Głwa Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Publikacje O mnie Mapa strony
Eckhart Tolle
Do poczytania:
Terapie inne
Mowa ciszy i inne
Niewielka książeczka czekała na swój moment, stojąc cierpliwie na półce... Zajrzałam do niej nieuważnie wiele lat temu i odłożyłam, nie mając czasu na czytanie. Kiedy ponownie wzięłam ja do ręki, przeżyłam moment silnego zdziwienia - znowu ktoś ubrał w słowa moje myśli. Lubię takie chwile. Doświadczam wtedy poczucia Jedności nie tylko z autorem, lecz z całym światem. Takie doznanie potwierdza, że jesteśmy połączeni i odczuwamy podobnie. Niektórzy umieją nadać temu piękny literacki kształt. Sięgnęłam również po inne tytuły tego autora. Warto do nich zajrzeć i na spokojnie zanurzyć się w ich sensie.
"Kiedy rozpoznajesz, że jest w głowie głos, który nigdy nie przestaje mówić i który udaje, że jest tobą, budzisz się z nieświadomej identyfikacji ze strumieniem myśli. Kiedy zauważasz ten głos, uzmysławiasz sobie, że to kim jesteś, to nie on - nie myśliciel, ale ten, który jest tego świadomy."
***
"Egotyczną jaźń zawsze pochłaniają pragnienia. Szuka ona więcej tego czy tamtego, by zapewnić sobie poczucie pełni i kompletności. To wyjaśnia jej nałogowy pęd ku przyszłości.
Za każdym razem, gdy stajesz sie świadomy siebie żyjącego z chwili na chwilę, wykraczasz ponad wzór egotycznego umysłu. Wzrasta twoja świadoma gotowość poświęcania pełni uwagi dla tego właśnie momentu.
Przez pełne zaangażowanie w chwilę obecną, inteligencja dużo większa niż egotyczna jaźń, wkracza do twojego życia."
***
"Strumień myśli ma ogromny impet, który z łatwością może cię wciągnąć. Każda myśl udaje, że znaczy tak wiele. Każda chce całkowicie przykuć twoją uwagę.
Lecz oto jest nowa duchowa praktyka - nie traktuję swych myśli zbyt poważnie."
***
"Utrzymywanie uwagi na obecnej chwili nie oznacza, że nie robisz tego, co konieczne w życiu. Stale rozpoznajesz jednak to, co najważniejsze. Tylko wtedy, z duża lekkością, możesz radzić sobie ze wszystkim. Bycie w chwili nie oznacza, że mówisz: "Nie będę się tym zajmował, skoro istnieje tylko teraz". Nie. Rób, co masz robić, ale najpierw odkryj, co jest najważniejsze i spraw, aby każdy moment był twoim przyjacielem, a nie wrogiem. Uznaj go. Uznaj jego wartość. Gdy przyjmujesz obecną chwilę za fundament istnienia, życie rozwija się lekko i swobodnie."
***
"Kiedy uświadamiasz sobie sobie kim jesteś, odczuwasz błogi spokój. Możesz nazwać go radością, bo tym właśnie jest radość - pokojem, który tętni życiem. To rozkosz rozpoznania siebie jako samej istoty życia, zanim przybierze jakąś formę. To szczęśliwośc Istnienia - radość bycia tym, kim naprawdę jesteś."
***
"Rytm wdechu i wydechu przenika cała naturę.
Skieruj uwagę na własny oddech i uświadom sobie, że to nie ty oddychasz. To jest oddech natury. Gdybyś musiał o nim pamiętać, to wkrótce byś umarł. A jeśli sam chciałbyś zatrzymać oddech, natura i tak wzięłaby górę.
W najbardziej intymny i pełen mocy sposób łączysz sie z naturą, kiedy stajesz się świadomy oddechu i uczysz się zatrzymywać na nim uwagę. To uzdrawiająca i głęboko wzmacniająca praktyka. Powoduje dużą zmianę i przejście z pojęciowego świata myśli do wewnętrznego królestwa nieuwarunkowanej świadomości."
***
Najważniejszy krok ku oświeceniu polega więc na tym, żeby wyzbyć się poczucia tożsamości z własnym umysłem. Ilekroć udaje ci się stworzyć lukę w mentalnym nurcie, świadomość pała silniejszym blaskiem. Pewnego dnia możesz złapać się na tym, że głosu, który odzywa się w twojej głowie, słuchasz z uśmiechem - tak jakbyś uśmiechał się na widok dziecinnych figli. Będzie to dowód, że przestałeś traktować zawartość swojego umysłu całkiem serio, bo twoje poczucie ,ja" już od niej nie zależy.
***
Twórczość wszystkich prawdziwych artystów - niezależnie od tego, czy oni sami o tym wiedzą - powstaje ze stanu, w którym umysł znika, z wewnętrznej nieruchomej ciszy. Dopiero potem umysł nadaje kształt twórczemu impulsowi lub przebłyskowi natchnienia. Nawet wielcy uczeni często twierdzą, że najbardziej przełomowe pomysły nawiedzały ich w chwilach umysłowego wyciszenia. Ankieta, którą objęto najwybitniejszych matematyków amerykańskich (a wśród nich Einsteina), aby zbadać ich metody pracy, dała zaskakujący wynik: okazało się mianowicie, że myślenie „odgrywa jedynie podrzędną rolę w krótkiej, rozstrzygającej fazie samego aktu twórczego". Może zatem to, że większość naukowców niczego nie tworzy, ma całkiem prostą przyczynę: nie są oni twórczy wcale nie dlatego, że nie umieją myśleć, tylko dlatego, że nie potrafią zaniechać myślenia!
***
Kto utożsamia się z umysłem, tkwi uwięziony w czasie, pod jarzmem przymusu, który każe mu żyć niemal wyłącznie wśród wspomnień i oczekiwań. Stąd niekończące się pochłonięcie przeszłością i przyszłością oraz niechęć do tego, żeby oddać należną cześć obecnej chwili i pozwolić jej być. Przymusowe rozpięcie między przeszłością a przyszłością bierze się stąd, że tej pierwszej zawdzięczasz tożsamość, a ta druga niesie z sobą obietnicę zbawienia, takiego czy innego spełnienia. Obie są urojone.
***
Istotą buddyzmu zen jest chodzenie po klindze teraźniejszości: rzecz w tym, aby być tak całkowicie, tak bez reszty obecnym, że żaden problem, żaden ból - nic oprócz tego, czym jesteś w samej swojej istocie - nie zdoła w tobie ocaleć. W teraźniejszości nie istnieje czas, więc wszystkie twoje problemy się ulatniają. Cierpienie nie może istnieć poza czasem, nie przetrwa zatem w teraźniejszości. Gdy Rinzai, wielki mistrz zen chciał, żeby jego uczniowie przestali zawracać sobie głowę kwestią czasu, podnosił palec i pytał, wolno wymawiając słowa: „Czego brakuje w tej chwili?". To doniosłe pytanie nie domaga się odpowiedzi na poziomie umysłu. Stawia się je po to, żebyś skupił uwagę i wniknął głęboko w teraźniejszość. Podobną funkcję ma inne zagadnienie z tradycji zen: „Jeśli nie teraz, to kiedy?"
***
Nie ma żadnej potrzeby, żebyś badał przeszłość, którą nieświadomie w sobie nosisz. Wystarczy, że przejawia się ona w postaci myśli, emocji, pragnień, reakcji czy przytrafiających ci się zdarzeń zewnętrznych. Całą potrzebną ci wiedzę na jej temat i tak wydobędą trudne sytuacje, które napotykasz tu i teraz. Jeśli zaczniesz grzebać w przeszłości, stanie się ona bezdenną otchłanią, niewyczerpanym złożem. Być może wydaje ci się, że potrzebujesz więcej czasu, aby zrozumieć przeszłość lub się od niej uwolnić - innymi słowy, że przyszłość kiedyś w końcu uwolni cię od przeszłości. Otóż jest to złudzenie. Od przeszłości może cię bowiem uwolnić jedynie teraźniejszość. Nie uwolnisz się od czasu, mnożąc czas. Zwróć się ku potędze teraźniejszości. Ona jest kluczem.
***
Kiedy zyskujesz świadomość Istnienia, tak naprawdę to Istnienie zyskuje samoświadomość, wtedy zaś pojawia się obecność. A ponieważ Istnienie, świadomość i życie to synonimy, możemy powiedzieć, że obecność jest stanem, w którym świadomość uświadamia sobie samą siebie, lub też życie zyskuje samoświadomość. Ale nie przywiązuj się do słów i nie staraj się tego zrozumieć. Żadne rozumienie nie jest potrzebne, żebyś stał się obecny.
***
Jeśli w twoim związku „miłość" przeplata się z tym, co jest jej zaprzeczeniem - napastliwością, przemocą emocjonalną itp. - należy się obawiać, że mianem miłości pochopnie określasz egotyczne przywiązanie i nałogowe lgnięcie. Nie można kogoś kochać, aby już za chwilę go atakować. Prawdziwa miłość nie ma negatywnego odpowiednika. Jeśli twoja „miłość" ustępuje niekiedy miejsca swojemu przeciwieństwu, znaczy to, że nie jest miłością, lecz silnym popędem ego, które pragnie zyskać pełniejsze i głębsze poczucie „siebie", a partner chwilowo potrzebę tę zaspokaja. Ego osiąga dzięki temu namiastkę zbawienia, która przez krótki czas nieomal sprawia wrażenie autentyku. W pewnym momencie partner zaczyna jednak postępować w sposób sprzeczny z twoimi potrzebami - a raczej z potrzebami twojego ego. Lęk, ból i niedosyt - stałe elementy świadomości egotycznej, które tylko prowizorycznie zamaskował „związek miłosny" - znów dochodzą do głosu. To tak, jak z każdym innym nałogiem: po odpowiedniej dawce narkotyku czujesz się świetnie, ale nieuchronnie przychodzi czas, gdy narkotyk już na ciebie nie działa. Kiedy powracają owe bolesne uczucia, doznajesz ich z jeszcze większą niż dawniej silą, a w dodatku uważasz, że druga strona związku jest ich sprawcą. Rzutujesz je więc na zewnątrz i ze wściekłą brutalnością, wyrosłą z twojego bólu, atakujesz partnera. Może to w nim zbudzić jego własny ból i skłonić do kontrataku. Ego na tym etapie wciąż jeszcze żywi nieświadomą nadzieję, że jego napastliwość lub próby manipulacji okażą się wystarczającą karą, aby współuczestnik dramatu zmienił postępowanie i znów dal się użyć w charakterze parawanu, przesłaniającego twoją boleść.
***
Miłość nie działa wybiórczo, tak jak i blask słońca pada na wszystko bez wyboru. Nie wyróżnia jednej osoby spośród innych. Nie wie, co to wyłączność. Kiedy opiera się na wyłączności, nie jest miłością Boga, lecz „miłością" ego. Ale siła, z jaką odczuwa się prawdziwą miłość, bywa rozmaita. Zdarza się, że ktoś odbija ku tobie twoje uczucie z większą niż inni wyrazistością i mocą, a jeśli osoba ta czuje do ciebie to samo, co ty do niej, można powiedzieć, że łączy was związek miłosny. Ma on dokładnie taki sam charakter jak więź między tobą a sąsiadem z autobusu, pierwszym lepszym ptakiem, drzewem lub kwiatem. Jedyną różnicę stanowi intensywność odczuwania tej więzi.
***
Jeśli czujesz w sobie powołanie do tego, żeby ulżyć cierpieniu na świecie, to bardzo szlachetnie z twojej strony, ale pamiętaj, że nie powinieneś skupiać się wyłącznie na sprawach zewnętrznych, bo czeka cię rozczarowanie i rozpacz. Dopóki nie nastąpi głęboka przemiana ludzkiej świadomości, cierpienie świata pozostanie bezdenną otchłanią. Pilnuj więc, żeby twoje współczucie było pełne, a nie jednostronne. Empatia i chęć niesienia pomocy, jaką budzi w tobie cudzy ból czy ubóstwo, musi być równoważona głęboką świadomością wiecznej natury wszelkiego życia i zasadniczej złudności wszelkiego bólu. Gdy zyskasz już tę świadomość, pozwól, żeby wszystko, co robisz, przeniknięte było twoim spokojem. Dopiero wtedy będziesz działał na poziomie skutku i przyczyny jednocześnie.
***
Jeśli sytuacja życiowa nie zadowala cię lub wydaje się wręcz nie do zniesienia, bezwiedny nawyk stawiania oporu, który ją utrwala, zdołasz przełamać jedynie pod warunkiem, że najpierw się poddasz. Poddanie doskonale idzie w parze z działaniem, zmienianiem i dążeniem, lecz kiedy już się poddasz, każdy twój ruch nabiera całkiem nowej energii, nowej jakości. Dzięki poddaniu odnawiasz więź ze źródłową energią Istnienia, a gdy Istnienie przenika wszystkie twoje uczynki, stają się one jednym wielkim świętem na cześć energii życiowej i coraz dalszą podróżą w głąb teraźniejszej chwili. Zaniechanie oporu wznosi na nieporównanie wyższy poziom świadomość, a w ślad za nią wszystko, co robisz lub tworzysz. Owoce pracy potrafią same o siebie zadbać i odzwierciedlają twój nowy stan. W sumie można to nazwać „działaniem w stanie poddania". Nie jest to praca, jaką znamy od całych tysiącleci. W miarę jak coraz więcej ludzi będzie się budzić, słowo „praca" stopniowo zniknie z naszego języka i być może zastąpi je jakieś inne, specjalnie w tym celu stworzone. To, jaką przyszłość dane ci będzie przeżyć, zależy głównie od teraźniejszego stanu twojej świadomości, poddanie jest więc najważniejsze ze wszystkiego, co możesz zrobić, żeby spowodować zmiany na lepsze. Wszelkie ruchy w sferze zewnętrznej mają jedynie wtórne znaczenie. Świadomość, która jeszcze się nie poddała, nie zdoła zainicjować żadnych naprawdę pozytywnych działań.
***
Brak oporu niekoniecznie polega na niedziałaniu. Zasada braku oporu znaczy jedynie, że w tym, co robisz, nie ma elementu reakcji. Przypomnij sobie głęboką mądrość, która leży u podłoża wschodnich sztuk walki: nie opieraj się sile przeciwnika. Ulegnij, żeby zwyciężyć.
***
Jeśli zdarzyło ci się kiedyś znaleźć o włos od nagłej śmierci, wiesz, że nie był to problem. Twój umysł nie miał czasu na wygłupy, więc z tej niebezpiecznej sytuacji nie zrobił problemu. Kiedy pojawia się rzeczywiste zagrożenie, umysł nieruchomieje, ty zaś osiągasz stan całkowitej obecności tu i teraz; władzę nad tobą przejmuje coś, co jest od ciebie nieskończenie potężniejsze. Właśnie dlatego tyle słyszy się opowieści o całkiem przeciętnych ludziach, którzy stali się nagle zdolni do niebywale odważnych czynów. W każdej ekstremalnej sytuacji są tylko dwie możliwości: albo wyjdziesz z niej cało, albo nie. Ale czy ocalejesz, czy zginiesz, tak czy owak nie jest to problem.
Niektórych ludzi ogarnia gniew, gdy mówię, że problemy są urojeniem. Boją się, że pozbawię ich poczucia tożsamości. A przecież tyle czasu zainwestowali w swoje fałszywe poczucie ,ja". Przez wiele lat bezwiednie definiowali własną tożsamość, oglądając ją przez pryzmat swoich problemów i cierpień. Kim byliby bez niej?
Znaczna część tego, co ludzie mówią, myślą i robią, motywowana jest lękiem, który zawsze bierze się oczywiście stąd, że człowiek skupia się na przyszłości i nie ma kontaktu z teraźniejszością. A ponieważ w teraźniejszości nie istnieją problemy, nie istnieje też w niej lęk.
***
Jeśli w tym, co robisz, nie ma radości, swobody i lekkości, niekoniecznie znaczy to, że musisz zacząć robić coś innego. Niekiedy wystarczy zmienić tylko sposób działania. „Jak" zawsze jest ważniejsze niż „co". Spróbuj poświęcić znacznie więcej uwagi samemu działaniu aniżeli skutkowi, który chcesz dzięki niemu osiągnąć. W pełni skup się na tym, co niesie z sobą teraźniejszość - cokolwiek by to było. Skupienie wymaga zarazem pełnej zgody na to, co j e s t, bo nie zdołasz w pełni skupić się na czymś, przed czym jednocześnie się wzbraniasz.
Gdy tylko uszanujesz teraźniejszość, ulotni się cała niedola i mozół, a życie popłynie radośnie i swobodnie. Kiedy twoje działania wynikają ze świadomego kontaktu z obecną chwilą, we wszystkim, co robisz - nawet w najprostszych czynnościach - jest doskonałość, staranie i miłość.
***
Czasem lepiej jest zrobić byle co niż nic, zwłaszcza gdy od dawna tkwisz w jakimś nieszczęśliwym układzie. Nawet jeśli popełnisz błąd, czegoś przynajmniej się nauczysz, czyli w sumie nie będzie to taka znowu pomyłka. Gdy natomiast dalej będziesz tkwił w tej samej sytuacji, nie nauczysz się niczego. Czy to lęk powstrzymuje cię od działania? Przyznaj się więc przed samym sobą do lęku, obserwuj go, poświęć mu uwagę, bądź mu w pełni przytomnym towarzyszem. W ten sposób przerwiesz łączność między lękiem a swoim myśleniem. Nie pozwól, żeby lęk zawładnął twoim umysłem. Posłuż się potęgą teraźniejszości, jej bowiem lęk nie sprosta.
***
Żyjesz w stresie? Tak jesteś pochłonięty podróżą w przyszłość, że teraźniejszości wyznaczasz jedynie rolę pojazdu, który ma cię tam zawieźć? Stres powstaje, kiedy jesteś „tu", ale wolałbyś być „tam", lub będąc w teraźniejszości, chcesz przenieść się w przyszłość. Stąd rozdarcie wewnętrzne. Stwarzanie takiego rozdarcia i życie z nim to po prostu obłęd. I mimo że wszyscy inni ludzie postępują identycznie, nie sposób uznać tego obłędu za stan choćby częściowej poczytalności. W razie potrzeby możesz szybko się ruszać, szybko pracować, a nawet biegać, nie robiąc wycieczek w przyszłość ani nie wzbraniając się przed teraźniejszością. A kiedy się ruszasz, pracujesz, biegasz - rób to całym sobą. Ciesz się strumieniem energii, jej natężeniem w obecnej chwili. Nie przytłacza cię już stres, nie dręczy rozdarcie. Jest tylko ruch, bieg, praca - i płynąca z nich radość. Możesz też rzucić to wszystko i usiąść na ławce w parku. Ale obserwuj przy tym umysł. Może on powiedzieć: „Nie siedź tak, weź się do roboty. Marnujesz czas". Miej go na oku. Uśmiechnij się do niego.