Żaden związek nie jest bezproblemowy i utkany z samej miłości. Wszędzie pojawiają się troski i spory. Jednak miłość pozwala przebrnąć przez wszystkie życiowe zakręty. Ludzie rozstają się oczywiście z wielu powodów, czasem zwyczajnie miłość po prostu wygasa. Ale też łatwo dostrzec, że w większości przypadków nie ma tej miłości wcale, tylko zakochanie lub zauroczenie, które szybko przemija i ludzi już nic ze sobą nie trzyma.
Kiedy zadaję sobie pytanie, co w moim związku jest wyjątkowego, to właśnie te ciepłe uczucia, które nam towarzyszą niezmiennie od wielu lat. My nadal się codziennie przytulamy, trzymamy za rękę na spacerze, całujemy na „dobranoc” i „dzień dobry”, nadal lubimy się kochać ze sobą i dotykać przy byle okazji. Gesty są ważne. Nawet te drobne. Nie wierzcie, że przytulanie nie ma znaczenia.
Ale na pewno ważne jest też poczucie bycia otoczonym uwagą i wsparciem. Ja tak mam, bo mój mąż troszczy się o mnie. Bez słowa przynosi, wynosi, pomaga – wystarczy, że powiem. A czasem jeszcze lepiej – nic nie mówię i dostaję na śniadanie świeże bułeczki, ulubione ciasto czy słoik miodu: „kupiłem, bo wiem, że lubisz”. Być ważnym dla drugiej osoby, to dowód najlepszych uczuć. Jeśli ktoś chciałby definiować miłość, to właśnie warto uwzględnić.
W tym roku byliśmy w Turcji. Kiedy w sklepie oglądałam swoje ulubione minerały i ametystowe geody, sprytny sprzedawca krążył koło mnie i pokazywał piękną srebrną biżuterię. „Proszę przymierzyć – zachęcał – to nic nie kosztuje”. W pewnym momencie po prostu założył mi na szyję kolię z niebieskich topazów. Zaświeciły mi się oczy, kiedy oglądałam swoje odbicie w lustrze, ale grzecznie zdjęłam naszyjnik i oddałam. Niedługo później mąż wręczył mi go ze słowami: „widziałem, że ci się podoba”.
Opowiadam o tym, bo niezmiennie zachwyca mnie w moim mężu fakt, że zawsze wie, co lubię i co mi się podoba. Ma niebywały wręcz radar w oczach i potrafi robić mi najpiękniejsze prezenty. Już o tym pisałam. Nie dajemy sobie skarpet czy perfum, ale wzajemnie spełniamy swoje marzenia. Uważam, że dostrzeganie upodobań i wyborów partnera jest najlepszym dowodem na to, jak ważny jest dla nas ten człowiek. Dodam, że ja także umiem mężowi wybrać takie książki, które trafiają w jego gust czytelniczy. Po prostu wiemy o sobie to wszystko, co ważne, by okazać miłość.
Te czterdzieści wspólnych lat to trudna czasem droga. Rzekłabym, że była tu nawet walka o przetrwanie związku. To także kryzysy i konieczność wybaczenia wielkich spraw. Jednak powtórzę, że kiedy się kocha, to wybaczenie nie jest dla nas ujmą. Przyjmujemy drugiego człowieka takiego, jakim jest, z całym bagażem problemów i popełnionych błędów. Nie kocha się kogoś za to, że jest przystojny albo wierny, albo bogaty, albo uczciwy. To iluzje i oczekiwania. Nie ma w nich nic ludzkiego. Są nadmuchane i patetyczne. Im więcej takich oczekiwań, tym większe rozczarowanie.
Miłość to przyjęcie partnera takim, jaki jest. To nie jest naprawianie go, zmienianie, dopasowywanie do siebie, dąsanie się i oczekiwanie, że będzie inny, bo tak chcemy, bo takie mamy wyobrażenie. Kocha się człowieka, a nie własne wizje. Kocha się w człowieku wszystko, co niesie i wybacza to, co złe. Nie mam z tym wybaczaniem problemu, bo – jak wielokrotnie pisałam – też święta nie jestem. Mój mąż przyjmuje mnie z moimi wadami. Wzajemnie akceptujemy swoje słabości. Bez tej akceptacji nie ma miłości.
Internet jest pełen nadmuchanych tekstów o tym, że partner powinien być taki, siaki… I sypią się wyszukane słowa, z których wyłania się nierealna i nieistniejąca postać jakiegoś ideału, który nie kłamie, nie zdradza, nie pali, nie pluje, nie przeklina… A miłość ogarnia swoją mocą także zwykłych facetów, którym czasem wszystko się zdarza. Nam kobietom przecież też się zdarza. Nie ma ideałów. Są za to fajni mężowie, pełni ciepła, czułości i uwagi. Ale stają się tacy wtedy, kiedy mogą być sobą: emocjonalni i pełni fascynujących uczuć. Spotykamy wtedy intrygujących panów: szczerych wobec samych siebie. Prawdziwych. Żyjących zgodnie ze swoją wizją i kochających swoje kobiety tak, jak chcą je kochać.
Nie ma jednej recepty na udany związek, ponieważ jesteśmy różni. Między dwojgiem ludzi energie rozmaicie się układają. Myślę, że w dużym uogólnieniu miłość opiera się na dwóch filarach: na umiejętności wybaczania i na akceptacji odmienności. Jednak warto wypracować sobie wspólne ścieżki, które usatysfakcjonują oboje i dodać jeszcze dwie ważne zasady: równowagę między dawaniem i braniem oraz klarowność komunikacji. Warto prawdziwie kochać. Wierzę, że kochając można naprawdę więcej niż nam się wydaje.