Głwa Horoskopy i analizy Kursy i konsultacje Publikacje O mnie Mapa strony
Ochrona
Do poczytania:
Terapie inne
Thich Nhat Hanh
W czasie, kiedy silne energie oczyszczają nas i skłaniają do rozwoju, prowadząc do Wniebowstąpienia, po drugiej stronie barykady podnosi łeb ciemna strona mocy. Nie lubimy o niej mówić i pisać. Czasem wręcz udajemy, że tylko bajka. Jednak nie można pozamiatać pod dywan czegoś, co jest faktem i potrafi ten dywan wystrzelić w powietrze razem z całym schowanym pod spodem śmietnikiem. Zgodnie z zasadami Prawa Przyciągania – im mniej o tym rozmyślamy, mówimy i im mniej się boimy, tym mniej przyciągamy takie doświadczenia. Ale wiedzę na ten temat mieć powinniśmy, choćby po to, by umieć stawić czoła temu, co się pojawia.
Człowiek lubi trudne sytuacje traktować skrajnie. Kiedy pojawia się jakiś dramatyczny moment, zdarza się nam zrzucać odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne. Osoba nie posiadająca minimalnej wiedzy, wskazuje winnych wokół siebie: to partner, teściowa, zły szef, wredny klient. Każdy, tylko nie ja. Tymczasem najczęściej jest tak, że pojawiające się kłopoty są lustrem naszego wewnętrznego wzorca, który manifestuje się po to, aby zostać uzdrowionym. Uczymy tego na prospericie. Odnalezienie szkodliwego wzorca i przekodowanie na korzystny nie jest wcale trudne. Na tym zresztą polega w dużej mierze nasze życie – na uzdrawianiu siebie i dążeniu do doskonałości.
Inna skrajność, charakterystyczna dla tych, którzy znają zasady psychologii i prosperity, to szukanie przyczyn zawsze w sobie. Cokolwiek się wydarzy, zadajemy sobie pytanie: czym to przyciągnąłem? Jaki mam niekorzystny wzorzec w sobie? Pozornie jest to właściwe podejście, ale nie zawsze zdaje egzamin. Kiedy w grę wchodzi ingerencja negatywnych energii, reagujemy absurdalnie, nerwowo, złośliwie i agresywnie nawet wtedy, kiedy wzorce są uzdrowione. Widać to bardzo wyraźnie, ponieważ wystarczy oczyścić siebie i zabezpieczyć przed wpływem ciemnej strony, a odzyskujemy autentyczny spokój. Gdyby wzorzec naprawdę istniał, reagowalibyśmy według niego nawet wtedy, kiedy nasza energia jest unormowana. Być może umielibyśmy zapanować nad emocjami, ale to nie zmienia faktu, że one by się pojawiły. Odczulibyśmy złość lub przykrość. Jeśli emocja się nie pojawia w naszych myślach, jeśli dana sytuacja nas nie drażni – to nie mamy w sobie określonego dla tej sytuacji niekorzystnego wzorca. To oczywiste.
Podstawowe objawy ingerencji ciemnej strony mocy, to złość i rozdrażnienie – większe niż na co dzień. Drażnią nas drobiazgi, które normalnie w ogóle nas nie poruszają. Oczywiście, zdarza się być rozdrażnionym, kiedy jesteśmy chorzy, zmęczeni lub po prostu głodni. Jednak stan ten mija, kiedy wypoczniemy lub zaspokoimy głód. W przypadku ataku energetycznego złość nie mija i zasadniczo jest pozbawiona logicznych powodów.
Inne objawy takiej ingerencji to bóle głowy, wymioty, straszliwe zimno i niemożność rozgrzania ciała. Ponadto smutne myśli, rozpacz, stany depresyjne, niechęć do życia, a skrajnie myśli samobójcze. Mogą to być myśli luźne, niekoniecznie związane z poważnymi planami, powstające na zasadzie: „mam wszystkiego dosyć”. Tu podkreślam, że moim zdaniem myśli samobójcze niemal zawsze są efektem działania negatywnych energii. Wyjątkiem może być ciężka choroba, połączona z cierpieniem, kiedy człowiek domaga się eutanazji, ponieważ jest zmęczony bólem. Zdrowy człowiek jest w stanie wyjść z różnych opresji, a jego naturalną cechą jest ochrona własnego życia. Dusza sama wybiera moment odejścia. Kiedy jesteśmy spójni z naszą duszą, nie jest możliwe dążenie do samounicestwienia. Pragnienie śmierci atakuje i uszkadza nasze najważniejsze centrum – serce. Tutaj można poczytać, jak istotną rolę odgrywa ono w naszym funkcjonowaniu. Niszcząc pole serca, ciemna strony mocy skłania człowieka do odejścia.
Żyjemy na bardzo specyficznej planecie. Jest tutaj sporo negatywnej energii. (Polecam przeczytanie zamieszczonego przez mnie fragmentu wspaniałej książki Ebena Alexandra) Naszym zadaniem jest zmierzenie się z ciemną stroną mocy i utrzymanie w polu swojego serca miłość, radość i dobro. Jesteśmy jak światełka: trafiamy w ciemność, jesteśmy uderzani wiatrem i mamy za zadanie ochronić płomień, aby nie została zdmuchnięty przez ów wiatr. Nie każdemu się to udaje. Niektórzy przygnieceni trudnymi doświadczeniami, poddają się i zaczynają współpracować z ciemną stroną. Tak pozornie jest łatwiej. Ale też wynika to z odłączenia od Najwyższego Źródła. Każdy z nas nosi w sobie to Światło, które szepcze mu do ucha, że bez względu na sytuację, nie wolno krzywdzić innej osoby, żeby nie narzekać, nie zrzędzić, nie złościć się. Czasem słyszymy, czasem nie chcemy.
Przypomnijmy sobie taki obrazek człowieka: na jednym ramieniu siedzi aniołek, na drugim diabełek – każdy mówi, co powinniśmy zrobić. W takim momencie dokonujemy wyboru zgodnie z wolną wolą. To tylko metafora, ale pamiętajmy, że ów diabełek istnieje. Nie zawsze jest prawdziwą ciemną energią – czasem to właśnie nasz negatywny wzorzec, lenistwo, zazdrość, strach, nieuzdrowione emocje. Czasem jednak pojawia się autentyczna ingerencja, nauczmy się to rozróżniać, aby wiedzieć, jak się chronić.
Niektórzy próbują nas wprowadzić w błąd i mówią: „w sobie szukaj, nie zrzucaj winy na negatywne energie.” Pamiętajmy, że w gruncie rzeczy nic nie jest czynnikiem zewnętrznym. Atak ciemnej strony mocy przyciągamy do siebie tak, jak każde inne doświadczenie. Głównie lękiem, obsesyjnymi myślami, ale też brakiem poczucia bezpieczeństwa. Czasem takie doświadczenie spotyka nas właśnie po to, abyśmy zobaczyli, że umiemy się ochronić, poradzić sobie i że mamy wielką moc. Nie wystarczy powtarzanie pięknych słów. Czasem musimy zejść na dno piekła, właśnie po to, aby wreszcie poczuć całym sobą, że potęga dobra jest większa niż siła zła.
Warto też sobie uzmysłowić, że każdy z nas jest w rzeczywistości Wszystkim Co Jest. Także ciemną stroną mocy. Dualizm to złudzenie. Mamy w sobie wszystko, cokolwiek może się pojawić. Nie jesteśmy dobrzy ani źli – jesteśmy Światłem, które może ogrzewać lub zgasnąć, jeśli tylko zechce. Kiedy jesteśmy atakowani przez negatywne energie, konfrontujemy się ze swoim największym mrokiem. Manifestacja siły takich energii uzmysławia nam, że jesteśmy stwórcami własnego życia i naszym zadaniem jest kreowanie go zgodnie z naszym wyborem. Pokazuje nam, co może stać się naszą rzeczywistością, kiedy się poddamy. Niektórym ludziom nie podobają się zasady pozytywnego myślenia, lubią sobie ponarzekać, lubią komuś dokopać, nazywają siebie „zołzą” lub „draniem” i są z tego dumni. Atak negatywnych energii daje im szansę zrozumienia, czym jest dualizm, którego kurczowo się trzymają.
Na koniec krótka informacja, co robić, kiedy doświadczamy takiej ingerencji. Jest wielu specjalistów od egzorcyzmów – wystarczy przeglądarka, by znaleźć pomoc. Czasem trzeba profesjonalisty, dlatego od tego zaczynam. Nie wahajmy się korzystać z ich pomocy, jeśli widzimy, że jest bardzo źle. A co możemy zrobić sami? Jest modlitwa do Archanioła Michała, modlitwa „Ojcze Nasz”, Fioletowy Płomień, okadzanie białą szałwią, mantry ochronne, kąpiel w wodzie z solą i wiele innych narzędzi. Polecam systematyczne wypełnianie się białym światłem, codzienne proszenie Anioła Stróża o ochronę, pracę z Reiki (na poziomie co najmniej drugiego stopnia) oraz grę na misie tybetańskiej. Misa taka działa niesamowicie skutecznie, oczyszczając pomieszczenia z negatywnej energii.
Przede wszystkim jednak starajmy się zrozumieć o co w tym chodzi i dlaczego to się pojawia. Warto dbać o własne nastawienie, ponieważ energia podąża za myślą. Kiedy zaczynają być smutne lub pełne złości, warto zacząć wymieniać wszystkich, których kochamy. Można też wymieniać wszystkie rzeczy, które uwielbiamy i które nas cieszą. Przy każdej osobie i rzeczy zatrzymujemy się na dłużej i pozwalamy sobie poczuć miłość i błogość na poziomie czwartej czakry. W ten sposób oczyszczamy pole serca i pozwalamy, aby wypełniła je bezwarunkowa miłość. To podnosi nam energię i odsuwa negatywne siły. To dokonanie wyboru.
Bogusława M. Andrzejewska