Rodzimy sie niewinni i mocno związani z Najwyższym Źródłem. Magia dziecka wypływa z tego, że jest nieskażone światem i jego problemami oraz pełne bezwarunkowej miłości, która wypełnia to, co jest poza widzialną rzeczywistością. Kiedy bierzemy nowo narodzone dzieciątko na ręce, to dotykamy prawdziwej boskości – tej, która jest także w nas, ale którą czasem spychamy bardzo głęboko w codziennej „gonitwie szczurów”. Dziecko jeszcze tego nie potrafi, jest cząstką prawdziwego kochania i prawdziwej radości. Aby to w nim podtrzymać, wystarczy każdego dnia otulać je miłością i radością. Wówczas iskra bezwarunkowej miłości, którą maleństwo przyniosło ze sobą, rozpala sie w wielki płomień.
Rzadko się to udaje. Bardzo wcześnie odkrywamy, że świat jest groźnym, niebezpiecznym miejscem, najeżonym trudnościami. Mama jest przemęczona, tato krzyczy i dziecko w miejsce miłości uczy się nowych doznań: samotności, odrzucenia i lęku. Wówczas jego psychika zaczyna wznosić mury obronne, by chronić tę małą wrażliwą cząstkę. Dorastając, budujemy warownię, w której – jak księżniczkę w szklanej wieży – zamykamy nasze malutkie dziecko. Obronne mechanizmy odcinają nas od niego i z czasem zapominamy całkiem o jego istnieniu. To jest ten moment, kiedy w naszym życiu nie ma miejsca na radość, twórczość, dobre związki – jest tylko praca i gonitwa, gonitwa i praca. Ewentualnie tępe patrzenie w telewizor, który rozrywką jest tylko z nazwy.
Warto wówczas obudzić się z uśpienia i nawiązać kontakt z wewnętrznym dzieckiem, zaopiekować się nim i przejąć za nie odpowiedzialność. Aby skruszyć te wszystkie mury, którymi je otoczyliśmy, warto uświadomić sobie, dlaczego je tam schowaliśmy, czego nie dostało w dzieciństwie i spróbować zaspokoić niespełnione potrzeby.
Podaję moją ulubioną medytację, którą stosowałam w celu uzdrowienia wewnętrznego dziecka. Jest prosta, a dość skuteczna. Co ważne, można ją wykonać samemu, bez opieki psychologa. Jest mocno duchowa, ponieważ odwołuje się do archetypów Wielkiego Ojca i Wielkiej Matki. Jest też mocno energetyczna, ponieważ opiera się na pracy z czakrami.
Zapal świecę i usiądź wygodnie lub połóż się, nie krzyżując nóg. Wykonaj kilka pogłębionych oddechów, na wydechu powtarzaj w myślach: mój umysł jest odprężony…
Poczuj swoją czakrę serca. Jest jak kwiat, który z przodu ma duże płatki, a z tyłu – od strony twoich pleców – łodyżkę. Nabierz głęboko powietrza „przez płatki” i wypuść je także „przez płatki” czakry serca. Z każdym oddechem maluj płatki na kolor różowy. Pomaluj także całe swoje serce na ten kolor. Ułóż w swoim sercu mięciutkie różowe poduszki i połóż lub posadź na nich swoje wewnętrzne dziecko. Niech różowe światło utuli je z czułością.
Poczuj, czego ono potrzebuje. Zapytaj, czego pragnie. Jeśli nie dostawało wystarczająco dużo miłości i uwagi od swojego ojca, to teraz wypełnij całą swoją czakrę serca ojcowską miłością. Ściągnij te uczucia przez czakrę korony z Najwyższego Źródła, od Wielkiego Boskiego Ojca. Pozwól, by ta energia wypełniła całe twoje serce i ukoiła maleństwo, utulone w jego wnętrzu. Zobacz wewnętrznym okiem, jak złote światło ojcowskiej miłości wypełnia twoje serce i ułożone w nim dzieciątko.
Jeśli dziecko nie dostawało wystarczającej ilości uwagi i miłości matczynej, to wypełnij czakrę serca takim uczuciem. Ściągnij je poprzez czakrę podstawy od Wielkiej Kochającej Matki. Niech z czułością i uzdrawiającą siłą wypełni całe twoje serce i utulone w nim maleństwo. Zobacz wewnętrznym okiem, jak złoto różowe światło wypełnia po brzegi twoje serce i utulone w nim dziecko.
Kiedy uznasz, że wystarczy, zakończ wizualizację kilkoma głębokimi oddechami i otwórz oczy.
Medytacja jest nieskomplikowana, ale prawidłowo wykonana może od jednego razu spowodować pozytywne zmiany w naszym życiu. Oznacza to, że uwolniliśmy wewnętrzne dziecko z bólu niezaspokojonych potrzeb. Dzięki prostocie medytacja jest bezpieczna i daje nam energię. Można więc ją powtarzać, jeśli ktoś ma ochotę.