Dobro prawdziwe jest ciche i skromne, nie widać tego, kto je czyni, widać tylko szczęśliwe twarze obdarowanych. Jak w „Niewidzialnej ręce”. Dla niewtajemniczonych informacja, że w drugiej połowie XX wieku była w Polsce taka akcja, polegająca na niewidocznym pomaganiu. Podstawiało się pod drzwi starszej bezradnej osoby torbę z zakupami lub kubełek pełen węgla czy szczapek narąbanego drzewa. Liczyło się tylko Dobro.
Myślę, że wielu z nas robi pozytywne rzeczy i spontanicznie pomaga, bo tak jesteśmy nauczeni. To dla nas tak samo naturalne, jak oddychanie. Nie zastanawiamy się, tylko robimy coś dla kogoś wyłącznie dlatego, że możemy. Takie zachowanie oczywiście zależy od rodziców, którzy nas wychowali. Jeśli spontanicznie pomagali potrzebującym, to my robimy podobnie, powielamy ich wzorce. Jeśli byli egoistami, to my przez przykład uczymy się dbania tylko o czubek własnego nosa i zwykłej znieczulicy.
Kiedy postępujemy właściwie, wzrasta w nas przekonanie o tym, że świat będzie dla nas podobnie łaskawy. W pewien sposób myślimy tak, jak postaci w bajkach – za zło przychodzi kara, za dobro nagroda. Zresztą nie tylko bajki wkładają nam takie programy do głowy. Czasem religia, kościół, jakaś wiara. W średniowieczu wierzono w nagrodę otrzymywaną w Niebie za pobożne życie i chociaż minęły setki lat, ludzie nadal wierzą w to, że grzech jest karany, a dobre postępowanie nagradzane.
Wielu z nas wierzy też w ludzką wdzięczność. Wydaje nam się, że każdy obdarowany przez nas zechce odpłacić dobrem. Chętnie pomagamy i oczekujemy, że kiedy los się odwróci to i my otrzymamy pomoc. Czasem jest tak właśnie, a czasem nie. Życie i kinematografia mocno na życiu oparta pełna jest przykładów, że los wcale nie oddaje nam tego samego, co mu dajemy. Za dobro spada na nas nierzadko zdrada, oszustwo, porzucenie, krzywda, strata lub choroba. Stajemy bezradnie w środku emocjonalnego cierpienia pytając: „dlaczego? Co złego zrobiłem?”
Przyznaję, że temat ten często mnie zastanawiał. Widziałam dobrych, szlachetnych ludzi, którzy bezinteresownie pomagali innym, a w zamian zbierali cięgi od losu. Wątpiłam niejednokrotnie w sprawiedliwość wszechświata, bo zakładałam, że jeśli robimy coś dobrego, to automatycznie należy nam się nagroda i ta nagroda przyjdzie. A to niestety nie działa w ten sposób. Życie nie jest baśnią ani religijną opowieścią o Bogu, który siedzi na chmurce i nas nagradza za dobre uczynki. Dobre uczynki są naszym wyborem i naszą inwestycją w piękny, pozytywny świat.
Nasze fizyczne działania nie są natomiast inwestycją w nasz dobry los, wbrew powszechnemu przekonaniu. Wiedzą o tym wszyscy oszukani, rozczarowani i zawiedzeni przez tych, którym z serca pomogli. Jak zatem żyć? W co wierzyć? Odpowiem przewrotnie: w Dobro. Bo ono jest, ale nie funkcjonuje jako wypłata za nasze czyny. Jest wyłącznie efektem naszego właściwego poglądu i Prawa Przyciągania. Nie jest interesowne i nie zwraca uwagi na nasze obliczenia, co się nam opłaca.
Kiedy czynimy Dobro, to powinniśmy to robić dlatego, że tak chcemy i uważamy to za właściwe. A zatem ratujemy z pożaru człowieka, dajemy mu pieniądze, a on nas wkrótce potem okrada i naraża na rozmaite kłopoty. Jeśli chociaż przez chwilę pomyślimy: „niepotrzebnie mu pomogłem”, to niweczymy całą dobrą energię, jaką uruchomiliśmy ratując temu człowiekowi życie. Prawdziwe Dobro polega na tym, że po tym całym doświadczeniu, wzruszamy ramionami i mówimy: „Gdyby czas się cofnął, zrobiłbym to samo. Tak trzeba”. Oto szlachetne podejście.
Jedną z największych tajemnic wszechświata jest rozumienie, że czyny wybieramy sercem. Pomagamy i ratujemy, bo chcemy robić Dobro, niezależnie od tego, co będzie dalej i jaką zapłatę wymierzy nam obdarowany przez nas człowiek. Nie można być życzliwym i oczekiwać, że zostaniemy za to wynagrodzeni. To nie jest handel wymienny. Handel przestaje być Dobrem, staje się interesem. Właśnie dlatego prawdziwie szlachetni ludzie czynią Dobro, nie oczekując niczego w zamian i cieszą się rozprzestrzenianiem pięknej, pełnej miłości i życzliwości energii. Za każdym dobrym czynem płynie piękna fala Światła, która wzbogaca i oczyszcza świat.
To, co nas potem spotyka, jest zależne wyłącznie od naszych wewnętrznych programów. Jeśli myślimy pozytywnie, wierzymy w ludzi i mamy wysokie poczucie wartości, to doświadczamy dobrego, pogodnego życia i spotykamy pomocnych ludzi. Jeśli natomiast mamy niską samoocenę i narzekamy na świat, to chociaż będziemy na lewo i prawo rozdawać swoje pieniądze i każdemu nieść pomoc, to będziemy i tak obrywać po głowie, będziemy oszukiwani, oczerniani i krzywdzeni. Tak to działa. Warto rozwijać w sobie świadomość prosperującą, ponieważ to od niej zależy jakość naszego życia.
Ważne, by wiedzieć, że czynienie dobra, pomaganie, serdeczność i życzliwość jest wyborem, a nie inwestycją. Robimy piękne rzeczy dla innych, bo czujemy całym sercem, że tak właśnie chcemy, że tacy być powinniśmy i taki świat warto tworzyć. Nie oczekujemy wdzięczności od ludzi. Często bywa i tak, że osoby, którym pomogliśmy odwracają się od nas. Ale Dobro wraca inną drogą, z innej strony, od kogoś innego. Jeśli wierzymy w to Dobro i w to, że na nie zasługujemy, to ono zawsze do nas trafi.