Główna    Horoskopy i analizy   Kursy i konsultacje   Kroniki Akaszy  Publikacje   O mnie    Mapa strony

 

Równowaga

 

Do poczytania:

Prosperita

Myślenie kwantowe

Inspiracje Prosperity

Boskie Portfolio

Warsztaty

 

Uzdrawianie

Psychosomatyka

Wybaczanie

Wewnętrzne dziecko

Miłość bezwarunkowa

Kodowanie

Metoda Evelyn Monahan

Afirmacja

Mapa Marzeń

Felinoterapia

Żywioły

Aura Soma

Aromaterapia

 

Związki miłosne

Prawdziwe uczucie

Kompromis

Trójkątny dramat

Zazdrość

Wiecznie młodzi

Przyciąganie partnera

Duchowo

Test na związki

Wspólne wakacje

Dlaczego się zakochujemy?

Kobieta Utopiec

Kochając zołzę

Przytulanie

Kochać na nowo

Otwórz serce

Bez ślubu

Kochać świadomie

Intymność

O zdradzie

Mężczyzna w związku

Ostatni raz

Po rozstaniu

Po rozwodzie

Ideał

Równowaga

Etapy uczuć

Stałość

Prostota

Komunikacja

Uprzejmość

Ojcostwo

Akceptowanie

Sens związku

Przyjaźń

Priorytety w związku

Odpowiedzialność

Prezenty

Mity i życie

Mezalians

Rocznice

Wiara w siebie

Umowa dusz

Niedojrzałość

Zamienił stryjek

 

Inteligencja seksualna

Korzyści z seksu

Fatalne partnerki

Manipulacje

Udawanie rozkoszy

Seksualność

Dojrzała erotyka

Miłość i seks

 

Harmonia serca

 

Emocje

 

NAO

Analiza z wyglądu

Mowa ciała

Analiza wypowiedzi

Psychografologia

 

Czakry

Numerologia

Astrologia

Astrologia Wedyjska

Sny

Anioły

Reiki

Kroniki Akaszy

Medytacja

Przebudzenie

Artykuły

Publikacje

Lektury

Linki

 

 

Równowagę warto tworzyć we wszystkim, także w kochaniu, ponieważ tylko wtedy uzyskamy w swoim związku najpiękniejszy efekt. Oczywiście jest też coś, co spontanicznie buduje harmonię. To miłość bezwarunkowa, czyli kochanie człowieka takim jakim jest, bez oczekiwań. To jednak na chwilę obecną tylko teoria, którą być może któregoś dnia wykorzystamy dla dobra swojego i innych, kiedy nauczymy się tak właśnie odczuwać. Musimy jeszcze mocno podnieść swoje wibracje. Niewiele osób to potrafi.

Ba, większość nawet nie rozumie, co to oznacza. Wydawałoby się to niemożliwe, a jednak… Nie tak dawno przeczytałam na FB pełną szlachetnego uniesienia wypowiedź pewnej pani, która zadeklarowała, że „kocha miłością bezwarunkową wszystkich życzliwych i uprzejmych mężczyzn.” Innymi słowy: kocha za życzliwość i uprzejmość. Miłość bezwarunkowa tymczasem, jak sama nazwa wskazuje, to kochanie tak po prostu. Bez wyjątku. Bez wytłumaczenia i nawet bez uzasadnienia.

W tradycyjnym rozumieniu miłości równowagę osiągniemy wówczas, kiedy nie będziemy kochać „za bardzo”. Ten złoty środek przejawia się oczywistym zaangażowaniem, sympatią, wsparciem i cieszeniem się bliskością wybranej osoby. Ale z umiejętnością stawiania nieprzekraczalnych granic, dotyczących zachowania partnera. Oznacza to, że bez fochów wybaczamy drobne pomyłki, natomiast nie pozwalamy sobie na brak szacunku czy zwykłej uwagi.

Wiele kobiet cierpi dlatego, że nadmiernie przywiązują się do partnera, wchodząc w energetykę bluszczu, czyli w stan: „bez ciebie nic nie znaczę, bez ciebie umrę”. Często bywa to podświadome i taka osoba na zewnątrz żartuje sobie z lekkością, zapewniając, że może być z kim zechce. Jednak w głębi duszy dominuje strach przed porzuceniem. Ten właśnie strach jest podstawowym wzorcem, który układa całą więź w negatywny sposób. Podświadomy wzorzec: „tylko mnie nie zostawiaj samej” prowokuje dużo trudnych sytuacji, w których wszystko popycha taką parę do rozstania. To może być np. zdrada albo rękoczyny. Skrzywdzona kobieta wie doskonale, że powinna odejść, ale samotności boi się bardziej niż życia z takim trudnym partnerem. W efekcie wybacza i zostaje.

Samo wybaczenie jest oczywiście rzeczą ze wszech miar słuszną, bo wybaczamy przecież dla siebie. Niemniej na pewne zachowania nie może być w nas zgody. Trzeba umieć pokazać drzwi komuś, kto nas źle traktuje. To bardzo charakterystyczne – kiedy partner wie, że jest bezkarny, bo kobieta kochając „za bardzo” boi się z nim rozstać, wykorzystuje to i realizuje jej ukryty wzorzec o prostym schemacie: ”bij mnie i poniżaj, tylko bądź ze mną”. Nikomu to nie służy. Właśnie dlatego musimy umieć stawiać granice i uwalniać się od toksycznych związków.

Pomaga w tym asertywność, czyli przeciwstawienie się krzywdzeniu i wykorzystywaniu. Zapominamy o ciepłych uczuciach i pokazujemy damskiemu bokserowi drzwi. Bez litości i bez mrugnięcia okiem. To ważne, by umieć postawić siebie i swoje prawdziwe dobro na pierwszym miejscu. Czasem lęk jest tak silny, że wahamy się przed radykalnym podjęciem decyzji. Jednak warto dostrzec, że samotność bywa mniejszym złem niż siniaki i połamane żebra.

Oczywiście celowo pokazuję skrajną sytuację, aby temat był klarowny dla każdego. W gruncie rzeczy wiem, że o wiele częściej problemy są mniej dramatyczne. Czasem po prostu mamy dosyć braku uwagi, czy oglądania się za innymi. Czujemy się niekochane. Wówczas także warto zapytać siebie: co jest dla mnie ważne? Albo: co ważniejsze – byle jaki facet obok i ciągłe przykrości, czy samotność i święty spokój? A dodać warto, że samotność wcale nie musi być wieczna. Odejście od niemiłego partnera jest często zrobieniem miejsca na nowy związek.

Asertywność jest w pełni zależna od wysokiego poczucia wartości. To ono daje nam siłę, aby uwierzyć w siebie i zrozumieć, że w pełni zasługujemy na miłość i szacunek. To ono też sprawia, że takie właśnie zachowania przyciągamy. Pisałam wielokrotnie o tym, że wszechświat działa na zasadzie lustra i odzwierciedla to, co mamy w sobie. Jeśli kocham i szanuję siebie, wówczas jestem kochana i szanowana przez partnera. Dlatego też podnoszenie samooceny jest zazwyczaj najlepszą receptą na poprawę jakości związku. I co oczywiste: szacunek dla siebie automatycznie wyklucza zgodę na złe traktowanie.

Równowaga w związku to także harmonia pomiędzy dawaniem i braniem, czyli umiejętność proszenia o to, czego chcemy i potrzebujemy. Najczęściej spotykanym błędem jest tworzenie pragnień i czekanie, aż partner sam się domyśli i je spełni. Fakt, że w danym momencie jestem głodna i powiem o tym głośno, nie oznacza automatycznie, że partner pokłusuje do kuchni zrobić mi kanapki. Trzeba umieć wyartykułować swoja prośbę.

Drugi często spotykany błąd, to przyzwyczajanie do wygody. W pierwszej fazie związku z radością robimy wszystko, dogadzając partnerowi, aby kochał nas jeszcze mocniej, jak nikogo na świecie. Po kilku miesiącach, kiedy energia związku nieco spada, chciałybyśmy, aby to nam podano pachnące kanapki czy gorącą herbatę. Oczekujemy, jakby to było oczywiste, przecież tyle razy to my biegałyśmy do kuchni. I do głowy nam nie przyjdzie, że wyrobiłyśmy w partnerze nawyk brania i czekania na gotowe. Potem bardzo trudno taki zwyczaj zmienić i nauczyć go, że on także może podnieść się sprzed telewizora i coś dla nas przygotować.

Jednak warto. Ze wszech miar warto! Ponieważ tam, gdzie nie ma równowagi, nie ma tak naprawdę uczuć ani związku. Każdy lubi być potrzebny i doceniany, chciałby zatem mieć okazję do tego, by nie tylko być obsługiwanym, ale także móc coś dać od siebie. W dobrych, długoletnich związkach widać wyraźnie podział ról i obowiązków, które są wykonywane nie tylko ze spokojem, ale także z odrobiną dumy i odpowiedzialności.

Równowaga dotyczy obojga partnerów w takim samym stopniu. Nie ma reguły na to, kto może szybciej stać się dawcą, a kto biorcą. Wyżej opisałam sytuację, w której kobieta wchodzi w rolę dawcy, robiąc mężczyznę biorcą, ale często bywa na odwrót. Znam wielu mężów, którzy tak nadskakiwali swoim pięknym żonom ze strachu przed porzuceniem, że te faktycznie niemal wyłącznie biorą, rozwijając coraz bardziej postawę roszczeniową i nie umiejąc nic dać od siebie. Ani dawanie, ani branie nie jest cechą płci. Wymiana to wspólnie budowana jakość, w której poczucie bycia docenianym i potrzebnym wzajemnie wzmacnia bliskość.

Bogusława M. Andrzejewska