Wybaczenie tak chętnie omawiane przez wszystkich nauczycieli rozwoju bywa proste jedynie w teorii. Wcale nie dlatego, że ktokolwiek z nas jest zawziętym człowiekiem. To kwestia zwykłej wrażliwości, a także – o czym często zapominamy – wiary w harmonię wszechświata i to, co najczęściej nazywa się zwyczajnie sprawiedliwością czy adekwatnością. Dając dobro, oczekujemy dobra. Dając przyjaźń, oczekujemy przyzwoitego traktowania. Już dawno temu powstało przysłowie: „kto jest jaki, to myśli, że drugi też jest taki”. Oczekujemy tego, co sami dajemy. Trudno zrozumieć niesprawiedliwość.
Wyrządzona krzywda bardzo boli. Najbardziej wtedy, kiedy nic nie zawiniliśmy. Na przykład przyjaźnimy się z kimś, szczerze tę osobę lubimy, dobrze traktujemy, a ona nagle odcina się od nas i zaczyna powtarzać rozmaite oszczerstwa na nasz temat. Albo pracujemy uczciwie na swój sukces, ktoś nas chwali, a najbliższa znajoma nagle zaczyna wrogo nas traktować i robić rozmaite przykrości. Albo ufamy przyjaciółce, zapraszamy do domu, a ona zaczyna podbierać nam pieniądze z szuflady czy portfela. A może nawet próbuje naszego męża zaciągnąć do łóżka, jakby nie widziała w tym niczego niewłaściwego?
Z poziomu duchowej pracy nad sobą możemy to wszystko klarownie wytłumaczyć zarówno długiem karmicznym, jak i konieczną dla nas lekcją. Możemy znaleźć w sobie wzorce odpowiedzialne za zaproszenie do naszej rzeczywistości takiego podłego nauczyciela i takich okropnych doświadczeń. Kiedy patrzymy z tej perspektywy, wszystko staje się zrozumiałe i nawet trochę logiczne. Ale z perspektywy człowieka nic nie jest takie oczywiste. Krzywda boli. A odruch obronny przejawiający się niechęcią czy złością jest czymś zupełnie naturalnym. Warto o tym pamiętać i dawać sobie prawo do trudnych emocji. Nawet do nienawiści.
Jednak przyjmowanie wszystkich tych trudnych odczuć nie oznacza, aby się w nich bez końca zanurzać. Gniew, żal, pretensje niszczą przede wszystkim nas i nasze ciało. Dla wielu osób psychosomatyka jest wystarczającą motywacją, by odpuścić winy nawet bardzo złej osobie. To trochę brzmi jak straszenie, ale opiera się na faktach. Lepiej wybaczyć ze strachu przed chorobą, niż tkwić w negatywnych energiach uporczywego trzymania się krzywdy. Jeśli odpuścić nie chcemy, karzemy samych siebie, karmiąc swoje ciało jadem negatywnych emocji.
Oprócz psychosomatyki jest jeszcze jedno podejście, które ułatwia odpuszczenie. To dojrzałość. Nie ta metrykalna, chociaż oczywiście często pojawia się z wiekiem. To dojrzałość psychiczna, która przejawia się świadomym wyborem tego, co dobre i co nas uszczęśliwia. Wystarczy bowiem przyjrzeć się temu wszystkiemu, co towarzyszy brakowi wybaczenia. Kiedy rozpamiętujemy doznane krzywdy, to spada nam energia. Pojawia się smutek, żal, poczucie niesprawiedliwości. A im dłużej tkwimy w tych myślach, tym gorszy mamy nastrój.
Czy nie lepiej myśleć o czymś przyjemnym? Czy nie lepiej skupiać się na szczęśliwych wydarzeniach i dobrych ludziach? Po co marnować czas i zdrowie na przykrą przeszłość? Nie namawiam do zamiatania uczuć pod dywan, bo to niczemu nie służy. Nie chodzi o udawanie, że nic się nie stało. Chodzi o świadome puszczenie żalu i nienawiści do krzywdziciela. Można sobie pomóc MEDYTACJĄ NA ŚWIATŁO lub innym dowolnym narzędziem. Można napisać list wybaczający. Można pracować z arkuszami Radykalnego Wybaczania. Ważne, by świadomie uwolnić całe poczucie krzywdy.
Dojrzałość polega na świadomym wybieraniu tego, co dobre dla nas. Można sobie wyraźnie powiedzieć: „nie chcę i nie będę nienawidzić, bo to okropne uczucie, więc wybaczam i zajmuję się innymi tematami, puszczam wszystko, co mi nie służy”. Dojrzałość to zauważanie ulotności życia i jego pospiesznego galopu. Szkoda każdej chwili wypełnionej gniewem. Czy nie lepiej usiąść z twarzą w promieniach słońca i uśmiechać się do dobrych myśli, niż nurzać bez końca w bagienku żalu? To nasz wybór, czy będziemy zachwycać się świeżymi kwiatami, czy zanurzymy twarz w dole z kompostem.
Dojrzałość to łagodne zrozumienie, że wszyscy jesteśmy na trudnym życiowym poligonie i każdy próbuje po swojemu przebrnąć przez rozmaite wyzwania. Jeden ciężko pracuje, drugi lawiruje pomiędzy problemami, a trzeci zwyczajnie kradnie innym, bo inaczej nie potrafi. Bo nikt go nie nauczył. Bo jest pełen lęku. Bo nie wierzy w siebie. Nie można wszystkich mierzyć jedną miarką. Dojrzałość to dostrzeganie, że nawet jeśli ja poradziłam sobie z problemami nie krzywdząc nikogo, to nie każdy ma moje umiejętności i moją mądrość, i moje rozumienie świata. Bardzo często zło bierze się z cierpienia, dlatego współczucie pomaga w wybaczaniu.
Dojrzałość daje innym prawo do słabości, bo rozumie, że nic w istocie nie jest proste. To, co jeden zdobywa, drugi traci. To, co ktoś potrafi z lekkością wykonać, dla drugiego jest nie do osiągnięcia. Dojrzałość patrzy ze współczuciem i akceptuje ludzkie błędy. Nie musimy kochać złodziei, morderców, ladacznic, oszustów i oszczerców. Ale możemy ze spokojem uznać, że skoro są na tym świecie, to jakaś Wyższa Siła dała im prawo do życia, oddychania i robienia tego, co robią. I nic nam do tego. Każdy grzesznik ma przyszłość, każdy święty ma przeszłość… Dojrzałość nie osądza i nie potępia, bo szkoda jej na to czasu, skoro może zamiast tego cieszyć się miłością najbliższych.
Dojrzałość poddaje się z pokorą harmonii wszechświata. Nie walczy z tymi, którzy myślą inaczej, wybierają inaczej, postępują inaczej. Zauważa zło, omija je szerokim łukiem i robi, co może, jeśli cokolwiek może. Czasem mówi, co jest dobre i dlaczego. Czasem przestrzega tych, którzy chcą słuchać. Ale tam, gdzie nie ma żadnego wpływu, zostawia wszystko powolnemu biegowi istnienia. Nie zajmuje się bezproduktywnym narzekaniem na to, czego nie może zmienić. Nie psuje zdrowia złością. Szuka powodów do radości i przyjemności. Przecież życie jest dla nas. Wybierajmy najlepsze myśli i najpiękniejsze uczucia.