Wiosna to tradycyjnie czas porządków i otwierania się na nowe, piękne chwile. Takie, które będą pełne słońca i zapachu kwiatów. Dla mnie w tym roku to moment refleksji nad relacjami. Spływają teraz silne fale energii i uwalniają mnóstwo trudnych emocji. Ludzie świadomi wiedzą, że to, co czują ma źródło w starym głęboko schowanym w podświadomości wzorcu. Można go uwolnić miłością do siebie, ponieważ jest ona najsilniejszym uzdrowicielem. Czasem myślę, że jest też wszystkim, czego nasza dusza chce się nauczyć w swojej ziemskiej wędrówce, bo kiedy naprawdę pokochamy siebie, znikają wszystkie problemy.
Jestem Światłem, które uzdrawia mrok i niesie Miłość. Słyszę to każdego dnia… Od innych ludzi i od Moich Duchowych Mistrzów. Jestem im wdzięczna za to, że pomagają mi odnaleźć mój wewnętrzny blask. Jestem zwykle pełna pokory i wątpliwości. Kiedy ktoś podważa moje naturalne dobro, zadaję sobie pytanie: gdzie popełniam błąd? Potrafię tygodniami wątpić w siebie, bo nauczono mnie, że dobro drugiego człowieka jest zawsze na pierwszym miejscu. Tym razem szukając odpowiedzi trafiłam do Świetlistych Istot, które pokazały mi, że to właśnie test wiary w siebie. Że moje decyzje były właściwe i etyczne, a ktoś inny dokonał wyboru właściwego dla swojego etapu rozwoju. Zgodnego z lekcją jego duszy. A moją lekcją jest wiara w siebie.
Wszyscy mamy takie lekcje, dlatego zdecydowałam się o tym napisać. Lekcje, które polegają na tym, że podążając za wewnętrznym głosem wchodzimy w spór z drugim człowiekiem. Rzecz nie w kłótni, bo czasem taki spór odbywa się w milczeniu, zaraz po tym, kiedy ustalimy, że mamy odmienne zdanie. Dając prawo wyboru drugiej osobie można żyć w zgodzie i iść odmiennymi drogami. Jednak rzadko kiedy mamy przywilej, by spotkać osobę tak mądrą i dojrzałą duchowo, by to się udało. Prędzej czy później dochodzą do nas informacje, że jesteśmy złymi ludźmi, bo… mamy inne zdanie. A to zawsze budzi poczucie winy. Każdy spór je budzi. Bo wrażliwy człowiek wie, że nic nie wie. Dopuszcza, że może się mylić.
Uwolnieniem jest uświadomienie sobie, że nie ma złych decyzji. Każda jest właściwa na dany moment i odpowiednia do naszego poziomu, czy też miejsca na drodze rozwoju. Jeśli dwie osoby mają odmienne zdanie, to oznacza tylko, że nie są w harmonii do siebie. Natomiast każdy jest w harmonii z pieśnią swojej duszy. Konflikt bywa wyzwoleniem starych wzorców, jeśli wywołuje w nas emocje. Warto zadać sobie pytanie: co mnie w tej osobie drażni? Odpowiedź będzie drogowskazem, co można uzdrowić w sobie. Jeśli chcemy tę lekcję wykorzystać dla swojego wzrostu, to wspaniała do tego okazja.
Warto pamiętać, że każdy z nas jest Światłem. Każdy bez wyjątku. Jeśli kochamy siebie i celebrujemy swoje Piękno, akceptujemy cały świat taki, jakim jest i nie oceniamy innych ludzi. Dostrzegamy jasność w każdym. Świat jest dobry i ludzie też niosą w swoim sercu Dobro. Czasem tylko nie umieją go wydobyć na zewnątrz. Kiedy brakuje im miłości do siebie, krzywdzą i poniżają, by siebie dowartościować. Kochając siebie, skupiając się na swoim Świetle, spontanicznie widzimy je w innych. Tak działa przeniesienie i jest to zupełnie niezależne od nas. Dlatego jedyne, co mamy robić, to mieć w sercu miłość dla samego siebie.
Możemy też dostrzegać nieetyczne działania – to oczywiste. One są i jeszcze długo będą się pojawiać, ponieważ ludzie ciągle szukają pieczonego lodu – jak mawiała jedna moja znajoma. Czyli biegną za błyskotkami bez wartości, by u schyłku życia ocknąć się z pustymi rękami. Przyczyną jest najczęściej lęk i brak miłości do siebie. Ludzie, którzy tworzą konflikty, by wyrwać więcej pieniędzy, boją się bezwartościowości, która dla nich wyraża się manifestacją dobrobytu. Mogą też zwyczajnie bać się biedy, której kiedyś doświadczyli. To czego potrzebują – to uwierzyć, że są dobrzy sami z siebie, a nie dlatego, że mają wypchany portfel.
Ludzie, którzy kłócą się z nami, bo nam czegoś zazdroszczą – powodzenia, popularności, pieniędzy, udanego związku – wyrastają z poczucia braku i przemożnego lęku, że dla nich zabraknie. To najczęściej świadomość ubóstwa, która boi się odrzucenia wyrażanego staniem w naszym cieniu. Nie widzi swojego Światła. Nie widzi swojego piękna i doskonałości. Sięga po nasze, by oświetlić swój lęk cudzym blaskiem. Takim ludziom często się wydaje, że kiedy nas strącą ze sceny, to automatycznie sami tam wylądują. W praktyce nigdy tak się nie dzieje, ponieważ do szczęścia prowadzi wyłącznie kochanie siebie, a nie zazdrość.
Ludzie, którzy kłócą się z nami, bo ośmieliliśmy się zwrócić im na coś grzecznie uwagę, to osoby o niskim poczuciu wartości, które nie są gotowe na to, by wzrastać. Konstruktywna krytyka jest dla nich jak bicz, który grozi odrzuceniem. Boją się bycia ośmieszonymi, niekochanymi, niepotrzebnymi, gorszymi. Boją się, bo nie mają pojęcia, że to iluzja. Każdy człowiek jest doskonały taki, jaki jest. Nikt nie musi wiedzieć wszystkiego ani działać w zgodzie z jakimiś odgórnymi zasadami. Mamy prawo sprawdzać, testować, próbować i uczyć się. Mamy też prawo się mylić.
Wszyscy popełniamy błędy. Nie ma ideałów. Ideał to tylko ramka, którą ktoś wymyślił, żeby oceniać innych. W gruncie rzeczy nawet idealne postacie z książek o herosach mają wady, ponieważ to, czym jedna osoba się zachwyca, dla drugiej może być niemiłe. Nawet mistrzowie duchowi mają swoich zwolenników i przeciwników, a ewidentny stan oświecenia nie załatwia sprawy. Bycie człowiekiem, to bycie wielobarwną postacią, która manifestuje siebie twórczo i pozwala sobie popełniać błędy.
Warto pamiętać, że każdy kto mówi o nas złe słowa, kto nas rani, krzywdzi lub osądza, robi to, ponieważ na tę chwilę inaczej nie potrafi. Działa poprzez pryzmat swojego bólu czy trudnych doświadczeń, których nie umiał uzdrowić. To człowiek, który nie umie kochać siebie, ponieważ miłość do siebie wyklucza krzywdzenie drugiej osoby. Człowiek o niskim poczuciu wartości widzi w innych to wszystko, czego nie chce zobaczyć w sobie. Przerzuca na innych to, na czym ogniskuje swoją uwagę. To, co w sobie najmocniej zasilamy, to widzimy w drugiej osobie.
Dlatego ludzie, którzy kochają siebie sprawiają wrażenie naiwnych. Uśmiechają się do wszystkich, wszystkich wspierają, polecają, każdemu pomagają. Zdroworozsądkowi patrzą na nich z politowaniem i pytają: „dlaczego ją polecasz? To zarozumiała, zła osoba jest!” A kochający siebie mówi: „ależ nie, jest piękna i dobra”, bo patrzy na kogoś przez pryzmat swojego świetlistego serca. Czas to weryfikuje. Wilk w owczej skórze prędzej czy później pokaże zęby. Nigdy natomiast nie zacznie jeść trawy. Jest wilkiem. Doświadczałam tego wielokrotnie, zachwycając się ludźmi, którzy potem obnażali nieetyczne zachowania wobec innych.
Nie przeszkadza mi moja „naiwność”. Lubię widzieć w ludziach Dobro. Lubię zachwycać się Światłem w sobie i w innych. Lubię wierzyć, że dobra jest więcej niż zła. I chociaż na pewno nie lubię się rozczarowywać, to wiem, że i tego można uniknąć, jeśli nie będę niczego oczekiwać. Jak pisałam wcześniej: każdy ma swoją drogę i swój punkt w czasoprzestrzeni. Każdy jest na właściwej dla siebie drodze. Każdy czegoś uczy. Także mnie. Uczy wierzyć sobie i w siebie. Uczy mnie coraz bardziej kochać siebie i swoje wybory. Uczy mnie ufać, że jestem Światłem nawet wtedy, kiedy ktoś widzi we mnie swoje własne demony.
Ma prawo. To jego demony. Może je w swoich oczach przenosić na wszystkich, na których zechce. Naszym prawem jest świecić nadal swoim Światłem. Jeśli ktoś ma oczy w mroku i widzi w nas rogi, to nie umniejsza w nas Dobra. Nie stajemy się automatycznie złymi ludźmi tylko dlatego, że ktoś nas osądza. Żyjemy tutaj dla siebie, a nie dla oceny drugiej – często nieobiektywnej – osoby, zaplątanej w swoje nieprzerobione wzorce. Naszym zadaniem jest być sobą najlepiej jak potrafimy i cudze pomówienia są tylko pułapką, w które wpada brak miłości do siebie. Kiedy nie kochamy siebie wystarczająco mocno, wątpimy w siebie i zastanawiamy się skąd u nas rogi? Nie ma żadnych rogów. W nikim. To iluzja, to nauka kochania siebie i bycia poza oceną drugiego człowieka.
Jest w tym jeszcze jedna ważna lekcja. Człowiek, który w naszych oczach postępuje nieetycznie, uczy nie oczekiwania idealnych zachowań. Pokazuje nam też lekcję akceptacji dla wielowątkowości wszechświata. Uczy tolerancji i wybaczania, jeśli obraca się przeciwko nam. A właściwie uczy, że niczego nigdy nie musimy wybaczać, bo wszystko jest dokładnie takie, jakie być powinno. Żeby to zobaczyć, trzeba najpierw dostrzec Światło w swoim własnym sercu. Dopiero wtedy poprzez pryzmat prawdziwego kochania siebie, możemy w pełni zaakceptować cokolwiek się pojawi. Możemy zauważyć harmonię wszechświata.