Duchowi nauczyciele często powtarzają, że wystarczy nam 60 sekund skupienia na obiekcie naszych pragnień, a uda się nam go zmaterializować. Obecnie fizyka kwantowa zdaje się potwierdzać taką teorię, podkreślając, że to nasze zogniskowane myśli stwarzają cząsteczki materii. Innymi słowy, że to obserwator stwarza to, co obserwuje. Dlatego też zapewne praktyka często to potwierdza i nasze stałe rozmyślania lub wizualizacje rzeczywiście przyciągają do nas to, o czym marzymy. Doświadczyłam tego wiele razy. Myślę zresztą, że inni też znają takie historie. Myśl stwarza. Co do tego nie mamy już wątpliwości.
Jednak na co dzień trudno jest nam posługiwać się taką metodą, bo ona nie chce działać w najprostszy sposób. Wielokrotnie tworzymy Mapy Marzeń, afirmujemy coś, a tego i tak ciągle nie ma. Ucieka nam z rąk wiele razy to, o co na okrągło się modlimy. Spotykam się często z osobami, które mówią mi, że stosują zasady Prosperity, ale one nie chcą wcale działać. Udowadniają mi pozorną sprzeczność. Pozorną tylko…
Niedawno jedna moja znajoma pokazała mi cytat z duchowego poradnika, którego treść oznajmiała, że „to co daję światu, także od świata otrzymuję”. Ponieważ akurat przechodziła przez trudny okres w życiu, szybko udowodniła, że chociaż rozdaje ludziom dobro i życzliwość, w zamian dostaje cierpienie. Zapytała mnie przewrotnie: „czy ja komuś zadałam takie cierpienie, jakiego sama doświadczam? Może nieświadomie, ale nie sądzę„. I oczywiście pozornie miała rację.
Dlaczego pozornie? Ponieważ zapominamy, że Prawo Przyciągania bazuje na wibracjach a nie na działaniach. Skupienie, o którym próbuję tutaj napisać, wymaga od nas umiejętności tworzenia określonych wibracji myślami i emocjami, a nie czynami. Są nawet hipotezy, że nasze działania wcale nie maja żadnego znaczenia. Możemy robić cokolwiek chcemy, ważne przede wszystkim, aby być we właściwej wibracji. Dlatego też czasem obserwujemy ludzi, którzy niewiele dobrego robią, a czasem nie robią zgoła nic godnego uwagi, ale są szczęśliwi i powodzi im się całkiem nieźle.
Oznacza to, że moja znajoma dostaje dokładnie to, co myśli i czuje, a nie to, co robi. Pomimo tego, że jest bardzo szlachetną i wspierająca innych osobą, przyciąga cierpienie, ponieważ jej myśli stale zajęte są smutnymi refleksjami o pełnym bólu i problemów życiu. To zresztą nie tylko jej myśli, ale także nakręcone nimi negatywne emocje, które wypełniają jej całe dni. Wiem o tym, ponieważ dzieli się ze mną swoimi smutkami.
Najczęściej popełnianym przez nas błędem jest rozmyślanie o brakach i zmartwieniach. Kiedy pojawia się problem standardowo rozkminiamy sytuację, która napawa nas smutkiem, żalem czy złością i w tych emocjach tworzymy swoje życie, przyciągając zgodnie z wibracjami myśli i emocji następne podobne doświadczenia. Jeśli nawet zrobimy sobie przerwę i przez pół godziny pośmiejemy się przy piwie ze znajomymi, to i tak za mało. Chociaż warto podkreślić, że dobrze, jeśli bodaj pół godziny dziennie poświęcimy na tworzenie pozytywnych wibracji. Lepiej tyle niż wcale.
Pisałam już o tym, że przyciągamy to, na czym skupiamy uwagę. Jeśli chcemy pomyślnie rozwiązać problem, to powinniśmy rozmyślać o tym rozwiązaniu, którego pragniemy. Skupianie się na celu, który chcemy osiągnąć jest najlepszym sposobem na zbudowanie w sobie odpowiedniej częstotliwości. Oznacza to, że w sytuacji braków finansowych nie rozmyślamy o długach czy rachunkach do zapłacenia, lecz o chwili, w której mamy w dłoniach mnóstwo pieniędzy. Tworzymy taki obraz i cieszymy się całym sercem z trzymanych w dłoni banknotów. Jeśli czujemy się samotni, to nie rozmyślamy o swoim stanie i pustych wieczorach, lecz wyobrażamy sobie siebie w pełnym miłości towarzystwie na zabawie, na plaży czy w innym cudownie nastrajającym miejscu. Nasze skupienie powinno zasilać to, czego pragniemy, a nie to, od czego chcemy uciec.
W praktyce sprawia to trudność tylko dlatego, że poddajemy się nawykowo przeżywanym emocjom. Kiedy pojawia się kłopot, zamiast wejść w radosną wizualizację i tworzenie pożądanego efektu, martwimy się i narzekamy. To naturalne. Tak jesteśmy stworzeni i tego nauczyliśmy się przez kolejne pokolenia. Jednak warto pamiętać, że zawsze można coś zmienić. Wbrew pozorom jesteśmy w stanie władać swoimi emocjami. To my sami możemy w dowolnym momencie powiedzieć sobie: „Nie będę się martwić! Nie chcę! Obejrzę dobra komedię!” To zawsze mój wybór, jak zareaguję. Oczywiście nie jest to proste i z pewnością nauczenie się wyjścia poza schematy emocjonalne wymagać będzie czasu. Warto jednak wiedzieć, że to jest możliwe. Warto spróbować. Chociaż w ślad za Mistrzem Yodą powiem: „Rób albo nie rób, nie próbuj”.
Bardzo często popełniamy też błąd polegający na oczekiwaniu, że wszechświat zmieni zasady i będzie nas wynagradzał za nasze starania, które to my oceniamy jako właściwe. Na przykład pracujemy ciężko ponad siły i oczekujemy miłości, zdrowia i bogactwa. Mówimy sobie w myślach: „przecież jestem taka pracowita, zasługuję na wszystko, co najlepsze, tyram jak wół.” No właśnie. Jeśli pracuję z radością, to przyciągnę dobro, ale jeśli z rozgoryczeniem patrzę na tych, którzy leżą do góry brzuszkiem, to cała moja ciężka praca psu na buty… Ileż to razy widzimy dobrych, uczciwych i pracowitych ludzi, którzy chorują, tracą i cierpią. Ponieważ nie ma znaczenia ilość włożonego wysiłku, a wyłącznie wibracja, jaka towarzyszy nam w życiu.
Jesteśmy tu na Ziemi dla Miłości i radości. To oznacza, że mamy cieszyć się i kochać, a nie tyrać jak woły. Ludzie zapominają, jakie są naprawdę zasady wszechświata i próbują stosować prawa, które sami wymyślili. Ktoś kiedyś – zapewne w czasach niewolnictwa – orzekł, że pracowitość jest dobrą cechą. To nieprawda. Nie musimy być pracowici. Mamy być twórczy, a to zupełnie inna jakość. Schodzimy na Ziemię z talentami, które zostały nam dane, abyśmy tworzyli świat i dzielili się z innymi wewnętrznym pięknem budując domy, przyrządzając potrawy, pisząc wiersze, sadząc kwiaty, hodując zwierzęta… A nie po to, by się zamęczać. Ludzie tego nie rozumieją. Wmówili sobie, że muszą ciężko pracować, by na cokolwiek zasłużyć i w ten sposób kreują swoje życie. A jednocześnie z żalem patrzą na bogaczy, którzy leniwie sączą drinka pod palmą i szepczą o niesprawiedliwości wszechświata.
Podsumowując, warto skupiać się na tym, czego pragniemy, co dla nas dobre i piękne. Tworzyć obrazy upragnionego stanu i nasycać je dobrymi emocjami. W pewien sposób piszą o tym wszyscy od wielu lat, odkąd zaczęto głośno mówić na temat Prawa Przyciągania. Jednak problemem jest chyba właśnie nieumiejętność tworzenia owego pozytywnego stanu emocjonalnego, który buduje określoną wibrację. Chyba o tym zapominamy i zanurzamy się nieświadomie w zmartwienia. To także, jak sadzę, prozaiczny właśnie brak skupienia. Nie zastanawiamy się nad tym, że nasze smutki i narzekanie przyciągają do nas kolejne trudne chwile. Robimy to bezmyślnie. Po prostu poddajemy się niekorzystnym emocjom. Dlatego właśnie podstawą zmiany życia na lepsze jest tzw. kontrola myślenia, czyli uważne wyłapywanie emocji, aby skupiać się na tym, co dobre i w ten sposób zasilać pozytywne aspekty naszego istnienia.