Zawiść i zazdrość

Zawiść jest bliska zazdrości, jednak zdaniem psychologów o wiele gorsza. O ile zazdrość o to, że ktoś ma coś ładniejszego bywa motywacją do zdobywania podobnej rzeczy dla siebie, o tyle zawiść jest destrukcyjna i prowadzi do niszczenia tego, czego zazdrościmy innej osobie. Mamy tu najczęściej do czynienia z bezpodstawnym atakiem. Zwykle łączy się z głębokim przekonaniem, że obiekt naszych westchnień jest poza naszym zasięgiem. Jest też oporna w terapii, ponieważ zawistna osoba nie potrafi przyjąć dobra. Chce je odrzucić i zniszczyć. Podobnie jak odrzuca życzliwych sobie ludzi, tylko dlatego, że uważa ich za lepszych od siebie.

To emocja, która najbardziej mnie zadziwia. Głównie dlatego, że nigdy jej nie doświadczyłam, najczęściej przyglądam się innym i próbuję zrozumieć, dlaczego tak działa. Mój przywilej bierze się z dzieciństwa – miałam cudownego, kochanego brata, a moi rodzice uczyli nas wzajemnego dzielenia się i starali się jednakowo traktować nas oboje. Mój brat był moim wielkim przyjacielem, nie mogłam więc czuć zazdrości, bo sama przychyliłabym mu nieba. Ponadto los sprawił, że życie ciężko go doświadczyło i to on mógłby mi pozazdrościć zdrowia, a nie ja jemu czegokolwiek.

Miałam też dobre doświadczenia w szkole – byłam lubiana, świetnie się uczyłam i umiałam cieszyć się tym, co posiadam. A przecież byli wokół mnie lepsi ode mnie. Moja przyjaciółka z jednej ławki była wyjątkowo utalentowana plastycznie. Malowała i rysowała tak pięknie, że wszyscy nauczyciele stawali koło niej z zachwytem i zamawiali rozmaite dekoracje klasowe. Podziwiałam ją, przyjaźniłam się z nią i uważałam jej talent za niekwestionowany, ale i zupełnie oczywisty. Ktoś inny w klasie był znakomity z matematyki, ktoś jeszcze inny był prymusem i zbierał same najlepsze oceny, ktoś podróżował z rodzicami po świecie, ktoś miał cudnego psa, a ja…. pisałam ładne wypracowania. Miałam swój talent i nie zazdrościłam nikomu niczego, rozumiejąc, że każdy coś ma, każdy coś potrafi. Tak mnie nauczono i wychowano. To mój wielki dar od losu i od moich rodziców.

Opisuję tu swoje dzieciństwo, bo to jest czas, kiedy w ludziach kształtuje się tendencja do tej paskudnej emocji. Oczywiście – jak każda emocja – ta też może być pożytecznym drogowskazem do rozwoju. Zanim jednak ktokolwiek zajmie się tym rozwojem, najpierw sieje wokół siebie potworne spustoszenie. A my doświadczamy potem dziwnych rzeczy. Chociaż sama nie zazdrościłam nikomu, to jednak odsunęły się ode mnie bez powodu osoby, którym zawiść nie pozwoliła być ze mną w przyjaźni. To ich lekcja, nie moja, ponieważ we mnie nie wywołało to żadnych emocji, a co charakterystyczne – te osoby po prostu zniknęły z mojej przestrzeni, nie atakując mnie w żaden sposób otwarcie. Zrozumienie tego zniknięcia przyszło z czasem, kiedy dotarły do mnie ich wypowiedzi i zachowania. Stąd też moje wielkie zainteresowanie tą dziwną dla mnie emocją.

Obserwuję często sytuacje, w których zawiść koduje się w ludziach właśnie wtedy, kiedy rodzice wyróżniają innego malucha. To ten pierwszy moment poczucia odrzucenia, który rozrasta się czasem w paskudne uczucie zawiści. Dziecko zawsze łaknie miłości i jeśli rodzic nie ma dla niego czasu, bo zajmuje się młodszym bratem lub siostrą, to utrwala się w nim silny ból, który potrafi trwać przez całe dorosłe życie.  Jednak oprócz bólu, rodzi się też potrzeba walki o stracone zainteresowanie, które przejawia się atakowaniem rodzeństwa. To „bardziej kochane” maleństwo staje się wrogiem, a nie przyjacielem, jakim być powinno. Jakie to przykre, nienawidzić własnego brata czy siostry.  Dodać tu warto, że w dorosłym życiu przenosi się tę agresję na dowolnych innych ludzi – w pracy, w rodzinie, wśród znajomych.

Ale przyczyną może być też porównywanie z innymi, czasem nawet z obcymi dziećmi. Jedna z moich znajomych ma rodziców, którzy nie umieli jej pochwalić za całkiem niezłe oceny, lecz zawsze podnosili poprzeczkę i stale dopytywali, jakie oceny dostały najlepsze dzieci w klasie. Jakie to było bolesne dla tej dziewczynki, która miała takie zdolności, jakie miała i nie była w stanie dorównać prymusom, mówić nie muszę. Rozwijała po cichu i cierpliwie nienawiść do każdej osoby, która była od niej w czymś zdolniejsza. Dziś nosi w sobie ułomny wzorzec, który niszczy każdą relację, bo w każdej porównuje się do innych i w każdej czegoś zazdrości. Nie umie zaakceptować siebie i zainspirować się sukcesem drugiego człowieka, ponieważ nauczono ją zawiści. Kiedy spotka osobę, która w czymś jest dobra, natychmiast krytykuje ją i poniża.

Emocje te są bardzo powszechne. Widać je stale w rozmaitych sytuacjach wokół nas, dominują w filmach i powieściach obyczajowych. Z zazdrości ludzie mogą nienawidzić, a nawet mieć mordercze myśli. I nie mam tu na myśli klasycznego Otello, lecz codzienne złośliwe ataki przy każdej okazji. Według moich obserwacji zawiść jest drugim co do częstotliwości występowania powodem niechęci i agresji słownej – pierwszym są odmienne poglądy polityczne. I niestety, zgodnie z zasadą lustra przyciąga to do nas bardzo charakterystyczne odzwierciedlenie. Ludzie, którzy zazdroszczą innym – sami są zdradzani, by jeszcze bardziej zazdrościć.

Dla klarowności wyjaśnię, że pisząc o zdradzie nie mam na myśli tylko spraw wierności małżeńskiej. Zdradą jest przecież zachowanie rodzica, który coś obiecuje i nie dotrzyma. Zdradzają nas niesłowni przyjaciele, oszuści wszelkiej maści, a nawet nasza rodzina. Jeśli zatem ktoś bliski nam emocjonalnie – rodzic, siostra, przyjaciel, małżonek – wybiera kogoś innego, zamiast być lojalnym wobec nas, u podstaw leży schowana głęboko w sercu zazdrość.

Jak sobie pomóc i jak wyleczyć się z tendencji do zazdrości? Przede wszystkim warto zrozumieć, że nie czujemy zawiści o coś lub o kogoś. Osoba, przedmiot czy sukces, które powodują, że zieleniejemy, to tylko zewnętrzne objawy. Prawdziwa trucizna jest w środku nas. To ten ból z dzieciństwa, to przemożne poczucie odrzucenia, bycia gorszym i niepotrzebnym, to przekonanie, że nikt nas nie chce i nie kocha.

Jedna z moich klientek zapytana, co naprawdę czuje, kiedy mówi, że jest zazdrosna o męża, który flirtuje z inną, opisała mi ciekawy obrazek. Powiedziała, że jest jak mały, głodny szczeniaczek, który leży wyrzucony w błocie i na deszczu, z daleka od jakiejkolwiek pomocy. Dookoła tylko błoto i woda i bardzo zimny wiatr. Ta przejmująca wizja pokazuje prawdziwe podłoże zazdrości, ponieważ odwołuje się do naszego wewnętrznego dziecka. To metafora jakiegoś zdarzenia z dzieciństwa, kiedy ta kobieta poczuła się porzucona i odepchnięta przez rodziców. Mały piesek na deszczu to ktoś bezradny, kochający, kto liczył na miłość i wsparcie, a dostał wielkiego kopniaka. Jest to wyraźnie układ: malutkie i bezbronne dziecko – rodzic. A nie żona i mąż, bo dlaczego żona miałaby być wobec swojego partnera malutka i bezbronna? Warto dodać, że trafiłam na wyjątkowo wrażliwą i szczera osobę. Większość z nas ukrywa takie uczucia pod agresją i w chwili zazdrości ujawnia jedynie gniew.

Jak zatem sprawić, by zagubiony w deszczu szczeniaczek stał się na powrót silnym, dużym i szczęśliwym psem? Odnaleźć w sobie swoją moc. To, czego zazdrościmy innym, jest naszym potencjałem. Ludzie sukcesu nas inspirują do tego, byśmy odkrywali własne możliwości. To, co widzimy u innych, możemy rozwijać w sobie, zamiast tracić energię na atakowanie tamtych osób. Zobaczmy w osiągnięciach drugiego człowieka piękno, zachwyćmy się nim. To, co kochamy i podziwiamy, przyciągamy do siebie.

Ważne, by poczuć się doskonałą istotą, która nikomu niczego zazdrościć nie musi, bo ma w sobie wszystko, czego pragnie i potrzebuje. Przychodzimy na świat wyposażeni idealnie we wszystko, co może sprawić, że będziemy szczęśliwi i spełnieni. Nie musimy z nikim się porównywać. Jesteśmy absolutnie doskonali. Wystarczy podnieść poczucie wartości i nauczyć się doceniać swoje piękno. A jeśli ktoś ma problem z rozwijaniem samooceny – polecam dobry podręcznik z odpowiednimi, skutecznymi ćwiczeniami.

Odczuwanie zazdrości przenosi nas w czasie w przeszłość do tej chwili, kiedy rodzice nas odrzucili, zdradzili i zawiedli. Warto jednak pamiętać, że to oni popełnili błąd, nie umiejąc pochwalić własnego dziecka, porównując je z kimś obcym lub faworyzując jedną z pociech, kosztem drugiej. W tym pierwszym przypadku rodzice bez wątpienia sami padli ofiarą kompleksów, skoro zamiast miłości i starań we własnym potomku, szukali ideału zawyżając wymagania. Swoim córkom zawsze powtarzałam, że mają być szczęśliwe i nie obchodziły mnie ich oceny w szkole. Owszem, chwaliłam za każdy sukces, ale gdy sukcesów nie było, chwaliłam za to, że są dobre i mądre. Wymagający rodzice chcą sobie podnieść poczucie wartości kosztem własnego dziecka. Przepraszam – musiałam to napisać. Dziecko ma być szczęśliwe i dobre dla innych, a nie najlepsze w klasie, by się nim chwalić sąsiadkom.

Na koniec jeszcze słów parę na temat zazdrości w związku. Nie warto tracić na nią czasu. Nie mamy wpływu na to, co, gdzie i z kim robi nasz partner. Nie upilnujemy nikogo. A im bardziej będziemy prześladować i kontrolować, tym szybciej partner od nas ucieknie. Możemy natomiast pracować nad sobą – i to jest moim zdaniem najskuteczniejszy sposób. Podniesienie poczucia wartości sprawi, że poczujemy się najpiękniejsze/najlepsi. Nie znajdzie się na świecie żaden rywal/rywalka, która mogłaby zagrozić naszej miłości. W rozwijaniu poczucia wartości istotne jest prawdziwe kochanie siebie. Jeśli kocham siebie – to mój partner mnie kocha, ponieważ jak lustro odbija moje przekonania. Jeśli jestem wierna sobie, to i mój partner odzwierciedli takie podejście. Może zatem spędzać czas w pracy z kim chce, a ja nie muszę się martwić o nasz związek.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 650
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu