Dzisiaj podobno ostatni dzień upału. Dla niektórych to wyjątkowo męczący czas. W pełni rozumiem te osoby, którym zdrowie nie pozwala cieszyć się skwarem. Kiedy gorąco przekracza 23 stopnie, przestaje być zabawnie, ponieważ słabsze ciało reaguje zmęczeniem, sennością, mdłościami i problemami z krążeniem. Zdrowe osoby mogą tego nie pojmować i radośnie jadą pluskać się w wodzie w każdej wolnej od pracy chwili. Korzystają z pogody, spacerują po lesie czy górach. Taka ekstremalna sytuacja – a taką są wysokie temperatury – uczy nas szacunku i rozumienia ludzi, którzy inaczej odbierają świat.
W takim wyjątkowym czasie, który zadziwia nas odstępstwem od tego, do czego przywykliśmy, zawsze zadaję sobie pytanie: co próbuje pokazać nam wszechświat i jakie ważne nauki nam przynosi? Nic przecież nie dzieje się przypadkiem, a to, co się pojawia, nie służy wyłącznie zabawie. Zatem dzisiaj wyliczam wszystko, co odkryłam, jako lekcje dla ludzi, zaczynając od akceptacji tego, czego się nie spodziewamy. Domyślam się, że zbyt wysokie temperatury zburzyły wiele planów i utrudniają funkcjonowanie tysiącom osób. Cóż… czasem trzeba przyjąć trudność i rozumieć, że niesie w sobie cenne lekcje.
W nietypowym roku, który otulił nas ciepłem na wiele dni, uczymy się nie tylko akceptacji zaskakujących zjawisk. Uczymy się też elastyczności. Ludzie tak bardzo wrośli w schematy, że nie umieją z radością i zachwytem podejść do niespodzianki, jaką przynosi im życie. A to właśnie pokazują wyjątkowo wysokie temperatury – nie zamykaj życia w szufladzie, nie układaj na półkach z określonymi napisami, bądź gotowy na przygodę. Jeśli tylko można czerpać z pięknej pogody, to warto przedłużyć lato i zachwycać się naturą, której nigdy nie można mieć dosyć. Może za mało w nas tej radości?
Gdyby to ode mnie zależało – przedłużyłabym dzieciom wakacje. Bez lęku o przeładowany program, z którego już dawno wyrzuciłabym bezwartościową i nieprzydatną wiedzę, a dodała podstawy prosperity. Jestem taka stara, że wiem doskonale, z czego w swoim bardzo urozmaiconym życiu korzystałam, a co nie przydało mi się nigdy, nigdy. Wiem też, jakiej wiedzy mi zabrakło. Nie będę wyliczać elementów zaawansowanej matematyki i fizyki, która nikomu poza inżynierami się nie przydaje. Wszyscy o tym wiemy i nic z tym nie robimy.
Myślę też, że wszechświat uczy nas tego, co jest ważne. Najcenniejsze lekcje dzieci odnajdują poza szkolną klasą. Właśnie wtedy, kiedy uczą się pływać, rozpoznawać trujące rośliny, udzielać pierwszej pomocy, w bezpieczny sposób rozpalać ognisko. Piękna pogoda zachęca, aby wyjść z dziećmi poza szkolne mury i konfrontować się z naturą. To dla mnie jasne. Tymczasem zamiast prowadzić szkolną rewolucję, cieszę się życiem. Nauczyłam się, że w miejsce walki z wiatrakami, lepiej zająć się tworzeniem piękna wokół siebie.
Elastyczność to podążanie za prowadzeniem wszechświata i łatwość zmiany planów na inne. Niektórych prac nie można wykonać w wielkim upale. Jest to pewien przymus – albo wskaźnik – by stworzyć inny plan i zrobić coś zupełnie innego. Zauważyłam, że ludzie traktują to personalnie – konieczność rezygnacji z czegoś jest atakiem na ich suwerenność. Tak bardzo się złoszczą, że nie zauważają korzyści, które może im przynieść zmiana. Warto zadać sobie pytanie: czy potrafimy zrezygnować z ułożonego programu? Czy wkurza nas to, że jest inaczej, niż chcieliśmy? Na ile potrafimy dać się prowadzić życiu i dostrzegać w zmianie coś dobrego?
W upały nic się nie chce. Nic kompletnie – nawet myśleć. To temperatura dobra do leżenia nad wodą. Jednak można czytać i nadrabiać zaległości w lekturach. Można zajmować się tym, co kochamy, bo na to zawsze jest odpowiedni czas. Myślę, że wszechświat uczy nas otwartości na radość i lekkość. W gorących promieniach słońca dostrzegam zachętę do odpoczywania i ładowania wewnętrznych baterii. Ogólnie uważam, że jako ludzkość jesteśmy zafiksowani na pracy i obowiązkach. Dostajemy więc podpowiedź, by nauczyć się pozwalania sobie na leżenie z książką. Albo nawet bez książki. To nie jest lenistwo.
Kiedyś zastanawiałam się nad pozornym bezsensem łowienia ryb. Ogólnie żadne polowanie czy łowienie nie jest dla mnie niczym dobrym z oczywistych powodów. Ale to też niesamowita medytacja. Czasem spotykam panów nad akwenami, w których nic nigdy nie złowili. Jakby liczyła się tylko ta cudowna cisza nad wodą, a nie złapanie jakiegoś stworzenia. To jest chyba to, czego zapracowanym ludziom najbardziej brakuje – bycie w kontakcie z przyrodą. Tak po prostu – siedzieć i patrzeć na taflę wody. Jak dla mnie – bajeczne.
Niektórzy radośnie korzystają ze słońca i proszą o jeszcze. Otwierają się z uśmiechem na gratisy w postaci pięknej pogody i biegną w zieleń albo nad wodę. Inni błogosławią klimatyzację i niecierpliwie sprawdzają prognozy. Widzę tu jeszcze jedną naukę dla człowieka – umiejętność dostrzegania przekazów od wszechświata i podążania za nimi. Dopóki się buntujemy i narzekamy, to idziemy pod prąd życia. Natomiast jeśli umiemy dopasować się do tego, na co nie mamy wpływu i wykorzystać to dla swojego pożytku, to podążamy za głosem Duszy.