nie dajmy się wpędzić w pułapkę braku czasu. Znam wiele skutecznych ćwiczeń i medytacji, które zajmują od 5 do 15 minut. Nie ma osoby, która nie znajdzie codziennie dla siebie takiej chwili. Nawiasem mówiąc, jeśli ktoś takiego czasu nie umie wygospodarować, to naprawdę jest z nim bardzo źle i tym bardziej powinien coś w swoim życiu zmienić, bo z całą pewnością szczęśliwy nie jest.
Często marnotrawimy czas, dzień nam umyka niepostrzeżenie i kiedy przypominamy sobie, że mieliśmy zrobić pewne ćwiczenie, jest już zbyt późno i ziewamy, spoglądając tęsknie na łóżko. Mnóstwo czasu tracimy na przeglądanie internetu lub gapienie się w telewizor. Oczywiście dobre jest to wszystko, co sprawia nam przyjemność, ponieważ jesteśmy tu dla radości, ale warto odwrócić kolejność działania – przeznaczyć chwilę na medytację, a potem spokojnie sobie surfować po sieci, dopóki zmęczenie nie wygoni nas do łóżka. To prosta zasada – ustalanie priorytetów i zmieszczenie ich w przedziale dnia, kiedy jesteśmy jeszcze wystarczająco aktywni. Zarządzanie czasem to układanie spraw według ważności i terminów, a przy tym pozostawianie także przestrzeni na to, co nie jest obowiązkiem tylko rozrywką.
Pomaga w tym przygotowanie choćby ogólnego programu dnia na piśmie. Z doświadczenia wiemy, że im więcej pracy mamy w danym dniu, tym sprawniej wszystko organizujemy, bo nie tracimy czasu na próżno, tylko przechodzimy płynnie od jednej rzeczy do drugiej. Kiedy natomiast dzień mamy wolny całkiem, to snujemy się tak długo po domu, aż z przerażeniem zauważamy, że zapada noc, a nic zrobione nie zostało, chociaż mieliśmy ogromne plany. Napisany program motywuje nas i przypomina. Przyznaję, że żyję z karteczkami, na których zapisuję nawet tak oczywiste sprawy, jak napisanie artykułu czy pomalowanie paznokci. Po obowiązkowej pracy robię punkt po punkcie to, co zapisane i wykreślam kolejno z karteczki. To nie tylko przypominajka, to także organizer, który pozwala mi nie tracić czasu.
Po piąte – aby mieć efekty, trzeba przede wszystkim robić cokolwiek w tym kierunku. Bardzo często zaliczamy kurs i całe nasze działanie kończy się na powieszeniu na ścianie dyplomu. Jeśli chcemy, by nasze życie zmieniło się na lepsze, korzystajmy czynnie ze wszystkich skutecznych metod, których nauczyliśmy się na szkoleniu, Cóż nam po dyplomie Reiki, jeśli nie robimy codziennie zabiegów energetycznych przynajmniej na sobie? Cóż nam po ukończonym kursie Dwupunktu, jeśli nie pracujemy każdego dnia z tą metodą? Po cóż nam wreszcie szkolenie czy konsultacja z Prosperity, jeśli cierpliwie nie robimy ćwiczeń, nie przekładamy bransoletki na drugą rękę, nie rozpisujemy wzorców, nie wypowiadamy afirmacji, nie wizualizujemy upragnionych spraw?
W psychologii zrozumienie problemu i zobaczenie rozwiązania oznacza często poukładanie w sobie tematu na tyle, by powstał nowy pogląd i rozpoczęło się uzdrowienie. Ale nie zawsze. I nie wtedy, kiedy nawykowo funkcjonujemy inaczej. Niestety nie wystarczy zrozumieć, że pozytywne myślenie nam służy i przyciąga dobre rzeczy. Trzeba też cierpliwie nauczyć się kontrolowania własnych myśli i wyłapywania każdego aktu, którym podświadomość będzie nas sabotować. Jeśli chcemy podnieść poczucie wartości, które jest mocno obniżone, to nie wystarczy pojęcie na poziomie umysłu, że jestem cudowną, niewinną istotą. Trzeba czasem głośno powiedzieć do siebie lub napisać, jaka jestem dobra i dlaczego. Zasadniczo warto przez 30 dni przekonywać siebie ustnie lub pisemnie, aby nowy wzorzec wreszcie się osadził w naszym wnętrzu. Pamiętajmy, że na naszą rzeczywistość wpływa przekonanie, a nie przelatująca niedbale myśl.
Nauczenie się ciekawych metod, a następnie nie korzystanie z nich jest jak kupno samochodu i postawienie w garażu. Nie ma żadnego pożytku z takiego autka i pieniądze okazują się wyrzucone w błoto. Dlatego też kursy rozwojowe kosztują. Muszą kosztować, aby osoba, która czegoś się nauczyła na nich, chciała z tego korzystać. Czasem liczenie wydanych pieniędzy pomaga, jeśli szkolenie potraktujemy jak inwestycję w siebie. Ważne, by pracować z poznanymi na kursie metodami także potem, kiedy kurs się zakończy, a my wracamy w swoją rzeczywistość.
Cokolwiek ma nam służyć, powinno stać się przedmiotem stałej praktyki. Kiedyś byłam na wartościowym kursie Dotyku dla Zdrowia (Touch For Health). Niestety nie interesowało mnie to. Szkolenie zakończyłam, ale potem korzystałam jedynie z jednego punktu, który pomaga mi rozluźnić napięte barki. Nic z kursu nie pamiętam, a jedynie jak przez mgłę przypominam sobie, że było tam mnóstwo ciekawej i pożytecznej wiedzy. Astrologia jest sto razy trudniejsza, a pomimo tego obudzona w środku nocy potrafię opowiedzieć o dowolnym układzie planet w horoskopie, bo mnie to fascynuje i codziennie z astrologią pracuję. Jeśli chcemy skutecznie przekodować podświadomość, warto codziennie przypominać jej o zaletach pozytywnego myślenia, wysokiego poczucia wartości czy sensu wybaczania. Warto stale coś robić w tym kierunku, by nie zapomnieć wszystkiego, co wyczytaliśmy czy usłyszeliśmy na szkoleniu. Dopiero praktyka utrwala w nas konkretną wiedzę. Inaczej gaśnie ona tak, jak cała moja wiedza o TFH. A kiedy zapomnimy, to już nie możemy z jej dobrodziejstwa korzystać. Świadoma codzienna praca z jakimś aspektem prosperującej świadomości tworzy nowe pozytywne nawyki.
A po szóste – pamiętajmy o dobrej zabawie. Jak napisałam wcześniej, najlepiej przyswajamy to, co nas fascynuje. To co nas nie ciekawi – zapominamy. W grę wchodzą tu emocje. Kiedy czymś się interesuję, to nauce i ćwiczeniom towarzyszy radość, która jest wspaniałym energetycznym dopalaczem. Podświadomość jest przy tym jak małe dziecko – najchętniej skupia się na zabawie i najlepiej przez zabawę się uczy. Pisałam już o tym, że najszybciej działają afirmacje śpiewane i układane w formie zabawnych wierszyków. Ale też ważne jest, by wybierać najlepsze dla siebie sposoby. Jeśli Dwupunkt wydaje się nudny, spróbujmy Reiki. Jeśli afirmowanie nas męczy, ćwiczmy kodowanie. Jeśli EFT trwa za długo, wybierzmy Uzdrawianie Gamma. Metod jest mnóstwo. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Warto też stale szukać rzeczy nowych i sprawdzać kolejne metody na sobie. Jesteśmy różni, mamy różne upodobania i mogą nam się podobać takie techniki, które dopiero wymyślono i których 5 lat temu jeszcze nikt nie znał. To bardzo pozytywne zjawisko, że pojawia się stale coś nowego. Doceniajmy tę twórczą różnorodność, ponieważ to właśnie dzięki temu możemy często naprawdę doskonale się bawić.
Bogusława M. Andrzejewska