Pozytywne myślenie i jego wpływ na nasze życie wydaje się bezsporny. Podobnie jak wpływ negatywnego nastawienia i ciągłego zamartwiania się oddziałuje fizycznie i zmienia nasze doświadczenie. Pomimo tego wiele osób uważa, że to nielogiczne, bo jak mogą myśli czymkolwiek kierować? Prawa znanej wszystkim współczesnej fizyki zaprzeczają działaniu naszych myśli. Bo cóż może myśl w starciu z materią? Nie jesteśmy w stanie przesunąć myśleniem nawet kubka stojącego na stole.
A jednak to błędne założenie, jeśli zrozumiemy, że po pierwsze fizyka jeszcze wszystkiego nie zbadała, bo niektóre obszary istnienia wydały się naukowcom nieistotne. A po drugie – rzecz nie w przesuwaniu kubków czy poruszaniu przedmiotów. Działanie naszych poglądów nie odbywa się wcale poprzez wysyłanie określonych rozkazów myślowych czy konkretnych wyobrażeń. Cały proces odbywa się głębiej i nieco inaczej niż sugerowałaby telekineza.
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że nasza prawdziwa istota, ta czująca i myśląca obserwuje przepływające jak rzeka rozmaite wydarzenia. Na przykład zauważa, że w ciągu dwóch tygodni zmarły trzy znane nam dobrze osoby. Oprócz smutku, pojawiają się refleksje nad przemijaniem i tym, czego takie osoby nie zdążyły zrobić albo jak bardzo ich będzie brakować. Refleksje są nitkami energetycznymi, które określonym zabarwieniem wypełniają naszą aurę. Smutek i żałoba kłębią się w szarości i na poziomie subtelnym napełniają nas takim kolorem.
A potem przykładowo spotykamy się z sytuacją, w której głupota ludzka doprowadza nas do złości. Jeśli to trwa tylko kilka minut, energia zniknie z naszej przestrzeni, rozproszy się. Jeśli jednak pozwolimy sobie zasilać myślą wydarzenie i wracamy do niego wspominaniem, opowiadamy, opisujemy je znajomym, wzdychamy co jakiś czas, jakie to rzeczy ludzie wyrabiają – w naszym polu energetycznym zaczynają się kłębić kolejne nitki szarości.
A potem mamy sen i śni nam się znajoma, która wiele lat temu nas oczerniła niesłusznie, obraziła i wyśmiała. Wracają wspomnienia i jak fotografie wyświetlają dawno minione sytuacje. Zupełnie niepotrzebnie – wiemy to doskonale – ale nie umiemy się oprzeć rozmyślaniom. Dlaczego? Po co to było? Czemu ta osoba tak postąpiła? Czy kiedyś coś zrozumie? Czy kiedyś przeprosi? A właściwie to skąd biorą się tacy ludzie?… i kolejne nitki szarości przyklejają się do nas, zalepiają nasza aurę jak pajęczyna. Otrząsamy się po kilku godzinach, ale energia rozmyślań i żalu zostaje.
Także filmy i książki mają na nas wpływ. Wyobraźcie sobie jakiś modny film akcji, w którym ktoś zginął, ktoś cierpiał, ktoś był torturowany i chociaż ogólnie całość miała swój happy end, to wracając myślą do niektórych scen, zastanawiamy się nad cierpieniem, nad sensem wydarzeń z filmu, nad zachowaniem bohaterów. Może my zachowalibyśmy się inaczej? A może nie warto było czegoś tam poświęcać? A może poprowadzilibyśmy całą strategię w inny sposób? Nasze rozważania podszyte lekkimi emocjami znowu tworzą szarobiałe wzory w gobelinie ciał subtelnych.
W drugą stronę to działa równie mocno. Jeśli uczestniczymy w pięknym szkoleniu, cieszymy się nim i przeżywamy mnóstwo dobrych emocji, to potem także wracamy myślą do takiego doświadczenia. Jeśli spotykamy się z cudownymi osobami i bawimy się wesoło, to napełniamy się jasnymi energiami. Kiedy jesteśmy zakochani i chodzimy na cudne randki, to podnosimy naszą energię bardzo wysoko. Wspominamy takie sytuacje i uśmiechamy się na to wspomnienie. Ilekroć nasze myśli wracają do tych wspaniałych chwil, to jasne pasma energii układają się w naszej aurze. Im częściej myślimy o dobrych chwilach – tym mocniej jasna energia zakotwicza się w naszym polu.
W kwestii pozytywnych myśli jest to nawet łatwiejsze, ponieważ znamy wiele mądrych ćwiczeń, które prowokują nas do przyciągania tych jasnych pasm. Wypisywanie rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni – zastanawiamy się, co napisać, a każde wspomnienie przywołuje obrazy. Uśmiechamy się do tych obrazów. Nasze emocje powodują, że pozytywne pasma energii przyklejają się do nas i układają w naszej aurze. Podobnie działa wyliczanie tego, co kochamy albo naszych dobrych cech.
To wielkie uproszczenie, ale tak to mniej więcej działa. Energie mają wiele barw, wiele rodzajów, lecz dla ułatwienia te negatywne określiłam tu jako szare, a te pozytywne jako jasne. Wszechświat to lustro – wiemy o tym wszyscy. Odbija to, co mamy w swoim polu energetycznym. Szarość przyciąga krytykę, ataki, niepowodzenie, straty, choroby. Jasne pasma przyciągają dobrych ludzi, miłe wydarzenia, zyski finansowe, spełnienie marzeń. Nasze chwilowe myśli w danej sytuacji są mniej istotne od tego, co mamy w swoim polu, dlatego zdarza się, że jesteśmy „tak pozytywnie nastawieni”, a nic nam nie wychodzi. Działa to, co zgromadziliśmy w swojej przestrzeni.
Nie próbuję nikogo pouczać. Sama wpadłam w energetyczną pułapkę, kiedy trafiłam na sprawnie napisaną powieść z czasów drugiej wojny. Zajrzałam na chwilę do książki, by przeczytać akapit lub dwa. Losy bohaterów tak mnie wciągnęły, że nie umiałam się oderwać od lektury. Pochłonęłam trzy tomy i chciałam więcej. A potem przed snem wracały do mnie wyczytane obrazy z zabijania ludzi na ulicach, z tortur na gestapo, z praktyk konfidentów. Przełożyło się to na wyraźny spadek energetyki, a w następstwie na złe samopoczucie, na brak klientów i obniżenie zarobków. Na wiele więcej. Działały szare energie.
I nie pomagał fakt, że codziennie robiłam Reiki, pracowałam w Kronikach Akaszy, zajmowałam się przez pewien czas w ciągu dnia pozytywnymi rzeczami. Czułam się energetycznie przepełniona „energią wojny” zaczerpniętą z książki. Ta książka po prostu była ciekawa, wracałam do niej myślą. Cóż, ta książka jest naprawdę świetnie napisana i tu wielki mój ukłon dla utalentowanej autorki, ale nie bez powodu duchowi mistrzowie powtarzają, by czytać tylko pozytywne lektury, oglądać tylko pozytywne filmy, zajmować myśli pozytywnymi tematami. Doświadczyłam tego na sobie. I dodam, że chociaż bardzo ciekawią mnie dalsze losy bohaterów, to odłożyłam tę wojenną powieść. Oczyściłam swoje pole energetyczne w Kronikach i wróciło zdrowie, pomyślność i normalne zarobki.
Taki jest ogólnie biorąc sens pozytywnego nastawienia do życia. To wyszukiwanie i wzmacnianie rzeczy dobrych. W każdej rzeczywistości pojawiają się sytuacje okropne i sytuacje cudowne. To my świadomie wybieramy, na czym chcemy się skupiać. Czy na aroganckim zachowaniu sąsiada lub kłótni z koleżanką, czy na wspaniałym spotkaniu z miłą osobą lub na cudownej pogodzie podczas udanego wypadu za miasto. Nasze myśli wędrują do wydarzeń i „przyklejają się” do nich, a z tego, do czego przylgną, wyciągają nici energii. Ta energia zasila nasze pole energetyczne szarością lub jasnością. I potem działa jak magnes przyciągając do naszego życia inne wydarzenia – o wibracji jasnej lub szarej.
Uważam, że warto taką wiedzę wykorzystać choćby do tego, by nie rozpamiętywać minionego zła i bolesnych doświadczeń. Warto pozamykać drzwi do przeszłości, uzdrowić wzorce, oczyścić zapisy i żyć tym, co dobre i piękne. Tylko w w ten sposób jesteśmy w stanie kreować dobre, pogodne życia. Nawet żałoba nie musi nas przytłaczać smutkiem. Zamiast płakać po odejściu kochanej osoby, możemy z uśmiechem wspominać wspólnie spędzone dobre chwile. Można o zmarłej osobie myśleć z miłością i z wdzięcznością za to, że była w naszym życiu. Właśnie taki jest sens stwierdzenia, że miłość wszystko uzdrawia. Wysoka wibracja tego uczucia sprawia, że jeśli je świadomie wprowadzimy w swoje pole, to wypełnia się ono jasnością i przyciąga do nas tylko jasność.