Używam tego słowa zamiast powszechnego “niesprawiedliwość”, ponieważ w moim odczuciu lepiej oddaje sens sytuacji, w której jesteśmy karani, chociaż na karę nie zasłużyliśmy. Z tym zasługiwaniem sprawa nie bywa oczywista, jeśli przyjrzymy się innym wcieleniom albo chociaż własnym myślom. Poza tym wszechświat jest tak genialnie stworzony, że kamień spada nam na głowę tylko wtedy, kiedy go czymś w swojej podświadomości podrzucimy. Trudno więc podważać tu jakkolwiek pojętą sprawiedliwość. Ale rzecz jak zwykle nie w słowie, a w zjawisku, a żeby było jasne, zacznę od kilku przykładów.
Pierwszy. Basia i Jola przyjaźnią się od wielu lat. Razem spędzają czas na kursach i szkoleniach. Nagle Basia odsuwa się od Joli i przestaje do niej odzywać. Przyjaźń wygasa, chociaż Jola nie rozumie dlaczego. Rośnie w niej poczucie żalu i nieadekwatności. Nic złego przecież nie zrobiła. Po kilku latach Jola spotyka Ewę, a ta zdradza jej, że wie od Basi, że Basia czuje się pokrzywdzona, bo Jola podrywała pewnego Adama, który Basi się podobał.
Rzecz w tym, że Jola nigdy nie interesowała się Adamem, ponieważ była w tym czasie bardzo zakochana w Sławku. I co ważne – Adam również Joli nie podrywał, bo: po pierwsze miał swoją narzeczoną, a po drugie widział miłość kwitnącą między Jolą a Sławkiem. Tak wygląda nieadekwatność. Pretensja, obraza i foch o coś, co jest wyłącznie urojeniem.
Drugi. Martyna i Marta, dwie dorosłe siostry bliźniaczki, niejednakowo kochane przez rodziców. Martyna dostaje nie tylko uwagę, ale też kolejno dwa mieszkania po dziadkach. Za sprzedane mieszkania kupuje dla swojej rodziny duży dom. Marta nie dostaje nic, oprócz ciasta na święta. Mieszka z mężem i dziećmi w wynajmowanym mieszkaniu. Kiedy rodzice umierają jedno po drugim, zostawiają testament, w którym swoje mieszkanko zapisują wreszcie Marcie, a dokładniej jej synowi.
To nie podoba się Martynie. Przestaje odzywać się do siostry. Dzieci nie utrzymują ze sobą kontaktów. Głośno mówi się o niesprawiedliwości i oczywiście Marta jest tą złą, chytrą osobą, która przejęła najładniejsze mieszkanie. Zostaje napiętnowana jako czarna owca w rodzinie. Tak wygląda nieadekwatność. Pretensja, obraza i foch o coś, co jest projekcją płynącą z niespełnionych oczekiwań.
Trzeci. Tomek zdradza swoją żonę Bożenę z jej koleżanką Olgą. Olga pozwala sobie zajść w ciążę, ponieważ wierzy, że dzięki temu Tomek opuści Bożenę i dzieci. Małżeństwo jednak godzi się i Tomek wraca do żony. Kiedy opadają emocje, Bożena chce pojednać się z Olgą – ich dzieci są przecież przyrodnim rodzeństwem. Warto też, by dziecko Olgi miało kontakt z ojcem. Olga nie zgadza się i traktuje Bożenę, jak najgorszego wroga.
Tak też może wyglądać nieadekwatność. Jest podyktowana paranoiczną zazdrością odrzuconej kobiety, która zapomina, że z własnego wyboru poszła do łóżka z żonatym mężczyzną. Tutaj cenę płacą też dzieci. Ale tą złą staje się Bożena, która przecież niczym nie zawiniła poza tym, że wbrew oczekiwaniom Olgi wybaczyła mężowi i uratowała swój związek.
Nieadekwatność. Bezzasadne oskarżenie i napiętnowanie. Najbardziej boli tego, kto został potraktowany jako sprawca wszelkich nieszczęść, chociaż jest absolutnie niewinny. Spotkałam się z sytuacją, w której ktoś stwierdził, że to nie jest problem napiętnowanego, tylko tych, którzy go obciążają i nie warto się tym zajmować. To tamci powinni się leczyć z zawiści, zazdrości, poczucia odrzucenia. To niestety ślepa uliczka, stąd ten artykuł. Kiedy nic złego nie zrobimy, to uznajemy automatycznie, że nic nie mamy w sobie do uzdrowienia. A to tak nie działa.
Jak można przejść do porządku dziennego nad takim doświadczeniem, które dotyka bliskich nam osób, a nie obcego człowieka w autobusie? Jak Jola może machnąć ręką na wieloletnią przyjaźń z Basią i przyjąć, że to bez znaczenia? Jak Marta ma ze spokojem w duszy znosić upokarzające ją traktowanie rodzonej siostry? Jak Bożenka ma brać na klatę winę, kiedy prawdę mówiąc to ona została bardzo skrzywdzona? Nieadekwatność utrudnia rozumienie otrzymywanych od wszechświata lekcji.
A te lekcje są i to niezmiernie istotne. Pierwsza to oczywiście wybaczenie oskarżycielom. Dostrzeżenie, że są bardzo ułomni i nieszczęśliwi. Zatem Basia, Martyna i Olga zachowują się nieadekwatnie, ponieważ nie umieją zobaczyć prawdy. Nie chcą przyznać się do czegoś, co postrzegają jako słabość. Martyna jest zwyczajnie chciwa i nie rozumie, że dobra materialne to nie wszystko, że miłość siostry mogłaby być ważniejszą wartością. Trudna lekcja, nawet nie wiem, jak ją Wam opisać…
Basia natomiast nie przyjmuje do świadomości, że po prostu nie podobała się Adamowi. Szuka winnej, dzięki której, może udawać, że byłaby z Adamem szczęśliwa, gdyby ktoś nie stanął im na drodze. Zakłamywanie prawdy jeszcze nikomu nie pomogło. Basia jest w ślepej uliczce. Podobnie jak Olga – mamy tutaj identyczną lekcję, pod hasłem: “byłby mój, gdyby nie tamto babsko”. A przecież gdyby chciał, to nikt nie stanąłby na przeszkodzie. Mężczyzna to nie przedmiot, który można sobie wyrywać – on dokonuje wyboru tak, jak chce. Oba przypadki dotyczą braku poczucia własnej wartości, który jest tłumiony szukaniem winnych poza sobą.
Czy można takim osobom odpuścić? Zazdrość, zawiść, chciwość i zakłamanie wyrastające z braku miłości do siebie, z braku doceniania siebie. Myślę, że to powszednie grzechy, które nie jest trudno wybaczyć, opierając się na współczuciu wobec kogoś, kto jest tak bardzo zaślepiony, że zamiast pokochać siebie, oskarża innych. Można to zrobić też z wdzięcznością za pokazanie ważnych lekcji. Bo te lekcje są w niewinnie oskarżonych.
Fakt, że niczego złego nie zrobili oskarżycielom, nie oznacza, że w podświadomości nic nie ma. Jest. Ogromna potrzeba bycia napiętnowanym i ukaranym za nie swoje winy. Wszechświat stawia przed takimi ludźmi doświadczenie, które zmusza ich do głębokiego wglądu w swoje serce i zadanie sobie pytania: czy kocham siebie wystarczająco? Czy wiem, że zasługuję na miłość, pieniądze, dobrobyt, szacunek, sprawiedliwość? Czy rozumiem, że nie jestem chłopcem do bicia i nie muszę podkładać się za innych? Kochanie siebie zawsze będzie pierwszą lekcją, której uczy nieadekwatność.
Jeśli w głębi duszy istnieje poczucie winy, to w ten sposób można przyciągać do siebie karę. Obrazowo mówiąc: jeśli Jola kiedyś bezkarnie odbiła komuś chłopaka, to teraz płaci za to, chociaż wcale Basi chłopaka nie odbijała. Jeśli Marta latami tłumiła w sobie niechęć do siostry i zazdrość o to, że rodzice faworyzowali Martynę, to Martyna teraz podświadomie reaguje na energię nienawiści, która przepełnia Martę. Jeśli Bożena w innym wcieleniu rozbiła związek Olgi, to teraz przyciąga podobne doświadczenie. Ale w tym trzecim przypadku może być i tak, że działa tu tylko negatywne nastawienie Bożeny, która pozornie chce się pogodzić, a w głębi duszy rozszarpuje byłą kochankę męża na kawałki. Myśli mają znaczenie.
To tylko z życia wzięte przykłady, ale takich lub podobnych sytuacji jest wiele. Kiedy człowiek jest niewinny, ale spotyka go kara lub napiętnowanie ze strony innych, ewidentnie ma w sobie wzorzec, którym przyciągnął do siebie to doświadczenie. Proponuję zacząć od wybaczenia sobie, bo kiedy wybaczymy sobie wszystko, kiedy pokochamy siebie całym sercem, to inni także nam odpuszczą. Znikną z naszej rzeczywistości, nawet jeśli nadal nie będą się do nas odzywać. A jeśli machniemy ręką, mówiąc: “to jego problem” – lekcja wróci. Najczęściej z mocniejszym uderzeniem.
Natomiast kiedy czujemy gniew i pretensje wobec kogoś, to zadajmy sobie pytanie, czy jesteśmy uczciwi wobec samych siebie? Czy nie wymyślamy iluzji, by wmówić sobie, że to ktoś inny nam wszedł w drogę, ktoś inny jest winny? Nauczmy się bez zakłamania stanąć uczciwie przed lustrem i powiedzieć: “tak przespałam się z mężem koleżanki, zrobiłam świństwo”. “Tak, ten facet mnie nie chciał, widać nie byliśmy dla siebie”. “Tak, moja siostra też ma rodzinę i potrzebuje pieniędzy, mieszkania tak samo jak ja”. Pamiętajmy, że oszukiwanie siebie i zrzucanie winy na innych, to ograbianie swojej istoty z pięknej i zdrowej energii. To zamknięcie się na miłość i dobro.