Być może zastanawiamy się chwilami, jak to jest, że człowiek niespodziewanie szaleje z miłości, nagle czuje się jak na karuzeli i tak po prostu zakochuje się w kimś. Na pewno wpływ na to ma otaczający nas cud życia, piękno tętniące w każdym kwitnącym krzewie, trele ptaszków, feerie barw… Czasem romantyczny wieczór, cudowna muzyka. A może ciepłe promienie słońca budzą w naszym mózgu odczucia szczęścia i upojenia. Chcemy wzmocnić to upojenie, czy może po prostu wszystko spontanicznie dzieje się samo?
Tyle poezji. Od strony naukowej istnieją teorie, które zakładają, że wybieramy partnera podświadomie. Dlatego też dzieje się tak, że jedna osoba od razu wpada nam w oko, a inna nas w ogóle nie zainteresuje, pomimo że zabiega o nasze względy. Z racjonalnego punktu widzenia bywa nawet tak, że nie zgadzamy się ze swoim stanem zakochania. Często mówimy sami sobie: „dlaczego właśnie w nim musiałam się zakochać? Przecież tamten byłby o wiele lepszym mężem.” Nasz świadomy umysł kieruje się rozsądkiem, matematycznymi obliczeniami, wiedzą społeczną i rzadko kiedy wybrałby sobie toksycznego partnera. A jednak czasami wpadamy w takie niewygodne związki…
Według teorii biologicznej, nasza podświadomość sprawia, że wybieramy partnera, który zwiększałby szansę przetrwania gatunku. Zatem mężczyzna wybiera kobietę, która jest ładna, młoda, ma gładką skórę, lśniące włosy, czerwone usta, różowe policzki i błyszczące oczy. Stąd w kobietach podświadome zamiłowanie do kosmetyków, które maskują przeciętny stan zdrowia. Stąd róże do policzków, szminki, farby do włosów.
Kobieta natomiast będzie szukała mężczyzny, który umie zgromadzić dobra materialne (pożywienie, pieniądze). Wybierze mężczyznę, górującego nad pozostałymi. To gwarantuje jej zabezpieczenie ekonomiczne założonej rodziny.
Ponieważ teoria ta degraduje nas i nasze oczekiwania wyłącznie do instynktu przetrwania, nie zaspokaja wszystkich potrzeb człowieka. Myślę, że dobrze uzupełnia ją tzw. teoria wymiany, która zakłada, że wybieramy partnerów równych sobie.
Jeśli kobieta lub mężczyzna ma pewne braki, wynikające z teorii biologicznej (np. w urodzie, czy w statusie społecznym) – będzie szukać przyszłego partnera z cechami, które zrównoważą te braki. I tak, jeśli kobieta nie czuje się szczególnie piękna, wybierze mężczyznę, który również nie jest najprzystojniejszym przedstawicielem swojego gatunku. Będzie szukać u niego uprzejmości, inteligencji, poczucia humoru – cech, które zrównoważą brak urody.
Kolejna teoria – teoria persony – zakłada, że najchętniej wybieramy osobę, która zwiększa nasze poczucie własnej wartości. Najlepiej czujemy się przy kimś, kto nas docenia, podziwia, chwali. Wówczas mamy w sobie radość i chęć do życia. Taki związek bywa często pozytywny, ponieważ buduje w nas motywację do działania. Myślę, że każdy z nas dobrze się czuje wtedy, kiedy wie, że jest akceptowany i lubiany. Mając takiego partnera u boku, jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi. Bywa więc, że podświadomie szukamy sobie partnera lub partnerki wśród tych, którzy nas chwalą i podziwiają.
Istnieje jeszcze jedna teoria – teoria Imago. Opiera się ona na budowie i funkcjonowaniu mózgu, a w głównej mierze na jego podziale na tzw. „stary mózg” i „nowy mózg”. Ten pierwszy to warstwa ewolucyjnie najstarsza. Odpowiada za reprodukcję, instynkt samozachowawczy, krążenie krwi, oddychanie, skurcze mięśni w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne. Nowy mózg to świadoma część, tam powstaje myślenie, reagowanie, nasze obserwacje, plany, przewidywania, pomysły, porządkowanie informacji, analizowanie różnych sytuacji.
Główne zadanie starego mózgu (naszej nieświadomości) to zapewnienie nam przetrwania. Jest on niemal cały czas w gotowości i „troszczy się” o nasze bezpieczeństwo. Żyje w stałym czasie, pozostaje niejako zawieszony w „teraźniejszości” – nie odróżnia przeszłości i przyszłości, nie tworzy planów, nie analizuje.
Gdy więc wybieramy partnera (zakochujemy się) – w dużej mierze nasz stary mózg odtwarza okres i sytuację z dzieciństwa. Okazuje się, że poszukujemy osoby, której dominujące cechy charakteru są podobne do cech osób, które nas wychowały. To, co spotkało nas w dzieciństwie, jest znane staremu mózgowi, a w związku z tym, że dla niego nie istnieje przeszłość – traktuje nasze dzieciństwo jak matrycę, do której się odwołuje. Stąd też bardzo często podświadomie wybieramy partnera podobnego do ojca lub partnerkę podobną do mamy…
Teoria Imago w dużej mierze tłumaczy, dlaczego spośród wielu ludzi, których spotykamy, wybieramy naprawdę niewielu. Zdawać by się mogło, że mamy bardzo wyrafinowany gust. Nie zakochujemy się przecież w przypadkowych osobach. Wystarczy, że ktoś gestami, sposobem mówienia, intonacją głosu a nawet zapachem przypomina nam beztroski czas dzieciństwa – okres kojarzony podświadomie z bezpieczeństwem – a już odzywają się w nas ciepłe uczucia…
Jak widać nasze rozsądne plany zakochania się we właściwej osobie niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Jak dotąd nikt jeszcze nie połączył zakochania się z rozumem. Nazywamy ten stan szaleństwem, czujemy się bezradni wobec amoku, który spada nam na głowę i zakłada na nos różowe okulary. Choćbyśmy skończyli specjalne kursy wyboru partnera/partnerki i tak nasza podświadomość skieruje nas w inną stronę. Dlatego też często mówi się, że „serce nie sługa, bo chodzi własnymi drogami”… Co nie zmienia faktu, że bycie zakochanym, to bycie szczęśliwym człowiekiem.