Twórcza siła

Kiedy jesteśmy pod wpływem emocji, nie powinniśmy podejmować żadnych decyzji ani tym bardziej prowadzić ważnych rozmów. Wiadomo – nie będziemy obiektywni, a kiedy tylko emocje opadną, będziemy żałować wypowiedzianych słów i wykonanych działań. Jednak kiedy opadnie tzw. „pierwszy gniew” odzyskujemy rozsądek, a w nas znajduje się mnóstwo witalnej energii, którą przyniosły emocje. Warto wiedzieć, że taki potencjał  można pozytywnie spożytkować.

Chyba każdy zauważył, że energia intensywnych emocji jest związana z dużą siłą. Czasem wprost siłą fizyczną, dzięki której można przenosić góry. Mam znajomą, która wykorzystuje odczuwany gniew do tego, aby poprzestawiać meble w mieszkaniu. Inna świadomie pracuje z przeżywaną złością, aby posprzątać i popchnąć do przodu sprawy, na które nie miała wcześniej odwagi. Gniew bywa twórczy. Inaczej niż rozpacz, która odbiera nam chęć do życia i pozbawia całkiem energii.

To istotne, aby zróżnicować emocje i wiedzieć, co ze sobą niosą. Dzięki temu możemy bardziej świadomie z nimi pracować. Ale warto też czasem docenić pojawiające się odczucia, jako źródło czegoś dobrego. Bo nic nie jest jednoznacznie złe, we wszystkim można znaleźć coś ciekawego. Także w gniewie, który jest niesamowitym dopalaczem i otwiera w nas odwagę. Ważne jednak, by nie wykorzystywać tej energii do czynienia krzywdy czy zaspokajania zemsty, lecz właśnie do tworzenia czegoś pozytywnego.

Dla mnie gniew jest często inspiracją do pisania. Kiedy spotykam się z tym, co moim zdaniem jest skrajną głupotą lub wręcz podłością wobec drugiego człowieka, piszę o tym. I jest to zwykle najłatwiejsze pisanie – poza oczywiście beletrystycznymi opowieściami, które płyną same. Pisanie poradników i artykułów, które wnoszą coś inspirującego do ludzkiego życia jest o wiele trudniejsze. Czasem nawet brakuje weny, bo wydaje się, że wszystko już opisano. Tymczasem gniew powoduje, że słowa same przychodzą. Nie po to, by kogoś krzywdzić, ale po to, by pokazywać, że świat może być lepszy. Bo jeśli tupię nogami, to oznacza, że widzę inną możliwość, po którą warto sięgnąć.

Wspominałam już kiedyś, jak urodził się pomysł na „Medium”. Z gniewu na kłamstwo opublikowane w ogólnopolskiej kolorowej gazecie. Media nie wahają się zamieszczać płatnych artykułów, zawierających oczywiste łgarstwa, pokazując tym samym, że za pieniądze można wszystko sprzedać, także uczciwość. Pokazał się wtedy reklamowy artykuł o mojej koleżance, a w nim stwierdzenie, że jest ona jedynym w Polsce numerologiem, który robi zmiany portretu. Można spokojnie przyjąć kłamstwo, że ktoś jest „najlepszy”, bo to zawsze rzecz względna. Ale pisanie, że się jest jedynym, to jakby napisać, że w kraju jest tylko jeden ksiądz albo jeden szewc, albo jeden informatyk. Prymitywne to kłamstwo, bo nas aktywnie działających absolwentów kursu Gladys Lobos, którzy od lat harmonizowali portrety było w tym czasie w Polsce całkiem sporo.

Napisałam do owej gazety z prośbą o sprostowanie, ale oczywiście sprostowania nie było, ponieważ artykuł był tekstem sponsorowanym. To także informacja dla wszystkich moich Czytelników, by nie ufali tekstom, które są reklamą. Przykre, bo czasem czytam artykuły reklamowe o innych moich znajomych, artykuły prawdziwe, uczciwe i starannie dopracowane. Bywa, że ktoś wyda sporo pieniędzy, by zaprezentować siebie światu i wcale nie okłamuje nikogo ani nie upiększa rzeczywistości. Ale jedno takie kłamstwo może pozbawić nas skutecznie zaufania.

Wracając do emocji: poczułam wówczas gniew, że kłamstwo rozeszło się w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy i nigdy nie zostało sprostowane. Jedyne, co mogłam wówczas zrobić, to przeciwstawić się kłamliwej gazecie, wydając sama inną, w której dbać będę o to, by przekazywać wszystko tak uczciwie, jak to tylko możliwe. Tak powstało „Medium”, w którym nie zamieszczaliśmy nigdy żadnych cudzych reklam. Reklamowali się wyłącznie piszący w nim redaktorzy i nasi zaufani znajomi, z których usług korzystaliśmy. Taka energetyczna przeciwwaga dla zakłamanych mediów. Jedyne prawdziwe uczciwe „Medium”.

Nieco podobny emocjonalny rodowód ma moja książka „Zakłamanie”, w której opisuję wyjątkowo paskudną intrygę wyrachowanej kobiety. Oczywiście jest to głównie moja fantazja, a postaci są wymyślone, ale sam wątek naprawdę miał miejsce. Kiedy poznałam tę historię, byłam w szoku, że można w ten sposób postępować. Najpierw poczułam gniew, ponieważ pokrzywdzona osoba była mi bliska, ale te uczucia pojawiły się we mnie niejako w imieniu wszystkich oszukanych kobiet i mężczyzn.

A potem zadałam sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje? Bardzo starałam się zrozumieć tę „złą” osobę, dlatego w „Zakłamaniu” ma ona zwykłe ludzkie cechy i tysiące emocji, podobnie jak każdy z nas. To czasem bardzo potrzebne, by nie oceniać negatywnie innych ludzi, których działania są dla nas wstrząsające, ale i jednoznaczne. Pisanie tej książki pozwoliło mi zbliżyć się do głównej (wymyślonej) bohaterki na tyle, by pojąć, jakimi pobudkami kieruje się osoba, która krzywdzi innych. W miejsce gniewu pojawiło się zrozumienie i współczucie. Pisanie było dla mnie najlepszą terapią, dzięki której uwolniłam negatywne emocje i popatrzyłam pogodnie na tę skomplikowaną sytuację.

Takich inspiracji doświadczamy wszyscy. Rodzą się one każdego dnia, kiedy stykamy się ze zjawiskami spoza naszej rzeczywistości. Mówię żartobliwie, że takie osoby są z innego wymiaru niż ja, bo ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Jednak ten inny wymiar jest także ludzki. Kiedy człowiek wpadnie w błędne koło emocji, nie dostrzega nawet, że jego postępowanie nie jest właściwe – z punktu widzenia optymalnie nastawionych ludzi. Bo dla niego oczywiście jego działania są uczciwe i normalne i może być nawet zdziwiony, że w nas budzą gniew.

Jednak finalnie uważam, że każdy ma swoją prawdę i swój świat, swój wymiar i każdy patrzy na życie poprzez pryzmat swoich unikalnych doświadczeń. Czasem nie umie kochać i współczuć, czasem umie tylko kłamać, bo wydaje mu się, że prawda przyniesie mu wyłącznie cierpienie. Staram się to rozumieć wiedząc, że moje działania i wypowiedzi też mogą dla kogoś być z „innego wymiaru”. Zamiast zatem nakręcać się w emocjach, staram się wykorzystać je jako inspirację do napisania czegoś lub stworzenia nowego projektu. Wszystko, co budujemy na silnych emocjach jest mocne, tak jak mocne są nasze emocje. Jednak energia zostaje pozytywnie przekształcona, kiedy zamiast porcji gniewu dostajemy do czytania ciekawą książkę.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 636
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu