Słowa niosą energię. Kiedy jesteśmy odpowiednio wrażliwi, to widzimy lub czujemy tę energię w sposób oczywisty. Dzisiaj, kiedy piszę ten tekst, świat obraca się z zawrotnym tempie, a media piorą ludziom umysły, wykorzystując ich brak wiedzy i empatii. Człowiek jest dobry. Człowiek chce być dobry. Człowiek chce wybierać Dobro. Ciemne energie wiedzą o tym i wiodą w piekło słodkimi słowami, przekonując, że białe jest czarne i odwrotnie.
Jednym na najciekawszych przykładów wydaje mi się macierzyństwo. Mam dwie wspaniałe córki. Dane mi było je urodzić w dość fajnym czasie – miałam dach nad głową, jedzenie i kochające wsparcie rodziny oraz partnera. Starsze dziecko urodziłam mając zaledwie 19 lat. Zdaniem lekarzy – doskonały wiek. Zdaniem innych – niekoniecznie. Najlepszy i najpiękniejszy okres w moim życiu to te dwa lata, kiedy karmiłam piersią młodszą córeczkę. Nie ma dla mnie lepszego doznania od przytulania tego małego ciepłego ciałka i tych wpatrzonych we mnie niebieskich oczek. Nie ma. Chociaż wiele lat później spełniłam marzenia o Santorini, o wydaniu swoich książek i zaczęłam pracować z cudownymi energiami. Chociaż niemal każdego dnia odnoszę sukcesy w tym co robię, maluję obrazy, rozwijam się duchowo i cieszę się odwzajemnioną miłością. Macierzyństwo to wielki dar dla kobiety.
Ostatnio pewien polityk próbował powiedzieć podobnie – że macierzyństwo to wielki dar, że kobiety nie powinny tracić czasu na karierę, ale rodzić, rodzić, rodzić. Pouczał, że kiedy kobieta urodzi zbyt późno, to nie ma potem czasu, by urodzić odpowiedniej ilości dzieci. Patrząc z boku, powiedział niemal to samo co ja. A jednak powiedział coś kompletnie innego. Otworzyłam się, by poczuć jego słowa. Słuchałam go bez uprzedzeń, świadoma swojego doświadczenia i wiecie co zobaczyłam? Zobaczyłam siebie bosą, obdartą, ubłoconą, stojącą jak zaniedbana krowa na wiązce brudnej słomy. Zobaczyłam obrożę na szyi i łańcuch, który mocował mnie do drewnianego słupa. Zobaczyłam, że jestem tylko mięsem do rozrodu, które po wyczerpaniu płodności pójdzie na rzeź. Ten człowiek gardzi kobietami i traktuje je jak maszyny rozrodcze.
A przecież pozornie w słowach tego człowieka nie było nic złego. Było podkreślanie kobiecego daru rodzenia dziecka. Umiejętność widzenia energii pozwala odczytać prawdziwe intencje ukryte za zwykłymi zdaniami. Na tym polega odkrywanie harmonii przekazu lub jej braku. Bo „kobiecy dar dawania życia” to cudowne i pełne piękna określenie. Z duchowego poziomu widzę kobietę jako świętą bramę, dzięki której życie może pojawić się na Ziemi. Mogłabym z pełnym zachwytem opowiadać Wam o tej magii i o tym, dlaczego każda kobieta jest Boginią. Z ludzkiego punktu widzenia – to też ja bezgranicznie szczęśliwa, trzymająca w ramionach moje maleństwa.
Ale te punkty bywają jeszcze inne. Bo w nasze ziemskiej rzeczywistości istnieją zwierzęta: krowy i klacze rozpłodowe, które po wyczerpaniu sił wędrują do rzeźni. Istnieją kobiety traktowane przedmiotowo przez partnerów. Wiemy też doskonale, że panowie politycy zachęcający głośno kobiety do ochoczego rodzenia dzieci, nagminnie wręcz rozwodzą się ze „starymi” żonami i szukają młodszych partnerek. Czy dawanie życia jest wówczas cudem czy przekleństwem? Pięknie to ilustruje głośny niedawno serial „Opowieść podręcznej”. Podręcznymi stawały się przecież te kobiety, które nie straciły boskiej mocy dawania życia.
A zatem słowa te same, znaczenie całkiem inne. Jeśli możecie, rozwijajcie w sobie wrażliwość na to, co słyszycie lub czytacie, bo takie zjawisko zróżnicowanego przekazu istnieje. Podobnie jak zjawisko manipulacji słowem. Pisałam kiedyś o pewnej stronie, której autorka odwoływała się do emocji i cierpień czytelników, tylko po to, by finalnie wtłaczać im do głowy, że Prawo Przyciągania nie istnieje, a wybaczanie to bzdura. Jej zdaniem: „Należy walczyć, nienawidzić i wiedzieć, że świat jest zły i ludzie są źli”. Nie muszę wyjaśniać, komu służy taki przekaz.
A skoro o walce mowa – piszę ten artykuł w czasie licznych demonstracji, kiedy kobiety domagając się poszanowania swoich praw, używają rozmaitych słów. Czasem wulgarnych, czasem negatywnych. I chociaż nie jestem zwolenniczką wulgaryzmów i uczę o energii słowa, to dzisiaj o tym przekazie właśnie. Stwierdzenie: „to jest wojna” stało się pretekstem dla bezmyślnych lub niewrażliwych osób, by sprzeciwić się protestom. „Bo skoro chcą wojny, to są złe”. Harmonia przekazu to rozumienie i odczuwanie tego, co słowa niosą. W tym przypadku oznaczały: „wypowiedzieliście wojnę wolności i prawu do decydowania o sobie, będziemy się bronić”. Czy nigdy nie słyszeliście o wojnie obronnej i o tym, że kiedy jesteśmy atakowani, to możemy się bronić i krzyczeć „och, to wojna!”?
Trzeba jednak mieć minimum empatii, by chcieć poczuć i zrozumieć przekaz. Jak w przypadku macierzyństwa – można postarać się poczuć i zobaczyć pod tymi słowami kobiety. Są całe we krwi, klęczą na kolanach przed inkwizytorami. To wnuczki tych, które niegdyś spalono na stosie. Dzisiaj nie chcą na to pozwolić. Jeśli jednak ktoś boi się kobiet lub boi się wojny, odwróci kota ogonem i będzie pokrzykiwał, że demonstrujące pokojowo w obronie swoich praw kobiety chcą wywołać wojnę. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Rzadko jest spójny z rzeczywistą energią przekazu.
Każdy patrzy przez pryzmat swoich nie oczyszczonych lęków i doświadczeń, nierzadko takich z innych wcieleń. Zatem widzi tylko to, co ma w sobie. Ludzie wypełnieni nienawiścią widzą tylko nienawistne hasła. Ludzie pełni lęku przed wojną widzą tylko słowo „wojna”. Ludzie pełni ciemności w sobie widzą tylko zło. Ludzie pełni cierpienia, którzy tłumią swoją złość, widzą tylko wulgarne słowa… Dlatego niewiele osób umie zobaczyć prawdziwy przekaz.
Uważam, że można się tego nauczyć. Wymaga to podniesienia wibracji i wejścia w pole serca. Wyjścia poza wszelkie przekonania polityczne i społeczne. Bo oczywistym zjawiskiem jest to, że przy silnych energiach chcą ugrać swoje sprawy różni gracze. A to jakiś polityk, a to jakaś feministka lub jakiś mizogin. A to jakiś broniący odwiecznego patriarchatu ksiądz. By odkryć czystość przekazu i prawdziwe intencje trzeba być poza wszelkimi przekonaniami. Wówczas mamy w sobie czysty ekran, na którym wyświetli się to, co pokazuje energia.
Jest to taki sam proces jak ten, który stosujemy przy odczytach z Kronik Akaszy. Jeśli wejdziemy tam w swoich emocjach i żalach, wypełnieni politycznymi poglądami, to nie usłyszymy tego, co mówią Mistrzowie. A ich przekazy rzadko kiedy pokrywają się z twierdzeniami… hmm… np. polityków. To oczywiste. Pracując z Kronikami trzeba z wszelkich poglądów zrezygnować i stać się czystą kartą. Ale za to częsta praca w Kronikach rozjaśnia umysł, uwrażliwia i pozwala zobaczyć obiektywny przekaz, poza poglądami. To Kroniki Akaszy we mnie tę umiejętność rozwinęły.