Miłością bezwarunkową możemy ogarnąć wszystkich ludzi i każde żywe stworzenie. Ba, cały wszechświat – zjawiska, naturę i wszystko, cokolwiek zechcemy. Jednak każde kochanie zaczyna się zawsze od siebie. Tylko wtedy, kiedy umiemy samych siebie bezwarunkowo przyjąć do serca, możemy przenieść to uczucie na innych ludzi czy rzeczy. To mechanizm, którego nie można ominąć. Człowiek, który nie akceptuje siebie, może być miły i życzliwy innym, ale nie wie, czym jest miłość. Nie urzeczywistnia jej nawet wtedy, kiedy dużo o niej mówi i deklaruje kochanie. Miłość do siebie to fundament.
O miłości do siebie wiemy dużo i znamy sporo metod na to, by ją w sobie rozwijać. Bezwarunkowo, niezależnie od tego, jacy jesteśmy, co umiemy i co sobą reprezentujemy. Jeśli ktoś zastanawia się, jak w praktyce wyjść poza wszystkie kompleksy i negatywne przekonania, podpowiadam możliwość skorzystania ze starannie opracowanego szkolenia on-line. Dostęp tutaj. Uczymy tam, jak skutecznie pracować z tematem i jak wzmocnić kochanie siebie na wszystkich poziomach.
Dzisiaj inny wątek, który uznałam za szczególnie ciekawy: nie poddawanie się presji innych i nie zmuszanie samego siebie do tego, czego nie chcemy. Temat ciągle aktualny, więc warto się z nim zmierzyć. Kochanie siebie oznacza dbanie o siebie i duży szacunek dla własnych potrzeb i wyborów. Możemy i mamy prawo być dla siebie na pierwszym miejsc i kierować się swoimi priorytetami. Mogę też po raz setny powtórzyć, że ogólnie możemy robić wszystko, na co mamy ochotę, pod warunkiem, że nikogo tym nie krzywdzimy – z nami włącznie.
Od dziecka jesteśmy uczeni, by słuchać starszych, rodziców, potem nauczycieli. To naturalne. Jednak, kiedy osiągamy dojrzałość, mamy prawo wyjść spod opiekuńczych skrzydeł i zacząć działać na własny rachunek. W ten sposób uczymy się odpowiedzialności. Są tacy, którzy dosyć szybko zaczynają o sobie decydować. Ale są też takie osoby, które cały czas oglądają się przez ramię na rodziców, sąsiadów, opiekunów, starszych znajomych, szukając autorytetów poza sobą. Dla nich jest dzisiejszy temat.
Dorosły człowiek doskonale wie, co można, a czego nie można. Jeśli zatem podporządkowuje się innym, to z lęku i niskiego poczucia wartości, nie dając sobie prawa do samostanowienia. Na przykład: on chce malować obrazy, ale rodzicom nie podoba się ten pomysł, więc on spuszcza głowę i zajmuje czymś innym. Na przykład: jej podoba jej się kolor niebieski, ale babcia mówi: „lepszy jest brązowy, ubieraj brązowy”. Na przykład on chce mieć psa, ale rodzina odradza, bo to tylko kłopot, więc: „absolutnie, mowy nie ma!”. Taka osoba nie żyje swoim życiem, tylko cudzym. Nie ma tu śladu kochania siebie.
Znaną pułapką jest stare stwierdzenie: „nie wypada tego robić”. Bywa, że starsi ludzi próbują narzucić nam jakieś swoje przebrzmiałe zasady. To może być zakaz noszenia krótkiej spódnicy przez osobę po czterdziestce lub ograniczenia w zakresie fryzury, słuchania wybranej muzyki, uczestniczenia w koncertach czy imprezach. Warto przyjrzeć się, czy rzeczywiście coś jest dla nas nieodpowiednie. Bo zasada, że starsza kobieta powinna nosić wyłącznie ciemne kolory jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. Należy do tych przekonań, które rządziły światem sto lat temu.
Kiedy kochamy siebie, dokonujemy wyboru zgodnie ze swoim sercem. Nie zwracamy uwagi na to, co mówią inni lub co się innym może podobać. Żyjemy dla siebie. Ubieramy to, co lubimy i robimy to, co lubimy. Mamy prawo wybierać własne przyjemności, sporty, rozrywki, zajęcia. Mamy prawo wybierać kolor włosów, rodzaj ubrania i jedzenia. Mamy pełne prawo być sobą po swojemu. Każdy z nas powinien któregoś dnia zadać sobie pytania: jaka jest moja wizja samej siebie? Kim jestem? Co chcę robić? Jak chcę wyglądać? Co mi się podoba najbardziej? Co mi sprawia przyjemność? A potem zgodnie z tym układamy swoje życie, bez presji otoczenia, które próbuje nas wpakować w swoje ramki.
Inny związany z tematem wątek, to presja wobec samego siebie, którą ludzie wymyślają w oparciu o modne trendy. Na przykład: ona ma piękne kobiece ciało, ale topowe magazyny lansują chude kobiety, więc ona zmusza się do drakońskiej diety, biega co rano na siłownię i katuje się, odmawiając sobie rzeczy, które lubi. Wcale nie jest szczęśliwa, bo zrzuca ledwie parę kilo. Jej ciało ma mieć taki właśnie kobiecy zaokrąglony lekko kształt, a lęk przed brakiem akceptacji obudowuje ją dodatkową tkanką tłuszczową. Może się więc katować do woli – spodziewanego efektu i tak nie będzie.
Jest to zatem sytuacja, w której warto zacząć od prostej nauki akceptacji siebie taką, jaką się jest. Diety są dla tych, którzy cierpią na otyłość, a nie dla seksownych kobiet o właściwych proporcjach. Chudość nie jest zdrowa, tylko modna. To ogromna różnica. Ale nadwaga i otyłość też zdrowe nie są, więc warto dbać o siebie – bez przesadzania i narzucania sobie czegoś, czego w ogóle nie czujemy w sobie. Kiedy pokochamy siebie, uwolnimy się od lęku przed brakiem akceptacji i ochronne mury z tłuszczu same znikną.
To tylko przykład. Równie dobrze możemy narzucać sobie inne potrzeby, które wcale nie są nasze i wcale nam nie dają szczęścia. Ktoś może czuć się gorszy od reszty świata, bo nie umie jeździć na nartach, a wszyscy jego przyjaciele jeżdżą. Nie chce, nie lubi, ale sam zmusza się do nauki tego sportu, by dorównać tym, których uważa za wspaniały przykład. Niepotrzebna presja, która wyciska nie tylko siódme poty, ale też przynosi setki zmarnowanych godzin. Bo w tym czasie można przecież przeczytać świetną książkę, popływać na basenie, spotkać się z miłymi ludźmi lub namalować obraz. Wcale nie trzeba być narciarzem. Trzeba tylko uświadomić sobie, że człowiek, który nie umie zjeżdżać na nartach jest doskonale wspaniały.
Zamiast jazdy na nartach można tu wstawić dowolne inne działanie, dowolną inną presję, która więzi człowieka i pozbawia go radości zupełnie niepotrzebnie. Doskonałość nie wymaga spełnienia żadnych warunków. Jest piękna sama w sobie. Prawdziwa bezwarunkowa miłość do siebie nie stawia żadnych oczekiwań. Jesteśmy doskonali i dokładnie tacy, jacy powinniśmy być – tu i teraz w tym momencie tacy, jacy jesteśmy. Ze wszystkimi słabościami, brakami, nieumiejętnościami.
To nie oznacza spoczywania na laurach. Każdy inteligentny i ambitny człowiek rozwija się i uczy, poznaje nowe możliwości. Jednak kieruje się głównie własnym odczuwaniem, wybiera to, co naprawdę mu się podoba i to, co go cieszy. Nie robi czegoś tylko dlatego, że bez tego czuje się gorszy. Nie ma czegoś takiego, bez czego jesteśmy gorsi od innych. Nie ma. Możemy zatem uczyć się takich sportów, które nam się podobają, chociaż nie są modne. Możemy nie znać języków obcych lub uczyć się akurat chińskiego. Możemy zajmować się ezoteryką i nie przejmować się zupełnie tym, czy jest akurat na topie. Według naszej własnej wizji. Próba bycia kimś innym, kim nie jesteśmy, nie przyniesie nic dobrego, tylko gorycz i niespełnienie.
Warto też pamiętać, że nie można uwarunkowywać swojego szczęścia cudzymi wyobrażeniami. Jeśli czujemy się gorsi od innych, to sygnał, by podnieść poczucie wartości i pokochać siebie. Można przy okazji zacząć spełniać marzenia i zacząć robić coś nowego. Ale nie można próbować dowartościować siebie kopiując wybory innych ludzi, których uznaliśmy za niezwykłych. To, co dobre dla znanego sportowca czy odnoszącego sukcesy biznesmena, nie musi być dobre dla nas. A zmuszanie siebie do działań, które wcale nas nie cieszą jest wrogiem miłości do siebie. Kiedy kochamy siebie, dajemy sobie prawo, by robić to, co nas uskrzydla i tylko takie rzeczy wybieramy. Nie zmuszamy samych siebie do niczego.