Ostatnio ukazało się dużo artykułów na temat psychopatów, narcyzów i kwestii pozytywnego myślenia w odniesieniu do relacji z takimi osobnikami. Dokładam swoje kilka słów, żeby potwierdzić to, co piszą znawcy tematu. Z pewnymi osobami nie ma żartów. Istnieją niestety gatunki patologiczne. To oznacza, że wszystkie piękne duchowe teorie o tym, że każdy jest Światłem należy traktować w sposób całkowicie dojrzały. Miłość do siebie ma nas chronić przed cierpieniem, a nie poddawać manipulacji dewiantów.
Wielokrotnie pisałam, że kiedy podnosimy poczucie wartości i pokochamy siebie, to partner czy inna bliska nam osoba przestaje nas poniżać czy wyzywać. To prawda. Partner to lustro, które obnaża nasze słabości i kompleksy. Jednak ta zasada działa tylko w normalności – w relacjach, które nie są patologiczne, tylko zwyczajnie przechodzą jakieś normatywne trudności. Podam Wam przykład z własnego życia.
Mój mąż zawsze mnie kochał, wspierał i był ogólnie dobrym, czułym partnerem. Jednak dwadzieścia kilka lat temu, kiedy byłam mocno zakompleksiona, potrafił mnie rugać i wyśmiewać w sposób niezbyt przyjemny dla mnie, kiedy coś zrobiłam źle. Któregoś dnia przez pół godziny motałam się z pilotem do nowego telewizora, zanim wreszcie ogarnęłam jego działanie. Powiedziałam wtedy głośno do siebie: „ale ze mnie kretynka!”. Godzinę później mój mąż wrócił z pracy i skrytykował coś, co źle zrobiłam tymi samymi słowami: „ale z ciebie kretynka!”. Dosłowność tego lustra wbiła mnie w podłogę. Od tamtej pory bez najmniejszej wątpliwości zaczęłam pracować nad podnoszeniem poczucia własnej wartości. W efekcie mąż coraz rzadziej mnie krytykował, przestał podnosić na mnie głos, a finalnie dzisiaj nie ruga mnie wcale, nie obraża, a wyłącznie podziwia. Zwyczajnie odrobiłam lekcje z szacunku do siebie i problem zniknął.
Takich przykładów u siebie i u moich klientów mogę podać wiele. Tak działa Zasada Lustra w normalnym związku. Dlatego stale zachęcam do pracy nad sobą. Dotyczy to też relacji z szefem, z rodzicami, z dziećmi. Ludzie, którzy nas szanują i kochają potrafią nas czasem zranić przykrym słowem czy zachowaniem. To życie. Praca nad sobą jest naszą aktywną reakcją na pokazanie nam przez wszechświat wzorca dotyczącego naszych kompleksów, naszego braku wiary w siebie, naszego niedoceniania siebie i czy wręcz bycia wobec siebie samego nielojalnym.
Z praktyki znam jeszcze inne pozytywne działanie Zasady Lustra. Kiedy pewna moja klientka, którą bardzo lżył i poniżał partner, zaczęła podnosić swoje poczucie wartości, ów partner po prostu odszedł od niej. Niespodziewanie spakował swoje rzeczy i zakończył związek. Mojej klientce było oczywiście trochę przykro, albowiem liczyła na inny efekt swojej pracy nad sobą. Jednak smutek nie trwał długo. Wkrótce poznała innego pana, który okazał się dobrym, czułym i kochającym człowiekiem. Zmiana wewnętrznego wzorca przyprowadziła do niej fajnego partnera. Czasem tak działa Zasada Lustra. Moim zdaniem to zawsze pozytywne dla nas działanie, dlatego stale ją stosuję.
Jednak lustro działa tylko dla nas. To oznacza, że nikt z nas nie ma żadnego wpływu na drugiego człowieka. Każda ludzka istota ma wolną wolę. W praktyce nie mamy władzy, by zmienić alkoholika, dewianta, psychopatę czy narcyza. To bardzo ważne! Jeśli ktoś myśli, że pozytywnym myśleniem, duchowymi medytacjami czy czarami i kochaniem samego siebie sprawi, że mąż przestanie pić czy zaniecha hazardu, to jest w błędzie. Powtórzę: nie mamy władzy nad inna osobą i tylko ona sama może zmienić siebie i podjąć jakąś terapię w celu uzdrowienia. I to całkowicie duchowa zasada – zasada samostanowienia.
Temat alkoholizmu jest tak powszechnie znany, że chyba nie muszę przypominać, że dotąd żadna żona czy matka nie uwolniła męża czy syna ze szponów nałogu. Nie ma takiej możliwości. Tylko sam alkoholik może podjąć decyzję o tym, by wyjść z uzależnienia. I oczywiście takie rzeczy się zdarzają. Ludzie przechodzą pomyślnie terapię i uwalniają się z jakiegoś dziadostwa. Ale to zawsze ich wybór – tych, których to dotyczy. Żadna żona nie zaczaruje męża i nie uwolni go z psychicznej choroby.
Przenieście to proszę na wszystkie inne psychiczne problemy. Na przykład na psychopatów, narcyzów czy narkomanów. Nikt nie uleczy drugiego chorego człowieka swoim pozytywnym myśleniem. Takie cuda się nie zdarzają, ponieważ konstrukcja wszechświata zakłada, że mamy władzę wyłącznie nad swoim życiem. Możemy z miłością wspierać alkoholika czy narkomana w procesie terapii, ale tylko zgodnie z zaleceniami psychologa prowadzącego, a nie poprzez głaskanie po główce. Sam chory również może stosować medytacje, pozytywne myślenie i ćwiczenia podnoszące poczucie wartości – jak najbardziej może to być pomocnym dodatkiem do terapii. Ale to jego proces nie nasz. Nie mamy na to wpływu.
Przypadki, które tutaj wymieniam to patologia. Rzadko o tym piszę. Częściej pokazuję, jak poprawić relacje i jakość życia, kiedy mamy obok siebie normalnych i zdrowych psychicznie ludzi. Czasem trochę nadwrażliwych, czasem zakompleksionych, czasem trochę niedojrzałych emocjonalnie. Nie ma ideałów. Dzięki kochaniu siebie i pozytywnemu myśleniu setki ludzi zmieniło swoje życie na lepsze. Ale do uzdrawiania patologicznego partnera potrzeba specjalistycznej terapii, na którą ów partner sam się zdecyduje. Nie uzdrowimy go naszym pozytywnym myśleniem ani naszą miłością.
Jednak podnoszenie poczucia własnej wartości jest zawsze bezcenne. Dla nas. Czasem dopiero wtedy, kiedy zaczynamy siebie szanować, dostrzegamy, że jesteśmy w relacji, która jest dla nas krzywdząca. Dopiero dzięki skupieniu na miłości do siebie zauważamy brak harmonii w związku i otwieramy się na zrozumienie, że wcale tak być nie musi. Miłość do siebie pozwala nam bez żalu zakończyć życie w piekle i odejść od kogoś, kto się nad nami znęca albo chleje na umór czy ćpa, mając w nosie nas i nasze emocjonalne cierpienie.
Jest takie piękne „prosperitowe” powiedzenie: nikt nie może Cię skrzywdzić, jeśli nie dasz mu na to przyzwolenia. Prosperująca Świadomość to człowiek, który kocha siebie i dba o swój dobrostan. Nie pozwala się krzywdzić. Nie wmawia sobie, że alkoholik jest przecież kochany i któregoś dnia przestanie chlać. Umie zrezygnować ze związku, który jest dla niego toksyczny. Nie rozczula się nad swoimi iluzjami, straconymi nadziejami i nic nie wartymi złudzeniami, że oto on cudownie pić któregoś dnia przestanie, a do domu powróci wymarzona sielanka. Prosperująca Świadomość wybiera swój spokój, swoje szczęście i swój dobrobyt.
Myślę, że to bardzo oczywiste, ale na wszelki wypadek powtórzę – duchowość, która mówi o kochaniu i wybaczaniu ma być pojmowana w sposób dojrzały. Najpierw kocham siebie – zawsze na pierwszym miejscu jest moje dobro. Jeśli alkoholik czy sadysta zatruwa mi życie, to z miłości do siebie odchodzę od niego jak najdalej. Potem mogę mu z miłością wybaczyć, że niszczy swoje życie i próbował zniszczyć moje. Wybaczenie to piękna energia – polecam, ale już po zabezpieczeniu swojego dobrostanu.