Główna    Horoskopy i analizy   Kursy i konsultacje   Kroniki Akaszy   Publikacje   O mnie    Mapa strony

 

Harmonia prawdy

 

Do poczytania:

Prosperita

Myślenie kwantowe

Inspiracje Prosperity

Boskie Portfolio

Warsztaty

 

Uzdrawianie

Psychosomatyka

Wybaczanie

Wewnętrzne dziecko

Miłość bezwarunkowa

Kodowanie

Metoda Evelyn Monahan

Afirmacja

Mapa Marzeń

Felinoterapia

Żywioły

Aura Soma

Aromaterapia

Związki miłosne

 

Harmonia serca

Iluzje

Zaufanie

Harmonia natury

Harmonia celu

Harmonia pragnień

Soul coaching

Wu-Wei

Moja harmonia

Harmonia wyglądu

Harmonia słów

Harmonia odtwórcy

Sens życia

Harmonia energii

Harmonia Światła

Duchowa harmonia

Harmonia spełnienia

Harmonia wzrastania

Harmonia siebie w sobie

Harmonia relacji

Złoty środek

Harmonia dobra

Harmonia rozwoju

Los

Harmonia przesłania

Być Matką

Harmonia wyboru

Złe komentarze

Pogoda dla Bogaczy

Harmonia ścieżki

Harmonia prawdy

Słuchanie Duszy

Harmonia śmiechu

Manipulacje

Harmonia zdrowia

Ból i cierpienie

 

Emocje

 

NAO

Analiza z wyglądu

Mowa ciała

Analiza wypowiedzi

Psychografologia

 

Czakry

Numerologia

Astrologia

Astrologia Wedyjska

Sny

Anioły

Reiki

Kroniki Akaszy

Medytacja

Przebudzenie

Artykuły

Publikacje

Lektury

Linki

 

 

 

Pojęcie prawdy jest moim zdaniem zwyczajnie nadużywane. To piękne i mocne słowo, które nowomodni nauczyciele rozwoju obracają sobie na wszystkie strony. Jednym z najśmieszniejszych określeń, które pojawia się w artykułach i postach jest "stawanie w prawdzie". Rozbawia mnie nie tylko dlatego, że jest według zasad języka polskiego niepoprawne. Prawdę można mówić, wygłaszać, wykrzyczeć. Stanąć można w kałuży, w błocie, w dołku. Rozbawia mnie, ponieważ najczęściej nie ma czegoś takiego jak prawda obiektywna. Prawda obiektywna nie istnieje.

Jako pojęcie może wyjątkowo służyć tylko do wychowywania dzieci. Jeśli Jaś stłukł cukierniczkę, to możemy to wyartykułować. Ale najczęściej kluczowe jest odniesienie do tego, co prawdą nie jest, czyli do kłamstwa. Jeśli Jaś powie, że cukierniczkę stłukła Małgosia, pojawia się kłamstwo. Kłamstwo oczywiście istnieje, jako zaprzeczenie, niespójność, nieadekwatność w odniesieniu do naszego postrzegania rzeczywistości. Jako teza, z którą w istocie się nie zgadzamy. To jak mówienie w pochmurny dzień, że świeci słońce. Prawda jest tu przywołaniem harmonii.

Teoretycznie oczywiście są zjawiska, które można opisać prawdziwie. Na przykład stwierdzenie, że Jaś stłukł cukierniczkę.  Jeśli na dworze jest brzydka pogoda, to powiedzenie, że "pada deszcz" wydaje się prawdą. Jednak często słyszę: "to nie deszcz, to mżawka" albo "to nie deszcz, to ulewa". Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi zdarzeniami i zjawiskami – wszystko jest względne. A co dopiero, kiedy wchodzimy na tereny psychologiczne, filozoficzne, duchowe i rozwojowe. Mówienie w tych obszarach o prawdzie jest na bank potężnym nadużyciem.

Na swojej stronie analizuję wiele zjawisk. Odnoszę się do nich opisując swoje spostrzeżenia, czasem emocje. Ale to wszystko podlega zmianom. Po paru latach opisując to samo zjawisko odkrywam w nim nowe wątki, które mogą wzbogacić poprzednie moje stanowisko, ale mogą mu też całkowicie zaprzeczyć. Co zatem jest prawdą? To co dzisiaj odkrywam, czy moje pierwsze wrażenia sprzed lat?

Zatem prawda jest dla mnie punktem odnajdywania własnej harmonii, zgodnej z tym co czujemy na dany moment. Te uczucia są płynne i zmienne. Ewoluują tak samo, jak człowiek, który wzrastając wewnętrznie zmienia postrzeganie siebie i świata. Prawda może być co tydzień inna i może być zależna nawet od nastroju czy poziomu zmęczenia. Możemy odnaleźć prawdę w stwierdzeniu, że mam dzisiaj na sobie niebieską bluzkę, ale nie odnajdziemy stałości w określaniu własnego odbioru wewnętrznego tematów bardziej skomplikowanych niż kolor ubrania.

To śmieszne nawoływanie do "stawania w swojej prawdzie" miałoby sens, gdyby było odwołaniem do poszukiwania wewnętrznej harmonii w odniesieniu do sytuacji. Psycholog formułuje to w sposób mniej skomplikowany: "co czujesz, kiedy myślisz o...?" To jest na ten moment prawda danej osoby. Cokolwiek powie, jest prawdą. Nie ma tu innej możliwości, nawet jeśli delikwent uparcie wypiera oczywiste rzeczy. Na ten moment to jego prawda, ma do niej prawo. Dla terapeuty to zawsze ważna informacja. A informacje będą się też zmieniać, bo za miesiąc ta osoba wygłosi zupełnie coś innego.

Moim subiektywnym zdaniem owo śmieszne nawoływanie do "stawania w prawdzie", bywa często presją, by wymusić na człowieku powiedzenie dokładnie tego, co chcemy usłyszeć. Coś sobie wymyślimy, coś zobaczymy w drugiej osobie i chcemy, by nam przyznała rację, by potwierdziła naszą mądrość czy intuicyjność A ona nie jest gotowa. Albo postrzega rzecz inaczej niż my.

Jak zwykle kłania się tutaj poczucie wartości. Kiedy wierzę w siebie, kiedy siebie naprawdę doceniam, nie potrzebuję, by klienci potwierdzali mi, jakaż to jestem mądreńka i nie wymuszam na nich jakiejś "mojej prawdy". Pozwalam, by mieli swoją, by postrzegali siebie i świat po swojemu. Wymaga to jednak wielkiej miłości do siebie samego, którą można potem otulać innych i przyjmować z ich własną prawdą – inną niż nasza. Każdy ma swoją prawdę, mówiły już o tym nasze babcie.

Przypomnę też ponownie bajkę o słoniu i trzech ślepcach. Kiedy trzej niewidomi ludzie spotkali słonia, jeden go złapał za nogę, drugi za trąbę, trzeci za ogon. Każdy opisywał słonia inaczej – jeden przez pryzmat słoniowej nogi, drugi trąby, a trzeci ogona. Żaden nie kłamał! Zanim więc zaczniemy nawoływać ludzi do jakiegoś śmiesznego "stawania w prawdzie", warto sobie uzmysłowić, że całe życie jesteśmy ślepcami. Każdy z nas dotyka w życiu innej części słonia. Każdy może zatem inaczej postrzegać to samo zjawisko, nikt nie musi kłamać.

Poszukiwanie prawdy możemy też odnieść do zrzucania emocjonalnych łusek, czyli umiejętności wyjścia poza to, co chwilowe. Jeśli jestem w związku, to jednego dnia uwielbiam swojego partnera, a innego on może doprowadzać mnie do szału i będę burczeć, że go nie cierpię. Jeszcze w innym czasie mogę nic nie czuć, bo zmęczenie może wypełnić mnie chwilową obojętnością. Prawdą może być tu odpowiedź na pytanie: czy go kocham? Inaczej sformułowane pytanie: co czuję, kiedy wyjdę poza zmienne emocje, co jest pod nimi?

Nie jestem kłamczuchą ani manipulantką, staram się być w harmonii z rzeczywistością. Ale jestem świadoma, że moje postrzeganie świata jest odmienne niż innych ludzi. Jeśli istniałaby jakaś obiektywna prawda, to wszyscy powinni do niej dążyć. I jeśli w jakimś przypadku akurat tę prawdę głosimy, to ludzie powinni nam przyznawać rację. A tak się wcale nie dzieje. Zauważyłam, że  słowo "prawda" jest puste, nie ma w sobie energii. Każdy może pod nie włożyć wszystko, co jest akurat z nim w harmonii. To jedyny warunek – ma być to, co dla tej osoby odzwierciedla rzeczywistość.

Kiedy pracowałam z zaakceptowaniem tego, że bliscy mi ludzie mają takie poglądy, które mnie emocjonalnie ranią, usłyszałam w Kronikach Akaszy, że każdy ma swój ogląd świata. Że nie istnieje coś takiego jak racja czy prawda. Że ludzie nie kłamią, nie są ślepi, głupi, okrutni, raczej widzą inną rzeczywistość, z innego wymiaru. Każdy ma swoją czasoprzestrzeń. To co dla mnie jest realne, dla kogoś innego nie jest wcale oczywiste. Jak Jednorożce. Ja je czuję, widzę i odbieram wielopoziomowo. Inni nie dopuszczają nawet ich istnienia. Ktoś kłamie? Nikt nie kłamie. Każdy ma swoją prawdę, która jest w istocie wejściem w poziom harmonii z aktualną dla niego rzeczywistością. A rzeczywistości jest tyle, ile ludzi. Może więc czas najwyższy, by spojrzeć na życie z wyższej perspektywy.

Bogusława M. Andrzejewska