Kiedy nasz związek osiąga wieloletni staż, wydaje nam się, ze epoka miłości jest dawno za nami. Zaczynamy bazować na przywiązaniu, przyzwyczajeniu i wierze w lojalność. Ceniąc stabilizację i święty spokój, zaczynamy funkcjonować leniwie, nie przywiązując wagi do tego, że więzi, niegdyś gorące, zaczynają przygasać. Przyjmujemy, że okres namiętności minął bezpowrotnie. Wiele małżeństw rozpada się właśnie dlatego, że rezygnujemy z dbania o nasze relacje.
Tymczasem w wieku pięćdziesięciu, sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu lat możemy kochać z równą siłą, jak wtedy, kiedy byliśmy całkiem młodzi. Oczywiście jakość takiej miłości będzie inna, zmienią się priorytety. Z pewnością chemia i seks przestaną odgrywać główną rolę, jak to bywa wśród dwudziestolatków, jednak nadal możemy się przytulać równie często, jak kiedyś oraz spędzać ze sobą radosne chwile.
Bliskość to nie tylko intymne zbliżenia, ale właśnie dotyk, przytulenie, ciekawe rozmowy, spędzanie wspólnie czasu. Kiedy dwoje ludzi odsuwa się od siebie, to jako główną przyczynę podają spadek zainteresowania ze strony partnera. Mówią: „on mnie nie zauważa” lub „ona nie ma dla mnie czasu”. Jak można domniemywać, ten proces dzieje się samoistnie, kiedy zapominamy o tym, aby zadbać o związek. Pogrążeni w codziennych obowiązkach odsuwamy na plan dalszy okazywanie sobie nawzajem uczuć i ciepła.
Tymczasem paradoksalnie do naszego zachowania, każdy pragnie kochać i być kochanym, niezależnie od wieku. Kiedy mąż, przyzwyczajony do ciepłych kapci, nie zabiega o względy żony, która przecież jest już dawno przez niego zdobyta, wówczas ona odsuwa się od niego, gorzknieje i czuje niekochana. Czasem przyjmuje, że to naturalne i godzi się na chłodny, uprzejmy związek, w którym nic jej nie cieszy.
Kiedy żona, zajęta dziećmi, domem i pracą zawodową, nie stara się okazywać mężowi uczuć, a jedynie pilnuje, aby wykonywał swoje obowiązki, wtedy on czuje się niedoceniany, niekochany i najczęściej próbuje znaleźć miłość poza związkiem, czyli u innej kobiety, dla której będzie atrakcyjny. Nie jest to oczywiście główny czynnik, który wpływa na zdrady, ale czasem tak może się stać.
Warto zatem uświadomić sobie, że niezależnie od tego, jak długo jesteśmy razem, możemy być w sobie zakochani, jak za młodych lat. Warunkiem jednak jest dbanie o ten stan i podsycanie żaru miłości na wiele sposobów. Nic nie zadzieje się samo z siebie. Nad miłością w związku pracujemy tak, jak nad każdą inna rzeczą, aczkolwiek moim zdaniem ta praca należy do najprzyjemniejszych.
Pierwszy skuteczny czynnik, wpływający na utrwalenie uczuć, to stałe okazywanie sobie miłości. Warto mieć swoje rytuały i nie zapominać o tym, by partnera jak najczęściej przytulać, całować, powtarzać, jak bardzo jest dla nas ważny. Zgodnie z zasadą równowagi pomiędzy dawaniem i braniem, to musi działać w obie strony. To oznacza, że oboje okazują sobie uczucie i zapewniają o kochaniu, a nie tylko jedna strona. Znam związki, które nie lubią się przytulać, ale nie wyobrażają sobie wieczoru bez wspólnej herbaty i gawędzenia o ostatnio przeczytanych książkach. To rytuał równie cenny jak każdy inny.
Drugi element podtrzymywania miłości to wspólne działanie, czyli robienie razem różnych rzeczy. Zarówno tych obowiązkowych, jak np. remont, jak i tych przyjemnych, jak wycieczki, spacery, wyjścia do kina. Kiedy człowiek, myśląc o związku, pierwsze skojarzenia lokuje w przyjemnym spędzaniu czasu, wówczas stara się dbać o ten związek – jest to odruch naturalny.
Trzeci wspaniały czynnik, który pomaga nam zadbać o szczęście w związku, to radość, śmiech i zabawa. Pozytywne myślenie, żartowanie, cieszenie się życiem wspólnie z partnerem (partnerką) zbliża nas do siebie, wzmacnia więzi i sprzyja dbałości o piękno w związku. Śmiejąc się, budzimy w sobie wewnętrzne dziecko i emocjami wracamy do czasów wczesnej młodości, kiedy śmieszyły nas te same dowcipy. Radość jest jedną z najpiękniejszych jakości. Wzmacnia w nas najlepsze uczucia.
Związkom, które zaniedbały troskę o bliskość i nie umiały pielęgnować swoich uczuć, warto podpowiedzieć, że na ożywienie gasnącej miłości nigdy nie jest za późno. Można zacząć od dzisiaj, od teraz i cierpliwie, konsekwentnie rozbudzać ją na nowo. Szczególnie skuteczne mogą się okazać wszelkie spontaniczne działania, które przypomną czasy młodości i zakochania. Najlepsze efekty przyniesie zaproszenie partnerki (partnera) na randkę do kawiarni, restauracji lub innego miejsca, w którym bywaliśmy w okresie narzeczeństwa. Można też wybrać się w jakiekolwiek inne romantyczne miejsce lub sprawić małżonkowi niespodziankę, zabierając go na wymarzony wyjazd.
Sposobów jest mnóstwo. Najważniejsze, aby pozwolić sobie poczuć w sercu tę samą radość, jaka ożywiała nas, kiedy byliśmy w sobie zakochani. To naprawdę możliwe.