Kultura

Lubię Facebooka. Po pierwsze dlatego, że mam tam wielu przyjaciół i mnóstwo cudownych znajomych. A po drugie również dlatego, że jako zodiakalny Bliźniak cenię sobie przegląd informacji w jednym miejscu, który pomaga mi być na bieżąco ze wszystkim. Znajduję tam wieści o ciekawych wydarzeniach w mojej okolicy, np. terminy targów kamieni szlachetnych. Wpadają mi też w oko skrawki polityki, dzięki którym wiem, co się dzieje na świecie. Zatrzymuję się przy memach z mądrymi cytatami. Ale najbardziej podobają mi się wpisy moich koleżanek, które zajmują się podobnie jak ja duchowym nauczaniem. Zwykle odkrywają coś ciekawego, podpowiadają skuteczne ćwiczenia lub przypominają mi interesujące tematy. Zatem lubię facebooka i codziennie go odwiedzam.

Bywają tam i kłótnie, bywają niemiłe ataki na kogoś, bywają głupie żarty. Jak wszędzie, ale struktura tego portalu pozwala mi nie zatrzymywać się na tym, czego nie chcę czytać ani oglądać. Poza jednym wyjątkiem: kiedy ktoś na mojej osi niegrzecznie rozpycha się łokciami i brudzi moją przestrzeń swoimi inwektywami. Jest to zjawisko, które niezmiennie mnie zadziwia, ponieważ takiego zachowania dopuszczają się osoby, które podejrzewałam kiedyś o kulturę i dobre wychowanie. A to z kulturą nic wspólnego nie ma niestety.

Jesteśmy wielowątkowi. Mamy rozmaite zainteresowania i możemy mieć też całkiem odmienny światopogląd. Żyjemy w skomplikowanych czasach, kiedy nasz kraj podzielił się na dwa całkowicie różne poglądowo obozy. Pomimo nawyku pozytywnego myślenia, nie widzę możliwości, by tak skrajne oczekiwania znalazły jakąkolwiek wspólną ścieżkę działania. Ale dziś nie o tym. Zdecydowanie nie lubię rozmawiać o polityce. Wspomniałam tę kwestię wyłącznie dlatego, że w tym obszarze jest najwięcej sporów, a tym samym także ataków.

Pragnę zwrócić uwagę na rzecz absolutnie oczywistą, a jednak nie przestrzeganą zupełnie w przestrzeni internetu – na prawo do własnych poglądów. Wszyscy o tym mówią z powagą, a w praktyce niewielu tego dotrzymuje. Dawanie tego prawa innym, a także zwykły szacunek dla drugiego człowieka polega na tym, by nie podważać tego, co ktoś robi i mówi, poprzez wpychanie się ze swoimi krytycznymi uwagami, o które ta osoba nie prosi. Pouczanie kogoś na jego facebookowej osi, że nie ma racji, jest działaniem pozbawionym szacunku i dobrego wychowania.

Wyobraźcie sobie, że zapraszacie do swojego domu jakiegoś człowieka, a on od wejścia krzyczy do Was, że jesteście idiotami, bo wieszacie zasłony w takim, a nie innym kolorze. Albo zwraca Wam uwagę, że macie brzydkie i niewygodne krzesła. Albo parska drwiącym śmiechem na widok zdjęcia Waszego przodka czy członka rodziny.  Czy ktokolwiek z Was pozwalałby na to? Czy jest wśród czytających te słowa chociaż jedna osoba, która nie wyprosiłaby grzecznie tego człowieka ze swojego domu? Rozwój duchowy to także asertywność i umiejętność chronienia swojej przestrzeni przed osobami, które nie mają pojęcia o podstawowych zasadach kultury. Bo mogą mi się u kogoś nie podobać zasłony czy krzesła, bo wąsaty przodek na zdjęciu może mnie rozśmieszyć, ale empatia wobec gospodarza nakazuje zachować te uwagi dla siebie.

Moja oś na Facebooku jest jak moje mieszkanie. Zapraszam życzliwie każdego, kto chce tam zajrzeć. Komu się nie podoba to, co piszę, nie musi mnie odwiedzać. Ale nie ma we mnie zgody na krytyczne uwagi, o które nie prosiłam. Jeśli ktoś wchodzi na moją oś tylko po to, by ocenić negatywnie zdjęcie innej osoby, którą bardzo szanuję, to jest po prostu źle wychowany. To cham – mówiąc kolokwialnie. Przyznaję tu szczerze, że mnie nikt nie obraża i nie doświadczam chamstwa. Jednak obserwuję z boku takie zachowania i zauważam, że postępują tak też osoby, które kiedyś uważałam za mądre i kulturalne. A przecież mądry i kulturalny człowiek nie pcha się nieproszony ze swoimi uwagami w przestrzeń innej osoby.

Ja też widuję często zdjęcia i peany wypisane na cześć ludzi, którzy mają bardzo złą energię i robią bardzo złe rzeczy, ale nigdy nie komentuję tych zdjęć, ponieważ jeśli ktoś je wstawia z zachwytem, to ma do tego pełne prawo. Kimże jestem, by pozbawiać tę osobę takiego prawa? Kimże jestem, by komuś robić przykrość w imię… No właśnie… Jakoś w żaden sposób nie mogę znaleźć powodu, dla którego miałabym pisać złośliwe uwagi pod zdjęciem kogoś, kto mi się bardzo nie podoba tylko dlatego, by dać temu wyraz. Nie znam takiego powodu. Natomiast znam co najmniej kilka powodów, by trzymać język za zębami, a pierwszym jest kultura. Drugim – zwykła ludzka empatia. Nie chcę robić komuś przykrości tylko dlatego, że ktoś myśli inaczej niż ja i lubi kogoś, kogo ja nie lubię.

Dlatego też wiem, że jeśli jakaś osoba krytykuje publicznie na mojej osi kogoś, kogo ja cenię i szanuję, to w gruncie rzeczy jest pozbawiona empatii, wrażliwości i kultury. Odzywa się głównie po to, by mi pokazać: „jesteś głupia, nie masz racji”. Najczęściej robi to niesiona wściekłością, że ośmielam się szanować kogoś, kogo ona nie cierpi. Mam czelność mieć inne zdanie! I tyle z tolerancji i dawania innym prawa do własnego zdania. „Miej własne zdanie, ale takie samo jak moje!” – mówią ludzkie zachowania.

Jeśli taka osoba robi to publicznie, wystawia świadectwo tylko sobie, to jasne. Ale przede wszystkim daje mi informację o tym, że jej poglądy są dla niej ważniejsze niż szacunek dla mnie. Nie chcę mieć do czynienia z osobami, które mnie nie szanują. Nie bawi mnie to w żaden sposób, ponieważ nie przyszłam na świat po to, by zabiegać o czyjąś sympatię lub kogoś przekonywać, że nie jestem wielbłądem. Jeśli ktoś widzi we mnie jakieś wielbłądzie garby, to nigdy nie zobaczy moich anielskich skrzydeł – to jasne. Jego demony nie pozwolą mu na to. Po co więc zadawać się z taką osobą? Nigdy nie znajdziemy wspólnego zdania, bo nikt nie dogada się z osobą, która go nie szanuje, to jakby oczywiste. Szkoda czasu, niech każdy podąża swoją drogą.

Czasem ludzie spotykają się celowo, by podyskutować i wymienić się poglądami. Mogą mieć odmienne spojrzenie na świat, ale chcą pokazać sobie nawzajem, dlaczego uważają właśnie tak, a nie inaczej. Bywa, że wynika z tego wielka kłótnia, ale to ryzyko wkalkulowane w plan. Rozmowa taka jest z założenia po to, by zrozumieć drugiego człowieka, ale wymaga ona zgody wszystkich rozmówców.

Jednak kiedy zamieszczam na swojej osi zdjęcia znanych publicznie osób, to nie zapraszam nikogo do dyskusji. Pokazuję swój światopogląd i swoje przekonania. Nie robię tego po to, by ktoś pchał się nieproszony z niegrzecznymi uwagami na temat ludzi, których podziwiam i szanuję. Nie obchodzi mnie, co myśli ktoś inny, ponieważ nie jestem małą dziewczynką, która potrzebuje pouczeń. Jeśli będę potrzebowała mentora do zmiany poglądów, to go sobie sama znajdę. Przypomnę, że jestem dojrzałą kobietą, od dwudziestu lat także duchowym nauczycielem, a w teście do Mensy zdobyłam 182 punkty. Ale nawet gdybym była głupią, nieopierzoną dziewuszką, to i tak mam niezbywalne prawo do własnych poglądów. A prawo to polega na tym, że kiedy piszę to, co uważam za słuszne, to nikt nie próbuje mnie pouczać, wklejając jakieś swoje uwagi i zdjęcia.

Bo nie wiem, czy wiecie, ale tolerancja nie polega na tym, że pchamy się do kogoś i wygadujemy mu, że źle i niewłaściwie myśli, bo to jest tak, a tamto owak. Tolerancja i prawo do odmiennych poglądów polega na tym właśnie, że zamykamy buzię, kiedy ktoś ma inne zdanie niż my. I nie odzywamy się. Nie odzywamy! Nie odzywamy, choćby język świerzbiał. Jak wspomniałam wyżej, jest to też przejaw empatii i kultury, ale domniemywam, że jeśli ktoś nie ma w sobie daru tolerancji, to o empatii i kulturze nawet nie słyszał.

Dodam, że ja nie wchodzę na oś ludzi myślących inaczej niż ja i nie krytykuję ich i nie obrażam. Dlatego zakładam, że jest to możliwe dla wszystkich. Nie oczekuję przytakiwania mi, jeśli ktoś myśli inaczej. Oczekuję natomiast milczącego ignorowania treści, które komuś nie są w smak. Jeśli ktoś uważa, że Ziemia jest płaska, to ma do tego prawo. Ponieważ uważam inaczej, nie przytakuję mu, ale i nie pcham się z dowodami na to, że jest okrągła czy kwadratowa.

Nauczyciele duchowi powtarzają często, że Ziemia wzrasta, że podnoszą się jej wibracje. Tymczasem w realnym życiu zupełnie tego nie widać, kiedy ponad życzliwością i empatią stawia się wygłoszenie swojej racji, jako jedynie słusznej. A w rozwoju wewnętrznym warto zwrócić uwagę na coś jeszcze innego. Tolerancja to dawanie innym prawa, by na błoto mówili: „to aksamitny kobierzec”. Jest jeszcze inny poziom: akceptacja, jako rozumienie, że jeśli ktoś widzi w błocie kobierzec, to nie widzi tam błota. Przekonywanie go, by zobaczył tam błoto mija się celem. Będzie patrzył okrągłymi ze zdziwienia oczami: „gdzież tu błoto? Ale o co chodzi?”.

Właśnie dlatego Prosperująca Świadomość nigdy do niczego nie przekonuje. To nie tylko kwestia życzliwości i empatii. To nie tylko kwestia kultury. To także rozumienie, że każdy postrzega zgodnie ze swoimi wibracjami. Tam, gdzie jeden widzi złocony pałac, tam inny widzi brud i chaszcze. I odwrotnie. Pojęcie racji nie ma tu zastosowania, ponieważ to subiektywny odbiór każdego człowieka. Przekonywanie kogoś do swoich poglądów jest jak wyjęcie ryby z wody i mówienie jej: „aleś ty głupia, że w mokrym tkwisz, chodź tu na suchy, ciepły fotel, tu trzeba siedzieć”. Nie przekonujecie ryb, by żyły na lądzie? Nie przekonujcie zatem innych, by myśleli jak Wy. Każdy jest we właściwym miejscu i czasie. Każdy wierzy w to, z czym wibruje. Pozwólcie na to z miłością. Takie przyzwolenie to najwyższy poziom rozwoju.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 650
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu