Główna    Horoskopy i analizy   Kursy i konsultacje   Kroniki Akaszy  Publikacje   O mnie    Mapa strony

 

Przebudzenie 29

Do poczytania:

Prosperita

Myślenie kwantowe

Inspiracje Prosperity

Boskie Portfolio

Warsztaty

 

Uzdrawianie

Psychosomatyka

Wybaczanie

Wewnętrzne dziecko

Miłość bezwarunkowa

Kodowanie

Metoda Evelyn Monahan

Afirmacja

Mapa Marzeń

Felinoterapia

Żywioły

Aura Soma

Aromaterapia

Związki

Harmonia serca

Emocje

NAO

 

Czakry

Numerologia

Astrologia

Astrologia Wedyjska

Sny

Anioły

Reiki

Kroniki Akaszy

Medytacja

Przebudzenie

Artykuły

Publikacje

Lektury

Linki

 

 

 

 

 

Samhain, Dziady czy Halloween to magiczny czas, który może być mądrze wykorzystany do pracy nad sobą w mocnych energiach uzdrawiana rodu z pomocą przodków. Niestety dla wielu to kolejne kontrowersyjne święto. Podobnie jak Walentynki – jednych zachwyca, drugich złości. Zacznę zatem od tego, że dojrzałej duchowo osoby takie rzeczy nie poruszają kompletnie. Człowiek, który zmierza do oświecenia rozumie, że świat jest wielowątkowy i każdy ma prawo być na dowolnym etapie i doświadczać dowolnie wybranych rzeczy. Duchowa dojrzałość charakteryzuje się tolerancją. Idzie swoją drogą, pozwalając innym podążać swoją. Każdy ma prawo lubić lub nie lubić czegokolwiek, jak sobie wybierze.

Rozumiem w pełni, że Halloween może budzić rozmaite negatywne skojarzenia. Nie ukrywam też, że wcale nie jestem zwolenniczką zakrwawionych czaszek, odrąbanych rąk i innych straszydeł. Wybieram raczej piękno, a nie paskudne maszkarony. Jednak w tym wszystkim jest coś, czego nie zauważają ludzie o niższym poziomie percepcji – oswajanie ze śmiercią i uwalnianie od lęków. Ogromnie ważne tematy, które pozwalają nam żyć w harmonii z naturą i w pełnej akceptacji przemijania.

Na Wschodzie kwestia życia i śmierci została zrozumiana i przepracowana, ponieważ kultura Wschodu rozsądnie zmierza do duchowości. Jest bardziej zaawansowana od Zachodu, który dopiero stawia pierwsze kroki w duchowym wzrastaniu. Moim prywatnym zdaniem nie dlatego, że Zachód jest bardziej konsumpcyjny, a mniej refleksyjny, ale z powodu przesiąknięcia chrześcijaństwem, które w sensie duchowym bardzo zubaża i spowalnia rozwój człowieka.

Temat śmierci jest po tej stronie świata ciągle tabu. Boimy się nawet tego słowa. A dzieje się tak, ponieważ boimy się piekła, które kościół pracowicie wmawia nam od tysięcy lat, aby nami sprawnie manipulować. Nami i naszymi portfelami. Wbrew nazwie – chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z naukami Wspaniałego Nauczyciela Chrystusa, który uczył ludzi miłości. Najważniejsze zasada w naukach Jezusa to "miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Konia z rzędem temu, kto pokaże mi chociaż jeden kościół, w którym to prawo jest na pierwszym miejscu. Nie istnieje taka świątynia, ponieważ kościół już dawno przestał przekazywać nauki Chrystusa. Jest tylko administracyjnym budynkiem pewnej grupy złych ludzi, którzy krzywdzą innych dla zysku i władzy.

Kościół manipuluje wyrwanymi z kontekstu naukami Największego Nauczyciela i moim zdaniem jest gniazdem najniższych energii, których przekornie dopatruje się w wielu pięknych metodach – takich jak Reiki, kryształy, Karty Aniołów, Kroniki Akaszy. Widać gołym okiem, ile zła i okrucieństwa płynie z kościelnych nauk.  Historycznie wystarczy przypomnieć ofiary konkwisty, wojen krzyżowych i krzyżackiej plagi, całego tego ludobójstwa czynionego w imię Chrystusa, który paradoksalnie uczył miłości, tolerancji i dawania drugiemu człowiekowi prawa wyboru. Kościół nigdy tego prawa nie dawał, kompletnie nie pojmując, czym jest duchowość.

Uważam, że gdyby Jezus pojawił się dzisiaj między nami, aby skorygować wszystkie kościelne wypaczenia Jego autorskich nauk, zostałby powtórnie ukrzyżowany. Prawdziwe chrześcijaństwo i prawdziwą realizację Chrystusowych nauk znaleźć można na przykład w "Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza. Święty Piotr jest w tej powieści prawdziwym chrześcijaninem, pełnym miłości, skromności i Światła. Tak miało być... Ale nie jest. Obecny kościół nie ma nic wspólnego nawet z tym beletrystycznym obrazem. Oczywiście to mój pogląd i moje holistyczne widzenie świata i energii. Każdy ma prawo do własnego zdania i jeśli ktoś lubi bywać w kościele, to ma do tego pełne prawo.

Dzisiaj chcę tylko zwrócić Waszą uwagę na fakt, że ciągle boimy się śmierci i kary za grzechy. Tymczasem według mojej wiedzy, śmierć jest tylko bramą do innego wymiaru. W chwili umierania wracamy do Światła. Ale by radośnie wrócić w objęcia miłości, należy mieć wiedzę i rozumienie, że to Bóg jest tą miłością i nigdy nie wrzuci nikogo w piekielne ognie. W momencie śmierci ciała, zostaje świadomość i poukładane w niej poglądy. Jeśli wiem, że po śmierci wracam w przestrzeń wypełnioną kochaniem Najwyższego Źródła, to ta cząstka mnie, która jest nieśmiertelna, trafia prosto do tego Kochającego Światła. Zgodnie z oczekiwaniem.

Ludzie, którzy wierzą w jakieś piekło, którzy oczekują po śmierci sali sądowej i ważenia ich duszy, osądzania ich za ziemskie czyny, trafiają po śmierci do poczekalni, którą można w uproszczeniu porównać do czyśćca. Pozostają tam tak długo, aż pojmą w swoim pozazmysłowym istnieniu, jak jest naprawdę. Mogą doświadczać iluzji piekła czy sądu – zgodnie z tym, w co wierzyli. Bez ciała jest trudniej wzrastać wewnętrznie, właśnie dlatego takie ważne jest, by rozwijać duchową mądrość tutaj na Ziemi.

Lęk przed śmiercią nie ułatwia nam przejścia. W wielu wschodnich kulturach umieranie jest okazją do świętowania, ponieważ jest rozumiane jako powrót z ziemskiego, pełnego bólu, chorób i trudności survivalu w ciepłe objęcia miłości. W buddyzmie jest to unikalny moment, w którym można dostąpić oświecenia, dlatego buddyści starannie przygotowują się na tę chwilę. Spotkałam nawet twierdzenie, że całe życie jest szykowaniem się na śmierć, by nie stracić tej magicznej okazji, kiedy dusza ulatuje z fizycznego ciała i w jednej sekundzie może osiągnąć iluminację.

Na zachodzie nie mamy szansy nawet na to, by oswoić się ze śmiercią. Poza lekarzami i pracownikami domów pogrzebowych, wszyscy niemal żyją owładnięci lękiem. Halloween pozwala odczarować ten lęk. Otwiera nas na przyjęcie śmierci jako czegoś naturalnego. I chociaż nie muszą nam się podobać torty nadziewane odrąbanymi paluszkami, możemy po swojemu wyciągnąć z tego dnia coś pozytywnego dla siebie. Śmiech rozbraja i uwalnia strach. Halloween to przyjęcie umierania ze śmiechem, z odprężeniem, z lekkością.

Zaduszkowa zaduma tego nam nie daje. Przynosi w sensie pozytywnym wdzięczność dla całej linii rodu i otwartość na wybaczenie. Refleksja nad przemijaniem może także przewartościować priorytety. Ale w dalszym ciągu pozostajemy w smutku i lęku. Nasza cierpiętnicza wersja Wszystkich Świętych jest raczej odnawianiem żałoby. Nie każdy dojrzał na tyle, by umieć powiedzieć sobie: "wszystko jest w harmonii, a moi ukochani są w Świetle". Żałobny klimat temu nie sprzyja. W naszym kraju nakłada się na to rywalizacja nagrobna – kto postawi więcej kwiatów i zniczy na płycie. A mało kto pamięta, że dla zmarłych najważniejsze jest uczucie miłości, które należy poczuć w sercu w momencie zapalania świecy. Ogień ma moc przeniesienia naszego kochania w inny wymiar, by nasi zmarli mogli tę miłość poczuć. Nie dają tego te setki donic z chryzantemami.

Halloween ma jeszcze i tę zaletę, że uwalnia nas od lęków w ogóle. Wszystkie straszydła, pająki, wampirki, kostuchy i kościotrupy pozwalają z dystansem spojrzeć na nasze codzienne strachy. Nie lubię horrorów i nie oglądam ich. Nie lubię straszenia w ogóle. Halloween to jedyny dzień w roku, kiedy wszyscy śmiejemy się z własnego strachu, bo każde straszydło jest tylko maską i drwiną. Pobudza do śmiechu, a nie przeraża. Drwi z naszych obaw i pokazuje nam namacalnie, że wszystko jest w naszym umyśle. To nasz umysł niepotrzebnym lękiem przyciąga realne zagrożenie. Kiedy uwolnimy strach i wyśmiejemy każde straszydło, wracamy do bezpiecznej normalności i poczucia harmonii. Dzięki zabawnym przebierańcom możemy przestać bać się życia. Halloween jest jak zapalenie rzęsistego oświetlenia i pokazanie, że pod łóżkiem nie ma żadnego potwora, tylko stare kapcie.

Uważam, że warto w takiej właśnie lekkiej formie konfrontować się ze swoimi strachami. Rozbroić je można tylko śmiechem i żartem, ponieważ istotą takiego procesu jest dotarcie do podświadomości. Podświadomość jest jak małe dziecko, które boi się wampira pod swoim łóżkiem. Gadanie dorosłego w stylu: "tam nic nie ma" nie zadziała. Trzeba wspólnie zapalić lampę i odsunąć to łóżko. Trzeba wspólnie z dzieckiem wyrzeźbić dynię i namalować kościotrupa. Tylko wtedy nasza podświadomość przekona się, że wszystko sama stwarza. Zamiast potworów może więc stwarzać ogrody pełne kwiatów. Taki jest dla mnie sens Halloween. Wbrew powszechnym pogróżkom w tym dniu wszelkie negatywne energie są bezbronne, ponieważ zostają powszechnie i głośno wyśmiane.

Bogusława M. Andrzejewska

 

Przebudzenie 1

Przebudzenie 2

Przebudzenie 3

Przebudzenie 4

Przebudzenie 5

Przebudzenie 6

Przebudzenie 7

Przebudzenie 8

Przebudzenie 9

Przebudzenie 10

Przebudzenie 11

Przebudzenie 12

Przebudzenie 13

Przebudzenie 14

Przebudzenie 15

Przebudzenie 16

Przebudzenie 17

Przebudzenie 18

Przebudzenie 19

Przebudzenie 20

Przebudzenie 21

Przebudzenie 22

Przebudzenie 23

Przebudzenie 24

Przebudzenie 25

Przebudzenie 26

Przebudzenie 27

Przebudzenie 28

Przebudzenie 29

Przebudzenie 30

Przebudzenie 31

Przebudzenie 32

Przebudzenie 33

Przebudzenie 34

Przebudzenie 35

Przebudzenie 36

Przebudzenie 37

Przebudzenie 38

Przebudzenie 39

Przebudzenie 40

Przebudzenie 41