Wielokrotnie powtarzam, że jednym z najważniejszych praw na tej Ziemi jest Prawo Samostanowienia. Każdy decyduje o sobie i o tym, jaką ścieżkę sobie wybiera, a nawet to, że czasem staje na chwilę w miejscu, chociaż mógłby iść do przodu i wykorzystywać swój niesamowity potencjał. Nie wolno nam nikogo popychać i przekonywać. Ale Duchowym Nauczycielom, takim jak ja, wolno zawsze pokazywać właściwy kierunek. Po to jesteśmy i to nawet nasz obowiązek. Nie ma w tym sprzeczności. Pokazanie kierunku nie wywiera presji, bo każdy i tak może obrócić się do nas plecami i pójść całkiem inną drogą. Pozwolę sobie zatem coś Wam pokazać.
Jedną z najsilniejszych duchowych dróg jest bez wątpienia Reiki. To metoda, która w sposób namacalny podnosi nasze wibracje. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że oświecenie znajduje się gdzieś na drugiej półkuli w stanie Alabama. Reiki jest jak samolot do Nowego Jorku, który przeniesie nas w pobliże celu. Co prawda musimy jeszcze przejechać trochę kilometrów autem, pociągiem czy rowerem, ale większość drogi mamy już za sobą. Wzrost wibracji przez systematyczną pracę z Reiki jest fenomenalnym przyspieszeniem godnym tych specyficznych czasów, w których przyszło nam żyć.
Jeśli ktoś nie interesuje się Reiki, to nie jest gotowy i w tym wcieleniu jego dusza nie planuje przebudzenia. Należy to uszanować, ponieważ w rozwoju kluczowy jest odpowiedni czas, ten wybrany przez duszę. Oczywiście Oprócz Reiki są też inne metody, które pięknie nas wspierają w rozwoju, np. Kroniki Akaszy. Dla mnie to jak samolot innych linii, który może być nawet szybszy niż Reiki. Na pewno są też inne szybkie i mocne ścieżki. Reiki jest tutaj tylko najbardziej charakterystycznym przykładem, ale to nie oznacza, że jest jedyną opcją. Opcji jest więcej, chociaż często nie wydają się takie oczywiste. A żyjemy w czasach przerostu formy nad treścią. Powstało mnóstwo dziwacznych metod, które poza szumną nazwą i sileniem się na oryginalność, nic do rozwoju nie wnoszą. Spowalniają nas, zatrzymują na przeszkodach i odwracają uwagę od miłości, radości i wybaczenia, które wydają się być esencją naszego przebudzenia.
Czasem bywa i tak, że ktoś poczyta, posłucha i mówi do mnie, że nie chce Reiki, bo woli inną metodę, na przykład „naukę skakania na jednej nodze”. I chociaż doskonale wiem, że skacząc na jednej nodze nie przeskoczy oceanu, to widać w tym wcieleniu jest na urlopie i jego dusza wcale nie planuje przebudzenia. Nie przebudzimy się wszyscy. Ziemia się rozwarstwia. Część ludzi zostaje w 3D i ma do tego prawo. Będzie sobie doświadczać czegoś zupełnie innego i z całą pewnością nudzić się nie będzie. Ale też bywa i tak, że taka osoba za kilka lat dojrzeje do tego, by świadomie i z radością wrócić na lotnisko i wsiąść do takiego samolotu jak Reiki czy Kroniki Akaszy, które przybliżają nas do oświecenia. A tymczasem chce jeszcze się pobawić. Bo dlaczego nie? Czy wszyscy musimy biec do celu? Czasem trzeba usiąść i zjeść kanapkę, odpocząć albo poskakać na jednej nodze.
Przyjaciele zwracają mi uwagę, że powinnam taka osobę oświecić, że bez samolotu ani rusz, a metoda „skakania na jednej nodze” to tylko zabawa i szkoda na to czasu. Otóż nie, nie mają racji. Nasza dusza ma genialny GPS i jeśli schodzimy z dobrej ścieżki w chaszcze, to ona przeliczy drogę i któregoś dnia naprowadzi nas z powrotem na lotnisko, gdzie czeka samolot. A my znowu podejmiemy decyzję, czy polecimy przez ocean, czy nie. Moim zadaniem, jako duchowego nauczyciela jest tylko przypominać, czym jest Reiki i jak działa. Ja jedynie sprzedaję bilety na samolot do oświecenia. Natomiast każdy wsiada i leci dopiero wtedy, kiedy zechce. Naprawdę zechce. Czasem uczniowie pytają mnie: co potrzebuję, by otrzymać inicjację Reiki? A ja odpowiadam: „wystarczą szczere chęci”.
A co by było, gdybym, jak chcą moi znajomi, zachęcała ludzi do Reiki? Gdybym mówiła: „to błąd”, kiedy ktoś stwierdza, że to nie dla niego, bo „skakanie na jednej nodze” wydaje mu się ciekawszą metodą rozwoju? Otóż mogłoby się zdarzyć, że taka osoba mi zaufa, doceni mój autorytet w duchowym obszarze i wsiądzie do samolotu, do którego wcześniej wsiąść nie chciała. Ale wówczas samolot nie odleci, bo taka osoba kompletnie tego nie czuje i działa wbrew sobie. Energia płynie za myślą. Nasze prawdziwe przekonania prowadzą nas przez życie. Możemy zrobić Reiki, wrzucić dyplom do szuflady i wcale z niego nie korzystać. Możemy skończyć kurs czytania Kronik Akaszy, ale nie wierzyć w ich mądrość, nic nie słyszeć i przestać w nie wchodzić. Jaki to miałoby pożytek? Nie warto się zmuszać do czegoś, czego kompletnie nie czujemy.
Właśnie dlatego, kiedy ktoś poczyta czy posłucha o Reiki i mówi nam: „nie chcę”, to zamykamy wszelką dyskusję i zmieniamy temat. Nie tylko przez szacunek dla samostanowienia takiej osoby. Ale także dlatego, że w rozwoju duchowym nie można nic robić na siłę. To delikatny obszar i wszystko powinno przebiegać tam zgodnie z naszym odczuwaniem. Jeśli schodzimy z drogi do oświecenia w chaszcze, to w tych chaszczach poznajemy nowy gatunek pająka albo spotykamy innego zagubionego wędrowca, z którym coś nas łączy. Wszystko ma sens. A nasz czas – czas duchowych nauczycieli – jest zbyt cenny, by tracić go na nauczanie kogoś, kto w głębi duszy wcale nie jest ciekawy tego, co mamy do przekazania. Możemy przecież wykorzystać go na to, by też się pobawić i na przykład poskakać na jednej nodze.