Nasz wygląd bywa czasem największą pułapką wszechczasów. Niemal wszyscy nosimy w sobie jakieś wyobrażenie, jak powinien wyglądać mężczyzna lub kobieta. Ponadto media próbują nam wcisnąć własną wizję tego, co akurat ich zdaniem jest modne. To oczywista bzdura, której niespójności nikt nie zauważa. Wystarczy odrobina historii, by zrozumieć totalny brak logiki w naszym podejściu do samych siebie. Często krytykujemy swoją sylwetkę, włosy czy nogi. Biegamy na siłownię lub aerobik, katujemy się rozmaitymi dietami, zmieniamy fryzjera i ciągle wydaje nam się, że nie wyglądamy dość dobrze, że jesteśmy za grube, za chude…
Spójrzmy na obrazy flamandzkiego malarza Petera Rubensa. Uwiecznione przez niego nagie kobiety na pierwszy rzut oka są o wiele grubsze niż nakazuje dzisiejsza moda. Jeśli popatrzymy na obraz „Adam i Ewa”, będący kopią dzieła Tycjana, mamy w jednym dwie różne epoki – wiek XV i przełom wieku XVI i XVII. Ewa na tym obrazie uznana zostałaby dzisiaj za grubą i wysłana na siłownię. W tamtych czasach taki wygląd był zupełnie naturalny. A nawet więcej – był piękny i kobiecy. Bądźmy pewni, że matkę ludzkości przedstawiono zgodnie z ówczesnym kanonem wielkiej urody – to oczywiste.
W czasach, gdy Rubens malował swoje obrazy, panie, zajmujące obecnie czołowe miejsca na listach modelek, zostałyby uznane za brzydkie i chore. Głównie z powodu nadmiernej szczupłości. Przez wiele lat krągłe kształty były warunkiem uznania kobiety za atrakcyjną. Dzisiaj mamy zupełnie inne wzorce, ale pamiętajmy, że są to wzorce wymyślone przez ludzi. Kto wie, jak będzie wyglądał ideał kobiecości za sto lat?
Najwyższy czas uświadomić sobie, że nie wolno być uwięzionym w cudzych wizjach. Nie wolno poddawać się tyranii czegoś, co ktoś uznał za obowiązującą modę. Nie ma znaczenia, ile ważymy i jaką mamy budowę ciała, dopóki jesteśmy zdrowi i nie przekraczamy norm związanych z zagrożeniem chorobą. Tylko lekarz ma prawo decydować o tym, czy mamy za dużo lub za mało ciała. Nie jest natomiast ważne, ile mają nasze nogi w obwodzie na wysokości łydki czy uda, jeśli dobrze się czujemy. Nie ma znaczenia czy uszy przylegają nam płasko do głowy, czy też nie przylegają zupełnie. To nasze uszy i możemy je kochać takimi, jakie są. Zupełnie nieistotne jest też, jaki nosimy rozmiar stanika. Wszystkie rozmiary kobiecych piersi mają swoich fanów. Wszystkie bez wyjątku.
W każdym z nas jest mnóstwo piękna. Nie widzimy go, bo skupiamy całą swoją uwagę na drobiazgach, które odbiegają od narzuconych nam przez innych norm. Martwimy się odstającymi uszami, rzadkimi włosami, grubymi łydkami, brakiem wyraźnie zaznaczonej talii, bo niesłusznie uważamy, że te wszystkie rzeczy są niedobre. Otóż są dobre, takie jakie są. Włosy nie musza być gęste, uszy nie muszą przylegać, a łydki i talia nie mają wytycznych, co do ilości centymetrów czy też jakichś proporcji. Warto uwolnić się od reżimu pod hasłem: tak powinnam wyglądać i zastąpić go: jestem sobą i jestem cudowna! Możemy z radością uwypuklać swoje piękno i podkreślać te elementy swojego wyglądu, które uważamy za szczególnie interesujące. Wystarczy nam do tego dobrze dobrana fryzura, lekki makijaż, ładnie leżące ubranie, a czasem dobry dentysta.
Wysokie poczucie własnej wartości to akceptowanie swojego wyglądu dokładnie takim, jaki jest. Nie ma znaczenia, czy jesteśmy wysocy czy niscy, szczupli czy zaokrągleni, nasze nogi są grube czy krzywe, nasza głowa mała czy duża, a włosy długie czy krótkie. Kluczowym słowem niech będzie tu różnorodność. Istniała ona od zawsze, również dlatego, że istnieje mnóstwo ras ludzkich, które różnią się między sobą. Czy ktoś może powiedzieć, że człowiek o ciemnej skórze jest ładniejszy lub lepszy od albinosa? A czy rude i kręcone włosy są brzydsze lub gorsze od prostych i jasnych? Oczywiście, mamy różne preferencje i określony typ urody podoba nam się bardziej niż inny, ale druga osoba może dokonać całkiem odmiennego wyboru. Nic nie jest w tym wyborze brzydkie. Dlatego każdy z nas – dokładnie każdy, kto czyta te słowa – może pełni zaakceptować siebie ze swoim wyglądem i uznać się za osobę ładną (lub przystojną). Każdy wygląd jest dobry. Harmonia wyglądu jest w naszym umyśle. Brzydcy (za grubi, za chudzi…) jesteśmy tylko wtedy, kiedy tak myślimy.