Wiele lat temu jeden z moich przyjaciół powiedział, że prawdziwa miłość niczego nie oczekuje i polega na całkowitej akceptacji partnera i tego, co robi. Buntowałam się wówczas przeciw takiemu podejściu do tematu, bo wiedziałam, że wiążąc się z kimś na dobre i złe – zawsze czegoś oczekujemy. Choćby tego, by być kochanymi. Po to przecież tworzymy związek, by czerpać z niego dla siebie mnóstwo przyjemnych doznań. A do tego zalicza się poczucie bycia podziwianym i wielbionym.
Są oczywiście osoby, które chcą i żądają więcej. Oczekują, że partner będzie zaspokajał ich rozmaite potrzeby. Na przykład zrezygnuje ze swoich zainteresowań, by zajmować się małżonką i chodzić z nią w te miejsca, które ona chce zobaczyć. Nie ma tu znaczenia płeć, chociaż celują w tym rzecz jasna panie. Dla nich związek jest ogromnie ważny, ale służy też do spełniania ich oczekiwań. Jakże często młoda kobieta, kiedy już „usidli” chłopaka, żąda od niego, aby stale miał dla niej czas i spędzał go zgodnie z jej upodobaniami. Bywa, że partner jest wyłącznie po to, by ją podziwiać i składać hołdy jej urodzie.
Oczywiście – może być dokładnie odwrotnie. Najlepszym przykładem będą wszystkie ofiarne żony, które po założeniu na palec obrączki za sens i cel życia wybierają gotowanie, pranie i dogadzanie mężowi, skupiając się wyłącznie na tym, by zdobyć medal Idealnej Pani Domu, z której mąż będzie dumny.
To rzecz jasna skrajności. Najczęściej oczekujemy różnych rzeczy – od dzielenia się wydatkami, poprzez pomaganie w obowiązkach, a kończąc na okazywaniu miłości. Z punktu widzenia psychologii partnerstwo na tym właśnie polega – na zrównoważonej wymianie energii, gdzie każdy w związku jest zarówno dawcą jak i biorcą. Czerpie dla siebie, ale i dzieli się tym, czym może, zamiast „Ja” wprowadzając do swojego życia „My”.
Chciałabym jednak skupić się nieco na samych uczuciach, a nie zasadach tworzenia wspólnego mieszkania. Otóż i tutaj zachodzi często bardzo ciekawy proces. Kiedy poznajemy kogoś i zakochujemy się w nim, często podświadomie oczekujemy, że będzie on naszym dopełnieniem. Mówimy wprost: „szukam mojej drugiej połówki”, „to moja druga połowa”. Tymczasem warto pamiętać, że każdy z nas jest doskonałą całością. Nie potrzebujemy nikogo i niczego, by być szczęśliwymi. Związek to tylko płaszczyzna fascynujących doznań – jak przygoda, która cieszy, rozwija, pozwala poznawać siebie i świat, pozwala uczyć się i odkrywać różne aspekty naszej osobowości i dzielić się z innymi tym, co najpiękniejsze. Nie jest niczym obowiązkowym i niczym niezbędnym.
Każdy z nas wie, że wszystko mamy w sobie. Także miłość. To stan istnienia i odczuwania. Nie jest poza nami. Nie może więc być zależny od niczego i nikogo. Kiedy zauroczenie opada, zauważamy, że nasz wybranek czy wybranka wcale nie jest taki idealny. Dostrzegamy jego słabości i wady. Zaczynają się żywiołowe dyskusje, bo okazuje się, ze różnimy się także w istotnych poglądach i spojrzeniu na życie. To jednak nie powinno zmieniać naszych uczuć. Miłość świadoma nie jest zależna od niczego i nikogo. Jeśli naprawdę kochamy, to nie przestajemy tylko dlatego, ze ktoś nie robi tego, co byśmy chcieli lub myśli inaczej.
Nawiasem mówiąc inteligentne osoby rzadko kiedy są potakiwaczami. Maja własne zdanie i umieją je spokojnie przedstawić. Wysokie poczucie wartości skłania do asertywnego zachowania i rozwijania swoich zainteresowań. Taka osoba nie będzie jak posłuszny manekin spełniać niczyich kaprysów. Legendarna „zołza” to kobieta świadoma siebie i swoich potrzeb, które realizuje nie oglądając się na nikogo. Może być również w męskiej wersji. Zawsze będzie to silna i ciekawa osobowość. Nawet wtedy, kiedy stanie w opozycji do naszych poglądów. Dyskusja z takim człowiekiem inspiruje i pobudza. I wcale nie utrudnia kochania, a wręcz przeciwnie skłania do podziwu i szacunku.
Niemniej świadoma miłość nie ocenia i nie przygląda się, czy aby ten człowiek jest wart kochania. Każdy zasługuje na miłość. Jeśli kogoś wybraliśmy i kochaliśmy wcześniej, nie można przestać go kochać tylko dlatego, że rozrzuca skarpetki po podłodze czy godzinami plotkuje przez telefon. Można odejść od toksycznego partnera, można rozstać się z kimś, kto źle nas traktuje. Ale nie można przestać kochać dobrego człowieka tylko dlatego, że nie spełnia naszych oczekiwań. Stan kochania jest w nas i trwa, jeśli tylko spojrzymy na druga osobę bez oczekiwań. A jeśli przestajemy kochać partnera, bo zamiast skakać koło nas na dwóch łapkach woli rozwijać swoje pasje, to oznacza, że nigdy nie kochaliśmy, lecz cynicznie stworzyliśmy związek, który miał zaspokajać nasze i tylko nasze potrzeby, potraktowaliśmy więc partnera nieco przedmiotowo.
Ludzie tworzą związki z różnych powodów. Można więc być ze sobą bez miłości – kochanie to nie jest obowiązek. Mogą żyć w parze sprawdzeni przyjaciele. Mogą iść razem przez życie wspólnicy, którzy doskonale się dogadują. Wówczas trwanie związku jest oparte na tych fundamentach, na których powstało, bo temu ta relacja służy.
Ale jeśli wylewnie deklarujemy miłość, to warto wiedzieć, że oznacza ona coś więcej niż oczekiwanie, ze partner zaspokoi te nasze potrzeby, których sami nie umieliśmy zaspokoić. To się po prostu nie uda, bo zgodnie z zasadą lustra dostajemy tylko to, co w sobie mamy, co sobie sami dajemy. Osoba rozpaczliwie samotna, nawet jeśli w końcu kogoś poderwie, nadal będzie czuła się samotna, bo partner będzie długo pracował lub miał tysiące innych ważnych zobowiązań. Osoba, która się nudzi, bo nie ma zainteresowań, nie przestanie cierpieć w związku, bo nikt na dłuższą metę nie zechce być jej rozrywką i zapewniać jej zabawy.
W długoletnich związkach miłość świadoma jest na porządku dziennym. Ludzie kłócą się i godzą. Szukają kompromisów. Bywają wielkoduszni wobec siebie, ponieważ nie szukają ideału w drugiej osobie, lecz kochają człowieka z krwi i kości. Rozumieją, że miłość to stan dobrowolny, który wybieramy, by obdarzać siebie i partnera najpiękniejsza jakością bez względu na wszystko. Dają więc sobie prawo do bycia szczęśliwymi razem i niezależnie od siebie. Pozwalają parterowi być sobą i spełniać się tak, jak on wybiera. Oto prawdziwa wolność w relacji. Pozwala na to tylko świadoma miłość.