Zdrada małżeńska to temat obszerny. Napisano o tym wiele książek, które szczegółowo wyjaśniają, skąd się bierze, dlaczego i co możemy zrobić, kiedy nas dotknie. Przyczyn jest tyle, ile związków, ponieważ każda relacja to unikalny układ kobiety i mężczyzny. W każdym przypadku decyduje coś zupełnie innego. Czasem jest to długotrwale tworzone znudzenie sobą i stos wzajemnych pretensji, a czasem zwykłe poalkoholowe szaleństwo i chwila zapomnienia.
Mężczyźni są ze swej natury „poligamiczni”. Jakaś biologiczna cząstka wewnątrz popycha ich do seksu z wieloma partnerkami. Kobiety są bardziej emocjonalne, mocniej się przywiązują, a atawistycznie wręcz pragną chronić rodzinę, czyli męża i dzieci. Ale myliłby się ten, kto by sądził, że wskutek tego to mężczyźni zdradzają, a kobiety nie. Doświadczenie wskazuje, że płeć nie ma tu większego znaczenia. Zdradza ten, kogo oczekiwania nie są zaspokajane. Chociaż będzie to tylko ogólnik, to z pewna dozą pewności możemy powiedzieć, że wierność jest tam, gdzie nawzajem spełniamy swoje pragnienia – zarówno te emocjonalne, jak i seksualne.
Kiedy w związku zaczyna dziać się źle, kiedy przestajemy czuć się kochane i podziwiane, kiedy nie jesteśmy pożądani lub nie otrzymujemy wsparcia, uczucie wygasa. Im więcej kłótni, żalów, pretensji i rozczarowań, tym mniej uczucia. Ale wszyscy tęsknimy za miłością, więc zaczynamy szukać tego gdzieś indziej.
Kiedy zdrada pojawia się w naszym życiu, musimy zmierzyć się z ogromnie trudnym wyborem. Wybaczyć, zostać, odejść…? Na pewno warto ochłonąć po tak traumatycznej wiadomości i na spokojnie przemyśleć wszystkie za i przeciw. Inaczej potraktujemy chwilowe poalkoholowe zapomnienie, inaczej wieloletni ukrywany romans, owocujący pozamałżeńskim przychówkiem. Czasem nie musimy podejmować decyzji, bo ona już zapadła… poza naszymi plecami. Adam pakuje walizki, informując Ewę, że odchodzi. Wówczas najważniejsze dla Ewy, to zadbać o siebie.
Można, a nawet trzeba się wypłakać, jeśli miłość w sercu nadal jest gorąca, ale po pewnym czasie warto obetrzeć łzy i zacząć żyć, szukając sensu i radości w swoim istnieniu. Bardzo dobrze robi dowolny romans z sympatycznym mężczyzną, ponieważ randki, uwodzenie, seks pomagają utwierdzić Ewę w przekonaniu, że nadal jest atrakcyjna i interesująca. Zdrada najmocniej uderza w nasze poczucie własnej wartości. Nie boli nas fakt, że ktoś znika z naszego życia, bo niejeden raz rozstawaliśmy się z bliskimi. Boli, że oto inna osoba okazała się… lepsza, mądrzejsza, ładniejsza…
Ta konkluzja – z gruntu błędna – sprowadza nasza samoocenę do poziomu podłogi. A często „ta druga” jest brzydsza, starsza, mniej inteligentna. Nikt jednak nie pamięta o tym, co stale podkreślam, że wybieramy sobie nie tych najlepszych i najładniejszych, lecz tych, którzy w życiowej układance najlepiej pasują do naszych „wzorów i wycięć”. Ileż to razy mężczyzna odchodzi od kobiety serdecznej, miłej, czystej i ślicznej do takiej, która jest pyskata, zaniedbana i wszystko trzeba za nią zrobić. Dlaczego? Bo przy tej „gorszej” on sam czuje się doskonały. Piękna, seksowna, namiętna i do tego inteligentna żona to wyzwanie dla mężczyzny. Rzadko który mu sprosta, bo mężczyzna ma w duszy potrzebę bycia najlepszym. Także w rodzinie. Jednak po zdradzie nie pamiętamy o tym. Czujemy się odrzucone, niekochane i w jakiś sposób ułomne. To bardzo ważne, by natychmiast rozpocząć uzdrawianie tego aspektu, ponieważ od tego zależy jakość reszty naszego życia. Podnoszenie samooceny poprzez dbanie o siebie, elegancki wygląd, spotykanie z ludźmi, a szczególnie poprzez nawet całkiem niezobowiązujące randki jest nieodzowne.
Jeśli chcemy naprawdę uratować związek, możemy wyciągnąć konsekwencje, ale musimy też podać rękę do zgody i otworzyć się na to, co w naszej relacji jest dobre. Możemy w określony sposób ukarać winowajcę lub określić nowe zasady wzajemnego współżycia, ale nie możemy poniżać i obrażać partnera. Nasze zachowanie – nie słowa, lecz zachowanie – ma oznajmiać: czuję się zraniona (zraniony), ale kocham ciebie i daję nam obojgu realną szansę ratowania miłości.
Prawdziwe wybaczenie polega na tym, że uwalniamy siebie od żalu względem partnera. Uzdrawiamy własną duszę, przyznając, że każdy człowiek ma prawo do błędów, a uczucie wszystko oczyszcza, ponieważ miłość nie jest oczekiwaniem ani roszczeniem. Miłość jest akceptacją. W takiej chwili zaczynamy pojmować sens bycia ze sobą „na dobre i na złe”. Nie jest sztuką kochać i przytulać kogoś niesłychanie dobrego. Sztuką jest przytulić kogoś, kto zbłądził, zawinił, uczynił krzywdę. To jest prawdziwe wybaczenie. Nie gest, ale proces wewnątrz nas. Ten kto naprawdę wybaczył zdradę, nie brzydzi się seksu ze swoim partnerem, nie rozmyśla w czasie zbliżenia: „jak on ją dotykał, jak ona to z nim przeżywała”.
Jednak jeśli nie wyobrażamy sobie życia ze „zdrajcą”, jeśli brzydzimy się go i czujemy w sobie zbyt dużo żalu, by przejść obok niego, nie plując mu pod nogi – odejdźmy. Zacznijmy na nowo w innym miejscu i kiedy ochłoniemy z szoku, kiedy pogodzimy się same ze sobą i ze wszystkim, czego doświadczyłyśmy, to może nawet z kimś innym. Poszukajmy chleba i wody dla swoich uczuć, poszukajmy swojego szczęścia i spełnienia. Ale najpierw postarajmy się wybaczyć wewnątrz siebie ułomnemu człowiekowi, który znika z naszego życia. Powiedzmy sobie: „widać inaczej nie umiał (umiała)” i machnijmy ręką. Wybaczmy dla siebie, dla spokoju własnego serca, a również po to, by na innych umieć patrzeć z miłością. Pielęgnowany troskliwie żal po zdradzie staje się barierą w ewentualnym nowym związku, ponieważ nie pozwala otworzyć się na dobro i zaufanie. W każdej kolejnej osobie widzieć będziemy swoje minione rozczarowanie. Dlatego właśnie takie doświadczenia należy od razu uzdrawiać. Należy wybaczać nawet wtedy, kiedy uciekamy od wiarołomnego partnera na drugi koniec świata. Bo zaczynając nowe życie i budując nowy związek, musimy to zrobić z sercem czystym i wolnym od żalu. Tylko wtedy będzie on szczęśliwy.