Tym razem artykuł dla kobiet. O tym, co drzemie w naszych cudownych facetach. Mężczyzna nieco różni się od kobiety w swojej psychologii. Wie o tym każdy, kto przeczytał świetną książkę Johna Greya „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”. I chociaż miała ta lektura trochę przeciwników, jednak zasadniczo kładzie podwaliny pod rozumienie drugiej płci. Bo jest niezaprzeczalnym faktem, że reagujemy często nieco inaczej, a i oczekiwania mamy nieco inne.
Mężczyzna pragnie, aby kobieta była z nim szczęśliwa. Warto o tym pamiętać, szczególnie wtedy, kiedy koniecznie chcemy się poświęcać i wszystko robić samodzielnie, aby wreszcie paść bez sił i z pretensją w duszy i oczach… A nierzadko i na języku. Zaburzenie równowagi pomiędzy dawaniem i braniem to najczęściej popełniany w związku błąd. Partner chce być potrzebny i doceniany – warto mu dać tę szansę, prosząc o pomoc, domagając się z miłością i pogodnie pewnych rzeczy, dziękując czule za każdy gest. To lepiej procentuje niż krytyka i ciągłe narzekanie na zmęczenie. I przyznam, że działa to w obie strony – my kobiety też przecież chcemy być docenione, kochane i proszone z uśmiechem.
Jeśli kobieta martwi się i narzeka, mężczyzna może poczuć się winny. Właśnie dlatego, że bierze na siebie natychmiast odpowiedzialność za jej szczęście. Panie chcą się czasem po prostu wygadać, bo to im pomaga uwolnić emocje, a nie rozumieją, że panowie z tego powodu mogą poczuć się bezradni i nieudolni. Zawsze powtarzam, że od wyżalania się mamy koleżanki. Inna kobieta wie, o co chodzi, chętnie wysłucha, przytaknie, skomentuje po swojemu. Po prostu nas zrozumie i nie poczuje się winna w najmniejszym stopniu za to, że to my mamy jakiś problem. Tymczasem partner niestety tak, bo oto okazuje się, że nie potrafi nas uszczęśliwić.
Kobieta chce wszystko upiększać. Także swój związek. Nawet jeśli jest w nim szczęśliwa, a nawet szczególnie wtedy. Myśli dniami i nocami, co by tu zrobić, aby było fajniej, ciekawiej i aby wzmocnić relację. Jednak jeśli zaproponuje coś swojemu mężczyźnie, popierając to takim właśnie argumentem: „aby było fajnie i cudownie”, spotka się z rozżaleniem lub nawet gniewnym zdziwieniem: „to już nie jesteś ze mną szczęśliwa?!”. Mężczyzna naprawia tylko to, co się zepsuło, dobrych rzeczy nie rusza. Kobieta upiększa i dekoruje to, co uważa za wspaniałe.
Jest jednak między nami także wiele podobieństw, które są bardzo cenne w relacji. Chociaż dla kobiety związek jest zazwyczaj o wiele ważniejszy niż dla mężczyzny, to oboje pragną miłości. Oboje pragną bycia akceptowanymi, docenianymi i podziwianymi. Myślę, że tylko to jedno zdanie pozwala zadbać o związek w taki sposób, aby był udany i szczęśliwy. Oto cała recepta: sprawiać, by partner czuł się doceniany i kochany i tego samego domagać się dla siebie. Pod warunkiem oczywiście posiadania wysokiego poczucia wartości, bo jak wiemy – jeśli kocham i szanuję siebie, to jestem kochana i szanowana, jeśli jestem sobie wierna, to i mnie nikt nie zdradza. Tak działa zasada lustra.
Mężczyzna pragnie czułości w nie mniejszym stopniu od kobiety. Pisałam już o przytulaniu, które świetnie wzmacnia bliskość w związku. Jeśli od samego początku nie szczędzimy partnerowi tej czułości, to on także okazuje nam ciepło, a jego serdeczny dotyk nie jest wyłącznie przygrywką do seksu. Jeśli zaniedbujemy tę stronę relacji, to potem każdy ciepły gest może być odbierany przez męża, jako zaproszenie do łóżka, co dla kobiety często jest rozczarowaniem.
Na koniec chcę napisać o czymś trudnym do przyjęcia, co jednak zostało wielokrotnie potwierdzone, zarówno przez moje doświadczenie, jak i autorytet znanych i cenionych psychologów. Chcę napisać słów kilka o pewnym aspekcie zdrady małżeńskiej. Tej fizycznej. Kwestia niewierności jest dosyć ważna i wraca jak bumerang, bo coraz częściej dotyka różnych związków. Ona istniała zawsze, ale dopiero od niedawna mamy odwagę głośno mówić na ten temat. Może zaczynamy rozumieć, skąd się bierze i czym jest?
Otóż mężczyzna jest w swoim biologicznym jestestwie naturą poligamiczną. Oznacza to, że może zdradzić żonę z wielu dziwnych powodów, a bardzo rzadko robi to z braku miłości. Jeśli mężczyzna przestaje kochać, to odchodzi. Jeśli jednak wraca do domu od kochanki, to znaczy, że żona jest dla niego najważniejsza. Nadal. I wbrew wszystkiemu. Jakkolwiek kontrowersyjnie to zabrzmi, jest to faktem, nad którym warto czasem pomyśleć, bo zdrada fizyczna nie oznacza końca uczucia, tylko jakiś problem, który najprawdopodobniej można rozwiązać.
Innymi słowy – fakt przespania się z inną panią, bywa dla pana tym, czym dla nas zjedzenie kanapki. Ot, zdarzyło się… i nawet nie pamięta, jak tamta miała na imię. To była konsumpcja. Bywa nawet – co potwierdza doświadczenie – że jakiś trwający lata całe romans jest tylko rozrywką. Żona jest tą jedyną, wybraną do kochania, tamta (…zaraz, jak jej na imię?…) służy do uwolnienia napięcia. Przykre to dla „tej trzeciej”, dlatego stale przestrzegam moje klientki przed wdawaniem się w romanse z żonatym facetem. W 95% przypadków źle się to kończy dla kochanki. I żadna ciąża tu nie pomoże, bo najczęściej zostaje się samotną matką.
Bardzo ciekawym tego przykładem jest jeden z moich znajomych. Dobry i czuły mąż, wdał się w związek na boku z młodszą od niego o 14 lat dziewczyną. Ponieważ znałam jego żonę, zdziwiło mnie, dlaczego zdradza ją z kobietą nie tylko brzydszą, ale mniej miłą i mniej inteligentną. Kiedy zapytałam go o życie intymne, okazało się, że to żona jest wspaniałą kochanką, a ta na boku udaje w łóżku. „To dlaczego to robisz, człowieku?! Nic z tego nie rozumiem!” – wykrzyczałam mu wreszcie. I co się okazało po dłuższej rozmowie – mój znajomy tą przygodą bardzo chciał zaimponować swojemu ojcu, który także miał w życiu młodsze od siebie kochanki. A wiek kobiety miał podnieść mu poczucie wartości jako mężczyzny – to akurat jasne.
Wewnętrzne dziecko mojego znajomego cały czas domagało się ojcowskiego podziwu i miłości, której de facto nigdy nie dostało. Całą uwagę taty zabierał brat, dokładając do tego deficytu poczucie zazdrości. Jak tylko mój znajomy nawiązał romans, szybko przedstawił kochankę ojcu, licząc podświadomie na pochwałę. Jak łatwo się domyślić, podziwu nie było, więc trwał parę lat w tym niezdrowym układzie i czekał, aż zostanie doceniony. Zerwał romans, kiedy ojciec, wielki sympatyk ładnej i mądrej synowej, ostro go skrytykował za głupotę. Zgaduję, że nikt nie wymyśliłby takiej historii, jaką napisało tutaj życie.
W całej tej historii jest jeszcze zdradzona kobieta. Oczywiście, nie mogłam nie zapytać o jej krzywdę. Usłyszałam w odpowiedzi, że żonę kocha najmocniej na świecie i zadba o to, by ona nigdy się nie dowiedziała. Przecież, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Bulwersujące? Niekoniecznie, jeśli przyjmiemy, że dla mężczyzny seks z niekochaną kobietą to tylko konsumpcja. Czy któraś z nas ma pretensje o to, że małżonek zje na mieście? Oczywiście nie – to tylko jedzenie. No właśnie. Bardzo często zdradzane żony dowiadują się ostatnie dlatego, że panowie dbają o ich komfort psychiczny. Po co żona ma się martwić ich rozrywkami, które są bez znaczenia dla związku? I dodajmy – po co ma wiedzieć, skoro kobieta ma zdecydowanie inne zdanie na ten temat. Zdanie, które może niewiernego męża wystrzelić w kosmos.
Nie twierdzę, że mężczyźni zdradzają na lewo i prawo. Większość panów kocha pięknie, głęboko i z oddaniem. Uważam jednak, że seks na boku jest dla nich tym, czym dla nas katar. Po prostu się zdarza i nie ma to dla nich większego znaczenia. Zapomina się o nim tak szybko, jak o przeziębieniu. Było. Kiedyś. Nie zmienia to oczywiście faktu, że zdradzona żona odczuwa żal i gniew, a często nie umie tego wybaczyć. Bywa jednak i tak, że dopiero mężowski skok w bok otwiera jej oczy na prosty fakt, że zaniedbała swój związek. Z mojej praktyki wynika, że czasem taki dramat jest początkiem nowego etapu – pełnego miłości i dbałości o małżeństwo. Ale wymaga to dojrzałości i mądrości kobiety, która rozumie, że jej partner naprawdę tylko ją kocha, a to przykre wydarzenie, to tylko konsumpcja w innej restauracji.