Osoby, które pracują nad sobą i rozwijają się, umieją także stworzyć zdrowy związek. Punktem wyjścia jest ,jak wiemy, wysokie poczucie własnej wartości. Ale nie tylko. Piękny dojrzały związek powstaje wtedy, kiedy oboje widzą w nim cos dla siebie ważnego. Tworzą wspólną przestrzeń, w której nie ma „ty” i „ja”, lecz jest „my”. Przy takim podejściu szukamy tego, co dobre dla nas, a nie dla jednej lub drugiej strony.
Często mówi się o sztuce kompromisu. Ale to nie jest to samo. Kompromis zakłada pewne ustępstwo i spotkanie wpół drogi. Szukanie wspólnego kierunku z założenia jest czymś innym. Nie wchodzimy wówczas w role poświęcającej się dla dobra partnera ofiary, nie czujemy, że z czegoś rezygnujemy. Szukamy miejsca dla nas, wspólnego, w którym oboje będziemy czuć się dobrze. Przyjmujemy, że nasz związek jest najważniejszy i staramy się robić wszystko dla dobra związku – nie dla siebie i nie dla partnera w oderwaniu od zespołu, jaki stanowimy.
Charakterystyczna cechą takiego układu jest wspólne podejmowanie decyzji. Siadamy razem i rozważamy różne możliwości, nie bacząc na to, że dotyczą tylko jednej osoby, np. pracy Ewy. Adam powinien móc wyrazić swoje zdanie, a jeśli jest dobrym partnerem, będzie kierował się tym, co ważne dla dobra Ewy. Ostatecznie, to ona zdecyduje, lecz przychyli bacznie ucha do tego, co Adam jej podpowiada. Czasem ktoś z zewnątrz widzi szczegóły, których my nie dostrzegamy. A któż może być lepszym przyjacielem i bardziej wnikliwym obserwatorem naszych słabości, jeśli nie partner?
W pięknym duchowym związku pamiętamy o uzdrawiającej sile miłości. Jeśli pojawia się problem, to nie pozwalamy, by nakręcił wewnątrz nas emocjonalne szaleństwo, uderzające w partnera, lecz właśnie do niego zwracamy się o wsparcie. Może być całkiem milczące. Chwila wtulenia się w ciepłe ramiona, świadomość, ze nie jesteśmy sami – pomaga przetrwać największe zawieruchy. Nawet takie, na które nie ma zewnętrznego lekarstwa. Każdy z nas wie, że czasem nie można pomóc komuś w inny sposób, niż tylko trzymając go za rękę. Ale to wypełnione miłością trzymanie jest ogromnie ważne.
Jeśli związek jest wypełniony prawdziwa miłością, to w partnerze widzimy tylko dobre cechy. Szukamy samych dobrych intencji. Kiedy Adam się spóźnia i nie odbiera komórki, Ewa nie podejrzewa go od razu o to, że ma kochankę, lecz tłumaczy to sobie na korzyść męża. Przyjmuje, że utknął w korku i poza zasięgiem. Oczywiście wymaga to zaufania i posiadania dobrych doświadczeń. Wszyscy patrzymy na innych poprzez slajd własnego życia. Jeśli ktoś ma za sobą nieudany związek, w którym był notorycznie okłamywany, trudno mu wierzyć obecnemu partnerowi. Dlatego też powtórne związki są dużo trudniejsze.
Niemniej w dojrzałym związku dwóch duchowo rozwiniętych osób, patrzymy na partnera przez pryzmat miłości, zaufania i zrozumienia. Wyzbywamy się egoizmu. Ewa nie wykrzykuje w gniewie: „jak mogłeś? Ja tu czekam! Nie myślisz o mnie!”, bo wie, że spóźnienie Adama nie wynika z jego braku miłości, lecz z incydentalnej sytuacji. Oboje funkcjonują w kategoriach „my”, więc Ewa wie, że Adam stara się być w porządku i jeśli cos nie wypala, to nie ma w tym jego lekceważenia.
W duchowym związku podstawę kochania stanowi przebaczenie. Kiedy wybaczamy, patrzymy oczami pełnymi miłości. Puszczamy w niepamięć różne przykrości, nie rozdrapujemy ran, a przede wszystkim wyzbywamy się chęci odwetu na partnerze. Jest to prawdziwe błogosławieństwo, które sprawia, ze dwoje ludzi przechodzi ponad krzywdami z przeszłości, pokonuje własna dumę, poskramia ego i odkrywa serce. To prawdziwy dar miłości.
Dlatego warto nauczyć się przepraszać. Osoba o wysokim poczuciu wartości nie ma z tym problemu. Przyznanie się, że nie mieliśmy racji, nie przynosi nam ujmy. Upór natomiast, szkodzi związkowi i wszystkim innym relacjom, których dotyczy. Czasem pytam osobę, która skarży się na ciągłe spory z partnerem: „chcesz kochać i być kochana, czy mieć rację?” Każdy z nas może świadomie odpowiedzieć sobie na takie pytanie i dokonać wyboru.
Bardzo ważnym elementem, potwierdzającym jakość naszego uczucia, jest wzajemny szacunek, który wzmacnia poczucie wartości w drugim człowieku. Prawdziwa miłość to akceptacja drugiej osoby i zwracanie się do niej wyłącznie w sposób budujący bliskość. Kochający partner śmieje się, kiedy żona przypali ziemniaki i proponuje jej wyjście na obiad do restauracji. Ewentualnie kanapkę ze smalcem, kiedy portfel jest mniej zasobny. Przypalone ziemniaki nie będą powodem do kłótni, bo kiedy szanujemy człowieka, to akceptujemy to, że nie potrafi gotować lub jest roztargniony. Każdy z nas ma wady. Każdemu może przydarzyć się zniszczenie czegoś, zgubienie lub jakaś inna niefortunna pomyłka. Rozumiejąc to, mówimy po prostu: „to nic wielkiego, rozwiążemy to jakoś”.
Warto również zwrócić uwagę na łatwość bycia sobą. Jeśli z partnerem łączy nas prawdziwe uczucie, to w jego obecności czujemy się swobodnie. Mówimy to, co czujemy, pozwalamy sobie na odrobinę szczerości, okazanie zmęczenia czy choroby. Nie wstydzimy się porażki, czy prozaicznego „burczenia w brzuchu”. Wiemy bowiem, że partner widzi w nas człowieka z jego słabościami i w takiej formie nas akceptuje. Ta zasada – jak i pozostałe – działa oczywiście w obie strony. Zawstydzenie, pełne napięcia udawanie i granie kogoś innego, niż się jest w rzeczywistości, powinno być zatem sygnałem ostrzegawczym. Odprężenie emocjonalne w obecności partnera dowodzi natomiast poczucia swobody i bezpieczeństwa. Ludzie, których łączy prawdziwa bliskość nie czują się zmieszani wobec siebie, ponieważ rozmaite krepujące incydenty potrafią obrócić w żart i bawić się świetnie każdą gafą.
Dobry i pełen wartościowych uczuć związek buduje nas pozytywnie, sprawia, że dzięki partnerowi czujemy się lepsi, piękniejsi, mądrzejsi, bardziej wartościowi, a także atrakcyjni i pożądani.