Ciało i gniew

Psychosomatyka jest fenomenalna. Jeśli jeszcze nie odkryliście zależności pomiędzy swoimi emocjami, a tym co dzieje się w Waszym ciele, zróbcie to jak najszybciej. Każda choroba pokazuje nie uzdrowione wzorce emocjonalne, a choroby nazywane genetycznymi to matryce przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nie mam wątpliwości, że niedomagające ciało jest odzwierciedleniem naszych uczuciowych cierpień, których nie musimy być świadomi, jeśli zostały zepchnięte do podświadomości. Uzdrowienie emocjonalne i zmiana niekorzystnego wzorca przyspiesza powrót do sił. Ta wiedza nie narusza w żaden sposób nauk medycznych, ponieważ nie mówimy tu o rezygnacji z klasycznego leczenia, lecz o wspieraniu go zmianą psychosomatycznych wzorców.

Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o tych reakcjach ciała, które są absolutnie nieprzypadkowe, a pomimo tego zaskakujące i wielce ważne dla naszego wzrastania. I o gniewie. Gniew jest tą emocją, która ze wszech miar powinna być świadomie przez nas kontrolowana, ponieważ sieje spustoszenie w nas i wokół nas. Nie będę przytaczać tysięcy przykładów zbrodni dokonanych w afekcie. Powiem o prostej codzienności.

Dwadzieścia kilka lat temu byłam na początku duchowej ścieżki. Miałam już drugi stopień Reiki i jakąś wiedzę o wybaczaniu, uzdrawianiu wzorców, rozumieniu struktury wszechświata. W tym czasie doświadczałam ataków ze strony pewnej niemiłej osoby, ponieważ nie kochałam siebie wystarczająco i nie umiałam urzeczywistnić tego, co już wiedziałam. Rozumiałam jednak, że gniew niczemu nie służy, więc na ataki reagowałam siadaniem do medytacji, powtarzaniem mantr i robieniem zabiegów na sytuację.

Zdarzyło się jednak, że za którymś razem straciłam cierpliwość i dostałam furii. Bo ja rzadko się złoszczę, zwykle odpuszczam. Jeśli jednak coś się powtarza, pojawia się lekki gniew, a w następnej kolejności furia. Tak mam, chociaż powinnam raczej powiedzieć: miałam wtedy. Dzisiaj nie wpadam w furię, uwolniłam ten wzorzec reagowania. Tak czy owak wtedy powinnam była zapanować nad tym gniewem, wziąć głęboki oddech i dalej cierpliwie pracować nad sobą. No cóż, atak złości trwał może 5 minut, ale rzuciłam czymś raz i drugi, posypało się szkło, a ja przy tym skaleczyłam się w palec dość mocno. Do dzisiaj mam malutką bliznę, która przypomina mi, by nigdy nie wpadać w skrajną złość.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to przypadek lub logiczna konsekwencja tłuczenia szklanych rzeczy. Jednak ja doskonale wiem, że moje ciało w ten sposób mnie zatrzymało. Powinnam raczej napisać, że zatrzymała mnie Siła Wyższa, bo być może zdemolowałabym wówczas całe mieszkanie. Zdolność wpadania w furię odziedziczyłam po przodkach. Rzadko się to zdarzało, ale emocje w mojej rodzinie zawsze były krańcowe. Wydarzenie przemedytowałam i lekcję zrozumiałam, ale mogę też się przyznać, że nie było to jedyne takie doświadczenie w moim życiu, stąd wiem, co ono oznacza.

W tamtym czasie na cierpienie, które powtarzało się bez końca w atakach niemiłej osoby, nałożyło się u mnie rozczarowanie płynące z braku efektów w pracy nad sobą. Zabrakło mi cierpliwości. Temat uwolniłam dopiero w roku 2000. Była to bardzo trudna lekcja związana z karmą rodową, a ja oczekiwałam natychmiastowego uzdrowienia po paru medytacjach. Czasem kluczowa jest cierpliwość. Nie można tupać nóżkami, kiedy lekcja cały czas wraca, ponieważ ruszona energia wskazuje, że jesteśmy na dobrej drodze do sukcesu. Trzeba tylko dać sobie czas. Jak na pewno łatwo się domyślić, furia z powodu braku efektów wcale nie pomaga. Moim zdaniem niweczy część pracy i cofa nas niemal do początku. Pamiętajcie o tym, po to ten artykuł, byście cierpliwie medytowali, wybaczali, uzdrawiali to, co trzeba, nie bacząc na to, że bolesne doświadczenia się nasilają.

Nie jest to łatwe. Pamiętam tamten ból emocjonalny. Ale pamiętam też, że ostatecznie wygrałam. Cierpliwe podnoszenie wibracji i coraz mocniejsze kochanie siebie sprawiły, że ta niemiła osoba zniknęła z mojego życia na zawsze. Nauczyciel wymusił na mnie odrobienie lekcji i poszedł uczyć innych. Ta malutka blizna przypomina mi, że nie warto się złościć, kiedy jesteśmy w środku takiego procesu. Dzisiaj widzę wyraźnie swoją podświadomość, która zatrzymuje mnie w tej mojej furii, wbijając mi kawałek szkła w dłoń, kiedy brnęłam w ślepą uliczkę. W złości robimy czasem rzeczy straszne. Ja nie zrobiłam, bo po chwili gniewu już trzymałam palec pod zimną woda i tamowałam krew. Emocje opadły, zajęłam się szukaniem plastra. Proste.

Przypomniała mi się ta stara historia całkiem niedawno. Dzisiaj nie miewam już ataków złości. Ale czasem „mamroczę”, czyli narzekam i krytykuję obecne negatywności. Pod nosem rzecz jasna. Ale po co w ogóle dawać energię temu, na co nie mamy wpływu i obniżać sobie wibracje? Nie ma to najmniejszego sensu. Kiedy pojawia się kolejny absurd w naszym przedziwnym pandemicznym istnieniu, zadaję sobie pytanie, czy mogę coś zmienić? Czy mogę to obejść? Czy mogę coś z tym zrobić? Jeśli nie, wracam do swoich spraw i podnoszę sobie wibracje robieniem tego, co kocham.

Któregoś dnia „wstałam lewą nogą” i zamiast od razu podnieść sobie energię, snułam się po domu i „mamrotałam”. Wymyśliłam, że najpierw zjem śniadanie, a dopiero potem zrobię swoje duchowe praktyki. Błąd. W każdym razie nakręcałam się w negatywnych myślach o naszych decydentach. Uważam, że pozytywne myślenie o nich i ich decyzjach bywa największym wyzwaniem na ścieżce duchowego rozwoju. I pochwalę się od razu, że mi się to czasem udaje, co oznacza, że jestem już chyba „niemal oświecona”. To oczywiście żart, ale to, co się dzieje w polityce może poruszać nawet świętego, wiemy to doskonale.

Cóż, tamtego dnia „mamrotałam”. Nie zauważyłam, że moje negatywne nastawienie eskaluje, że odczuwam coraz większą złość i zaczynam pod nosem kląć. Nie klnę na co dzień. Szanuję czystość swojej mowy i nie rzucam słowami na „k i na „p”. Nie lubię, bo dbam o wysokie wibracje także w słowach. Zresztą pisałam o tym wiele razy, to ma dla mnie znaczenie. Tego dnia pozwoliłam, by rządziły mną niskie energie. To zwykłe zaniedbanie. W efekcie przecięłam sobie dość głęboko palec i przez pół godziny zajęta byłam tamowaniem krwi.

I znowu wiem, że zostałam zatrzymana, zanim zabrnęłam za daleko. To skaleczenie zadziałało tak, jakbym została obudzona ze snu. Zaskoczona zadałam sobie pytanie, co ja robię i dlaczego w myślach przeklinam? Przecież moje myśli tworzą moją rzeczywistość, co ja zatem chcę stworzyć? Jak można tak dalece zapomnieć o pilnowaniu swoich myśli? Uważam też, że psychosomatycznie zadziałała u mnie podświadomość – przyzwyczajona do spokoju, łagodności i pozytywnego myślenia, poprzez ciało zareagowała na mój gniew, który nie był zgodny z ustalonymi ścieżkami zachowania. Gniew jest nieharmonijny. Kiedy stale pracujemy z dobrymi wibracjami, to gniew jest wstrząsem dla naszego wnętrza, reaguje ciało i nóż trafia w palec. To takie dosyć logiczne.

Oczywiście jak tylko zatamowałam krew, zrobiłam wszystko to, co powinnam i wróciłam do normalnych energii. Dbam o swoje wibracje jak zwykle i nie pozwalam, by jakiś gniew mną rządził. Jeśli się pojawia, ustalam szybko jaki wzorzec za ten gniew odpowiada i uwalniam tę emocję. Czasy mamy trudne, emocje nami szarpią na wszystkie strony, stąd ten artykuł, aby przypomnieć, że zawsze mamy kontrolę nad tym, co się dzieje i możemy zatrzymać każdą negatywną wibrację, świadomie zamieniając ją na pozytywną. Nie musimy czekać, aż zatniemy się w palec.

Wiem, że macie podobne doświadczenia. Kiedy jesteście zdenerwowani, napięci, sfrustrowani, to kaleczycie się, skręcacie nogi, nabijacie sobie siniaki. W ten sposób Wasze ciało pokazuje, że jest w dysharmonii. Domaga się wyciszenia, uspokojenia i ładu energetycznego. Czasem wystarczy pół godziny medytacji, czasem potrzebujemy masażu albo tygodniowych wakacji. Bywa różnie. Warto jednak zawsze reagować na to, co pokazuje nam ciało. Bo ono nigdy się nie myli. Ono wie, co dla nas dobre, a co niekoniecznie nam służy.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 646
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu