Ogromnie istotny temat dla prosperującej świadomości – umieć się rozluźnić. Nie spinać. Pozwolić, by się działo. Z jednej strony to oczywiście cenny dar akceptacji i godzenia się na to, co jest. Dar, który pozwala nie wchodzić w żadne szkodliwe emocje, zabezpiecza nasze zdrowie i otula wewnętrznym spokojem. Inne określenie prawdziwego luzu i jego natury to „nie przejmowanie się”. Całkowita energetyczna zgoda na decyzje wszechświata i wybory duszy. A w ślad za tym, rzec można o powierzeniu. Bo akceptacja tego, co jest, bywa najczęściej zaufaniem w harmonię wszechświata i pozwolenie, by nas prowadzono najlepszą dla nas ścieżką.
Wiele osób podświadomie to czuje i mówi sobie lub innym: „nie spinaj się, rozluźnij”. Praktyka pozwala nam zapamiętać, że kiedy jesteśmy rozluźnieni, życie staje się wyraźnie lepsze, jaśniejsze, prostsze niż wtedy, kiedy jesteśmy tak spięci, że u schyłku dnia bolą nas plecy. Luz kojarzy się z lekkością, radością, zabawą. Cieszy się w tym stanie zarówno dusza jak i ciało. Wszystko w nas tańczy i oddycha głęboko – jakkolwiek to oczywiście tylko metafora. Ale tak właśnie odczuwam w swoim ciele luz.
Jest i drugi aspekt tematu, który częściowo wyjaśnia, dlaczego rozluźnienie daje nam lepsze samopoczucie. Bo napięcie to oczywiście głównie stres, wysiłek umysłowy lub energetyczny. Czasem też bezpośrednia praca fizyczna, która męczy mięśnie i całe ciało ustawia w pozycji gotowości do walki, ucieczki, maksymalnego wysiłku. Dużo się wtedy w tym ciele dzieje i niestety absolutnie to nikomu nie służy. A efektem bywają rozmaite dolegliwości – namacalne, fizyczne.
Dlatego cenną umiejętnością jest świadome sprawdzanie swojego ciała w ciągu dnia i rozluźnianie napiętych jego części. Czasem kiedy w wielkim skupieniu coś piszemy, nawet nie zauważamy, że ramiona mamy uniesione do góry i napięte. Wystarczy sobie to uświadomić, by pozwolić im luźno opaść w dół. Łatwo wyrobić sobie nawyk kontrolowania ramion, a to w efekcie zlikwiduje męczące bóle barków, które nie są niczym innym, jak efektem nagromadzonego napięcia.
Warto też nauczyć się rozluźniać ciało i robić to na przykład każdego dnia wieczorem, aby po całym pełnym napięcia dniu pozwolić ciału naprawdę odpocząć. Świetnie temu służy proste ćwiczenie oddechowe, w którym na głębokim wdechu wyobrażamy sobie siebie jako twardy granitowy posąg, a na powolnym wydechu stajemy się falą na powierzchni oceanu. Proste a skuteczne – polecam do wypróbowania.
Można też korzystać z dobrodziejstwa wody, która w ciepłej kąpieli pozwala ciału na luksus rozluźnienia i pełnego odprężenia. Formy dowolne – można z solą lub bez, w wannie lub na basenie, w temperaturze letniej lub gorącej, jak komu wygodnie. Można również zadbać o siebie poprzez skorzystanie z masażu, podczas którego rozluźnienie przyjdzie dzięki wprawnym dłoniom masażysty.
Napięcie w ciele przekłada się na napięcie energetyczne i odwrotnie: długotrwałe napięcia emocjonalne odbijają się w ciele bólami napięciowymi głowy, ramiona, barków i innych części. Jesteśmy układem, w którym nic nie jest odrębne i oderwane od reszty. Co w emocjach czy w umyśle, to widać natychmiast w ciele. Holistyczne podejście do naszego organizmu jest wykorzystywane przez liczne metody, które pozwalają oddziałując na ciało uzdrawiać duszę.
Na koniec najważniejszy dla mnie element związany z rozluźnieniem. Otóż napięcie blokuje przepływ energii. Dlatego długotrwały stan napięcia może prowadzić do poważnych schorzeń, ponieważ tkanki nie dostają zasilania energetycznego. Każdy wie i często nawet doświadcza, że prosty masaż może uzdrowić człowieka w sposób spektakularny, kiedy przez odblokowanie mięśni puszczają tamy stojące na drodze dobroczynnej, uzdrawiającej energii. Zaczyna ona płynąć rwącą falą i stawia człowieka do pionu. Znikają bóle i drobne schorzenia. Tkanki odżywają. Człowiek po zwykłym masażu czuje się jak nowo narodzony.
Podobnie rzecz ma się z ciałami subtelnymi. Napięcie blokuje energię sprawczą. Dlatego jeśli czegoś pragniemy, nie wolno nam chcieć „za bardzo”. Paląca potrzeba zdobycia czegoś: pieniędzy, partnera, awansu, sukcesu powoduje, że wytwarza się napięcie i na drodze pięknej stwórczej energii stają tamy nie do przebycia. Stwierdzenie: „Jeśli czegoś pragniesz bardzo mocno, to się staje” jest niebezpieczną iluzją, która często prowadzi nas w ślepą uliczkę.
Oczywiście warto mieć marzenia i warto pragnąć, ale… w normie. Nie za mocno, bez zaciskania pięści i zębów. Trzeba marzyć i wyobrażać sobie upragnione sytuacje „na luzie”, czyli z lekkością, z radością, by energia swobodnie płynęła. Najlepsze efekty przynoszą zatem radosne zabawy, w których malujemy Mapy Marzeń, śpiewamy wierszowane afirmacje, newilizujemy pełni roześmianych emocji. Tworzymy upragniony cel w formie kolorowego radosnego obrazu i pozwalamy, by wszechświat zrobił resztę, puszczając ten obraz jak latawca. Latawiec tańczy na wietrze, a my trzymamy tylko cienką linkę, która w żaden sposób nie wpływa na ruch latawca w lewo, czy w prawo, czy w górę…
Wejście w stan luzu i pozwalanie, by się działo jest czasem najtrudniejszą częścią tworzenia. Przeszkadza niecierpliwość. Przeszkadza lęk, czy się faktycznie stanie. Przeszkadza wątpliwość, czy efekt spełni nasze oczekiwania. Spinamy się, unosimy ramiona, zaciskamy pięści i pośladki, aby tylko było tak, jak chcemy. A trzeba zaufać, że będzie to, co najlepsze. Bo zawsze jest to, co najlepsze dla nas.