Polityka

„Dżentelmeni nie rozmawiają o polityce” – głosi popularne powiedzenie. I nie bez powodu. Polityka to temat na tyle trudny, że zazwyczaj prowadzi do sporów między rozmawiającymi. Zapewne dlatego, że do dzisiaj nikt nie wymyślił idealnego systemu zarządzania, który wszystkim by odpowiadał. Mamy różne oczekiwania i nie spodziewam się, aby ten problem został kiedykolwiek rozwiązany. Nawet bliska ideału demokracja przestaje spełniać pokładane w niej nadzieje, kiedy większość zapomina o prawach mniejszości i próbuje ją sobie podporządkować, zmuszając do zmiany poglądów.

Osoby, które zajmują się duchowym rozwojem, często pomijają tematy polityczne tak, jakby one nie istniały. A przecież żyjemy w jakimś społeczeństwie i ponosimy konsekwencje tego, co inni wymyślą i zarządzą. Udawanie, że tematu nie ma, bo jest „brzydki”, bywa niedojrzałością i przypomina małe dziecko, które schowało się za firanką, nieświadome tego, że wystają mu nogi i każdy je widzi. Wypieranie niczemu nie służy. Aczkolwiek z całą pewnością popieram tych wszystkich, dla których polityczne tematy są na ostatnim miejscu i zajmują się nimi na tyle tylko, na ile to konieczne.

Świadomość prosperująca bierze odpowiedzialność za swoje życie i wie, że ona sama poprzez swoje poglądy ma większy wpływ na swój los niż jakikolwiek rząd. Nawet w najbiedniejszym kraju można żyć godziwie i szczęśliwie, a w dzisiejszych czasach zmiana kraju także nie jest żadnym problemem. Zatem mądry człowiek nie narzeka na rząd, tylko kreuje swoje życie, bez względu na wszystko. Charakterystyczne jest, że na władzę narzekają osoby o najniższej energii, często roszczeniowe, czyli klasyczna świadomość ubóstwa, która oczekuje, że wszystko dostanie pod nos. Jakże łatwo ich kupić, rozdając im państwowe pieniądze – państwowe, czyli innych ludzi. Pamiętajmy, że żaden rząd nie ma swoich pieniędzy. Jeśli cokolwiek rozdaje, to są to pieniądze wszystkich obywateli.

Ponieważ polityka wpływa na nas i musimy ją brać pod uwagę, podejmując swoje ważne decyzje, o kilku sprawach chcę jednak w tym kontekście napisać. Widzę, jak trudne dla ludzi jest to, co się dzieje. Szczególnie teraz żyjemy w bardzo wymagającym czasie, który szlifuje nasz wewnętrzny diament zupełnie bez litości. (Jest kwiecień 2016). Świat się zmienia, a podnoszące się wibracje Ziemi wymagają istotnych transformacji w obszarze ekonomii i gospodarki. Musi zadziać się dużo, aby została przywrócona równowaga.

Przede wszystkim warto uzmysłowić sobie, jakie wartości reprezentują duchowy wzrost. To ważne, by na oślep nie wybierać do rządu takich ludzi, którzy wspierają cofanie się w rozwoju wewnętrznym. I to, co piszę, nie jest żadną agitacją, ponieważ wybory mamy za sobą – w naszym kraju odbyły się zaledwie kilka miesięcy temu. Proszę zatem przyjąć, że pokazuję tu czystą teorię, bez odniesienia do jakiegokolwiek istniejącego ugrupowania. Jeśli chcemy włączyć się w zmiany na świecie, wybierajmy mądrych przywódców i ludzi, którzy choćby w teorii popierają idee duchowości. Nikt nam co prawda nie da gwarancji, że człowiek, który głosi piękny rozwojowy program, finalnie nie stanie się sprzedajnym politykiem, który sprzeniewierzy się wszystkiemu, co obiecywał. Ale wcale tak być nie musi. Warto zatem kierować się zarówno sercem, jak i mądrością.

Duchowość zakłada Jedność. Jedność wszystkich ludzi, wszystkich narodowości. W nowej Złotej Erze mamy współpracować ze sobą, bez względu na kolor skóry, język czy narodowość. Nie jest duchowym ten, kto głosi hasła nacjonalistyczne. Polak nie jest ani lepszy ani gorszy od Żyda, Chińczyka, Rosjanina, Niemca czy Araba. Jest inny. Każdy naród ma swoją kulturę, tradycję i historię, którą warto szanować, by czerpać z niej wiedzę i doświadczenie. Nie możemy jednak uważać, że jesteśmy narodem „wybranym” i najlepszym, poniżając tym samym inne nacje. Przypomnę, że w latach trzydziestych ubiegłego wieku jeden pan z charakterystycznym wąsikiem próbował wyodrębnić rasę aryjską, jako lepszą od innych i tym samym sugerował eksterminację tych pozostałych. Zapłacił za to cały świat straszną wojną. Czy nas to czegoś nauczyło? Nie jestem pewna. Z przerażeniem oglądam marsze nacjonalistycznych bojówek w różnych miejscach… To najniższe energie.

Chcę tu wyraźnie podkreślić, że świadomość prosperująca wyciąga wnioski z historii i robi wszystko, by nie powtórzyć starych błędów, jednak także wybacza. Wybaczenie dotyczy wszystkich obszarów naszego życia, również historii. Pokolenie, które walczyło na frontach drugiej Wojny Światowej już odchodzi, a my powinniśmy szukać porozumienia i przyjaźni, aby współpracować, a nie walczyć. Absurdem jest wypominanie Niemcom czy Rosjanom negatywnego udziału w okupacji. Przypomina im o tym każdy pomnik i cmentarz, każdy film o wojennej tematyce i setki publikacji. Ludzi należy traktować z sympatią i szacunkiem, oceniając ich według ich aktualnych poglądów czy zachowania, a nie w oparciu o to, co zrobili, bądź nie, ich przodkowie. W historii każdego kraju są niechlubne karty. A przecież najważniejsze jest tu i teraz i to, co możemy sobie nawzajem ofiarować – człowiek człowiekowi.

Niektóre kraje islamskie są na innym etapie kulturowym niż Europa. Dlatego też potężna fala syryjskiej imigracji stała się szokiem dla wielu z nas. Każdy, nawet średnio inteligentny człowiek wie, że najsilniejsze światowe mocarstwa mogłyby skinąć palcem i problem zostałby zażegnany, bo nie ulega wątpliwości, że żadna imigracja nie jest rozwiązaniem. Rozwiązaniem jest pokój i ten pokój powinien nastąpić tam, gdzie uciekinierzy zostawili swoje domy. Jednak nikt palcem nie skinął, ponieważ ma w tym swój interes. Prosperująca świadomość zawsze pożąda pokoju – dla wszystkich. A masowa imigracja do krajów tak bardzo odmiennych kulturowo może stać się początkiem kolejnej wojny – w tych krajach – dlatego należy szukać innych rozwiązań. Nie można zastępować jednej wojny inną.

Mamy prawo bronić swojego spokoju i poszanowania naszych zasad, naszej kultury, mamy prawo dbać o własne bezpieczeństwo, to oczywiste. Chcę jednak wyraźnie podkreślić, że nie jest to jednoznaczne z poniżaniem innych, lżeniem i kopaniem. To także ludzie. Inni. O innej tradycji. W niektórych rejonach świata są jeszcze na etapie kulturowym mocno osadzonym w negatywnych ideach typu: „wszystko nam się należy i wszyscy mają myśleć, jak my”. To idee rozbieżne z jakimkolwiek rozwojem niestety. Ale to także ludzie. Skoro rozumiemy więcej niż oni, skoro nasze zachowania są bardziej humanistyczne, to z mądrością powinniśmy szukać wyjścia z impasu. Mam nadzieję, że to się uda zrobić pokojowo – bez walki.

Mam przyjaciela muzułmanina. To dobry i kochany człowiek, który pięknie mówi po polsku, a dzięki temu z ciekawością uczę się od niego ciekawostek o jego kulturze, obyczajach, a nawet jedzeniu. Nie jest terrorystą. Nigdy nie będzie, bo nie zgadza się z taką polityką i podkreśla, że jest to niewłaściwa interpretacja Koranu. Wielkie religie mają to do siebie, że manipulują ludźmi i są w okrutny sposób nadużywane. Historia katolików, która z założenia miała być historią kochania bliźniego swego, jest wypełniona krwawą rzezią wojen krzyżowych, konkwisty i inkwizycyjnych stosów. To jednak nie oznacza, że wszyscy katolicy to mordercy. Nie można wszystkich wkładać do jednej szufladki, trzeba przede wszystkim w człowieku widzieć Człowieka.

W Złotej Erze nie powinno być granic, dlatego osobom rozwijającym się duchowo bliskie być powinny idee takie tak Zjednoczona Europa. To jednak nie oznacza bezwarunkowej akceptacji wszystkiego, co się w tej Europie dzieje. Rządzą nią ludzie i jak to ludzie – popełniają błędy. W ramach tejże Europy działają też różne ugrupowania i funkcjonują jakieś zasady ekonomiczne, nie zawsze dobre. Dlatego powtórzę ponownie – chodzi o poszukiwanie sposobów na tworzenie wspólnoty z innymi ludźmi, z którymi znajdujemy wiele wspólnego, z narodami podobnymi do nas kulturowo. To od nas zależy, jakie to będą sposoby. Warto szukać podobieństw, a nie różnic.

Przy okazji radzę unikać „nauczycieli duchowych”, którzy popierają nacjonalistyczne zapędy niektórych polityków. Choćby wydali dziesiątki książek, ich nauki są w istocie bez wartości. Jedyną duchową prawdą jest miłość bezwarunkowa. Jeśli ktoś szerzy antysemityzm lub udowadnia wyższość jednej nacji nad inną, to świadomie lub nie – służy ciemnej stronie mocy i nie ma nic wspólnego z duchowością. Nie wystarczy pięknie mówić, trzeba też żyć w zgodzie z tym, co się głosi. A jeśli ktoś uważa, że miłość to brednie dla słodkich landrynek, to na wszelki wypadek zacytuję jednego z duchowych nauczycieli:

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

Kolejną istotną wartością, na którą zwracamy uwagę w polityce, jest wolność. Wydawałoby się, że żyjemy w kraju demokratycznym, w którym taki problem istnieć nie powinien. A jednak istnieje i okazuje się, że trzeba ponownie uczyć się definicji demokracji. Uważam, że prawo do wolności poglądów, wyznania, zdrowia, orientacji seksualnej jest prawem niezbywalnym. Świadomość prosperująca nie ogranicza nikogo, szanuje wolną wolę drugiego człowieka. Pozwala ludziom żyć, kochać i pracować tak, jak tego pragną. Tworząc prawo i zasady współżycia społecznego nie przekracza granic niezależności. Najważniejszą zasadą społeczną jest możliwość działania zgodnie ze swoją wolą, o ile nikogo w ten sposób nie krzywdzimy.

Narzucanie drugiemu człowiekowi zasad wynikających z jakiejś religii, której ten człowiek nie wyznaje, jest psychiczną przemocą i pozbawianiem go ludzkich praw. Nikt kto naprawdę rozwija się duchowo i pojmuje mądrze ten rozwój, nie popiera takiego działania. Każdy ma prawo wybierać sobie własną ścieżkę wzrastania wewnętrznego. Jest to moim zdaniem najbardziej intymny wybór, ponieważ dotyczy tematu niesłychanie delikatnego. Świadomość prosperująca pozwala każdemu wierzyć w takie wyznanie, które sobie wybrał i uznał za najlepsze. Nie ma złych religii, są tylko ludzie, którzy je wypaczają lub próbują z ich pomocą manipulować innymi dla własnych korzyści. Duchowość to miłość bezwarunkowa. Bezwarunkowa oznacza akceptację także takiego człowieka, który ma inne poglądy. Nawracanie nie jest akceptacją ani miłością. A tworzenie przepisów opartych na religijnych zasadach jest – powtórzę wyraźnie – psychiczną przemocą.

Doskonałym przykładem, jak to powinno funkcjonować, mogą być Świadkowie Jehowy. Mam wśród nich przyjaciół i wiem, że jedną z ich ważnych zasad jest nie przyjmowanie cudzej krwi. Nawet w sytuacji zagrożenia życia, wyznawca tej religii odmawia transfuzji. Ma do tego pełne prawo, chociaż nam się to może nie podobać. Jednak nikogo innego do tego nie zmusza. A jak by to było, gdyby wprowadzić taką ustawę i zabronić przetaczania krwi wszystkim obywatelom w kraju – także katolikom, muzułmanom, buddystom? Czy to byłoby słuszne i sprawiedliwe? Ponieważ odpowiedź może być tylko jedna, zwrócę tu uwagę, że w moim kraju to katolicy właśnie próbują to zrobić: narzucić swoje zasady wszystkim, także tym, którzy katolikami nie są. To nie ma nic wspólnego ani z demokracją, ani z duchowością. Duchowość to miłość, a nie presja i niewola.

To oczywiście temat-rzeka, a nie chcę absolutnie toczyć dyskusji o religiach. Jednak warto tu wspomnieć, że polityka obowiązkowo powinna być świecka. Polityk ma za zadanie chronić wszystkich, a przede wszystkim mniejszości, bo większość obroni się sama. Nie można narzucać wszystkim jakiejś wiary, jakiegoś przesądu czy religijnego przekonania, tylko dlatego, że procentowo tego wyznania jest w danym państwie najwięcej. Niestety w wielu krajach ten błąd jest popełniany i funkcjonuje tam religia narodowa. To nie jest właściwa droga. Jeśli zależy nam na prawdziwym rozwoju duchowym, to nawet wyznając coś, nie łączymy tego z polityką. Chodzimy do kościoła, meczetu czy świątyni dla siebie i tylko dla siebie. Nie wolno do tego zmuszać innych. Wiara rodzić ma się z serca, a nie z presji.

Na koniec warto podkreślić, że cokolwiek się dzieje, wynika z harmonii wszechświata. Jest do czegoś potrzebne i czegoś nas uczy. Zachowujmy zatem spokój i wyciągajmy wnioski. Cokolwiek nas boli i razi, wskazuje to miejsce, w którym jako naród zeszliśmy z właściwej ścieżki. Wiem, że to trudne, ale wchodzenie w negatywne emocje niczemu nie służy. Najgorsze, co możemy zrobić, to złościć się i przepełniać nienawiścią. Jeśli jednak mamy potrzebę walki o dobro narodu czy kraju słowem, pisaniem czy manifestacją – być może tak właśnie trzeba? Każdy z nas ma swój program i swoje lekcje. Czasem naszą misją może być zmiana istniejącego porządku. To okres wielkich zmian na Ziemi. Liczy się każde działanie dla dobra innych. Zwróćmy uwagę na nasze intencje – jeśli chronimy mniejszości, jeśli bronimy swoich praw, jeśli czujemy potrzebę przeciwstawienia się temu, co jest – róbmy to. Spróbujmy jednak korzystać z rozsądku. Jak radził wieki temu Piotr Skarga: „racjami, a nie rogami”. Wówczas najszybciej osiągniemy efekty.

To, co mnie najbardziej boli, to wszechobecny „hejt”. Wylewa się z internetu, sączy w nasze ciała subtelne jad, zabija życzliwość, nastawia ludzi przeciwko sobie. Nasz piękny kraj jest podzielony na dwa obozy, które każdego dnia produkują miliardy przekleństw i wyzwisk, wysyłają wzajemnie mnóstwo negatywnej energii. Jeśli ktoś odczuwa energetykę, jak ja, to wie, jak bardzo jest to bolesne i jak niszczy wszystko wokół. To, czego należy unikać za wszelką cenę, to nienawiść. Żadna polityka nie jest tego warta. Moim wielkim marzeniem jest, aby ten „hejt” wreszcie się zakończył, a ludzie zaczęli traktować siebie z sympatią.

Jeśli chcemy powalczyć tylko dlatego, że ktoś ma inne zdanie – zaniechajmy tego. Jeśli chcemy kogoś zmusić, by postępował według naszych przekonań – zrezygnujmy z tego. Jeśli nie umiemy pogodzić się z tym, że inni ludzie mają prawo wierzyć w innego Boga lub lubić inną partię niż my – przemedytujmy swój bunt i potrenujmy Tolerancję. Napisałam to słowo z wielkiej litery, bo to nasza najważniejsza nauczycielka na ten trudny czas. Zanim wejdziemy w skrajne emocje, zobaczmy w drugim człowieku czująca istotę, która ma prawo do własnych poglądów i wyborów. Pamiętajmy, że wszechświat to lustro. Jeśli kierujemy się agresją, to agresji będziemy doświadczać. Jeśli oprzemy się na tolerancji i szacunku do drugiego człowieka, to krok po kroku zbudujemy pokój, który i nas ogarnie swoją mocą.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 640
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu