Możemy sami spróbować podjąć pracę nad uzdrowieniem aspektu wewnętrznego dziecka. W łagodny i nieskomplikowany sposób jesteśmy w stanie dotrzeć do tej małej cząstki, którą otoczyliśmy murami obronnymi. To także może przynieść nam zaskakujące pozytywne efekty, jeśli tylko się postaramy.
Najłatwiej odnaleźć swój wzorzec poprzez przykre emocje, ponieważ one są najlepszym rozwojowym drogowskazem. Jeśli zdarzy się, że poczujemy rozpacz lub odrzucenie w czasie zwykłej kłótni z małżonkiem, to zapytajmy siebie, na ile nasza reakcja jest adekwatna do sytuacji. Jeśli reagujemy przesadnie, wówczas warto znaleźć dla siebie czas i porozmawiać z samym sobą.
Znajdźmy spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Zapalmy świecę, która wyłapie i oczyści nasze emocje. A potem spróbujmy prostej wędrówki w przeszłość. Można zamknąć oczy i spróbować zidentyfikować pojawiające się uczucie rozpaczy i odrzucenia. Warto je nazwać i dokładnie określić. Potem możemy przeszukać zasoby wspomnień i odnaleźć ten moment w dzieciństwie, w którym doświadczyliśmy podobnych emocji. Im głębiej w przeszłość uda się nam sięgnąć, tym lepiej, ponieważ mamy szansę trafić na pierwotną matrycę, która spowodowała obecne cierpienie.
W tym miejscu przypomnę, że przyczyną bólu psychicznego nie jest nigdy sama sytuacja, lecz nasze myśli na dany temat. To samo zachowanie naszego partnera, czy szefa może obudzić w nas lęk, rozpacz, gniew lub spowodować obojętne wzruszenie ramion i stwierdzenie: szkoda czasu na rozmowę, poczekam, aż mu przejdzie. Wszystko zależy od wzorców, które w sobie nosimy. Jeśli nasze wewnętrzne dziecko zastygło w cierpieniu, w odpowiedzi przykładowo na podniesiony ton, to za każdym razem, kiedy ktoś podniesie na nas głos, będziemy odczuwać to cierpienie. To jak wciśnięcie określonego guzika, wywołujące określony efekt. Praca ze zmianą (uzdrowieniem) wzorca, to spowodowanie zmiany reakcji na wciśnięcie tego samego przycisku. Wymaga to zmiany poglądu – myśli na dany temat. Jeśli podniesiony ton jest dla nas znakiem odrzucenia, niekochania i krytyki, to zawsze na taką sytuację zareagujemy gniewem lub lękiem. Jeśli zrozumiemy, że krzyk jest tylko przejawem zdenerwowania i bezradności osoby, która tak zwraca się do nas, wówczas zamiast lęku czy złości, możemy odczuwać współczucie dla niej. Jeśli zechcemy uznać, że krzyczący człowiek jest śmieszny, to podniesiony głos wywoła w nas falę wesołości. To proste. O naszych reakcjach i odczuwanych emocjach decydują myśli (poglądy, przekonania). Wcale nie musimy cierpieć.
Wewnętrzne dziecko tego nie wie i nie rozumie. Zastygło w bólu na etapie np. 5 lat, kiedy krzyk rodzica był dla niego czymś przerażającym i krzywdzącym. Jego reakcja była zgodna z tym odczuciem. Tę reakcję powiela dzisiaj dorosła osoba, która działa w oparciu o uczucia pięciolatka. W naszej pracy wracamy do tego punktu i tego pierwotnego zdarzenia. Spójrzmy na nie z boku, z perspektywy dorosłej, mądrej osoby. Zobaczmy to pięcioletnie wystraszone dziecko, jak kuli się przed krzyczącym na nie ojcem lub rozzłoszczoną matką. Zadajmy sobie pytanie: co czuje to malutkie dziecko? Czego potrzebuje od swojego rodzica? Czego pragnie, a nie dostaje? Co chciałoby usłyszeć?
I tu zaczyna się nasza ważna rola. W dowolnym momencie możemy zmienić cały scenariusz. Jako dorosła, silna osoba podejdźmy do tego dziecka i ofiarujmy mu to wszystko, czego nie dostało. Zacznijmy od deklaracji: kocham cię, widzę, jestem przy tobie, będę odtąd zawsze. Chronię cię, wspieram i zawsze będę to robić. Pomogę ci, ilekroć będziesz tej pomocy potrzebować. Możemy dziecko przytulić do serca, ukochać i ukołysać w ramionach. Sprawmy, by poczuło sie bezpieczne i kochane. Bądźmy w tym maksymalnie empatyczni, dając dziecku dokładnie to, czego potrzebuje. To, czego nigdy jako dziecko nie dostaliśmy. Powiedzmy te słowa, które zawsze chcieliśmy usłyszeć od rodziców. Wykonajmy te gesty, których tak bardzo pragnęliśmy doświadczyć.
Pozwólmy sobie wejść w ten proces głęboko. Odczuwajmy całym sobą. Poczujmy wzruszenie, niech popłyną łzy. Nie blokujmy uczuć. Jeśli w ciele pojawią się drżenia lub dreszcze – to dobrze, energia ruszyła całe pokłady blokowanych emocji. Runęły mury, którymi otoczyliśmy tę malutką cząstkę. Od tej chwili nasze wewnętrzne dziecko jest kochane i bezpieczne, jest pod nasza opieką. Wspólnie z nim będziemy tworzyć, śmiać się, bawić i przeżywać radość.