Tolerancja to dla mnie umiejętność spojrzenia na sytuację oczami innej osoby, a szczególnie takiej osoby, której ogląd świata znacznie różni się od mojego. To świadomość różnic pomiędzy ludźmi i dawanie sobie wzajemnie prawa do własnych decyzji. To zakreślanie własnej przestrzeni w taki sposób, by nie krzywdzić innych i tworzyć wzajemnie harmonijne współistnienie. To wreszcie szacunek dla tego, co odmienne i niekoniecznie zgodne z moimi oczekiwaniami.
Każdy doskonale zna definicję tego słowa i wydawałoby się, że to najprostszy temat pod słońcem. Tymczasem bycie tolerancyjnym okazuje się trudniejsze niż myślimy. Rozsądek podpowiada, że każdy ma prawo funkcjonować tak, jak chce, o ile nikomu nie czyni krzywdy. Nawykowe reakcje popychają nas w stronę nawracania, krytykowania, wyśmiewania i pogardy. Potykamy się na drobiazgach i w tych właśnie drobiazgach tkwi największa pułapka nieumiejętności zaakceptowania odmienności.
Wystarczy odrobina inteligencji, aby umieć spokojnie potraktować fakt, że ktoś znajomy jest innego wyznania. Mieszanka ciekawości i zdziwienia zastępuje niechęć i z prawdziwym zainteresowaniem poznajemy inne spojrzenie na świat. Obserwuję często, jak katolicy dyskutują z buddystami, nie po to, by kogokolwiek nawracać, ale by poznać inny światopogląd. Ludzie zaczynają rozumieć, że wszystkie ścieżki prowadzą do tego samego celu. Możemy spokojnie akceptować inne tradycje czy inną kulturę, zachowując własny unikalny ogląd świata całkowicie nienaruszony. Tylko fanatycy religijni stawiają wszystko na głowie, jednak nie chcę tu pisać o patologii, lecz o naszej naturalnej codzienności.
W tej właśnie codzienności zaczyna czasem brakować dystansu do świata. Oto banalna historyjka. Ewa i Adam pracują w tej samej firmie. Ewa jest punktualna, odpowiedzialna i pracowita. Adam, inteligentny i kreatywny, ale roztrzepany, wiecznie się spóźnia. Kiedy po raz kolejny wpada zdyszany do biura 20 minut po czasie, Ewa złośliwie mu dogaduje.
– Jak zwykle spóźniony! Korona z głowy by ci spadła, gdybyś chociaż raz był na czas. Jesteś okropny! Nie wiem, jak twoja żona z tobą wytrzymuje. Ja bym takiego zachowania nie tolerowała.
Ewa cierpi z powodu trudnych emocji, a tolerować owszem potrafi, ale uzasadnione zachowania i tylko w wielkiej sprawie:
– Dlaczego mam tolerować niedbalstwo i lenistwo? Jeśli ja mogę wstać wcześniej, by zdążyć na czas, to Adam też może się wysilić.
Otóż Ewa racji nie ma. Osoby, które zawsze się spóźniają, noszą w sobie wzorzec, który wymaga rozsądnej terapii. Nie wystarczy wstać wcześniej. Matryca podświadomości działa niezawodnie i postawi Adamowi na drodze tyle przeszkód, że nawet jeśli wyjdzie z domu pół godziny wcześniej niż zwykle i tak się spóźni. Nie wystarczą zatem same szczere chęci. Oczywiście Adam może popracować nad zmianą wzorca i zacząć przychodzić punktualnie, ale przyczyną awantury nie jest jego spóźnienie. W tym samym biurze pracuje Anna. Widzi wbiegającego po czasie Adama i tylko się uśmiecha. Jej to wcale nie przeszkadza. Anna jest tolerancyjna. Mówi:
– Widać inaczej nie potrafi. Biedny Adaś, stale w pośpiechu…
Dlaczego Ewa nie potrafi w ten sposób spojrzeć na kolegę? Powodów może być wiele. Poczynając od trudnego dzieciństwa, kiedy to karcono ją za całkiem drobne przewinienia, przez poczucie winy lub niskie poczucie wartości i próbę odwrócenia uwagi od siebie, a na zwykłej zazdrości kończąc. Zazdrość owa bierze się z postrzegania swojego działania jako lepszego i niezupełnie docenianego. Bo Ewa codziennie jest przed czasem i wszyscy traktują to normalnie, nikt jej za to brawa nie bije. A Adam się spóźnia i jest traktowany tak samo przyjaźnie – to przecież niesprawiedliwe.
Często nie umiemy być tolerancyjni właśnie wtedy, kiedy sami czujemy się niedoceniani i niekochani. Tak bardzo staramy się być w porządku, pracujemy ciężko, wstajemy wcześnie, rezygnujemy z przyjemności, by tylko zasłużyć na pochwałę i… nie dostajemy jej. Stawia się nas w jednym rzędzie z leniwymi spóźnialskimi. Jak w wielu podobnych przypadkach projektujemy nasze rozczarowanie na tych, którzy mniej się starają od nas. Ustalamy też moralne prawa i zasady: to jest złe, a to dobre. Tak należy, tak nie wolno. I z góry zakładamy, że proponowane przez nas warunki są sprawiedliwie, bo to przecież oczywiste – spóźnianie się jest złe! To my jesteśmy tymi dobrymi.
A co by było, gdyby odwrócić sytuację i założyć Klub Tylko Dla Spóźnialskich z wielkim napisem: Punktualnym wstęp wzbroniony? Jak byśmy się poczuli, ze świadomością, że nasze cechy czy działanie, czy nawyki dyskryminują nas w oczach innych ludzi i jesteśmy przez nich postrzegani jak gorszy gatunek? To tylko metafora, ale potępiając innych pamiętajmy, że my też każdego dnia oczekujemy akceptacji i chcemy czasem, by ktoś przymknął oko na nasze słabości. Nawet, jeśli uważamy, że jesteśmy bardzo porządni i uczciwi, to nasz sposób życia, bycia, a nawet nasz śmiech czy głos może być dla innych nieładny i nieciekawy. Wówczas to inni tolerują naszą obecność. Myślę, że tego typu spojrzenie na sytuację pomaga w zrozumieniu, czym naprawdę jest tolerancja.
Bardzo charakterystycznym przykładem może tu być też palenie papierosów. Palacze są najbardziej tępieni przez takie osoby, które wcześniej same paliły i udało im się pokonać nałóg. Nie mają litości dla palacza, rzucając mu na głowę koronny argument: ja paliłam i rzuciłam, to Ty też palić nie musisz. Tymczasem osoby niepalące, choć unikają dymu, umieją być bardziej tolerancyjne, jakby rozumiejąc, że osobie uzależnionej jest bardzo trudno wstrzymać się od przyswojenia codziennej porcji nikotyny.
Takich przykładów znajdziemy oczywiście więcej. Zawsze są to drobiazgi, pozornie niewarte wzmianki, a jednak mogące doprowadzić niektóre osoby do prawdziwej furii. Podpowiem, że w takim przypadku bardzo pomaga podniesienie poczucia wartości. Wysoka samoocena sprawia, że negatywne emocje znikają jak ręką odjął. Osoba, która kocha siebie i jest zadowolona z własnych osiągnięć, nie porównuje się ze spóźnialskim kolegą. Nie traci też energii na ocenianie go w jakikolwiek sposób. A jeśli kiedyś rzuciła palenie, to jest z siebie dumna, bo zrobiła to dla siebie, dla własnego dobra, a nie dla chwały. Na innych palaczy patrzy ze współczuciem, bo wie, co przeżywają i jest jej ich żal. Na złość i potępienie miejsca tu nie ma.
Tolerancja to piękna cecha. Pozwala nam patrzeć na drugiego człowieka oczami pełnymi akceptacji. Sprawia, że całym sobą odczuwamy fakt bycia Jednością w Wielości. Jest to też rzadki dar rozumienia, że to co inne, nie musi być złe. Jest to też zdecydowanie krok w stronę odejścia od dualizmu. Kiedy nie wartościujemy, nie musimy się zastanawiać, czy coś jest dobre czy niedobre. Nie musimy kombinować czy wolno nam to tolerować, czy należy tępić. Akceptujemy, skoro zaistniało. Po prostu jest. Jak deszcz. Jak słońce. Jak tęcza w deszczu.