Jest to trudny, ale niesłychanie ważny temat! Co ma wspólnego wybaczanie z Prosperitą? Wszystko niemal zależy od naszej umiejętności wybaczania zarówno sobie jak i innym. Jest to związane nierozerwalnie z pojęciami poczucia winy i bycia ofiarą. Jeśli kogoś skrzywdziliśmy, jeśli pielęgnujemy w sobie winę, to nasza twórcza podświadomość niechybnie przyciągnie do nas karę, na którą „przecież zasługujemy”. Dlatego bez względu na wszystko spróbujmy siebie rozgrzeszyć i wybaczyć sobie to, co „zbroiliśmy”. Nie chodzi tu o świadome czynienie zła i uważanie, że wszystko jest w porządku. Natomiast warto sobie uświadomić, że każdy człowiek ma prawo do błędu. Nikt nie jest idealny, często zdarza nam się kierować emocjami i mówić lub robić rzeczy, których potem żałujemy. Jeśli pojawia się motyw żalu, to oznacza, że tak naprawdę wiemy, że postąpiliśmy niewłaściwie i raczej takiego zachowania nie powtórzymy. Zatem nie ma sensu dalsze karanie siebie poczuciem winy i przyciąganiem poprzez nie nieprzyjemnych wydarzeń w życiu. Jeśli to możliwe, spróbujmy wynagrodzić skrzywdzonej osobie to, co jej zrobiliśmy i poczujmy się naprawdę niewinni – jak dzieci. Jeśli to niemożliwe, można przekazać jakiś datek na cel charytatywny, można pomóc komuś innemu. Wszyscy jesteśmy połączeni i okazana dowolnemu człowiekowi dobroć, może zrównoważyć krzywdę wyrządzona innej osobie. Dobro zatoczy krąg i dotrze do adresata w tym lub kolejnym wcieleniu… Nie tkwijmy zatem w poczuciu winy, tylko jak najszybciej uwolnijmy się od niej i zaakceptujmy siebie jako człowieka, który zasługuje na wszystko, co najlepsze.
O wiele trudniejsze może okazać się wybaczenie innym, którzy nas skrzywdzili. Żal i ból są często tak silne, że nie potrafimy „odpuścić”. Zasklepiona w sercu pretensja niszczy człowieka od środka i zamyka na przepływ dobrej energii. Jest jak jad, który z serca wraz z krwiobiegiem rozprzestrzenia się po całym ciele i sprawia, że wszystkie komórki po kolei obumierają… To właśnie żal, gorycz, pretensje są przyczyną większości nieuleczalnych chorób. Rak zżerający człowieka od środka jest najczęściej wynikiem braku wybaczenia i tkwieniu w starych urazach. (patrz: Psychosomatyka)
Ponadto tworzy to w psychice syndrom ofiary, syndrom, który znowu przyciąga do nas wszystko, co najgorsze, bo przecież „ofiara”, to ktoś, kto jest istotą pełną cierpienia i krzywdy… A przecież powiedziano: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy”. Wybaczenie drugiej osobie przynosi prawdziwą wolność, odblokowanie przepływu energii i gotowość na przyjęcie dobrych rzeczy.
Jeśli trudno jest zrozumieć ten temat, można uzmysłowić sobie, że wszystko, co się wydarza, sami przyciągamy do swojego życia, zatem ta osoba, która zadała nam ból, została przez nas przyciągnięta, żeby coś ważnego uświadomić. Na przykład to, że mamy coś jeszcze do przerobienia na drodze rozwoju. A może po prostu mamy się nauczyć cierpliwości? Druga osoba to najczęściej lusterko, które pokazuje nam nie tylko nasze ładne oczy, ale także pryszcz na nosie, który trzeba usunąć lub resztki rozmazanego tuszu na policzku, który trzeba zmyć. Jeśli tak potraktujemy to wydarzenie, będzie nam o wiele łatwiej, bo zrozumiemy, że ten człowiek był tylko narzędziem naszego wewnętrznego wzrostu, był nauczycielem i motywacją do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia nad sobą.
Jako lekarstwo zastosujmy afirmacje wybaczające lub napiszmy list do tej osoby, wyżalmy się w nim, powiedzmy, o co mamy żal, po czym spalmy ten list w piramidce ze świadomością, że spalamy w ten sposób swoje pretensje do tej osoby. Można tu zastosować każdy rytuał, który wyda się skuteczny. Proponuję ciekawą medytację, która systematycznie powtarzana przynosi oczekiwane efekty.
Usiądź wygodnie w spokojnym miejscu, zamknij oczy, wycisz się za pomocą rozluźnienia lub koncentracji na oddechu. Wyobraź sobie, że przed tobą siedzi osoba, do której masz żal, twój „wróg”. Wyprowadź z serca złote światło miłości i wybaczenia i jak kokonem otul tą osobę. Mów do niej w myślach: „wybaczam ci wszystko, co mi uczyniłeś. Bóg w moim sercu ci wybaczył, zanim jeszcze uczyniłeś zło i ja też ci wybaczam. Dziękuję za lekcję, jaką od ciebie otrzymałem. Wiem, że było mi to potrzebne i że sam ciebie przyciągnąłem do swojego życia. Błogosławię cię, żyj szczęśliwie.” Po chwili światło wraca do twojego serca, a ta osoba znika. Możesz pomału otworzyć oczy i zakończyć medytację.
Otaczanie „wroga” światłem jest najskuteczniejszą znaną mi metodą na uzdrowienie stosunków z drugim człowiekiem. Jeśli medytujemy systematycznie, jeśli naprawdę wybaczymy – nasz „wróg” przestaje nas atakować, zmienia stosunek do nas, zło znika. Czasem, kiedy jest to szczególnie negatywna energia – ta osoba znika po prostu z naszego otoczenia, na przykład wyprowadza się lub wyjeżdża. Podana tutaj medytacja ma bowiem właściwości oczyszczające także tego drugiego człowieka, pod warunkiem, że wykonujemy ją szczerze, z prawdziwą intencją wybaczenia.
Można też przemedytować historię o „Duszyczce”, którą przeczytałam w pewnej pięknej książce…
Otóż pewna mała Duszyczka przyszła do Boga z pragnieniem zejścia na ziemię i zrealizowania jakiegoś aspektu boskości w ludzkim ciele. Jej wybór padł na wybaczanie. I wtedy pojawił się problem, ponieważ wszystko, co stworzył Bóg było piękne i doskonałe i nie było komu wybaczać. Wszystkie pozostałe dusze były równie wspaniałe i nie ustępowały w niczym Duszyczce. Duszyczka zmartwiła się:
– Komu mam wybaczyć, jeśli wszyscy są dobrzy?
Wówczas z grona innych dusz wystąpiła Przyjazna Dusza i zaproponowała:
– Jeśli chcesz zejdę na ziemię razem z tobą i będziesz mi mogła wybaczyć.
– Ale co mam ci wybaczyć? – zdziwiła się Duszyczka
– Nie martw się, coś paskudnego wymyślę. – odparła Przyjazna Dusza
– Dlaczego ty, tak pełna Światła chcesz się zniżyć do zrobienia czegoś złego? – nie rozumiała Duszyczka
– Z miłości do ciebie, Duszyczko. Kocham ciebie i wiem, ze chcesz poznać, czym jest wybaczanie. Nie ma na to innego sposobu. Gdy nie ma zimna, nie doświadczysz ciepła, gdy nie ma smutku, nie poznasz czym jest radość, gdy nie ma „zła”, nie poznasz „dobra”… Ktoś musi „zniżyć się”, żebyś ty mogła doświadczyć, poznać siebie jako istotę wybaczającą. Zawsze sobie pomagamy i kiedyś ty zrobiłaś cos dla mnie, chociaż być może tego nie pamiętasz – odpowiedziała Przyjazna Dusza – Ale mam jedną jedyną prośbę do ciebie.
– Zrobię co zechcesz – zapewniła Duszyczka
– W chwili, kiedy zadam ci cios, kiedy dopuszczę się najgorszego, nie zapominaj Kim Jestem W Istocie – poprosiła Przyjazna Dusza
– Nigdy nie zapomnę! – obiecała Duszyczka – Zawsze będziesz w moich oczach tak doskonała jak teraz!
Być może to ty jesteś tą Duszyczką, a twój wróg i oprawca Przyjazną Duszą? Zastanówmy się nad tą historią. Mi ona bardzo pomaga, kiedy stykam się – choć rzadko na szczęście – z nieżyczliwymi osobami. Czytam też książki napisane przez Dalaj Lamę, który we współczesnym świecie jest chyba jednym z największych mistrzów wybaczania. Przychodzi mu to tak naturalnie, jak mi wypić herbatę czy sok pomarańczowy. Żyjąc na wygnaniu, świadom cierpienia swojego narodu wie, że Chińczycy to przede wszystkim jego wielcy nauczyciele, którzy pokazują mu, że wybaczenie nie zna żadnych granic…
Pamiętajmy też, że wybaczenie to proces, proces, który może trwać. Rzadko udaje nam się załatwić temat jedną medytacją, jednym listem, jednym ćwiczeniem. Trzeba być cierpliwym i konsekwentnym. Ale warto! Jeśli wybaczymy sobie i innym, pozbędziemy się żalu i goryczy pretensji oraz nauczymy się zapominać wyrządzone nam krzywdy, nasza świadomość otworzy się na samo dobro i dostatek wszechświata spłynie w nasze dłonie.