Przebudzenie 44

Życie bywa skomplikowane. Patrzymy na te wszystkie wojny, choroby, kataklizmy i zastanawiamy się, jak wykrzesać z siebie wiarę w harmonię wszechświata, skoro chcielibyśmy natychmiast wszystko poprzestawiać i wprowadzić na świecie pokój, ład, szczęście, dobrobyt. Zapominamy, że Ziemia jest specyficznym miejscem, w którym człowiek mierzy się z cierpieniem i ciemną strona istnienia w sposób bardzo dotkliwy. Taki jest sens istnienia, kiedy jako Dusza decydujemy się wziąć udział w ćwiczeniach z survivalu. Czy mamy prawo oczekiwać, że ktoś podsunie nam wygodny fotel, przykryje kocykiem i będzie masował nam stopy, skoro dokonaliśmy takiego wyboru? Przecież nie na tym polega warsztat ze sztuki przetrwania. Musimy zmierzyć się z zimnem, bagnem, dżunglą, deszczem albo suszą i brakiem wody.

Często porównuję życie do survivalu, bo specyfika ziemskiej egzystencji jest bardzo zbliżona do tego sportu. Dusza schodzi z niebiańskich pieleszy, w których nie doświadcza bólu ani głodu po to, aby rozwinąć w sobie określone jakości. A po co ludzie wyjeżdżają na zajęcia z przetrwania, opuszczając wygodne, ciepłe domy i zostawiając stoły pełne pysznego jedzenia? A potem marzną, głodują, szarpią się z kolczastymi pnączami albo z upałem i pragnieniem. Wszystko po to, by udowodnić samym sobie, że dadzą radę, że są silni, zaradni, mądrzy, wytrwali. Nasze Dusze też tu doświadczają rozmaitych trudów.

Warto pamiętać, że nie chodzi też o bierność i pasywne zgadzanie się na wszystko. Mamy w sobie moc zmieniania swojej rzeczywistości. I podobnie jak uczestnik survivalu może rozpalić ognisko i zagrzać się w jego cieple, upiec na nim jakieś jedzenie, tak i nasze Dusze mogą łączyć się ze swoją Boską Naturą, aby uzdrawiać codzienność. Nie chodzi tak naprawdę o zmienianie całego świata, ale zmienianie w sobie tego wszystkiego, co nam nie służy. Nie siebie – bo tacy, jacy jesteśmy, zawsze nosimy w sobie doskonałość. Uzdrawiamy wzorce, poglądy, emocje, stare niekorzystne zapisy, które przyciągają do nas ból i biedę. Kiedy uda nam się przetransformować w sobie coś na plus i dostrzegamy pozytywne przemiany w zdrowiu, zasobach, związkach, pracy, to zaczynamy także doceniać swoją własną moc stwarzania.

Ostatnio dość poważnie chorowałam. Długotrwałe złe samopoczucie i niewyspanie spowodowało spadek energii, a co za tym idzie, większe wyczulenie na negatywne aspekty życia na Ziemi. Uświadomiłam sobie przy okazji, że nasza wiara w harmonię wszechświata często bywa powierzchowna. Wierzymy. Rozumiemy. Dostrzegamy zasadność trudnych wydarzeń. Ale w którymś momencie budzi się w nas opór i potrzeba ingerencji w coś negatywnego, co nie dotyczy nas bezpośrednio. To może być jakiś element polityki, jakiś problem społeczny, jakieś zachowania, których nie popieramy. A przecież pełna akceptacja zakłada zgodę na to, co jest. Zjawisko to jest ledwo dostrzegalne, kiedy większość rzeczy spokojnie akceptujemy, a bunt budzi się przy jednej sprawie czy dwóch.

Na przykładzie polityki – mam swoje poglądy, ale zasadniczo nie daję polityce zbyt dużo uwagi. Jestem na bieżąco w tym, co ważne, ale nie zajmuję się tym na co dzień. Jasna rzeczą jest, że uznaję prawo innych ludzi do odmiennego spojrzenia, sympatyzowania z partiami czy politykami, których ja nie lubię. A jednak niektóre szczególnie złośliwe wypowiedzi budzą u mnie odrobinę emocji. Zdarzyło mi się ostatnio wyrzucić ze znajomych kilka osób, których wypowiedzi uznałam za szczególnie prymitywne. Tłumaczę się tym, że nie potrzebuję obok siebie ludzi, którzy myślą skrajnie odmiennie i są za bardzo prostaccy, ale może wcale nie ma we mnie zgody na to, co jest? Prawdziwa akceptacja jest wolna od emocji. Jest jak spacer po lesie i przyjmowanie wszystkich rodzajów roślin z takim samym nastawieniem. Bez nadętego: „po co to tu rośnie, lepiej wyrwać”.

Paradoksem w tym jawi się spostrzeżenie, że w istocie nic nie jest do końca złe. Nawet polityk, który kłamie, kradnie i poniża ludzi, istnieje i działa w jakimś celu. Nie tylko ma prawo robić, to, co robi, ale też jego „niegodziwe” czyny mogą finalnie prowadzić do pozytywnych zmian. W tym miejscu warto przypomnieć opowieść o dwóch Aniołach. Ten starszy i mądrzejszy popycha kobietę, w wyniku czego łamie ona nogę. Młodszy pyta: Dlaczego? I okazuje się, że to popchnięcie prowadzi kobietę do korzystnej zmiany pracy, odejścia z firmy, w której nie była doceniana. Ta opowieść pokazuje, że czasem to, co dla nas jest okropnym wydarzeniem, może stać się fundamentem czegoś naprawdę dobrego. No cóż, bywa i tak, że dobro rodzi się w bólu.

Ale to, na co warto tutaj zwrócić uwagę, to właśnie pełna akceptacja sytuacji, którą postrzegamy jako złą. Wszystko dzieje się w jakimś celu. Zaufanie do wszechświata, to spokojne przyglądanie się temu, na co nie mamy żadnego wpływu i przyzwalanie, aby sytuacja rozwijała się zgodnie z planem. Kiedy będziemy cierpliwi, zobaczymy, że wszystko zawsze prowadzi nas do Światła. Do Dobra. Do głębokiego zrozumienia wewnętrznej transformacji. Nie jest to łatwe, bo nawykowo chcemy buntować się, krzyczeć, osądzać. Przecież złodziej to złodziej, a ladacznica to ladacznica – co w tym dobrego? Otóż te negatywnie postrzegane przez nas postaci niosą ważne lekcje i burzą stare fundamenty negatywnych zjawisk. Trzeba tylko ze zrozumieniem dać im szansę, niech ich głos wybrzmi do końca.

Przypomnę w tym miejscu, że każda Dusza utkana jest ze Światła. Przyjęcie negatywnej roli w społeczeństwie to wielkie wyzwanie. Błędem jest zadzieranie nosa: „bo ja jestem uczciwa, a ona robi złe rzeczy”. Prawda jest bowiem taka, że w innym wcieleniu, w innym wymiarze, w innej czasoprzestrzeni to ja mogłam być mordercą, katem, złodziejem, a tamta Dusza niewinną ofiarą. Zamieniamy się rolami. Cień jest niezbędny dla pełnego rozwoju i zawsze ktoś musi to zadanie wziąć na swoje barki. To fajnie, że w aktualnym wcieleniu staramy się być w porządku. Ale to nie daje nam prawa porównywania się do innych i oceniania ich lub potępiania. Wszyscy jesteśmy Jednym.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 659
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu