Kiedy wydałam swoją książkę o Reiki – do czytania której oczywiście serdecznie zapraszam – pomyślałam, że poruszyłam wszystkie najważniejsze zagadnienia dotyczące tematu. Życie jak zwykle weryfikuje, a ludzka pomysłowość nieustannie mnie zadziwia. W zasadzie można przyjąć, że w kwestii rozwoju wewnętrznego można pisać co rok kolejne książki i pokazywać inne spojrzenie na pewne rzeczy. Każdy jest we właściwym punkcie swojego życia i każdy dokonuje wyborów najlepszych na dany moment dla siebie. Pisanie książek jest tylko pokazywaniem innych możliwości. Bo czasem – tak mi się przynajmniej wydaje – ktoś czegoś najzwyczajniej w świecie nie dostrzega.
Zatem dzisiaj pozornie krytycznie – ale tylko pozornie. Nie piszę, by kogokolwiek krytykować, tylko zwrócić uwagę na to, co nie zostało zauważone. Nie przez wszystkich. I wyraźnie podkreślam, że nie interesują mnie osoby, tylko zjawisko. Myślę, że najdziwniejsze jest dla mnie kompletne nie rozumienie tego, czym jest i czym powinna być praca z Reiki. Albo nie rozumienie tego, czym jest duchowe wzrastanie.
W swojej książce o Reiki skupiłam się na aspekcie duchowym tej pięknej energii i po raz kolejny także tutaj chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że Reiki może być piękną metodą duchowego rozwoju. Jeśli pozwolimy się prowadzić, jeśli dostrzeżemy jej piękno, poczujemy na wszystkich poziomach istnienia wzrost wibracji, który przekłada się nie tylko na zdrowsze ciało, ale także na pozytywne nastawienie do świata, naukę bezwarunkowej miłości i mądrość Ducha, która zawsze prowadzi do odczuwania szczęścia.
Oto zaskakująca historia. W pewnej grupie jakaś osoba wstawiła gniewny post, ponieważ nie otrzymała dyplomu ukończenia kursu Reiki od swojego nauczyciela. W związku z tym „dramatem” nawoływała innych do wniesienia wspólnego pozwu przeciwko komuś, kto nie dał certyfikatu. Dla jasności – szkolenie się odbyło, materiały dostarczono, jedynie dyplomu nie wydano. Historia tak kuriozalna, że oczom trudno uwierzyć.
Nie chcę oceniać człowieka, rzecz w tym, że takie myśli są sprzeczne z zasadami Reiki. Nie tylko ja to zauważyłam, ponieważ post komentowano na różne sposoby. Nie zabrakło tam mądrych spostrzeżeń, w tym podkreślano, że napisane słowa zaprzeczają naukom Mikao Usui. O tym chcę napisać – o sprzeczności z esencją Reiki. Powtarzam: nie o człowieku, który chyba zreflektował się i usunął swój wpis. Żywię głęboką nadzieję, że zrozumiał to wszystko, co poniżej pokażę. Być może ktoś odnajdzie w tym dla siebie jakąś inspirację, by inaczej reagować na skomplikowane sytuacje.
Dzisiaj szkolenie Reiki to najczęściej nauka układów dłoni i przeprowadzenie inicjacji. Po wykonaniu dostrojenia nauczyciel wystawia certyfikat wcale nie sprawdzając, czy jego uczeń stosuje zasady Reiki czy nie. Trudno przeprowadzić taki egzamin. Ja też tego nie robię, bo nie umiem, mogę jedynie zaufać harmonii wszechświata i temu, że energia prowadzi do mnie ludzi podobnych do mnie. Weryfikuje to potem życie.
A pięć zasad Reiki jest integralną częścią nauki pierwszego stopnia. Zjawisko, które opisałam, zaprzecza wszystkim po kolei prawom, które Mikao Usui ustanowił nie bez powodu. Po pierwsze: „chociażby dziś nie złość się”. Zasada ta dotyczy właśnie takich sytuacji, kiedy ktoś nie spełnia naszych oczekiwań. Zachęca, by wziąć głęboki oddech i zamiast złości, poczuć zrozumienie. Kiedy złościmy się na drugiego człowieka, bo zachował się w naszej ocenie niewłaściwie, to wymierzamy karę samym sobie za czyjeś działanie. Nasza złość zawsze uderzy w nas. To podstawa rozwoju. To podstawa pracy z Reiki. Setki zabiegów nie da nam tyle dobra, ile proste rozumienie, wybaczenie i tolerancja wobec nieodpowiedniego działania jakiegoś człowieka.
Po drugie: „chociażby dziś nie martw się”. Kiedy nie dostaję dyplomu, który mi się należy, zadaję sobie pytanie, czym przyciągam takie doświadczenie. Czy ja ostatnio nie zawiodłam kogoś? Czy zawsze jestem punktualna? Czy dotrzymuję słowa? Czy czuję, że w pełni zasłużyłam na dyplom? A może targowałam się o cenę i „urwałam” nauczycielowi część jego zarobku? Taka analiza przynosi lepsze efekty niż proces w jakimkolwiek sądzie. Ta druga opcja jest moim zdaniem ostatecznością, ponieważ harmonia wszechświata pozwala mieć to wszystko, na co jesteśmy gotowi.
Po trzecie: „szanuj nauczycieli i ludzi starszych”. Podobno nauczyciel nie reagował na monity w kwestii dyplomu. Nie zmienia to jednak faktu, że chęć wytoczenia nauczycielowi procesu – pomimo że nauczył, zainicjował, dostarczył materiały – jest w moim odczuciu kompletnym brakiem szacunku. Może nauczyciel zachorował? Może zapomniał? Może przeżywa jakieś trudności – to też tylko człowiek. Może dyplom zginął na poczcie? Takie rzeczy się zdarzają.
Ja także wystawiam dyplomy i wysyłam je uczniom. Zdarzyło się dwa razy, że dyplom wrócił do mnie, bo nie został odebrany przez adresata. A adresat pisał i upominał się: „gdzież jest mój dyplom?!”. Zdarzyło się wielokrotnie, że certyfikat wędrował dwa tygodnie zamiast trzech dni. Zdarzyło mi się ostatnio, że porządkując papiery znalazłam zapakowaną przesyłkę z dyplomem i książką, która – jak sądziłam – została wysłana trzy tygodnie temu… Takie moje gapiostwo. Napisałam z przeprosinami do uczennicy, a ona filozoficznie odpowiedziała: „nic nie szkodzi, wszystko przychodzi we właściwym czasie”. Bo moja uczennica rozumie zasady Reiki i je stosuje.
Po czwarte: „okazuj wdzięczność każdej czującej istocie”. Także nauczycielowi, który zaniedbał wysłania dyplomu albo który nie odpowiada na listy i telefony. Bądźmy wdzięczni za to, co jest, nie skupiając się na tym, czego nie ma. Zasilamy myślą zjawiska. Jeśli włożymy całą energię w odczuwanie wdzięczności za szkolenie, to jakimś cudem nagle ten zapomniany dyplom przyfrunie. Jeśli natomiast do zawiedzionego i niespełnionego oczekiwania dołożymy potęgę złości, moc nienawiści i potrzebę walki – nigdy nie otrzymamy tego, co chcemy. Papier, który w końcu wymusimy sądem, będzie pełen negatywnej energii.
Mój nauczyciel Reiki pokazywał nam, jak robić znaki Reiki na certyfikatach. Uczył nas błogosławienia dyplomów. Stosuję to wszystko, aby ten niewielki dokument niósł w sobie piękne energie. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że otrzymujemy taki dyplom po pełnej złości walce w sądzie. Co będzie w tym dokumencie? Jaka energia? Otwarcie przyznaję – nie chciałabym czegoś takiego. I nadal uważam, że to absurdalne robić dym z powodu papierka. Bo dla mnie ważniejsze jest zainicjowanie w Reiki i otrzymana wiedza. I nawet nie chcę myśleć, że ktoś zrobił kurs głównie po to, by się chwalić dyplomem i dlatego nie potrafi zapanować nad wściekłością, że go nie dostał i nie może komuś przed nosem pomachać. Byłoby to niskie bardzo.
Po piąte: „uczciwie zarabiaj na życie”. Ta zasada dotyczy tu oczywiście nauczyciela, który powinien dopilnować sprawy. Jeśli obiecał, powinien wystawić certyfikat. Jednak sprawdzajmy to przed szkoleniem, bo to nie jest obowiązek. Być może ktoś tego nie robi, bo nie chce. Dyplom to tylko miła pamiątka. Dla niektórych wydaje się dokumentem, jeśli chcieliby iść do innego nauczyciela na kolejny stopień. Ale to nie jest potrzebne. To kolejna iluzja, a którą wszyscy wierzą.
Nigdy nie prosiłam nikogo z nowych uczniów, aby przedstawili mi potwierdzenie, że zrobili Jedynkę czy Dwójkę u kogoś innego. Pytam o pewne rzeczy, które są ważne dla zgodności linii. Nigdy nie proszę o dokumenty. Po co? Przecież to leży w interesie ucznia, nie w moim. Jeśli uczeń zechce oszukać i… przyjdzie do mnie na drugi stopień, nie mając pierwszego, to kogo skrzywdzi? Mnie czy siebie? To jego ominą konieczne inicjacje i praca z energią nie będzie prawidłowa. Każdy to wie. Reiki robimy przecież dla siebie. A jeśli po to, by pomagać innym, to też zależy nam na jak największej skuteczności i efektywności. To też dla siebie.
Wierzę ludziom. Wierzę w ludzi. Lubię swoich uczniów i z radością otwieram się na każdą nową osobę, która do mnie przychodzi. Zapewne dlatego nie trafiają do mnie „trudni” ludzie, którzy chcą się kłócić i tupać ze złością z byle powodu. I pewnie dlatego zauważam takie dziwaczne zjawiska jak to, które opisałam. Rzecz nie w tym, że ktoś upomina się o dyplom, który mu się należy, rzecz w tym, że robi z tego wojnę. Takie działania i takie zjawiska powodują właśnie, że żyjemy na Ziemi pełnej walk, głodu i chorób. Kierowanie się zapiekłą złością czy walka o wszystko są fundamentem zła. Robimy Reiki po to, by zmieniać ogląd świata. By umieć odpuścić, by uzdrawiać nie tylko nasze ciała, ale też Ziemię. Właśnie po to Mikao Usui ustanowił pięć zasad.