Człowiek zły i dobry

Wierzę w Dobro. Chcę także wierzyć w dobrych ludzi. Pomimo optymizmu i łagodnej natury staję czasami w poczuciu ogromnej bezradności, wobec ludzkiej bezinteresownej złości. Jak wiecie doskonale nie lubię ludzi, którzy krzywdzą innych. Nawet jeśli doskonale widzę przepływ energii i duchowe lekcje z obu stron. Nawet wtedy – nie lubię i daję sobie do tego prawo. Moje nielubienie nie wiąże się z żadnym negatywnym działaniem. Jedynie z tym, że czasem daję temu uwagę i pokazuję świat od ciemnej strony mocy. Myślę, że warto poznać niektóre jej pułapki.

Od razu wyjaśniam, że nikt mi nic złego nie zrobił. Jestem tylko zszokowaną obserwatorką masek zakładanych przez ludzi o najniższych wibracjach. Chcę je Wam pokazać, abyście nie nabierali się na tak modne dzisiaj popisywanie się „pomaganiem” lub „obroną zwierząt”. Czuję energię i często widziałam, jak pod płaszczykiem pozornie pozytywnego działania kryje się najgorsza trucizna. Kiedyś nawet pisałam o tym, że czuję energetyczny zgrzyt pod takimi ogłoszeniami zamieszczanymi na facebooku. Kiedy umiemy wyczuć energię, to jest dla nas jasne. Pisałam też o tym tutaj.

Według mojej obserwacji – im gorszy człowiek, tym więcej na jego osi wezwań do udzielenia pomocy chorym na raka, zaginionym, pogorzelcom. Znam pewną bardzo niegodziwą osobę, która bez wahania krzywdziła innych, a jej oś na FB jest przepełniona nawoływaniem do pomagania. Stale tam królują zdjęcia nieuleczalnie chorych albo ludzi, którym spalił się dom. Nie ulega kwestii, że nie podarowała nikomu nawet złotówki, bo znam tę osobę – jest zwyczajnie chciwa i po trupach zdąża do celu. Ale pozuje na wrażliwca, który niesie pomoc na lewo i prawo. To iluzja. A jedyna z tego korzyść, że udostępnia innym te wszystkie informacje o potrzebie wsparcia.

Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że im ktoś głośniej krzyczy o pomaganiu, tym mniej w tym zakresie robi. Tak działa człowiek, który czuje w głębi duszy, że powinien odkupić swoje winy, ale nie jest jeszcze na to gotowy. Krzyczy więc głośno, by przekonać samego siebie, że nie jest aż taki zły. Dobro natomiast jest skromne i ciche. Nie widać go. Dobro zawsze znajdzie sposób, by pomagać bez rozgłosu. Tak mnie uczono, kiedy byłam jeszcze dzieckiem i nikt z Was nigdy nie dowie się, ile osób i zwierząt sponsoruję i komu pomagam, bo nie robię tego na pokaz, tylko z potrzeby serca. To moja radość, kiedy anonimowo przelewam pieniądze albo daję je do ręki komuś, kto mnie kompletnie nie zna. Wiem, że dzięki temu ludzie zaczynają wierzyć w Dobro i to nie cieszy.

Dzisiaj poruszyła mnie dyskusja pod pewnym postem na temat obrony koni. Swoje zdanie przedstawiłam, dzisiaj więc nie o tym, lecz o ohydnym brudzie, który wypełznął od jednej z osób komentujących post. Można mieć swoje zdanie. Można wymieniać się argumentami. Można nawet warknąć, że się z kimś nie zgadzamy i basta. Po co jednak lżyć w niewybredny sposób autorkę postu tylko dlatego, że myśli inaczej? Jaki to ma sens? Co to daje, poza pokazaniem wszystkim dookoła, że jest się krańcowo złym człowiekiem? I znowu – korzyść taka, że wiemy, od kogo będziemy wszyscy trzymać się z daleka.

Nie lubię internetowych trolii – wiecie o tym, bo wielokrotnie dawałam temu wyraz. Dzisiaj jednak trafiłam na energię o wiele gorszą – energię zła i zakłamania. Jakaś nieprzyjemna kobieta nie tylko wylała brudne pomyje pod wzmiankowanym postem, ale też zupełnie bez potrzeby poniżyła autorkę, lżąc ją samą i wszystko, co ona robi czy pisze. Przeżyłam szok, że człowiek może drugiemu człowiekowi napisać tyle przykrych słów bez żadnego powodu. Żadnego! Autorka postu nie obraziła tej osoby niczym, miała inne zdanie – to wszystko. Nie było tam żadnej kłótni, żadnych wyzwisk, a pomimo tego zła osoba, o której piszę, zachowała się się jak klasyczna plująca jadem żmija.

I teraz to, co najważniejsze – ta zła osoba, która poniża bezinteresownie drugiego człowieka, rzekomo staje w obronie koni. Kolejna maska, za którą chowa się ciemność. Obrona zwierząt jest teraz zwyczajnie modna. Każdy, kto interesuje się duchowością, stara się odstawić jedzenie mięsa i bronić zwierząt. Nie wystąpi też przeciwko innemu obrońcy. Wypowiadanie się w interesie zwierząt w naszym dziwacznym społeczeństwie daje „carte blanche” wrażliwego człowieka. Można się za tym schować jak za tarczą i wszyscy będą takiej osobie klaskać, bo przecież jest taka dobra…

Wiele razy widziałam, jak broniący koni, krów, psów czy kotów poniżają, lżą i niszczą innych ludzi. I nie mam na myśli agresji wobec rzeźników czy osób znęcających się nad zwierzętami. Fałszywi miłośnicy zwierząt krzywdzą okrutnymi słowami ludzi bez wahania tylko dlatego, że ich nie lubią. Bo człowiek to nie jest zwierzątko? Człowiekowi nie należy się szacunek czy uwaga? Bo człowiek to śmieć, którego można bezkarnie zniszczyć? Bezkarnie – bo nikt się nie przeciwstawi, kiedy agresorem jest „obrońca zwierzątek”.

Kocham zwierzęta. Pomagam zwierzętom jak mogę i mam na to świadków w rozmaitych fundacjach. Ale tym się różnię od demonicznych udawaczy, że LUDZI TEŻ SZANUJĘ I BRONIĘ. Nie do pomyślenia dla mnie, żeby świadomie doprowadzić innego człowieka do łez. Ludzie, którzy krzywdzą innych ludzi są dla mnie zwyczajnie złymi osobami. Oczywiście widzę duchowe lekcje, rozumiem dlaczego stają komuś na drodze. Ale jedną z tych lekcji jest właśnie to, byśmy wszyscy to zauważali i nie pozwalali na to.

Nie krzywdźmy zwierząt. Ale nie krzywdźmy też ludzi. Najbardziej zagorzały obrońca zwierząt, który poniża drugiego człowieka jest dla mnie złą osobą o niskiej ciemnej energii. Dlatego konsekwentnie tak nazywam tę kobietę – złą osobą i taką dla mnie pozostanie. Dobry człowiek nie rani drugiego. Dobry człowiek nie poniża drugiego. Dobry człowiek, jeśli ma inne zdanie, mówi po prostu: „nie zgadzam się z tobą” i odchodzi tam, gdzie znajduje coś cennego dla siebie. Dobry człowiek nawet kiedy sam zostaje obrzucony przykrymi słowami, odwraca się i odchodzi mówiąc: „nie pozwalam się obrażać”. To wszystko.

Zła osoba, której przykład opisuję tutaj, jest także wielkim oszustem, bo nie można prawdziwie kochać żadnego konia, jeśli się nie ma serca dla wszystkich istot czujących – w tym dla ludzi. Dopóki nie umiemy uszanować drugiej osoby z jej odmiennym zdaniem, nie jesteśmy żadnymi obrońcami zwierzątek, tylko udawaczami, którzy chowają się za pozorami pozytywnego działania, ale nie mają w sobie miłości. Miłość jest wtedy, kiedy nie ranimy niczego, co żyje.  Jeśli jednak ktoś nienawidzi ludzi, to jego „kochanie zwierząt” jest wielkim kłamstwem. Nie można kochać jednego gatunku, a drugiego nienawidzić, ponieważ miłość to stan, który nas obejmuje w całości i promieniujemy wówczas na wszystko. Każde stwierdzenie: „kocham konie, a ciebie nienawidzę” to czerwone światło wielkiego oszustwa. Nie dajcie się nabierać.

Nie oznacza to, że musimy kochać wszystkich i wszystko, chociaż znam takich, którzy osiągnęli ten poziom. Jednak miłość wyklucza nienawiść. Jeśli jestem w stanie prawdziwej miłości do koni, kotów czy psów, nie mogę nienawidzić, kierować się agresją, poniżać, lżyć, wyśmiewać, upokarzać. Nie ma takiej możliwości. Kiedy spotykam złą osobę będąc w stanie miłości, omijam ją. Idę dalej. Albo wzywam policję, jeśli jest taka potrzeba.  Mogę też napisać ostrzegawczy artykuł. Zatem – NIE WIERZCIE LUDZIOM, KTÓRZY KRZYWDZĄ INNYCH. To wyrachowani oszuści. Zapamiętajcie też oczywistą prawdę – jeśli widzicie, że ktoś bez powodu rani innego człowieka, to prędzej czy później Wy padniecie jego ofiarą. Nie myślcie, że zła osoba skrzywdzi tylko jednego. Ona będzie krzywdzić stale, bo taką sobie wybrała rolę.

Człowiek jest przede wszystkim istotą z sercem. Ono jest zamknięte albo otwarte. Każdy nosi w sobie zdolność kochania – każdy bez wyjątku. Ale kochanie łączy się ze wzrastaniem wewnętrznym. Jeśli ktoś daje uwagę egotycznej niechęci, starej nienawiści, zawiści czy potrzebie zemsty, nie pokocha prawdziwie nikogo i niczego. Każde kochanie zaczyna się od uzdrowienia i pokochania siebie. Później już jest łatwo. Ale uwaga – jeśli kochamy siebie, umiemy uszanować ludzi, którzy myślą inaczej lub zwyczajnie postępują źle. Bo to wielcy nauczyciele miłości. Poprzez to, co czujemy i jak ich traktujemy, weryfikujemy siebie i swój poziom, czy jesteśmy już w stanie kochania czy jeszcze nie. Wierzę w Dobro i w to, że dobrych, kochających ludzi jest więcej.

Bogusława M. Andrzejewska
Bogusława M. Andrzejewska

Promotorka radości i pozytywnego myślenia, trenerka rozwoju osobistego i duchowa nauczycielka. Pisarka i publicystka, Redaktor Naczelna elektronicznego magazynu „Medium”. Autorka wielu poradników rozwoju. Astropsycholog i numerolog oraz konsultantka NAO. Prowadzi szkolenia na temat wiedzy duchowej i prosperity. Pracuje z Aniołami, robi odczyty w Kronikach Akaszy. Jest nauczycielką Reiki i miłośniczką kryształów, kotów oraz drzew. W wolnym czasie pisze wiersze.

Artykuły: 640
0
    0
    Twój koszyk
    Nie masz żadnych produktówPowrót do sklepu