Niektórzy twierdzą, że nie ma „negatywnych” emocji, że dzielenie ich na te o niskich wibracjach i wysokich jest bez sensu, bo wszystkie są śliczne i super. Pytają też przy okazji, po co szukać wysokich wibracji i kto ma prawo oceniać, które są niskie, a które wysokie. Dzisiaj odpowiem na te wszystkie pytania i wyjaśnię, że takie teksty są wyrazem braku rozeznania i zwyczajnie w moim poczuciu szkodliwe. Ludzie lubią takie teksty, według których nic nie muszą w kwestii swojego rozwoju. Mogą świadomie robić niedobre rzeczy i zostają automatycznie rozgrzeszeni, bo przecież wszystko jest OK.
Prawdziwa harmonia emocjonalna to jak zwykle złoty środek. Bo w istocie zgadzam się z teorią, że nic nie jest dobre ani złe. Bardziej adekwatne byłoby określenie, że pewne emocje są szkodliwe, a pewne nie. Natomiast z całą pewnością istnieją emocje nisko wibracyjne i wysoko wibracyjne. Wiem, bo odczuwam energię od lat. Mogę na czyjeś życzenie użyć innej nazwy. Ale fakt różnic energetycznych istnieje i ma na nas niebagatelny wpływ. Gdyby tego wpływu nie było, darowałabym sobie tę polemikę.
Emocja sama w sobie jest z założenie informacją. Jest drogowskazem, który prowadzi nas do uzdrowienia siebie i wykonania tych wszystkich ćwiczeń, zadań i lekcji, które zaplanowała sobie dusza. Jest indywidualną reakcją każdej jednostki ludzkiej. W konfrontacji z określonym doświadczeniem może być różna u rożnych osób. Nie jest nigdy przypisana do zdarzenia. Kiedy spotykamy na ulicy kłócącą się i przeklinającą parę, możemy mieć rozmaite emocje – ktoś poczuje gniew, ktoś oburzenie, komuś będzie przykro, kogoś to rozbawi, a ktoś inny przejdzie obojętnie i nawet nie zwróci na ten incydent uwagi. Każdy zareaguje zgodnie ze swoim wewnętrznym wzorcem i planem duszy.
Kluczowe dla naszego dobra jest to, aby dzięki odczuwanej emocji rozpoznać swoje lekcje i je odrobić w tym lub innym czasie. Jeśli założymy, że wszystkie emocje są tyle samo warte i mają takie same wibracje, to nie rozpoznamy swoich lekcji, bo nawet ich nie będziemy szukać. Po to powstały podziały i nazwy. Emocje nazywane „negatywnymi” to między innymi gniew, agresja, żal, ból, zawiść, zazdrość, pogarda, wstyd i lęk. Aczkolwiek warto też wiedzieć, że wszystkie „negatywne” emocje biorą się z lęku.
Jeśli komuś nie podoba się nazwa „negatywne”, może sobie nazwać je dowolnie: „emocje drogowskazy”, „emocje z cienia”, „nauczyciele”, „uzdrowiciele”. Charakterystyczne dla nich jest to, że obniżają nam energię. Z założenia istnieją po to, by pokazać nam, co jest do zrobienia, a nie po to, aby się w nich pławić. Świadoma osoba nie wierzy artykułom, w których autorzy zachęcają do taplania się z bólu, żalu czy zawiści, dopóki się nie wypali. Grozi to samospaleniem, a na poziomie fizjologicznym depresją.
Dojrzałość psychologiczna charakteryzuje się wysoką inteligencją emocjonalną, czyli umiejętnością rozpoznawania emocji o niskich wibracjach, zauważaniem płynących z nich informacji oraz szybkim uwalnianiem tych emocji. Każdy z nas od czasu do czasu może sobie chwilę popłakać czy potupać – to ludzkie. Ale im krócej, tym lepiej dla naszego zdrowia. Długotrwałe taplanie się z smutku, rozpaczy czy złości grozi nie tylko chorobą psychiczną, ale też rozmaitymi innymi chorobami. Gniew niszczy wątrobę. Żal prowadzi do chorób nowotworowych. Smutek uszkadza serce. Weźcie to proszę pod uwagę, zanim ochoczo przytakniecie ludziom, którzy Was przekonują, że spokojnie można tkwić w dowolnej emocji. Nie można.
Złoty środek i harmonia w temacie polega na zrozumieniu, że każda emocja jest ludzka i mamy do niej prawo. Rozróżnienie „negatywnych” i „pozytywnych” jest nam potrzebne do pracy nad sobą i chronienia swojego zdrowia. Natomiast warto zapamiętać, że nie stajemy się źli tylko dlatego, że odczuwamy żal, złość, zawiść lub rozpacz. Niekorzystna, nisko wibracyjna emocja jest dla nas szkodliwa, ale nie oznacza, że stajemy się kimś gorszym tylko dlatego, że się pojawiła w naszej rzeczywistości. Żaden drogowskaz nie określa podróżnika. Podróżnika określa dopiero reakcja na pokazanie mu kierunku. Jeśli nie umie z tego skorzystać i wpada w bagno, dopiero wówczas może postukać się w czółko. Samo przeżywanie najgorszych nawet emocji nikogo nie określa.
Ludzie czasem wpadają w taką pułapkę, kiedy zaczynają czytać książki o rozwoju. Zaliczą parę kursów, nabędą trochę powierzchownej wiedzy i wydaje im się, że nie wolno im odczuwać gniewu czy rozpaczy. Z kamienną twarzą lub sztucznym uśmiechem powtarzają frazesy o tym, że wszystko akceptują, a stłumione emocje zostają zepchnięte do ciała, gdzie prędzej czy później zamieniają się w chorobę. Nie należy tłumić emocji, ale uświadomić sobie, że są i przyjąć je. Przyjąć i być może zanotować lekcje z nich płynące, a potem można te emocje uwolnić. Jest wiele sposobów. Jeśli na przykład rozsadza nas złość, możemy do utraty tchu tłuc poduszkę. I nie ma w tym niczego niewłaściwego. Tłuczenie poduszki nie pozbawi nas obiecanego wcześniej oświecenia.
Myślę, że stąd biorą się artykuły o tym, że wszystkie emocje są tak samo ok. Nie są. Ale poczucie winy wywołane tym, że odczuwamy złość, zawiść czy rozpacz jest także bardzo szkodliwa. Zakładam optymistycznie, że autorzy takich artykułów chcą uwolnić ludzi od wstydu i spadku poczucia wartości. Chcą pokazać, że wszyscy mamy prawo przeżywać dowolne emocje. Tymczasem to jest tak, że warto oczywiście ze spokojem uznać i przyjąć każdą emocję, jaka się pojawi, ale następnie koniecznie trzeba rozpoznać jej wibracje. W emocjach wysoko wibracyjnych możemy trwać, z tymi nisko wibracyjnymi trzeba jak najszybciej się rozstać i na dodatek odrobić przypisane do nich lekcje.
Emocje wysoko wibracyjne, takie jak radość, zachwyt, sympatia, poczucie satysfakcji, błogość czy rozkosz są pomostami do miłości. Nie tylko są przyjemne, ale uzdrawiają nas. Przypomnijcie sobie, jak się świetnie czuliście, kiedy w dobrym towarzystwie śmialiście się godzinami. Naukowo udowodniona metoda uzdrawiania śmiechem nazywa się „gelotologią”. Na pytanie po co określać emocje i po co szukać tych wysoko wibracyjnych odpowiadam zatem: emocje pozytywne nas uzdrawiają i wzmacniają, emocje negatywne wpędzają w chorobę i osłabiają.
Jeśli pada pytanie, kto ma oceniać czy emocja jest nisko czy wysoko wibracyjna, wcale nie musimy powoływać się na wiedzę psychologiczną czy duchowe nauki, chociaż tam znajdziemy odpowiedź. Możemy posłuchać siebie samego, własnego serca, własnego ciała, własnych odczuć. Jeśli rośnie mi energia, czyli poprawia mi się nastrój i czuję się dobrze, a nawet lepiej niż przed chwilą, to emocja, którą przeżywam jest wysoko wibracyjna. Jeśli natomiast spada mi energia, czuję się gorzej psychicznie i nawet fizycznie, to pokazuje, że towarzyszy mi nisko wibracyjna emocja. To dosyć proste. Każdy to potrafi.
Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, to niech zada sobie pytanie, czy woli przez godzinę przeżywać rozkosz lub śmiać się przez ten czas z całego serca, czy też bez żalu zamieni to na zawiść lub rozpacz i odczuwanie złości? Zwróćcie także uwagę, że oświecone istoty zachowują spokój, często się śmieją, a bardzo rzadko lub nigdy nie okazują złości czy łez. Może warto wziąć przykład z duchowych mędrców, zamiast zachwycać się wygodną dla naszego lenistwa demagogią z dowolnego artykułu? Internet przyjmie wszystko, nie wszystko co przeczytacie, ma sens.
Ja również pokazuję tylko swój punkt widzenia. Nikogo nie zmuszę i nie zamierzam nawet zmuszać, by przyjął moje podejście. To moja praktyka i moje doświadczenie. W moim życiu się sprawdza. Uważam, że emocje są naszym osobistym radarem, w który wyposażył nas Stwórca, abyśmy mogli żyć w szczęściu i miłości. Emocje powstały po to, abyśmy nauczyli się odróżniać to, co dobre dla nas, od tego co niekorzystne. Opierając się na świadomym odczuwaniu rozmaitych emocji, można odnaleźć harmonijną ścieżkę do szczęśliwego życia.