Mezalians

Życie w związku nie opiera się wyłącznie na seksie – wie o tym każdy inteligentny człowiek. Ale też warto pamiętać, że seks jest istotną częścią intymnej relacji i nie można go spychać na margines albo z niego rezygnować. Poza nielicznymi wyjątkami związanymi ze stanem zdrowia, erotyczne zbliżenie stanowi ważny fundament bliskiej relacji. To ono właśnie buduje cenne więzi między ludźmi. Być może właśnie dlatego niektórym wydaje się, że tylko ono się liczy, a reszta jakoś sama się ułoży? No cóż, nie ułoży się.

Jak zwykle podam przykład z życia. Mój inteligentny i oczytany znajomy prowadził firmę handlową. Któregoś dnia zatrudnił przy sprzedaży prostą dziewczynę z prowincji. Była sympatyczna i pracowita, umiała obsługiwać kasę, ale do wielkiego miasta przyjechała, by znaleźć sobie bogatego męża. Książki ani dyskusje jej nie interesowały, chodziła tylko na imprezy i biegała po sklepach z ciuchami. Flirtowała z szefem, który z radością dał się zaciągnąć do łóżka licząc na darmowy niezobowiązujący seks. Kiedy zorientował się, że kobieta chce czegoś więcej, zakończył relację.

Nie pomogło dziewczynie „sprytne” zajście w ciążę. Okłamała mojego znajomego, że się zabezpieczyła, po czym niewinnie rozłożyła ręce: „no zdarzyło się, teraz musimy się pobrać”. Tutaj dygresja – jestem wielkim wrogiem „wrabiania” mężczyzny w niechciane dziecko. Z wielu powodów, ale między innymi właśnie dlatego, że jest to wyjątkowo obrzydliwa forma wywierania presji, za którą płaci potem emocjonalnym cierpieniem żywy człowiek. A ja często w swoim gabinecie spotykam dorosłe dzieci, które kiedyś były towarem przetargowym lekkomyślnej mamusi.

Mój znajomy odmówił poddania się tej manipulacji. Kiedy delikatnie wspomniałam, że ze względu na dziecko mógłby przemyśleć swoją decyzję, oburzył się. „Mogę płacić alimenty, ale nie zmarnuję sobie życia z kimś takim. Nie pasujemy do siebie. Ją interesują tylko ciuchy, kosmetyki i pieniądze. Głównie moje pieniądze.” Nie mogłam odmówić mu racji, ta kobieta była po prostu z zupełnie innej rzeczywistości. Co nie oznacza, że była zła. Wiem, że są mężczyźni, dla których byłaby ideałem.

Kiedyś taki układ nazywało się mezaliansem. Dzisiaj to słowo przestało istnieć, a problem pozostał. Jesteśmy różni. Jedni z nas dużo czytają i chcą partnera, z którym mogą porozmawiać o polityce, socjologii, wydarzeniach na świecie. Inni skupiają się na zabawie, chcą mieć koło siebie kogoś, kto lubi tańczyć, przyjmować ciągle gości i świetnie czuje się wśród ludzi. Jeszcze inni uwielbiają podróże i szukają sobie kompana do zwiedzania świata. A wreszcie są i tacy, którzy nie mają wielkich wymagań – chcą żony, która dobrze gotuje i ładnie się ubiera albo męża, który doceni talent kulinarny i nową sukienkę.

Mój znajomy nie chciał małżeństwa z osobą, z którą nie miałby o czym rozmawiać. To dla inteligentnych mężczyzn bardzo ważne, by być w związku z kobietą, która z nimi rezonuje. Usłyszałam to dawno temu od pewnego mądrego psychologa. Powiedział nam wprost w czasie wykładu, że mężczyzna chce móc po seksie porozmawiać z partnerką. Potrzebuje emocjonalnej i psychicznej więzi, tak samo jak kobieta. Nie każdy szuka pieniędzy czy wygody. Częściej szukamy pokrewnej duszy, z którą można pięknie i ciekawie spędzać czas.

Związek z kimś „z innej bajki” zawsze kończy się fiaskiem. Moim zdaniem mój znajomy podjął właściwą decyzję. W praktyce nie spotkałam ani razu mezaliansu, który stałby się szczęśliwym, kochającym związkiem.  Widziałam natomiast setki małżeństw, które tak się właśnie zaczęły: nieplanowana ciąża, a potem trwający latami rozwód i walka o pieniądze, a przy tym ból, łzy, wzajemne ranienie siebie i dzieci. Jako były ławnik pracujący przy rozwodach mogę śmiało powiedzieć, że trzy czwarte rozwodów to właśnie pary, które zupełnie do siebie nie pasowały i nigdy nie zdecydowałyby się na małżeństwo, gdyby nie dziecko w drodze.

Dodam bez złośliwości, że seks jest dla dorosłych, a w XXI wieku można nauczyć się cieszyć erotyką bez „wpadki”, jeśli nie pasujemy do siebie. I jest dla mnie jasne z kolei, że taka wpadka między dwojgiem kochających się ludzi nie jest w ogóle problemem. Znam wiele pięknych małżeństw, które zostały zawarte nieco szybciej ze względu na ciążę. Ale to są za każdym razie ludzie, którzy do siebie pasują, którzy się kochają i rozumieją. Sam seks to za mało. Potrzebna jest więź i wzajemne zainteresowania. Ludzie powinni patrzeć na świat podobnie i mieć podobne priorytety. Wtedy związki są naprawdę udane.

Historia mojego znajomego ma liczne kopie wśród ludzi, którzy nie rozumieją, czym naprawdę jest związek. Dobieramy się w pary, by siebie wzajemnie kochać i wspierać, by ręka w rękę iść przez życiowe zakręty. Nie uda się tego dokonać z kimś, kto po cichu nami gardzi, a ta pogarda nieuchronnie się pojawia, kiedy tylko minie ekscytacja seksem. Spadają wówczas zasłony i widzimy obok siebie kogoś całkowicie obcego, kto nas nie rozumie i nigdy nie zrozumie. Mój znajomy nie kochał i nie rozumiał tej dziewczyny, która tak bardzo chciała usidlić jego i jego pieniądze. Zaczęliby się kłócić pierwszego dnia po ślubie.

Nawiasem mówiąc zjawisko „wydawania się za pieniądze” jest ciągle powszechne. Mówię tu o sytuacji, gdzie nie ma miłości, tylko jest chęć urządzenia sobie życia cudzym kosztem. W gruncie rzeczy jest to dla mnie inna forma prostytucji i nie obawiam się tak dosadnego określenia. Nikt się nie obrazi, albowiem i tak nikt się do tego nie przyzna. Kobiety, które wychodzą za mąż dla pieniędzy, do ostatniego tchu będą kłamać, że kochają. Nic mi do tego, ale takie związki oparte na handlu nigdy nie są szczęśliwe. Warto o tym pamiętać. Zatem nasze babcie miały rację przestrzegając przed mezaliansem, bo czasem to wcale nie była miłość, tylko interes, jak było w przypadku mojego znajomego.

Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że nie mówię o związkach, w których w ogóle pojawia się różnica w finansowych zasobach. Kto oglądał kiedykolwiek słynne „Love Story”, w którym wzruszali nas do łez Ali MacGraw i Ryan O’Neal, wie doskonale, że miłość nie patrzy na zawartość portfela. Naprawdę można się kochać i rozumieć pochodząc z różnych środowisk. Rzecz zatem w intencji. A może nawet bardziej w miłości. Jeśli pasujemy do siebie intelektualnie, mentalnie, emocjonalnie to cała reszta nie ma znaczenia.

Ogólnie, kiedy mówimy o braku dopasowania, pamiętajmy, że sedno leży w naszych priorytetach, zainteresowaniach, czasem może w wykształceniu. Nie każdy musi być naukowcem, ale naukowiec najszczęśliwszy będzie z erudytą. Tancerz z drugim tancerzem. Smakosz ze smakoszem. Wielbiciel wielodzietnej rodziny z matką rozmiłowaną w rodzeniu dzieci. Bo kiedy żyjemy obok siebie, chcemy być rozumiani i akceptowani w pełni tacy, jacy jesteśmy. Bez tego związek nie będzie udany. Prędzej czy później dochodzi do rozwodu.

Domator o dwóch lewych nogach nie zrozumie dziewczyny, która kocha dyskoteki. Będą się spierać za każdym razem, kiedy ona zechce się pobawić. Niewykształcona osoba, choćby była śliczna i gotowała pyszne potrawy, nie da szczęścia komuś, kogo drażnią błędy ortograficzne i kto chce podyskutować o ostatnio obejrzanym filmie. Szczęśliwy związek to taki, w którym dwoje ludzi pasuje do siebie jak dwa kawałki puzzli.

I jeszcze jeden przykład z życia. Jestem bardzo uczulona na poprawność pisania i kiedyś drażniły mnie u ludzi błędy ortograficzne. Zawsze bardzo dużo czytałam i – jak wiecie – sama piszę książki. Dawno temu randkowałam z chłopakiem po zawodówce. Pozornie prosty chłopak z biednej rodziny, ale w praktyce niesamowicie inteligentny i oczytany. Nie tylko pisał bezbłędnie, ale pożyczał mi ciekawe książki, których sama bym nie odkryła. To właśnie on zabrał mnie po raz pierwszy do studyjnego kina na film, który oglądałam z otwartą z fascynacji buzią i z zachwytem wspominam do dzisiaj. Robił też piękne zdjęcia, a fotografia była kolejnym obszarem naszych wspólnych zainteresowań. Pamiętam, że rozmawialiśmy całymi godzinami i nigdy nie brakowało nam tematów. Rozumieliśmy się doskonale i nigdy ze sobą nie nudziliśmy.

Mam też znajomych po studiach, którzy od chwili otrzymania dyplomu nie przeczytali żadnej książki i są w szczęśliwych związkach z podobnymi sobie. To potwierdzenie tezy, że nie jest ważne pochodzenie czy wykształcenie, lecz autentyczne pasje człowieka. Mezalians jest wtedy, kiedy różnice zainteresowań i priorytetów są nie do pogodzenia. Właśnie dlatego przed ślubem chodzimy na randki, aby się poznać wzajemnie i zobaczyć, czy jesteśmy z „tej samej bajki”. Nikt nie jest lepszy ani gorszy. Życie nie polega przecież ani na czytaniu, ani na gotowaniu, ani na podróżowaniu, ani na posiadaniu bogactwa. To zawsze kwestia naszego wyboru, a w związku to kwestia dopasowania według podobieństw.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 640
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu