Często zadajemy sobie pytanie, jak mądrze kochać i czego unikać, aby związek był pogodny i szczęśliwy. Podobnie jak dzieje się w przypadku rożnych mitów dotyczących miłości, tak i bycie żoną (czy mężem) budujemy na podstawie zasłyszanych przekonań oraz własnych doświadczeń wyniesionych z domu. Powielamy najczęściej wzorce swoich rodziców.
Dlatego też pierwsze pytanie, jakie należy sobie zadać brzmi: jakie są myśli mojej mamy na temat mężczyzn? Panowie oczywiście odwracają to pytanie: jakie są myśli mojego ojca na temat kobiet? Warto obok wypisać również własne myśli na temat płci przeciwnej. Ponieważ zgodnie z Prawem Przyciągania świat jest dokładnie taki, jaki myślimy, ze jest, to proste ćwiczenie pokaże nam, jaki nosimy w sobie wzorzec partnera. To ważna wiadomość. Jeśli twoja mama stale powtarza, że „chłopy to dranie i tylko wysługują się kobietami, a kobiety są nieszczęśliwe i zahukane”, to jest to podstawowy wzorzec twojego związku. Pierwsze, co należy zrobić, to go zmienić na taki np.: „mężczyźni są wspaniali, opiekuńczy i troskliwi, szanują kobiety, a mężatki są szczęśliwe i bezpieczne”. Myśl kreuje rzeczywistość. Wiara w to, ze płeć przeciwna jest pozytywna i kochająca powoduje, że przyciągamy takie dokładnie egzemplarze, a my reagujemy jak szczęśliwe osoby..
Oczekując od partnera pewnych działań, pamiętajmy stale o zachowaniu równowagi w dawaniu i braniu. Jeśli to mi będzie zależeć bardziej i stale będę zabiegać o uczucie i opiekę, to będzie mi ono wydzielane. Im bardziej będę oczekiwać troski pozostając w poczuciu rozpaczy i zaniedbania, tym mniej jej dostanę. Należy samemu w pełni akceptować siebie, troszczyć się o swoje sprawy, wygodę, przyjemności, bo tylko wtedy tworzymy sprzyjający klimat gotowości do otrzymywania tych jakości od partnera.
Dobrze jest nauczyć się zdrowego egoizmu. Słowo „zdrowy” oznacza tutaj, ze dbamy o siebie i stawiamy na pierwszym miejscu, ale nie cudzym kosztem. Inna znana nazwa to asertywność – umiejętność zadbania o własne potrzeby, połączona z otwartością na negocjacje, ale bez możliwości bycia osobą wykorzystaną. Osoba asertywna nie poddaje się manipulacji emocjonalnej, która jest często stosowanym w związku narzędziem.
„Jeśli mnie kochasz, to zrób” – mówi mężczyzna, a kobieta: „gdybyś mnie naprawdę kochał, to…”. Miłość nie ma nic wspólnego z targiem. Kochamy człowieka za to jaki jest, choć bardziej wydaje mi się, ze kochamy… tak po prostu. Za nic. W każdym razie nie możemy zmuszać drugiej osoby, do zrobienia czegoś, czego naprawdę nie chce. Można poprosić i powiedzieć: „zrób to, bo mi na tym zależy, chciałbym tego”. To jest uczciwe postawienie sprawy. Osoba asertywna zawsze jednak ma prawo do odmowy. Może też negocjować. Wywieranie presji jest zabójcze dla związku. Szantaż to presja.
Warunkiem bycia asertywnym jest wysoka samoocena, bo tylko wtedy nie działamy wbrew sobie, zmuszani palącą potrzeba bycia akceptowanym i kochanym. Osoba asertywna mówi: „jestem taka, i taka zasługuję na miłość”. Nikt z nas nie musi nikomu niczego udowadniać, by zasługiwać na uczucie. Jeśli zachowania drugiej osoby nam nie odpowiadają, to nie musimy przecież być z nią razem, prawda? Życie daje nam mnóstwo możliwości.
Wysoka samoocena jest bardzo ważnym elementem dobrego związku. Rzecz to nie do przecenienia. Nasze myśli o nas samych są pozawerbalnie odczytywane przez drugą osobę. Jeśli myślę o sobie, że jestem nieudacznikiem życiowym, to prowokuję partnera, by powiedział to głośno. Im więcej we mnie kompleksów, tym więcej krytycznych uwag usłyszę od innych ludzi – w tym w pierwszej kolejności od męża. To działa na cały związek i oczywistym jest, że to obie strony powinny podnosić nawzajem swoje poczucie własnej wartości. Człowiek z wysoką samooceną nie robi awantur, nie czepia się, nie zrzędzi, nie jęczy i nie manipuluje partnerem, lecz z nim uczciwie rozmawia.
Czasem niskie poczucie wartości lokuje się tylko po jednej stronie. Na przykład wtedy, kiedy stawiam partnera na piedestale, uważając jednocześnie, że sama jestem bezwartościowa. Taka postawa nie rokuje powodzenia, bo choć prawidłowa samoocena partnera gwarantuje, że nie będę poniżana, to jednak moje podejście wyrasta ze słabej osobowości i pustki emocjonalnej.
Oczywistą rzeczą jest potrzeba dojrzałości, odpowiedzialności i uczciwości – nie wymaga to jak sądzę żadnego komentarza. Relacja powinna opierać się na poczuciu bezpieczeństwa i wzajemnym zaufaniu, a bez tych jakości będzie to niemożliwe. Od partnera oczekujemy tez lojalności i stawania po naszej stronie, chronienia nas, bez względu na okoliczności. Powinniśmy zatem reprezentować to samo.
Nieodzowną w dobrej relacji cechą jest także zainteresowanie własnym rozwojem. Wydawałoby się to zbędnym dodatkiem, tymczasem taka jakość ma ogromny pozytywny wpływ na poczucie własnej wartości. Ponadto otwiera nas na pasje i własne zainteresowania. Skupienie na partnerze i życie jego sprawami bardzo niszczy związek. Człowiek czuje się osaczany i tropiony. Dlatego też tak ważnym jest, aby każdy miał swój własny świat i swoje własne sprawy. Wówczas nie śledzimy męża, lecz zajmujemy się swoimi przyjemnościami, a on dzięki temu wie i czuje, że jest wolny, a nie śledzony. Pamiętajmy, że dobry związek to relacja dwóch niezależnych interesujących osobowości, a nie więzienie.
Dzięki rozwijaniu zainteresowań mamy ciekawe tematy do rozmów przy kolacji czy na spacerze. Im bardziej się rozwijamy, tym bardziej stajemy się intrygujący dla drugiej osoby. A rozmowy są z kolei czynnikiem cementującym związek, ponieważ łączymy się w pary po to, by wymieniać poglądy, uczucia, przeżycia. To wymaga słów. Małżeństwo bez komunikacji uczuciowej nie jest związkiem – to umowa o wspólny lokal.