Kochanie

Nie ma na świecie nic bardziej potężnego niż kochanie. Dana każdemu z nas moc serca stwarza nowe światy, odnawia i odżywia komórki, niweluje wpływy negatywnych energii, chroni i prowadzi do Światła, podnosząc naszą energię. W nieprzypadkowej logice wszechświata dostaliśmy niesamowite narzędzie do uzdrawiania siebie i innych. Cokolwiek wypełnimy bezwarunkową miłością staje się inne, lepsze.

Piszę o tym w kilku miejscach na tej stronie, ale mam też wrażenie, że nigdy za wiele słów o tej niezwykłej sile. Przede wszystkim dlatego, że jest stale dyskredytowana przez różne osoby. Z jednej strony ludzie utożsamiają miłość jedynie z romantycznym uniesieniem młodości, kiedy tworzymy pary, z serduszkami, walentynkami i flirtem. A z drugiej – po prostu nie wierzą, że coś takiego prostego i powszechnie dostępnego może być najsilniejszym narzędziem rozwoju i transformacji. Przyzwyczajeni do mistyki i magii szukają czegoś wykraczającego poza codzienne doświadczenie. Moc uzdrawiania to przecież powinien być tajemniczy eliksir albo zaklęcie dostępne tylko dla wybranych – adeptów tajemnych ezoterycznych szkół, którzy po wielu latach ciężkiej pracy znajdują wreszcie głęboko ukrytą księgę z receptą na  panaceum i kamień filozoficzny.

Tymczasem kochać może i potrafi każdy, nawet żebrak i prosta dziewczyna pasąca gęsi na łące. Bez wysiłku i bez dyplomów ukończenia szkół. W tym kontekście cała skomplikowana alchemiczna i ezoteryczna praktyka traci swoje znaczenie. Po latach ciężkiej pracy i zdobywania wiedzy zataczamy krąg i wracamy do punktu, z którego wyszliśmy, odnajdując magiczny przepis w codziennym nieskomplikowanym jestestwie. Tu i teraz każdy może transformować kamienie w złoto dzięki sile miłości. Trudne to do przyjęcia dla zakochanych w magii. Chcieliby doświadczać czegoś, co zatyka dech w piersi swoją niezwykłością, a nie stawać w jednym rzędzie ze „zwykłymi” zjadaczami chleba.

Ten pozorny paradoks uczy nas ponownie ważnej prawdy o tym, że wszyscy jesteśmy Jednością. Nie ma ludzi lepszych i gorszych. W rozwoju wewnętrznym liczy się wyłącznie miłość bezwarunkowa, do której dostęp ma każda czująca istota, a nie – jak chcieliby niektórzy – do której biletem są wyższe studia, pieniądze czy stanowiska. Sprawiedliwość Wszechświata jest bardziej urzekająca, niż sobie kiedykolwiek wyobrażaliśmy. Ludzie od wieków wywierają presję na siebie i innych, poganiając i stresując się zupełnie niepotrzebnie nauką, pracą ponad siły, zdobywaniem pieniędzy, sławy, pozycji społecznych… A to wszystko nic niewarta połyskująca blaszka. Prawdziwe złoto ma w sobie każdy człowiek, nawet ten, który całymi dniami leży leniwie przed telewizorem…

Proszę elastycznie traktować te słowa. Ja sama często powtarzam, ze życie ma być twórcze i ogromną moc odnajduję w twórczym działaniu, które tożsame jest z wieloma godzinami pracy i nabytą wiedzą, a nie z leżeniem na tapczanie. Ale punkt wyjścia jest tutaj jeden: każdy z nas niezależnie od płci, koloru skóry, wykształcenia i pracowitości ma w sobie moc stwarzania światów. Dlatego właśnie duchowi mistrzowie często mówią nam o tym, że każdy z nas jest boskością i posiada boską moc. Tą mocą jest miłość bezwarunkowa.

I dwa słowa o pracowitości w tym właśnie kontekście. Przypominam, że prawdziwie wartościowa jest właśnie ta praca, która wyrasta z pasji. Twórczość, która prowadzi do spełnienia, to robienie czegoś, co kochamy, co daje nam ogromną satysfakcję. Bycie w takim działaniu podnosi nam energię, przyspiesza rozwój osobisty i daje poczucie szczęścia. Pasja jest bowiem miłością do określonej pracy. Kochać można nie tylko ludzi – kochać można także coś, co wykonujemy dla pieniędzy. Im więcej miłości do takiego działania, tym więcej pieniędzy zarabiamy. Natomiast pracowanie dla samego pracowania jest wielką pomyłką. Jeśli ktoś zwraca uwagę wyłącznie na ilość przepracowanych godzin lub przelicza wszystko na pieniądze, szybko się rozczaruje. Bez miłości nie ma szczęścia ani satysfakcji, nawet jeśli konto jest pełne.

Wśród moich znajomych ezoteryków spotykam mnóstwo osób, które wyśmiewają miłość i zaniżają jej wartość, mówiąc, że szukają prawdziwego przebudzenia a nie ckliwych historyjek. Jak bardzo się mylą, przekonają się któregoś dnia… Wszystko przychodzi, kiedy człowiek jest gotowy, także wiedza. Pomiędzy setkami magicznych historii i alchemicznych wzorów jest jedna ważna ścieżka – ścieżka kochania. Pozwala nam ona dekorować nasze życie wszystkim, czego pragniemy i wierzyć w dowolnego Boga lub bożka. Dopóki kochamy – nie ma żadnych innych warunków. Można być hippisem, ekologiem, menadżerem, księdzem, artystą, gospodynią domową, weganinem, miłośnikiem hard rocka, bezdomnym włóczęgą albo prezesem fundacji. Ważne, by kochać.

Ezoterycy parskają na Walentynki. Prawdą jest w tym wszystkim, że walentynkowe serduszka i lizaki niewiele mają wspólnego z tym, o czym piszę. Są zaledwie symbolem czegoś większego i potężnego. Miłość romantyczna, która urzeka nas motylami w brzuchu jest boską podpowiedzią, w jakim kierunku powinniśmy zmierzać. Czasem ludzie poprzestają na biologicznym aspekcie – znajdują partnera, rozmnażają się i uważają, że na tym koniec ich dzieła. Tymczasem warto szukać dalej i głębiej w sobie. Zamieniać „motyle” na większą moc i wychodzić poza atawistyczną potrzebę chronienia swojego przychówku. Dostrzegać miłość w innych, obcych osobach, w słońcu, kwiatach, zjawiskach, działaniu. A potem iść za tą miłością, odkrywając Kim W Istocie Jesteśmy.

Czy to oznacza, że miłość romantyczna jest biologicznym czynnikiem bez znaczenia? Nie sądzę. Wszystko ma sens. Romantyczne kochanie jest jak tlący się węgielek, który można zamienić w wielkie i wysokie na kilka metrów ognisko, przy którym ogrzewa się kilkadziesiąt osób. Jest też dla nas informacją, bo stan zakochania podnosi nam energię i sprawia, że mamy pozytywny stosunek do całego świata, dostrzegając wszędzie wokół tylko piękno. To jak dotknięcie oświecenia. Warto zrobić wszystko, by to uczucie rozwinąć i wzbogacić, rozszerzając na różne aspekty istnienia. I podobnie jak ze szklanką kawy, która jest za mało słodka, kiedy wsypiemy pół łyżeczki cukru – wymaga dosypania jeszcze więcej i więcej cukru, a nie – jak sadzą niektórzy – soli czy pieprzu. Ludzie, którzy szukają oświecenia poza miłością są jak miłośnicy słodkiej kawy, którzy próbują sypać do niej różne przyprawy z wyjątkiem cukru. I odchodzą rozczarowani.

Od lat pracuję z duchowością i energetyką. Moja ukochana Reiki sama w sobie podnosi mi poziom energii – to wiadoma sprawa. Jednak płynie o wiele lepiej i efektywniej, kiedy połączę ją z myślami pełnymi miłości. Metoda ta nie wymaga wizualizacji, ale energia jest prowadzona myślą i zawsze można to wykorzystać. Odkąd w czasie zabiegów myślę z uśmiechem o tym, jak bardzo kocham bliskie mi osoby, energia staje się o wiele bardziej efektywna i twórcza, jakby tylko czekała, aż swoimi uczuciami włączę się w proces transformacji i uzdrawiania. Warto pamiętać, że to nie jest to samo, co troska. Kiedy skupiamy się na potrzebie uzdrowienia tego, komu robimy zabieg, zasilamy „potrzebę uzdrowienia”, czyli stan choroby. Powtarzanie w myślach: „kocham go, niech będzie zdrowy” nie pomaga. Chociaż nie przeszkadza oczywiście. Ale odkryłam, że bardzo pomaga zanurzenie się w radosnym odczuwaniu kochania do kogoś nawet całkiem innego… Uruchamia się prawdziwy wodospad energii.

To tylko jeden z wielu praktycznych przykładów działania miłości. W innych artykułach piszę o uzdrawianiu samą miłością oraz o podnoszeniu energii poprzez kochanie. Każdego dnia doświadczam nieograniczonej mocy miłości i utwierdzam się w przekonaniu, że zeszliśmy na Ziemię, aby nauczyć się kochać pomimo wszystko. Działa nie tylko wszechogarniająca miłość wypraktykowana w medytacji, ale też to nieskomplikowane, codzienne uczucie, które wypełnia mi serce, kiedy mój mąż mnie przytula albo kiedy moja córka do mnie dzwoni. Nie jest potem trudno przenieść to ciepło na całe swoje istnienie, obdarzyć nim każdą komórkę ciała, a także inne osoby, rzeczy i miejsca. To nasza naturalna umiejętność, która pozwala bez trudu przejść na wyższe poziomy energii i cieszyć się każdą chwilą życia.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 650
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu