Rozwój duchowy wymaga pracy nad sobą. Nie jest ona ciężka, może dawać mnóstwo radości, a jej efekty są bardzo przyjemne. Pomijając oczywiście sam szczytny cel, do którego przecież z ogromnym zapałem dążymy. Dlatego zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie unikanie tej pracy i wyszukiwanie sobie rozmaitych pretekstów, byle tylko nie rozwijać w sobie miłości, nie uczyć się kochania siebie, nie wybaczać, nie robić tego wszystkiego, co jest do zrobienia. Zadziwia mnie to, że ludzie ciągle przytakują wszystkim błędnym teoriom, które prowadzą ich na manowce, zapewniając, że nic nie trzeba. Lenistwo? Przecież nikt nikogo nie zmusza do pracy nad sobą. Jeśli ktoś nie chce, niech nic nie robi. Po co jednak wprowadzać siebie i innych w błąd i udawać jakieś duchowe ścieżki? Przecież przymusu duchowego wzrastania nie ma.
Najbardziej charakterystycznym przykładem jest powracająca jak bumerang sprawa Zasady Lustra (Prawa Przyciągania), o której pisałam już tyle razy, że po prostu nie chce mi się pisać po raz setny. Potwierdzam tylko, że działa ona tak samo jak zasada grawitacji. Wszelkie zaprzeczenia nic nie dadzą. „Mędrcy”, którzy wymyślają coraz to nowe preteksty, by zaprzeczyć istnieniu Zasady Lustra, są jak zwolennicy teorii płaskiej Ziemi. Mogą sobie mówić, a Ziemia nadal będzie okrągła. Ale robią w ten sposób krzywdę tym, którzy tylko czekają, by usłyszeć, że właściwie to nic nie muszą uzdrawiać. Po czym radośnie odkładają wszystkie mądre ćwiczenia i… umierają na jakąś ciężką chorobę, która mogła zostać uzdrowiona, gdyby delikwent korzystał z Zasady Lustra.
Ostatnio ktoś próbował przekonywać, że jeśli człowiek jest wrażliwy, to ta zasada go nie dotyczy. Jest to taka sama bzdura, jak stwierdzenie, że jeśli ktoś jest Eskimosem albo krawcem, to nie podlega prawu grawitacji. Kosmiczne zasady po prostu istnieją i nie mamy na nie żadnego wpływu, dopóki nie osiągniemy oświecenia. Oświecona osoba może unosić się nad ziemią, chodzić po wodzie i w oczywisty sposób drwić z grawitacji. Ale dopóki nie jesteśmy oświeceni, podlegamy ziemskiemu przyciąganiu. Zasada Lustra jest tym samym co grawitacja.
Ludzie dzielą się ogólnie na trzy rodzaje. Pierwszy rodzaj to ignoranci, którzy w nic nie wierzą i nic nie stosują, oskarżając innych ludzi, Boga, wszechświat, los… etc za swoje niepowodzenia. Drugi rodzaj to osoby światłe, wrażliwe, które wiedzą, że lustro to WSKAŹNIK. Służy temu, by się w nim przejrzeć i poprawić rozczochraną fryzurę, zauważyć podciągnięta krzywo bluzkę i ja obsunąć, ewentualnie dostrzec plamę na spodniach i wymienić je na czyste. Lustro pokazuje. Lustro nie obwinia. Jest narzędziem, nie krytykiem. Mądry człowiek używa lustra i dzięki temu jest czysty i elegancki.
Trzeci rodzaj ludzi to przewrażliwieni empaci, którzy wszystko biorą do siebie. Jeśli dowiadują się od niewłaściwego nauczyciela o istnieniu Zasady Lustra, to natychmiast obwiniają siebie. Ktoś ich okradł? Ach, no przecież to ich wina, to oni sami przyciągnęli to do siebie negatywnym wzorcem braku. Zostali pobici, zgwałceni? Och, sami to wykreowali, bo są źli i grzeszni. A to nie jest prawda. Gdyby uczyli się u mnie, zrozumieliby, że przy pracy z tą zasadą nie ma mowy o obciążaniu siebie winą. Nasze wzorce kreują i przyciągają do nas pewne trudne wydarzenia, ale nie po to, byśmy się biczowali, ale po to, byśmy POKOCHALI SIEBIE BARDZIEJ. Jeśli człowiek miast kochać bardziej, zaczyna siebie obwiniać, przyciąga kolejne problemy. Tworzy się błędne koło, a nie o to chodzi i nie na tym polega ta zasada.
Warto tutaj podkreślić, że lustro służy nam, a ludzie, którzy zgodnie z Prawem Przyciągania pojawiają się w naszej rzeczywistości i robią nam krzywdę, spełniają tutaj określoną rolę „potrząśnięcia nami”, byśmy pokochali siebie bardziej i nie pozwalali siebie krzywdzić. To umowa Dusz. Nie ma tu winnych. Zasada lustra nie oznacza, że gwałciciel jest słodki, a zgwałcona osoba zła, bo przecież „sama przyciągnęła gwałt”. To przekręcanie Prawa Przyciągania. Ofiara nie jest odpowiedzialna za to, co jej się przydarza, jest tylko bezlitośnie popychana do zmian w sobie i pokochania siebie. Nie kata. Niestety wiele osób nie rozumie na czym to polega i odwraca kota ogonem myśląc, że w Prawie Przyciągania morderca i gwałciciel jest niewinny, a winna jest ofiara.
W te energie łatwo wpisują się „mądrości” pseudoguru, który przekonuje wrażliwego, znękanego życiem człowieka, że to zła zasada albo że zasada nie istnieje. W ten sposób przynosi ulgę, bo pozwala zdjąć z pleców ciężar poczucia winy i taka osoba radośnie przyklaskuje: „och tak, wiedziałam, że to nie tak”. Po czym odrzuca najlepsze dane nam z Najwyższego Źródła genialne narzędzie, które pozwala realnie zobaczyć siebie i swoje tematy, z którymi dusza chce pracować.
Rzecz w tym, że lustro jest tylko lustrem. Pokazuje, pomaga i podpowiada. Jak życzliwy przyjaciel, który uczciwie mówi: „nie jest ci dobrze w tym kolorze, ładniej wyglądasz w niebieskim”. Albo „masz rozmazany tusz na twarzy, powycieraj, żeby ślicznie wyglądać”. Lustro nie osądza, nie karci, nie wpędza w poczucie winy. Lustro nie oczekuje bicia się w piersi. Czy kiedy jesteśmy u fryzjera, to w trakcie procesu nakładania farby czujemy się winne patrząc na swoje odbicie? No chyba nie. Cierpliwie czekamy, aż fryzjer skończy. Mało tego – potrafimy palcem pokazać: proszę tu podciąć krócej. Dlaczego zatem lustro wszechświata, które spełnia tę samą rolę staje się dla niektórych takim wrogiem?
Mam propozycję dla Was. Jeśli ktoś nadal uważa, że Prawo Przyciągania nie istnieje lub jest bezsensowne, niech natychmiast usunie wszystkie lustra ze swojego domu. Niech ubiera się, maluje i czesze bez oglądania swojego odbicia. Po cóż sprawdzać jak wyglądamy, skoro wszystko wiemy najlepiej? Po co nam lustra, skoro są takie złe, bo wpędzają wrażliwe biedne istotki w poczucie winy? Przecież jak zobaczymy, że mamy pastę do zębów na policzku, to możemy wpaść w depresję!
Dość sarkazmu. Wystarczy pamiętać, że pracując z wzorcami NIE MOŻEMY WCHODZIĆ W POCZUCIE WINY, ŻE JE MAMY! Wszyscy ludzie mają rozmaite negatywne wzorce i przyciągają różne przykrości. Jedni większe, drudzy mniejsze, zgodnie z programem duszy. Nie ma tu winnych i szukać tu winnych nie wolno! Nie wolno siebie obwiniać za to, że coś jakimś wzorcem wykreowaliśmy. Bo przecież na tym polega życie – na odkrywaniu mocy kreacji i wykorzystywaniu jej dla swojego dobra. Obwiniać można się tylko i wyłącznie za to, że znamy Zasadę Lustra i jej nie stosujemy dla własnego dobra. To tak, jakby nie używać zwierciadła i chodzić po ulicy z resztkami jajecznicy na twarzy.